Z deszczu pod rynnę.
20/07/2012
552 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Prawdziwym celem obecnie przeprowadzanej operacji jest nadanie szerokich kompetencji decyzyjnych szarej eminencji rządu, Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu przy nominacjach na stanowiska w radach nadzorczych i spółkach z udziałem Skarbu Państwa.
PKO BP w zasadzie przestał być polskim bankiem państwowym. Po cichu, bez rozgłosu. Puzzle zaczynają układać się w logiczną całość. Afera taśmowa z Władysławem Serafinem i Władysławem Łukasikiem w roli głównej miała przykryć nie tylko ten szwindel prywatyzacyjny.
Dwóch Władysławów pogadało sobie szczerze w styczniu o układach panujących w PSL, lecz nie oni decydowali, że piwo z tej beczki podchmielonej złością Łukasika na Sawickiego rozleje się w lipcu. Kto decydował i dlaczego? Możemy spekulować. Najprawdopodobniej nie dowiemy się za kadencji tego Sejmu.
Prokuratora pójdzie fałszywym tropem pozornych i nic nie wnoszących do sprawy czynności śledczych, zaś postulowana przez PiS sejmowa komisja śledcza ds. kolejnej afery podsłuchowej nie powstanie. Przeciw będzie PO i PSL. A jeśli Donald Tusk przekroczy cienką linię przyzwoitości i PSL wyjdzie z koalicji, to przeciw powołaniu komisji sejmowej będzie PO i RP.
Palikot mówi o Pawlaku, że to człowiek bez honoru, bo – nawet skopany przez Tuska – nie potrafi zrezygnować z konfitur władzy . Deklaruje też publicznie, że za żadne skarby nie utworzy koalicji rządowej z PO. Problem w tym, że biłgorajski fujarek, który lubi jazdę po bandzie, znów ściemnia, co oznacza po prostu, że chce pogrywać w pokera z Kaczyńskim, Millerem i Pawlakiem, licząc na kolejnego fuksa. A tak naprawdę chodzi mu tylko o tworzenie kolejnych zasłon dymnych dla polityki realizowanej przez Donalda Tuska.
Gra toczy się o osłabienie i być może wyeliminowanie PSL z realnej strefy wpływów na obsadzanie stanowisk w administracji państwowej i agencjach rolnych. Lecz to również pozór. Donald Tusk pozamiata w pomniejszym burdeliku, żeby większe burdele mogły bezkarnie handlować żywym towarem nepotyzmu? Aleksander Grad jako szef PGE Energia Jądrowa z zarobkami sto tysięcy zł miesięcznie to – zdaniem premiera i ministra rolnictwa, Donalda Tuska – nie nominacja polityczna, lecz profesjonalna decyzja biznesowa: „Ja uważam, że on ma najwyższe w Polsce kompetencje, jeśli chodzi o tę dziedzinę i to wyzwanie, jakim jest budowa elektrowni jądrowej, czy rozwój energetyki jądrowej w Polsce.” – deklarował swą wolę transparentności na konferencji po przyjęciu dymisji Marka Sawickiego Premier.
A ja uważam, że ten wszechstronnie uzdolniony fachowiec od specjalnych poruczeń, towarzysz partyjny Donalda, Aleksander Grad zwiastuje prawdziwe gradobicie słusznych nominacji.
Tylko idiota zechce wykluczyć scenariusz, że z deszczu peeselowskiej prywaty wpadamy właśnie pod rynnę prywatyzacyjnego profesjonalizmu, na który kiedyś – zanim poszła siedzieć – tak liczyła Beata Sawicka.
A Premier, niech nam żyje wiecznie, lecz niekoniecznie na czele rządu? A Premier potem, gdy już wsadzi na stołki swoich, odda ministerstwo PSL. A potem Waldemar Pawlak może przegra z Januszem Piechocińskim rywalizację o przywództwo w partii, lecz – nawet w takim scenariuszu – odnowa ducha ludowego zajmie wiele czasu uczciwym peeselowcom.
W tym czasie CBA wykona stosowne rozkazy i pokaże opinii publicznej, co jest do ujawnienia. Będziemy ekscytować się informacjami, że młody Śmietanko dostał fuchę w Sztokholmie, zaś stary Śmietanko na koszt podatnika zwiedził świat cały i sprytnie ominął ustawę kominową, bo chciał więcej zagrabić dla siebie. Albo, że gdyby Sawicki został w ministerstwie, wydalibyśmy na spoty kolejny milion złotych. Czego CBA , prokuratura i dziennikarze mainstreamu raczą nie zobaczyć, będzie jednak większe niż podwodna część góry lodowej. Bo prawdziwe lody kręci się nie tu, gdzie jest afera, którą władza postanowiła ujawnić. Tak działa teraz system domkniętej przez układy władzy.
Prawdziwym celem obecnie przeprowadzanej operacji jest nadanie szerokich kompetencji decyzyjnych szarej eminencji rządu, Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu przy nominacjach na wszelkie stanowiska w radach nadzorczych i spółkach z udziałem Skarbu Państwa. Tak jest faktycznie, lecz tylko zbiorowy idiota PSL zgodzi się na ten scenariusz. Przeciw będzie oczywiście PiS, SP i SLD, gdyż również Leszek Miller nic nie zyskuje przy scenariuszu monopolizacji decyzji o obsadzie kluczowych stanowisk w biznesie. I tu może przydać się Palikot ze swoimi rubasznymi gwardianami.
Plan, żeby zmonopolizować dla jednej sitwy cały obszar potencjalnej prywatyzacji resztówki majątku narodowego, ma już kilka lat. Nie składało się to w kupę, bo PO nie miało siły, żeby taki pomysł wdrożyć w realizację.
Teraz wykona zdecydowany ruch w kierunku ziemi obiecanej. Po co się dzielić z mniejszym Pikusiem Pawlakiem i kluczyć, jak można wziąć wszystko. I przyśpieszyć sprzedaż (czytaj: grabież) Polski przy użyciu posłusznych wykonawców rozkazów człowieka, który zasłynął z tego, że jako szef PKO S.A. , a wcześniej Premier RP nie ma najmniejszych skrupułów na służbie dla międzynarodowych kartelów światowej finansjery. Taki on ekspert gospodarczy jak ja głąb, Szanowny Czytelniku.