Przyjęło się mierzyć i oceniać gospodarkę wzrostem PKB. Jest to jeden z podstawowych wskaźników podawany przez polityków, ekspertów, ekonomistów i innych współczesnych bęcwałów. A to zwykły „chwyt marketingowy” – czyli manipulacja, mówiąc po ludzku.
Do dziś pamiętam grafikę jaką przedstawiali jakiś czas temu rządzący nami durnie, prezentującą Polskę jako zieloną wyspę na tle czerwonej Europy (Polska była zielona bo miała przyrost PKB na poziomie 1% – a reszta Europy miała ujemny ten sam wskaźnik, dlatego była na czerwono).
Oczywiście miał to być dowód, że w Polsce jest lepiej niż w innych krajach europejskich – taki miał być wydźwięk tej manipulacji. I tak oto ogłupia się masowo moich rodaków.
Chciałbym więc krótko i prosto wyjaśnić o czym nam mówi tzw. wzrost PKB i przestrzec przed traktowaniem tego wskaźnika zbyt poważnie.
Czy kraj, który ma większy wzrost PKB jest bogatszy? Czy lepiej się żyje w kraju o większym wzroście PKB?
Prawidłowa odpowiedź – choć w trochę prowokacyjnej formie powinna brzmieć: a co ma piernik do wiatraka!
Chodzi o to aby zdawać sobie sprawę, że wzrost PKB nie mówi wcale o bogactwie danego kraju i jego mieszkańców – tylko o tempie w jakim kraj się bogaci – a mówiąc ściślej mówi o tempie w jakim rośnie produkcja dóbr i usług na terenie danego kraju – to po pierwsze.
Innymi słowy to normalne, że kraje biedne rozwijają się szybciej niż bogate – tak jak, mówiąc obrazowo, dla biedaka 1000zł może oznaczać podwojenie majątku (wzrost majątku o 100%) – a dla bogacza ten sam tysiąc to zaledwie drobne w portfelu (czyli wzrost majątku o jakiś ułamek procenta)
Po drugie, wielkość PKB (oraz jego wzrost) dopiero wtedy nabierają jakiegokolwiek znaczenia jako informacja jeśli odniesiemy to do ilości mieszkańców danego kraju – czyli przeliczymy PKB na jednego mieszkańca. Dopiero wówczas możemy cokolwiek powiedzieć na temat bogactwa danego kraju – czyli jego mieszkańców.
Przy okazji chciałem jeszcze wyjaśnić jedną rzecz – zwłaszcza dla ślepych wyznawców Janusza Korwina-Mikke – bo JKM ma w zwyczaju mówić, że „jak mam 5 krzeseł – to wzrost gospodarczy np. 20% oznacza, że po roku dorobiłem się szóstego krzesła i mam teraz 6 krzeseł – więc co to za wzrost?” (cytuję z pamięci)
Otóż wzrost gospodarczy, czy też wzrost PKB – nie oznacza zwiększenia stanu posiadania – tylko zwiększenie wielkości produkcji w określonym czasie. To powinno być jasne – ale jestem pewien, że nie jest to oczywiste dla wszystkich.
Oznacza to – posługując się przykładem z krzesłami – że jeśli jestem stolarzem który produkuje 500 krzeseł rocznie – to 20% wzrost PKB oznaczałby, że teraz wyprodukuję 600 krzeseł rocznie. (produkuję o 20% więcej!!! – a nie posiadam o 20% więcej)
Mówiąc krótko – brak wzrostu PKB oznacza, że produkowane jest TYLE SAMO co rok wcześniej – a nie, że nagle produkcja stanęła i dóbr nie przybywa na rynku.
TO NIE JEST ŻADNA TRAGEDIA – tak wygląda stabilizacja, można żartobliwie powiedzieć. I straszenie ludzi magicznym wskaźnikiem wzrostu PKB to zwykły ZABOBON dla maluczkich.
Podsumowując obrazowo:
Który kraj jest bogatszy, w którym ludzie lepiej i dostatniej żyją:
A) W kraju, który ma 10% wzrost PKB, w którym na jednego mieszkańca przypada PKB o wartości powiedzmy 10 000zł rocznie?
B) Czy w kraju który ma 1% wzrost PKB ale na jednego mieszkańca przypada PKB o wartości 100 000zł rocznie?
C) czy może w kraju, w którym nie ma wzrostu, wzrost wynosi 0%, ale każdy mieszkaniec cieszy się przypadającym na niego PKB na poziomie 500 000zł?
Nie dajcie się ogłupić tanimi „chwytami marketingowymi” dla tępych mas (Oni tak o nas myślą!) – wskaźnik wzrostu PKB to jest zwykła manipulacja w celu ogłupienia wyborców.
To, że mamy wzrost gospodarczy jest naturalne – i gdyby politycy nam nie przeszkadzali żyć i działać – wzrost byłby na poziomie kilkunastu procent – a nie jednego czy dwóch.
Naturalne jest również to, że w miarę jak kraj się bogaci – to procentowy przyrost bogactwa jest coraz mniejszy (por. z 1000zł dla biedaka i bogacza, o których pisałem wyżej)
Wzrost gospodarczy jest naturalnym procesem – i politycy nie mogą go przyśpieszyć – mogą go tylko hamować, mniej lub bardziej.
Niesprawiedliwa sprawiedliwość społeczna << prev || next >> Dlaczego nie rozumiemy gospodarki