Mama Łukaszka przyszła do domu bardzo zadowolona, bo na rynku prasy pojawił się nowy tytuł. Tygodnik, wydawany przy współudziale „Wiodącego Tytułu Prasowego”, nosił tytuł „Reporta Rze”.
W pierwszym numerze był reportaż dotyczącej kultowej bohaterki, Maksymilii Paradys, z kultowego filmu pod tytułem "Dymisja". Tygodnik zawierał też wywiad z bohaterką reportażu. Mama Łukaszka czytała go z wypiekami na twarzy.
– Wszyscy wiemy, że kobiecie nie powinno wytykać się wieku, ale już tyle lat minęło od czasu kiedy zagrała pani w filmie "Dymisja", pani Maksymilio…
– O tak. Bardzo się od tego czasu zmieniłam.
– Przypomnijmy, choć pewnie każdy zna ten film, że w "Dymisji" była pani mężczyzną…
– Samcem, pani redaktor, samcem.
– Jak to się zatem stało, że teraz jest pani kobietą?
– Odpowiedź jest prosta, pani redaktor: naturalizacja.
– Ależ pani Maksymilio! Wszyscy w filmie widzieliśmy, że walczyła pani ze wszystkich sił aby jej uniknąć i krzyczała, że lepsza śmierć niż zabieg chirurgiczny…
– Po pierwsze, pani redaktor, tak krzyczał Albert, a nie ja. Ja miałam jedynie pewne wątpliwości, nie byłam po prostu wtedy jeszcze gotowa. No i zabieg w takiej formie miał w sobie, nie zawaham się tak tego określić, coś z samczej brutalności. Ja mówię o innej naturalizacji. O stopniowej, naturalnej przemianie w kobietę.
– I coś takiego panią spotkało?
– Tak.
– Czy może pani przybliżyć naszym czytelniczkom jak to wyglądało?
– Jak zapewne pani pamięta, film kończył się tym, że razem z Albertem i dwoma funkcjonariuszkami, jedną z Archeo, a drugą z Genetix, zamieszkałam w domku Jej Ekscelencji, tam, na powierzchni. No i wiedliśmy spokojne życie snując plany obalenia reżimu i przywrócenia starego porządku, kiedy to mężczyźni też mieli coś do powiedzenia. Rzecz jasna, rozmowy te toczyliśmy także w obecności Jej Ekscelencji. I może to miało jakiś wpływ…
– No to co się stało parę lat później?
– Tak. Muszę przyznać, że dla nas to też było zaskoczeniem.
– Żartuje pani, pani Maksymilio!
– Nie. Jej Ekscelencja słowem o tym nie wspomniała. Tego, że oddaje władzę społeczeństwu, dowiedzieliśmy się z telewizji.
– I jak to przyjęliście?
– Ja się bardzo ucieszyłam, dziewczyny też.
– A Albert?
– Albert… Wtedy chyba zaczął się u niego początek tego, co jest dzisiaj. Nic nie powiedział, a po paru dniach oznajmił, że to wszystko to oszustwo. Na próżno mu tłumaczyliśmy, że przecież będą wolne wybory i tak dalej. On twierdził, że… Słyszała pani na pewno tę teorię: Jej Ekscelencja nie oddała władzy, tylko Archeo i Genetix podzieliło się nią z częścią opozycji.
– Bzdura. Jak można tak jątrzyć?
– Właśnie, pani redaktor. Kiedy spontanicznie podjęliśmy decyzję o powrocie Albert co prawda poszedł z nami, ale gdy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi wieżyczki to poszedł w swoją stronę.
– Miała pani z nim potem jakiś kontakt?
– Sporadycznie. Groził podpaleniem naszego państwa, że mężczyźni wrócą i znów obejmą władzę. Serdeczne dzięki!
– Wróćmy jednak do pani przemiany. Mówi pani, że to wtedy się zaczęło?
– Tak. Jak tylko zachwyciłam się demokratycznymi przemianami w naszym kraju, ja sama również zaczęłam się przemieniać. Najpierw zaczęły rosnąć mi piersi… No i tak krok po kroku się zmieniałam w kobietę.
– Mówiła pani, pani Maksymalio, że to był proces przemiany naturalnej. Jak długo trwał?
– Och, trudno to określić. Kilkanaście lat.
– Czy to bolało? Co pani czuła?
– Nie, absolutnie nie bolało. Czułam się… Cudownie. Jakby mi się oczy otwierały, jakbym widziała więcej i szerzej. Bycie kobietą jest tak nobilitujące! Biedne te samce, żyją w takim zaślepieniu i wydaje im się że są tacy wspaniali, a tymczasem kobieta jest wyżej pod każdym względem rozwoju.
– Jak odebrali inni pani przemianę?
– Spotkałam się z olbrzymią życzliwością. Owszem, kilka osób dotkliwie mnie krytykowało, ale były to samce, które sami mi zazdrościły, bo bały poddać się naturalizacji.
– Ale nadal była pani rozpoznawana na korytarzach naszego państwa?
– Tak, oczywiście. Może dzięki temu, że ten proces przebiegał dość wolno?
– I tak Maksymilian Paradys stał się Maksymilią…
– To co teraz powiem, może wywołać u naszych czytelniczek szok, ale nie czuję żadnego sentymentu do siebie samej z okresu "Dymisji".
– Co pani powie?!
– Tak. Ja zdaję sobie sprawę, że to dzięki "Dymisji" zyskałam taką popularność…
– Bez przesady, pani Maksymilio, przecież po powrocie tworzyła pani własne filmy…
– Tak, ale jednak każdemu kto mnie kojarzy tytuł "Dymisja" przychodzi pierwszy na myśl. Tymczasem ja, kiedy patrzę na samą siebie w tym filmie, widzę obcą osobę. Nie tylko pod względem fizycznym. Także pod względem mentalnym, psychicznym. To, co wtedy mówiłam, czy myślałam, jest mi dzisiaj tak odległe, że aż obce.
– A co pani myśli dziś?
– Dziś myślę, że Jej Ekscelencja miała słuszność. Jedyne wyjście dla samców to naturalizacja. To oni są źródłem wszelkiego zła, a nie tak demonizowane dziś ówczesne Genetix. Spotkałam kiedyś szefową Genetix. Okazało się, że służba wiedziała cały czas, ze ukrywamy się w domku Jej Ekscelencji. Funkcjonariuszki mogły nas załatwić w każdej chwili. No, ale szefowa Genetix to kobieta honoru – obiecała Jej Ekscelencji, że nas nie tknie i słowa dotrzymała.
– Jak pani ocenia nasze państwo wtedy i dziś?
– Oczywiście teraz zmieniło się na plus. Jest więcej kanałów w telewizji, nie ma już pracujących sobót, a poza tym jest wolność. Nasze państwo rozwija się w znakomitym tempie. Liczba aborcji rośnie z roku na rok, a już za dzisięć lat mają skończyć budowę drugiej windy.
– Nie wszyscy niestety widzą te plusy.
– Domyślam się o kim pani mówi. O Albercie. Niby taki wybitny naukowiec, a okazał się małym frustratem nakręcającym wojnę samczo-ludzką. Uważam, że już dawno powinien odejść.
– Ale on nie zajmuje żadnego stanowiska.
– Pani redaktor, mówię ogólnie. Powinien odejść z życia politycznego. Mężczyźni powinni wyginąć jak dinozaury. Może wtedy zapanuje spokój, dobrobyt, a promieniowanie na zewnątrz zelżeje na tyle, że będzie można wyjść bez skafandra. Chociaż… Po co wychodzić? Tu jest tak dobrze.
– Cieszy mnie, że pani też tak uważa, pani Maksymilio. I na koniec, pomimo jednak pani protestów, pozwolę sobie spytać o rodzinę.
– Cóż… Miałam syna.
– Jezuso Maryjo! Co się z nim stało? Umarł?
– Nie, skądże…
– Przystał do grupy fanatyków Alberta?
– Jeszcze czego? Nie, jak widzowie filmu "Dymisja" zapewne pamiętają, film kończył się sabotażem genetycznym w wykonaniu Alberta i moim… Przeprowadziliśmy taką akcję tylko raz, urodziło się kilkunastu chłopców… Dziś prawie wszyscy trzymają z Albertem i dzielą społeczeństwo. Ale mój syn…
– Pani syn poszedł przecież w pani ślady, został aktorem.
– Tak, i to nawet bardzo dobry, Bardzo chętnie grywał despotycznych samców.
– Przynajmniej żadna kobieta nie musiała do tego zniżać. No i na pewno wychodziło mu to lepiej niż kobiecie.
– Tak, ale… Widziała pani jego ostatni film?
– Pani żartuje, pani Maksymilio, wszyscy widzieli "Ponosie".
– I mój syn zagrał tam kobietę.
– Tak. Wiele osób było zaskoczonych, ale recenzje był pozytywne.
– Nie licząc oczywiście, pani redaktor, grupy Alberta, która okrzyknęła go zdrajcą rodzaju męskiego. Ale wyjawię teraz pani i naszym czytelniczkom sekret jego dobrej gry. Otóż mój syn…
– Tak…
– Tak jak ja…
– Tak…
– Zaczął przemieniać się kobietę.
– O! To znakomicie! Proszę przekazać mu nasze pozdrowienia i życzymy mu ,aby proces naturalizacji przebiegł szybko i bez komplikacji. A… Jeśli można wiedzieć… Na jakim jest etapie?
– Zaczął już nosić stanik. Miseczka B!
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!