Niektórzy powojenni pracownicy i współpracownicy Stasi czy UB byli w czasie wojny funkcjonariuszami lub współpracownikami Gestapo, SS czy Wehrmachtu, czasem jako „wtyczki” NKWD – mówi Mateusz Wyrwich, dziennikarz – podaje rebelya.pl.
Mateusz Wyrwich, dziennikarz, autor książek reportażowych o historii Polski w XX wieku.
Czemu zdecydował się Pan na napisanie „W celi śmierci”?
Kiedy pisałem książkę „Łagier Jaworzno”, o obozie w Jaworznie, czyli o filii Auschwitz – wykorzystywanym po 1945 roku przez komunistów do więzienia Niemców, Ukraińców i Polaków – poznałem wielu ludzi skazanych na karę śmierci przez komunistyczne sądy, którym Bóg pozwolił dalej żyć. Uważałem, że to, co przeżyli trzeba przekazać innym. To, co działo się po 1945 r. było przecież straszliwą eksterminacją narodu polskiego. O tym mnóstwo ludzi nie wie albo… nie chce wiedzieć, bo musieliby coś z tą trudną historią zrobić.
Działalność obozu oświęcimskiego nie skończyła się w 1945 r.?
Po wojnie Oświęcim był obozem kierowanym przez NKWD. Później przez MBP. Do początku 1948 r. siedziało tam ponad 40 tysięcy ludzi. Wśród nich żołnierze AK oraz NSZ, których komuniści szczególnie nienawidzili.
Skazani za działalność antykomunistyczną – mimo, że uchylono im wyroki śmierci – byli do końca PRL prześladowani…
Bez względu na to czy wyszli z więzienia w latach pięćdziesiątych, czy sześćdziesiątych nie mogli znaleźć pracy, iść na studia, zrobić prawa jazdy czy dostać mieszkania. Ci ludzie byli zmuszeni do zatajania w życiorysie swojej działalności czy pobytu w więzieniu, co później SB wykorzystywało do szantażu i ewentualnego werbunku. Prześladowano dzieci tych ludzi, uniemożliwiano zdawanie na studia, otrzymanie mieszkania, blokowano awans. W książce przedstawiłem historię Józefa Dziemiry, skazanego w 1963 r., któremu zabrano mieszkanie. Przepadek całego mienia był zresztą dla skazanych za działalność antykomunistyczną codziennością.
Co było najbardziej bolesne dla tych ludzi?
Jeden z moich rozmówców powiedział, że katowanie przez Niemców było dla niego zrozumiałe, bo to był najeźdźca. Lecz ból nie do zniesienia sprawiała mu świadomość, że katował i ubliżał mu od faszystów człowiek w polskim mundurze. Dużym poniżeniem dla więźniów było przebieranie ich w niemieckie mundury, trzymanie w celi razem z niemieckimi zbrodniarzami wojennymi czy skazywanie za „faszyzację” kraju.
Tych ludzi nie uhonorowano w III RP…
Pierwszą z osób, która zajęła się tym był prezydent Lech Kaczyński. Wcześniej były pojedyncze próby. Dziwna była polityka orderowa Kwaśniewskiego, nagradzał Suproniuka – zbrodniarza, który mordował ludzi podziemia, a jednocześnie chciał nagradzać prześladowanych przez niego… Ludzie podziemia antykomunistycznego mają uprawnienia kombatanckie, ale są one niewielkie. Prześladowcy zaś mają się do dzisiejszego dnia znakomicie lepiej. Najgorsze, że III RP nie wykształciła etosu tych ludzi, ani szacunku, jakim byli w II RP otaczani żołnierze Powstania Styczniowego.
http://rebelya.pl/post/3336/z-gestapo-do-ub-biae-plamy-w-historii-polski-ro
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."