Rozczarowanie potrafi być niezwykle bolesne, ale tylko ciosy rodzą Twe pragnienie obrony. By ból przestał dokuczać, trzeba zrozumieć jego naturę zamiast skakać z mostu. Jeśli Ci się to uda, ból i strach zniknie, zostawiając w Tobie pełną lekkości przestrzeń.
A to ci niespodzianka!
Mam na myśli sytuację, kiedy pomagasz komuś w podbramkowej sytuacji, uważając że w podobnej sytuacji kiedy Ty będziesz potrzebować pomocy – ta osoba Ci jej udzieli. A tu niespodzianka, ponieważ ktoś komu pomogłeś, nie dość że Ci nie chce pomóc, to często jeszcze popchnie we wściekle kłapiącą paszczę ponurych okoliczności. Z podobnymi sytuacjami stykałem się wielokrotnie, także w rodzinie i wśród bliskich znajomych. Wiele lat nie mogłem tego zrozumieć – aż wreszcie wyciągnąłem odpowiednie wnioski, a niemiłe sytuacje przestały mnie spotykać – w takiej ilości jak przedtem. Jakież to wnioski wyciągnąłeś, cwaniaczku? Zapytają wkurzeni pychą autora czytelnicy. Wytłumaczę Wam chętnie.
Michał Żebrowski – superstar?
Wielkie koncerny, rządy, religie i każda wielka organizacja, działa głównie w jeden, bardzo skuteczny sposób – sprawia że czujesz się niedoskonały, mniejszy, mniej znaczący, głupszy i brzydszy niż mógłbyś być. Wytwarza się w ludziach silne poczucie, że nie są w porządku, że czegoś im brakuje. I gdy wytworzą tę bolesną pustkę w człowieku (czyli poczucie niskiej samooceny, brzydkości, grzeszności, kompleksów) oferują coś, co rzekomo pozwoli załatać tę ciągle jątrzącą się ranę. To nowe wiary, ideologie, ciuchy, sprzęt elektroniczny, cudowne tabletki, diety… Lekarstwo nigdy nie działa, nie może działać – bo Ty nie jesteś chory. Rana i ból jest fałszywe, nie ma ich – są wytworzone w Twojej wyobraźni za pomocą idoli i autorytetów. Są oni dobierani tak, że nie masz szans doścignąć ich w dziedzinach, których oni są liderami. Gdzie nie spojrzysz – tam ideały, których osiągnięcia są praktycznie niemożliwe do osiągnięcia. Dla mnie takim ideałem mężczyzny zawsze był Michał Żebrowski. Przystojny, z klasą, inteligentny, trenujący boks, człowiek sukcesu w niemal każdej dziedzinie. Gdy sam się porównywałem do niego, czułem się zmiażdżony, zrozpaczony.
W tym porównaniu byłem i jestem absolutnym nieudacznikiem życiowym. Nie jestem przystojny, nie mam wspaniałego ciała, moje wszystkie przedsięwzięcia to kompletne porażki. Całe życie to nie szalone imprezy, ale bieda, nędza właściwie, rozpaczliwe próby znalezienia znalezienia lekarstwa na nieuleczalną, upokarzającą chorobę bez żadnej pomocy. Moi telewizyjni idole szaleją z najpiękniejszymi dziewczynami na Ibizie, a ja wrzeszczę z bólu z gaciami w ustach, by sąsiedzi nie wezwali policji. Czy mam wspominać o swym powodzeniu u Pań, posiadaniu wiernych, wesołych przyjaciół? Darujmy to sobie… Jak ma wypaść takie porównanie? I gdy teraz Pan Żebrowski reklamuje Play, to gdyby było to kilka lat wcześniej, pobiegłbym nago do kiosku, by kupić u nich kartę.
Pyzaty informatyk – bóg seksu
Porównywanie się strasznie boli – tak to zaprojektowano, to właśnie tak ma działać – i nie tylko ja, ale i wielu porządnych, wartościowych ludzi się na to łapie. Niemal każdy facet, nawet pryszczaty informatyk w Tureckim swetrze chciałby być bogiem seksu, być pożądanym, mieć wspaniałych, mocnych przyjaciół – dlatego podaje się na tacy idola, człowieka który wydaje się że to ma. Masz myśleć tak – on to ma, więc muszę być jak idol. Muszę go naśladować i być jak on, co rzekomo ma zapewnić mi sukces tam, gdzie czuję że ponoszę porażki. Niezwykle szczegółowo opisuję to w mojej e-książce „Stosunkowo dobry”.
Gdy już porównanie mocno boli, zaczynasz działać w okreslonym kierunku – naśladowania jednego z idoli. Kupujesz nie tylko suplementy na odchudzanie, rozbudowę mięśni i prącia, ale także ideologie i trendy myślowe. Stajesz się jednym z milionów baranów, które wpatrują się w umieszczoną dla Ciebie na papierowym niebie gwiazdkę. Nikt Ci nie mówi, że gwiazda nią została, ponieważ była sobą – realizowała swój własny scenariusz, a nie czyjś, który nigdy nie wiadomo czy jest prawdziwy. Mówią Ci – chcesz być szczęśliwy, pożądany, mieć kobiety, władzę, szczęście – bądź jak Michał Żebrowski! Ale czy on naprawdę to ma? Ludzie interesujący się historią wiedzą doskonale, że wizerunki tzw. „wielkich ludzi”, to zmanipulowane informacje, propaganda. Gdy byłem słaby, szukałem siły. Wiele czytałem o mafii i jej strukturze, a także poznałem „ostrych” w przenośni i nie tylko chłopaków. Wtedy zrozumiałem, że ci ludzie nie są wcale silni, a są tylko chłopcami na posyłki dla znacznie potężniejszych struktur, co potwierdził „Masa”, nazywając mafię Pruszkowską mafią trzepakową na posyłki WSI – zacząłem więc pasjonować się potężnymi organizacjami państwowymi (np. GRU, KGB, SS i inne nieistniejące, bo o istniejących poczytamy za co najmniej pięćdziesiąt lat).
I z tego co doczytałem, a miałem co czytać pracując prawie dwa lata w bibliotece wojskowej, potęgę tych struktur tworzyły persony, będące obrzydliwymi, tchórzliwymi konusami. Gdzie nie spojrzałem, a zajrzałem nawet w oficjalnie surowo zakazany temat, a więc dzieje Żydów, czyli najpotężniejszą rasę na ziemi – wszędzie widziałem ohydę. Wyciągnąłem z tego tymczasowy wniosek, że na szczyt wynoszone są zawsze ludzkie śmieci (w sensie samooceny, osobowości, uczciwości itd.) a czynów bohaterskich dokonuje tylko ktoś tak ograniczony i głupi, że wierzy w podaną mu na tacy propagandę idola. Dlatego do doborowych formacji bierze się młodych ludzi – bo starsi już nie uwierzą w wieczną chwałę, jeśli dadzą się przemielić w wojennej maszyncie do mięsa ku chwale dyktatora. Dlatego też fanami Korwina Mikke są gimnazjaliści, bo starsi którzy już trochę poznali życie w praktyce, szybko przestają wierzyć w bajki o niewidzialnej ręce rynku.
W co inwestujesz swą moc?
Tak więc znaczna większość ludzi, żyje w poczuciu niskiej samooceny. Marzą oni i działają tak, by tę fałszywą, oszukańczą małość podwyższyć w każdy możliwy sposób – co często jest niezwykle śmieszne, groteskowe i trochę też straszne. Na pewno każdy z Państwa zna ludzi, którzy przechwalali się znajomościami, umiejętnościami, możliwościami… wszystko by tylko inni zobaczyli, że jestem większy niż na to wyglądam we własnych oczach. Ludzie poświęcają 99% swojej energii twórczej tylko na to, by upiększyć obraz siebie w cudzych oczach i snach. A jak już dawno temu powiedziano, kto się wywyższa, będzie poniżony. Tak, to prawda. Ten kto zostaje wywyższony, angażuje swą energię w twórcze kierunki, zamiast na zrobienie z siebie telewizyjnego celebryty. Wszyscy inni koncentrują ją, by upiększyć fałszywy, stworzony reklamami i socjotechniką obraz siebie.
Kto nie chce być wielki, zostanie nim. Kto chce być wielki, zostanie zniszczony i zrównany z ziemią, wcześniej czy później. Kto rozumie te sprawy, wygra los na loterii życia. Kto ich nie rozumie, w pogoni za ułudą straci szansę na szczęście – te prawdziwe, które czuje się na jawie i śnie w klatce piersiowej i brzuchu. Szczęście niezależne od kaprysów losu i słów ludzi. Dlatego gdy pojąłem o co chodzi w tej koszmarnej grze, powiedziałem sobie że nie chcę być jak Michał Żebrowski, bo on ma swoje życie, los i talenty, a ja swoje. Życzę mu wszystkiego najlepszego, sobie także. Nie czuję bym był gorszy od największych ludzi świata – ale i nie czuję się lepszy od najnędzniejszych form życia. Oczywiście mówię o poziomie duchowym, o iskrze Boskiej którą mam w sobie ja, Ty i wszystko co istnieje. Na poziomie umysłu i jego umiejętności, oczywistą oczywistością jest że są lepsi i gorsi.
Niech zdycha…
Ale wróćmy do tematu felietonu. Ludzie mają potrzebę bycia wielkimi, chcą być jak Napoleon, Stalin, Hitler, Tusk… Prezes potężnej korporacji w ostateczności. I co dalej? Ano dali du.. w życiu, a Ty im pomagasz by się nie utopili. Jak myślisz, poczują do Ciebie za to sympatię? Miłość, wdzięczność? A nigdy w życiu. Będą Cię nienawidzili. To pełzająca w zakamarkach fałszywego obrazu siebie, najczarniejsza nienawiść. Dlatego gdy pomagasz człowiekowi który jest ofiarą propagandy, niewolnikiem telewizyjno – informacyjnych „prawd” o życiu i świecie, właśnie tworzysz sobie wroga. On Ci nigdy tego nie wybaczy – ponieważ Twoje istnienie, przypomina mu o jego upadku, kaleczy obraz marzeń o wielkości – który nigdy się nie spełni. Wielki człowiek? Któremu podał rękę plebs taki jak Ty? Pomaganie człowiekowi który wierzy w śmieciowe prawdy życia, zawsze skończy się klęską. Lepiej pozwolić mu utonąć, niech się dusi, charczy i topi kwiląc o pomoc – bo gdy podamy mu dłoń, z całą pewnością wciągnie nas ze sobą do wilgotnego, błotnistego piekła które zamykając się nad nami, odetnie nam tlen i słońce; te już nigdy nie będzie pieścić swym ciepłem naszego puszystego ciałka. Stalin po dojściu do władzy wszystkich tych, którzy mu pomagali w biedzie – mordował. Dziadkowi który mu złośliwie nie pomógł (po ucieczce z Syberii, Stalin miał na mrozie zapalenie płuc, nie zdobył łódki od dziadka) dał stanowisko zarządcy Mauzoleum Lenina. Oto ludzka natura.
A teraz przejdźmy do spraw najważniejszych, czyli do Pań – największego męskiego narkotyku ziemi, tej ziemi. Jest takie powiedzenie mężczyzn mądrych, doświadczonych życiowo, że wziął kobietę w jednych gaciach z wiochy, a gdy się z nim rozwiodła, była już Panią na włościach. Jak świat światem, takie rzeczy zdarzały się, zdarzają i zdarzać będą. Panie w jednych majtkach z zabitych dechami wioch, zrobią wszystko by błyszczeć w mieście, które w ich wizjach jest niebem i szczęściem wielkim, największym. Tak się niestety ułożyło, że talentów nie mają, umiejętności żadnych także – ale mają to coś, na co zawsze wśród płci brzydkiej jest popyt. Czasem umieją też gotować – a zawsze komplementować. Puchnie męskie prącie, żołądek i ego. Atak idzie z trzech stron, a celem jego jest małżeństwo, czyli prawna umowa zmieniająca biedną kobietę w zamożną kobiete, a zamożnego mężczyznę w biednego mężczyznę. Cud! Nie, to seksistowski świat, którego królem jest płytki, pusty emocjonalnie mężczyzna, gdzie uciskana i bezbronna kobieta nie ma żadnych praw…
Nie tylko w usta całuje…
Mężczyzna nie tylko traci – ale też zyskuje; śmiertelnego wroga. Dlaczego? Ponieważ wizerunek wielkości tej Pani, nadszarpnięty jest przez świadomość, dzięki komu ta wielkość nastąpiła. To cuchnąca skaza na niebiańskim życiorysie, którą trzeba bezwzględnie usunąć. Cóż więc uczynić? Zlikwidować to, co kłuje i gniecie – czyli naiwnego faceta. On także nie jest bez winy. Dlaczego wziął dziewczynę z zapadłej wiochy? Ponieważ dzięki różnicy klas która ich dzieliła, czuł się mocniejszy, pewniejszy siebie. Wiedział też, że taka partnerka dużo mocniej się stara, troszczy o zadowolenie mężczyzny – do czasu. Ale tego już mężczyzna nie wie, a jak wie, świadomość ta jest skutecznie zagłuszana namiętnymi pocałunkami, nie tylko w usta, jak wie każdy z nas, męskich zabawek kobiecego, zawsze pokrzywdzonego ego.
Trafił swój na swego – mawiają. Mają rację. Ale zawsze można się odbić, odkuć – a mądrość zostanie. A cóż ma mężczyzna na tej ziemi trwałego? Tylko mądrość. Wszystko inne przeminie. Gdy starość weźmie Cię w swe objęcia, pozostanie tylko ona; wiecznie seksowna, radosna, niosąca ukojenie; mądrość.
———————
Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” KLIK. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@poczta.onet.pl
Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.
2 komentarz