Piękne są tylko chwile. Śpiewasz tak, żyjesz tak i wierzysz, że brzydki jest świat. Bzdura. Posłuchaj tej bajki. ******* Piękno i brzydota spotykają się co pewien czas w zaświecie, by uzgodnić stanowiska względem naszego świata. Ustalić kanon praw harmonicznych dla rozmaitych nauk, sztuk i rzemiosł oraz listę pragnień dozwolonych dla człowieka. Ustalają więc, co ma mieć dostęp do naszego serca – w kolejnej epoce, z woli najwyższego Stwórcy. Ustalają, które bramy umysłu mają być otwarte a które trzeba zamknąć. Tak jest od wieków. ******* Spotkały się więc pewnego razu na plaży i jak zwykle przy takiej okazji postanowiły wykąpać się w oceanie zapomnienia, a następnie omówić ważne sprawy między sobą. Zdjęły ubrania i zanurzyły się w orzeźwiających bryzach fal. Pierwsza na brzeg wyszła brzydota. Włożyła […]
Piękne są tylko chwile. Śpiewasz tak, żyjesz tak i wierzysz, że brzydki jest świat. Bzdura. Posłuchaj tej bajki.
*******
Piękno i brzydota spotykają się co pewien czas w zaświecie, by uzgodnić stanowiska względem naszego świata. Ustalić kanon praw harmonicznych dla rozmaitych nauk, sztuk i rzemiosł oraz listę pragnień dozwolonych dla człowieka. Ustalają więc, co ma mieć dostęp do naszego serca – w kolejnej epoce, z woli najwyższego Stwórcy. Ustalają, które bramy umysłu mają być otwarte a które trzeba zamknąć. Tak jest od wieków.
*******
Spotkały się więc pewnego razu na plaży i jak zwykle przy takiej okazji postanowiły wykąpać się w oceanie zapomnienia, a następnie omówić ważne sprawy między sobą. Zdjęły ubrania i zanurzyły się w orzeźwiających bryzach fal. Pierwsza na brzeg wyszła brzydota. Włożyła ubranie piękna i poszła w swoją stronę. Dumna ze swojego czynu, pomyślała.
– Ojejku, olaboga, teraz będę wreszcie przedmiotem pożądania i zachwytu. Koniec żebrania i chowania się w cieniu mojej siostry.
Po czym ruszyła wprost do wielkiego miasta, bo zapragnęła żyć jak najbliżej centrum cywilizacji. Wypełniała ją żądza pochwał i sławy.
*******
Gdy piękno wyszło na brzeg, nie znalazło już swojego odzienia. Nie chciało nago wędrować przez życie, więc założyło na siebie łachmany brzydoty.
*******
Bajka się nie skończyła. Poeta dopisuje ciąg dalszy, mniej więcej w takich słowach:szatą miłości piękno jest i tyle…
*******
I brudna poczuła się miłość, brudna i zgaszona w szatach brzydoty.
Poszła więc swoją drogą ze wstydem, że nie wzbudzi już niczyjego zachwytu. Skromna i pokorna, postanowiła nie zbliżać się do siedzib ludzkich.
A gdy tak sobie wędrowała po bezkresnej plaży okalającej ogromny ocean pustki, spotkała w końcu małego chłopca.
Lepił on z ziarenek piasku siebie i zamek, w którym zamieszka – beztrosko i jakby w zapomnieniu.
*******
– Co robisz? – zapytała.
– Czekam na mamusię – odpowiedział chłopiec, nie odrywając uwagi od wznoszonej budowli. Stała więc cierpliwie przyglądając się jak powstaje ciało chłopca, zamek i fosa wokół zamku.
– Pobawisz się ze mną? – zapytał po krótkiej chwili.
– Tak, tak bardzo chętnie– odpowiedziała cichutko z nadzieją.
– Dlaczego jesteś smutna? – chłopiec popatrzył na nią pierwszy raz i uśmiechnął się zagadkowo.
– Jestem sama, samotna. Tak długo wędruję i od wielu, wielu dni nikogo nie spotkałam nad tym oceanem, z nikim nie rozmawiałam – odpowiedziała cichutko, że ledwie ją usłyszał.
– Tak, samotność jest smutna – odrzekł zagadkowo chłopiec. – Weź wiaderko, przynieś wody z oceanu, napełnimy fosę.
– Dobrze – odrzekła. – Mam kilka ziarenek talentów, które posadzimy tu, wokół twojego serca i trzeba będzie je nawodnić, by ożywiły się łany piasku.
Poczuła, że wreszcie może komuś się na coś przydać.
– Jesteś moją przyjaciółką, prawda? – zapytał chłopiec.
– Tak , czuję, że tak, choć niczego nie pamiętam, nikogo poza tobą nie znam. Pozostanę więc z tobą – i w tej samej chwili wstąpiło w nią nowe życie, bo wreszcie poczuła, że nie jest sama.
*******
Mijały dni, może miesiące a może lata. Przesypywali piasek w klepsydrze, lecz czas nie mijał. Bawili się w budowanie wielkiego planu przyszłości i rozmawiali poza czasem. A wokół nic się nie działo. W końcu zapytała z troską w głosie.
– Gdzie jest twoja mamusia?
– Moja mama mieszka tam – chłopiec wskazał ręką na bezkresną czerń nieba roziskrzonego ziarenkami gwiazdek.
*******
I w tej samej sekundzie coś zaczęło się przemieniać. Bezruch uruchomił ruch a oni zaczęli przed siebie pędzić, z prędkością myśli, szybciej niż światło. Spojrzała. Zbliżali się w milczeniu do błękitnej planety. Po kilku sekundach a może natychmiast wyłonił się na horyzoncie zarys zielonych kontynentów unoszących się wśród szmaragdowych wód. Zaraz potem a może w tej samej chwili, zobaczyli miasto, które zbliżało się i rosło błyskawicznie w oczach. Szybciej niż myśl. Aż stanęli na ziemi. W pokoju było ciemno. W łóżku leżeli jacyś ludzie. Słyszała ich oddech, czuła ciepło.
*******
Chłopiec przemówił pierwszy.
– To jest dom, w którym urodzę się za dziewięć miesięcy, to moja mama a to tata. Chyba śpią, nie budźmy ich.
– Dobrze – odpowiedziała radośnie. W tej chwili wróciła jej pamięć. Przypomniała sobie miriady podobnych chwil.
*******
– Wiesz. Znam pewną sztuczkę starszą niż ten świat . Jeżeli chcesz, porozmawiamy z twoją mamusią we śnie?
Chłopiec nic nie odpowiedział, chwycił ją tylko za rękę. Poczuła ciepło i puls bicia jego serca. Odebrała to jako ciche przyzwolenie.
*******
Popłynęli więc poprzez zamglone i roznegliżowane ciała w głąb duszy snu rodziców. To był dziwny i pełen tajemnic sen. Chłopiec zobaczył po raz pierwszy krajobrazy magicznie zmieniające formę w falowaniu pragnień i cienie, których nie było w niebie. Cienie przybierały upiorne kształty, wykrzywione w grymasie brzydoty. Zbliżały się i rozpierzchały jakby coś je wystraszyło.
******
– Boję się– wyszeptał, ściskając mocniej rękę przyjaciółki, by po chwili przytulić się do niej.
– Nie bój nic, będzie dobrze – odpowiedziała czule i wzięła go na ręce.
– To tylko demony lęku. Uciekają, bo twoi rodzice się kochają, a one boją się miłości. Popatrz, całuję cię, a one czmychają.
Milczeli przez dłuższą chwilę a chłopiec po raz pierwszy poczuł na policzkach jakby muśnięcia wiatru i zaczął oddychać.
Co to jest? – zapytał z lekkim niepokojem w głosie, zaskoczony, że wiatr płynie do jego wnętrza..
– Oddychasz, tylko oddychasz, wszyscy ludzie oddychają – odrzekła zdawkowo.
– Czy to znaczy, że jestem człowiekiem?
– Tak, powoli się nim stajesz. Popatrz uważnie, co zacznie się dziać, gdy dojdziemy do fontanny, w której kąpie się twoja mama.
******
Szli tak przez kilka minut przez las w zupełnym milczeniu ścieżką przeznaczenia. Noc poczęła się rozwiewać w tym mgnieniu w świt. Wkrótce rozbudziły się ptaki i chłopiec po raz pierwszy usłyszał ich śpiew w chorałach innych niż anielskie.
– Tu wszystko tu jest takie dzikie i niepowtarzalne, zupełnie inne niż tam na górze– powiedział.
– Cudowne – taka myśl wypłynęła na wierzch jego świadomości, lecz nie wiedział skąd.
Popatrzył poprzez konary drzew, nie było cieni z ich wykrzywionymi gębami.
– Już się nie boję, dalej mogę iść na własnych nogach – zaskoczył ją tą deklaracją odwagi.
Drzewa rozstąpiły się, przed nimi otwarła się przestrzeń. Doszli do zielonej polany.
*******
A tam, pośrodku, chłopiec zobaczył ocembrowaną studnię a ponad nią czarodziejską fontannę. Wibrowała fraktalami kolorów tęczy wokół ciał rodziców. Byli połączeni, spleceni jak dwa węże. Tańczyli, pulsowali.
– O, jakie to piękne – pomyślał zdziwiony, bo zauważył, że takie same fraktale aury promieniują z jego ciała.
Głośno zaś zapytał
– Co teraz zrobimy?
– My nic. Ty idź, przywitaj się z rodzicami a ja tu na ciebie poczekam – odpowiedziała. I zamyśliła się przy tym, bo pomyślała o swojej przeciwniczce, siostrze, która wybrała ten świat na miejsce swojego pobytu.
– Idź, będzie dobrze. Potem wrócimy razem do naszego domu. Mamy sporo rzeczy do zbudowania, zanim się urodzisz –dodała po chwili.
*******
Czekała dość długo. Słońce dobiło do zenitu i zaczęło toczyć się ku zachodowi. Aż nastała noc. Chłopiec nie wracał.
Zamiast niego spośród drzew, które w ciemnościach zlały się z bezkształtną ścianę mroku, wyłoniła się siostra pięknie wystrojona i napuszona jak paw. Towarzyszył jej orszak wesołych i krzykliwych kompanów.
– Witaj droga przyjaciółko – krzyknęła prosto z mostu i z nieskrywaną wesołością na powitanie.
– Co tu robisz na tym moim świecie?– zapytała bez ceregieli.
– Czekam na jednego małego chłopca – odpowiedziała i ze zdziwieniem zauważyła, że szaty brzydoty nie okrywają już jej ciała.
– Jestem naga, zupełnie naga i taka tu bezbronna jak kobieta – pomyślała.
Głośno zaś zapytała.
– Jak się czujesz w moich szatach, złodziejko?
*******
Brzydota jakby czekała na takie pytanie, bo zaczęła zachwalać swój los jak przekupka na targu.
– Ano świetnie, nie narzekam. Dobry czas dla mnie nastał. Dobry i błogosławiony siostro. Ludzie jedzą mi z ręki. Wabię ich, bawię się nimi, podpuszczam jednego na drugiego. Wprowadzam do jaskini rozpusty, rozpalam ich serca pożądliwością. Fajni są . Nigdy nienasyceni, niezaspokojeni… Chcą, ciągle chcą coraz więcej, aż do wyczerpania życia i póki starcza im tchu w piersiach. Och, wreszcie ten świat jest mój. Wreszcie, po eonach głodu i żebrania, mogę się nasycić.
Po czym jak gdyby nigdy nic, zagwizdała przeciągle i krzyknęła.
– Chłopcy, dość postoju, idziemy na wojnę.
*******
Orszak zniknął po chwili za ścianą mroku, lecz jeszcze przez dłuższą chwilę do uszu piękna, które stało się nagą miłością docierały strzępy rozmów.
Podchmieleni wizjami podbojów świata, towarzysze brzydoty omawiali plan wyeliminowania konkurencji z rynku. Mówili coś tam o polityce, zyskach, potrzebie trzymania się w kupie.
– Ach to tak. Tak teraz wygląda ten świat. Trudna będzie ta epoka dla mnie i dla ludzi– pomyślała ze smutkiem i pogrążyła się w modlitwie.
Tak minęła noc.
*******
W końcu światło zaczęło rozpraszać na nieboskłonie gwiazdy i słońce dnia wzeszło na widnokręgu.
– Gdzie ten chłopiec? Powinien chyba już do mnie wrócić?
Ledwo tak pomyślała i już przy niej był, radosny i naładowany energią jak nigdy dotąd. Jakby nieco urósł.
– Witaj mamusiu, jesteś najpiękniejsza na całym świecie, kocham cię najbardziej, bardzo, bardzo – rzekł na powitanie.
– Witaj kochanie – odpowiedziała, nie przestając się przy tym sobie dziwić, że tak mówi.
Ale po chwili, gdy spojrzała w lustro swojego ducha, zrozumiała, że właśnie dokonała się czarodziejska przemiana. Była kobietą. Podobną jak kropla wody do tej, którą chłopiec przedstawił jej jako swoją mamę.
*******
Dziwne– pomyślała. – Widocznie tak być musi. To jakieś nowe prawo naszego Stwórcy.
*******
– Wracamy w pobliże naszego oceanu, kochanie – powiedziała do chłopca, który teraz był jej synkiem. – Mamy sporo nauki, sporo rzeczy musimy omówić, zanim się urodzisz.
*******
Po kilku chwilach krótszych niż myśl byli znów przy swojej niedokończonej budowli. Nic tu się nie zmieniło.
– Wiesz mamusiu, mam nowe pomysły jak rozbudować lekcje mojego życia. Urodzę się w biednej rodzinie. Moi rodzice będą…- tak mówił i mówił, długo, jakby nie chciał skończyć.
Słuchała w skupieniu, rzadko przerywając, czasami zadając pytania, czasami pokazując pułapki i niebezpieczeństwa konkretnych decyzji i bolesne konsekwencje niektórych wyborów. Jej serce wypełniało się wielkim współczuciem, gdy wyczuwała nieuchronność cierpienia, którego nici wplatały się w rysowany na piasku wzór życia.
*******
– To jego życie – pomyślała w końcu. – Nie powinnam poprawiać jego scenariusza, choć mogłoby być lżejsze.
*******
I tak mijały kolejne dni. Na zabawie, rozmowie, planowaniu, kreśleniu linii i znaków na piasku i w wodzie. Nawet w wieczności pewne rzeczy są jednak nieuchronne.
Jej synek coraz częściej znikał na długie godziny i wówczas pozostawała sama. Czasami mu towarzyszyła w podróży na ziemię, by go pocieszyć, bo jego matka biologiczna miała trudne dni. Czasem byli razem, i tam, i tu. Już wiedziała, że zbliża się czas rozstania. Już wiedziała, że wkrótce musi stać się niewidzialna dla tego chłopca.
*******
– Jak ocalić twoją pamięć, mój synku? – zastanawiała się. Nie miała jednak żadnego pomysłu.
W końcu kiedyś powiedziała na głos.
– Wkrótce stąd odejdziesz i zapomnisz o bezkresach naszej plaży i o falach oceanu, z którego się wyłoniłeś. Przyjdzie też czas, gdy zapomnisz o naszych rozmowach. Ale postaraj się zapamiętać, że zawsze będę z tobą. Jako anioł stróż, w sercu twojej mamy, taty i wielu innych osób.
Popatrzył na nią smutno.
– Wiem. Będzie dobrze. Tak być musi mamusiu. Dziękuję za wszystko.
*******
Popłynęli po raz ostatni razem na polanę do studni. Z fontanny, która w tych minutach była purpurowa od nadziei i bólu nowych narodzin, wyłonił się całkiem zdrowy chłopiec.
Porodowi, stojąc z boku i jakby w cieniu, przyglądała się brzydota wystrojona w biały kitel lekarski.
– Będziesz mój – pomyślała.
*******
Miłość ciężko westchnęła, po czym wróciła na swoją plażę i rozpoczęła na nowo wędrówkę wzdłuż bezkresnego oceanu. Wkrótce spotkała małą dziewczynkę, która się do niej uśmiechnęła.
Teraz już od samego początku wiedziała, co musi czynić.
– Witaj kochanie, dobrze, że cię spotkałam – powiedziała pierwsza.
sciezki duchowe w labiryncie zycia i smierci sa otwarte. Ten blog to ostatnie miejsce, gdzie bedziemy je zamykac kluczami doktryn i dogmatów.