We wstępie aktu stwierdza się: „my, Polacy, stajemy przed Tobą (wraz ze swymi władzami duchownymi i świeckimi)1, by uznać Twoje Panowanie, poddać się Twemu Prawu, zawierzyć i poświęcić Tobie naszą Ojczyznę i cały Naród”. W komentarzach autorzy aktu odwołują się m.in. do nauczania głoszącej społeczne panowanie Chrystusa Króla encykliki Piusa XI Quas primas, aktu poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu Jezusowemu oraz orędzia Rozalii Celakówny2. W dobie posoborowej detronizacji Chrystusa Króla w społeczeństwach akt cechuje się pobożnością oraz zaskakującą ortodoksją treści. Deo gratias! Szkoda tylko, że w pewnym sensie episkopat pomniejsza tradycyjne brzmienie tego aktu, zaznaczając, że chodzi o indywidualny i społeczny wymiar panowania Chrystusa, nie zaś o akt o znaczeniu politycznym, w myśl zgubnego nauczania Dignitatis humanæ, które wyparło się możliwości istnienia państw katolickich3. Takie stwierdzenie jest kuriozalne i wręcz bezsensowne, gdyż polityka jest nauką praktyczną o organizacji i zarządzaniu społeczeństwem. Co więcej, jak słusznie wykazał Arystoteles, polityka jest również zwieńczeniem etyki, czyli określeniem cnotliwego działania w życiu wspólnotowym. Pod tym względem wrogowie religii objawionej okazują więcej spójności niż biskupi, domagając się wykorzenienia katolicyzmu z życiu publicznego, zdjęcia krzyży ze szkół i ze szpitali itd., gdyż przecież wszystko to ma wymiar polityczny. Sam zresztą wspomniany akt na szczęście wyraźnie wskazuje na polityczne konsekwencje panowania Chrystusa nad narodem polskim, określając Pana Jezusa jako „jedynego Władcę państw, narodów i całego stworzenia, Króla królów i Pana panujących”, prosząc o królowanie Chrystusa w urzędach oraz w państwie polskim, czy też poddając „życie narodowe” Chrystusowi. Tak więc soborowa kwadratura koła, głosząca i jednocześnie negująca tradycyjną naukę Kościoła, bezmyślne lewicowe drwiny z doktryny o Chrystusie Królu Polski, a zwłaszcza nierozumienie tej nauki przez wielu Polaków, skłaniają do bardziej jasnego przedstawienia prawdy o społecznym panowaniu Pana Jezusa, z nadzieją, że z tego zarysu skorzystają również wierni Tradycji katolickiej.
Trudności językowe
Konieczność wytłumaczenia na nowo tej nauki wynika po pierwsze z okoliczności historycznych. Samo pojęcie „Chrystus Król” trafnie określa godność Pana Jezusa oraz zgrabnie podsumowuje naukę o Jego panowaniu nad państwami i narodami, jednakże jest wyrażone pojęciem nie w pełni zrozumiałym dla współczesnych. Nie wynika to z błędu samego wyrażenia, ale raczej z naszych możliwości doświadczalnego poznania ustrojów politycznych innych niż republika, bowiem nikt z nas, nawet licznie zamieszkujący Koronę Brytyjską rodacy, nie zaznał nigdy rządów prawdziwego króla. Poza pewnymi przypadkami bardziej przypominającymi osobistą tyranię, współczesne królestwa są zaprzeczeniem rządów jednoosobowych, czyli monarchii4. Niezależnie od królewskich wizerunków znaczących pieniądze i znaczki pocztowe, mimo osobistej godności, zaszczytnej patriotycznej roli reprezentacyjnej czy wręcz wzruszającej zdolności zogniskowania ducha narodu w jednej osobie, współczesne dynastie nie stanowią prawa, nie rządzą i nie osądzają, co jest przecież istotą panowania.
Kiedy więc mówimy „Chrystus Król”, trzeba nam powrócić do pierwotnego, historycznego znaczenia tego określenia, co w przypadku Polski spotyka się jeszcze z inną komplikacją, albowiem przed- rozbiorowi królowie polscy nie byli w pełnym znaczeniu „królami”. Ich ograniczana przez magnaterię i szlachtę władza była czasem odbierana jako przejaw niemocy, do tego stopnia, że w XVIII wieku z zagranicy postrzegano naszą Ojczyznę jako kraj anarchii, a nie prawa, każda zaś anarchia jest w praktyce bezkrólewiem. Dodatkowo zrozumiały opór wobec władz zaborczych, okupacyjnych czy komunistycznych nie przyczynił się do wykorzenienia w naszym narodzie nawyków nieładu czy braku poszanowania dla władzy królewskiej, co jest przecież wymogiem stawianym chrześcijanom przez Księcia Apostołów: „Boga się bójcie, czcijcie króla!”5. Dlatego też skądinąd słuszne i teologicznie trafne określenie Chrystusa „Królem” pozostaje dla współczesnych Polaków abstrakcją wymagającą uzmysławiającej to pojęcie refleksji6.
Istota królowania
W myśl zasady, że działanie wynika z istoty rzeczy (agere sequitur esse), zastanawiając się, na czym polega autentyczne „panowanie” jakiejś władzy, zrozumiemy kim, jest król w pełnym tego słowa znaczeniu. Pełnia władzy przejawia się w stanowieniu prawa, rządzeniu i sądzeniu, co obecnie uwidacznia się w tzw. trójpodziale władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Przy czym trzeba zauważyć, że władza ludzka może jedynie określić pewne prawidła organizacji i funkcjonowania społeczeństwa, nie może jednak zmienić ani fundamentów, ani celu państwa, które mają ontyczne podwaliny w specyficznej, społecznej naturze człowieka7. Władza ludzka może – i powinna – jedynie określać środki w dojściu do tego niezmiennego celu społeczeństwa w kontekście zmiennych uwarunkowań historycznych, geopolitycznych, kulturalnych czy nawet klimatycznych8. Najwyższa władza należy do Boga, który stworzył taką, a nie inną naturę człowieka i społeczeństwa, i z tego również powodu każda władza ludzka pochodzi od Boga.
Tak więc autentyczna pełnia władzy ludzkiej, którą słusznie określa się władzą królewską, pozwala nam zrozumieć pojęcie władzy Chrystusa Króla nad narodami. Zanim jednak określimy szerzej zakres tej władzy, zacznijmy od miejsca Boga i religii w państwie.
Lekcja historii
W encyklice Quas primas Pius XI w bardzo przejrzysty sposób tłumaczy powody, dla których Chrystus Król ma prawo do panowania nad społeczeństwami, co wynika zarówno z Jego Bożej Osoby, jak i z osobistych zasług Słowa Wcielonego. Zauważmy przy tym, że już dla pogan panowanie bóstwa nad społeczeństwem było czymś oczywistym, nawet jeśli w praktyce kult czy cześć oddawana bóstwu mogła być groteskowo zniekształcona przez mitologię czy wręcz ludzkie zboczenie9. Jednak poganie instynktownie odczuwali, wraz z pierwotną tradycją, zależność naszego świata od sił wyższych, od Stwórcy, któremu konsekwentnie winna jest cześć i okazywanie swej zależności, składanie błagań i dziękczynienia w postaci „ofiary”. Pod tym względem współcześni neopoganie są bezbożni, a nazywanie ich poganami jest wręcz ujmą dla prawdziwych pogan.
Przed zapanowaniem chrześcijaństwa pojęcie „ofiary”, składanej nie tylko prywatnie, ale również w imieniu państwa czy najwyższej władzy, było czymś powszechnym. Powszechna była też przelewana na ołtarzach krew zwierząt, a w niektórych demonicznych przypadkach również i krew ludzka, jak to miało miejsce w przypadku Kartaginy czy Azteków. I chociaż niezmierzona ilość przelewanej krwi okazywała bezsilność zwierzęcych ofiar, wołającą o przyjście prawdziwej Ofiary Chrystusowej, ludzkość w tamtych czasach jakby instynktownie rozumiała znaczenie ofiary. Ludzi negujących zależność człowieka od bóstwa zazwyczaj dosłownie tępiono, a dla większości starożytnych filozofów pojęcie państwa wyznaniowego było czymś oczywistym. Twierdzenie, że władza nie może zająć stanowiska w domenie religii, słusznie uważano by za niedorzeczność – jednak nawet żadnemu bezbożnikowi nie przyszło to wówczas do głowy.
To, czego pogaństwo nie przewidziało i czego nie dało się przewidzieć, bo wynika to z Objawienia i z wolnej woli Bożej, to wyodrębnienie religii spod obszaru wpływu władzy państwowej w postaci społeczeństwa doskonałego, jakim jest założony przez Pana Jezusa Kościół10. Można więc powiedzieć, że dla nawracających się na katolicyzm pogan panowanie Chrystusa nad społeczeństwami było czymś jak najbardziej naturalnym11. Było to wciąż naturalne i oczywiste dla naszych przodków w I Rzeczypospolitej, gdzie prawo było stanowione w imię Boże, zgorszenia publiczne mniej lub bardziej gorliwie piętnowano, a przede wszystkim władza oraz lud wyznawali publicznie swoją zależność od Boga Stwórcy i Zbawiciela. Jeśli specjalne święto liturgiczne Chrystusa Króla ustanowiono dopiero w XX w., to wynikało to przede wszystkim z potrzeby przypomnienia tych podstawowych prawd naszym współczesnym, co w dobie posoborowych spustoszeń jest tym bardziej konieczne.
Panowanie Chrystusa Króla nad państwem w praktyce
Poruszając zagadnienia opisane w poprzednich paragrafach, poniekąd zaczęliśmy również nakreślać zakres panowania Chrystusa Króla nad państwem. Oczywiście, z racji swej Bożej godności Jego panowanie nad społeczeństwami jest tak samo pełne i powszechne, jak nad jednostkami, przy czym stwierdzenie to wymaga praktycznego przedstawienia. Ostudzi to również lęki przed teokracją, wyrażone, co ciekawe, m.in. w komentarzach do Jubileuszowego Aktu12. Po pierwsze, powszechne panowanie Chrystusa nad społeczeństwami nie oznacza zdominowania państwa przez założony przez Chrystusa Kościół13. Pan Jezus pragnie, aby każdy oddał Bogu co boskie, a cezarowi co cesarskie (Mt 22, 21). Każdy, czyli z cezarem oddającym Bogu, co boskie, włącznie! Konkretnie społeczeństwa, tak samo, jak jednostki zależne od swego Stwórcy, winny oddawać cześć Panu Bogu i uznawać swą wobec niego zależność. W przypadku państwa winno przejawiać się to zarówno w stanowionym prawie, jak i w uroczystościach religijnych, w których biorą czynnie udział przedstawiciele władz. Ponadto poszanowanie dla religii objawionej wymaga również zwalczania rozpowszechniania błędów fałszywych religii (wedle okoliczności i roztropności politycznej, czasem bowiem trzeba tolerować zło, którego wykorzenienie powoduje jeszcze więcej zła) oraz napiętnowania tzw. grzechów publicznych. Wynika to m.in. z tego, że państwo winno chronić swych obywateli przed publicznym zgorszeniem, czyli okazją do upadku na płaszczyźnie intelektu (wiary) czy obyczajów. Z tego też powodu nie można pogodzić panowania Chrystusa Króla z możliwością rozwodów, z prawnie usankcjonowanym niedzielnym handlem (jeszcze bardziej rozpowszechnionym w ponoć katolickiej Polsce niż w bezbożnej Europie Zachodniej!) czy z dopuszczaniem do praktyk wyznaniowych najróżniejszych sekt, nie podlegających pod zrozumiałą tolerancję z powodów okoliczności historyczno-kulturowych. Sprecyzujmy również a contrario, że panowanie Chrystusa Króla nie polega na narzucaniu przez państwo obywatelom praktyk religijnych, władza jest jednak odpowiedzialna za to, aby ułatwić duszom możliwość zbawienia, odsuwając publiczne zgorszenia.
Złożoność tematu
Pełne objaśnienie zagadnienia panowania Chrystusa Króla wymagałoby m.in. poruszenia tematu poprawnych relacji między państwem a Kościołem, sprecyzowania, kiedy możliwe jest katolickie państwo wyznaniowe, oraz – wobec upośledzonego, pysznego i hedonistycznego kultu człowieka – rozpatrzenia prawdziwej godności osoby ludzkiej. W niniejszym artykule nie ma na to miejsca, dostrzeżmy jednak piękno katolickiej wiary, w której wszystko jest ze sobą powiązane w największej harmonii między dogmatami, jak i w stosunku do zasad zdrowej filozofii. Należy bowiem zaznaczyć, że doktryna o Chrystusie Królu jest spójna z resztą dogmatów katolickich, ale także prawidłami zdrowej filozofii politycznej do zadań państwa względem dobra wspólnego. Nikogo, kto myśli logicznie, nie powinno więc dziwić, że w państwie, gdzie większość obywateli uważa się za katolików, pojawiają się słuszne dążenia, aby słodkie prawo Chrystusowe, zapewniające również ład i obfitość doczesną, panowało także nad społeczeństwem. Przeciwnie, powinno zdumiewać, że tak wielu „wierzących” i duchownych, z papieżem Franciszkiem na czele, nie chce wyciągnąć wszystkich konsekwencji ze swojej wiary, zaprzeczając w praktyce temu, co wyznają w swym Credo14.
W ostateczności bowiem kwestia, czy Chrystus powinien panować nad narodami, sprowadza się do pytania, czy Bóg ma prawo wymagać czegokolwiek od kogokolwiek. Jeśli nie chcemy panowania Chrystusa w narodzie, prędzej czy później wiele jednostek przestanie uznawać swą zależność od Pana Boga – jak to się stało w przypadku byłych państw katolickich. Wiedzieli o tym doskonale masoni, wiedzą o tym również obecni wrogowie Bożego porządku na ziemi. Ostateczna alternatywa dla rządów Chrystusa Króla to mozolnie, ale konsekwentnie budowany od kilku wieków masoński novus ordo sæculorum, czyli nowy światowy porządek. Na czym będzie polegać zwieńczenie świata zaprzeczającego panowaniu Pana Boga na ziemi? „Nie można dwóm panom służyć!”. Jeśli nie będziemy jako jednostki i narody czcić Chrystusa, prędzej czy później, przez etap zobojętnienia religijnego i fałszywego kultu człowieka, dojdziemy do kultu księcia tego świata. Widać to coraz bardziej w tzw. świecie kultury: w teatrze, w malarstwie, w filmach czy w literaturze, które coraz śmielej i otwarciej sięgają po akcenty okultystycznych. Na dłuższą metę alternatywą dla Chrystusa Króla jest satanizm, który, jak wiemy z Księgi Apokalipsy, przybierze łatwo akceptowalną dla większości formę kultu Antychrysta.
Módlmy się więc, aby Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana nie pozostał tylko pobożnie odczytanymi słowami, ale by przyczynił się do odnowy naszego narodu i państwa w Chrystusie, w myśl hasła św. Piusa X Omnia instaurare in Christo! Módlmy się przede wszystkim za naszych biskupów, aby w swej codziennej posłudze pasterskiej nie niweczyli treści tego aktu. Sprzeczną jest bowiem rzeczą prosić o panowanie Chrystusa Króla nad narodem polskim przy jednoczesnym obchodzeniu pięćsetlecia reformacji, organizowaniu nabożeństw ekumenicznych czy milczeniu wobec zalewu najróżniejszych błędów w naszym państwie. „Serce Boże, przyjdź Królestwo Twoje!”.
Franciszek Malkiewicz
Przypisy:
- W zależności od uczestnictwa władz państwowych w uroczystościach.
- Zob. Intronizacja Jezusa Chrystusa – rozmowa z bp. Andrzejem Czają, KAI, 28 stycznia 2016.
- Ibid.
- Z greckiego monos archos ‘jedyny władca’.
- 1 P 2, 17. Dlatego też, mimo uroku literackiego czy patriotycznego, nie sposób zaakceptować anarchistycznych akcentów Pieśni konfederatów barskich pióra Słowackiego: „Nigdy z królami nie będziem w aliansach, /Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi…/Nie uklękniemy przed mocarzy władzą”.
- Tę trudność językową można dodatkowo zilustrować następującym paradoksem: głoszący w Rosji naukę o Chrystusie Królu teolog mógłby użyć pokrewnego dla „króla” słowa „car”. Co z kolei na gruncie polskim, w myśl Dziadów Mickiewicza, byłoby diabelskim bluźnierstwem: „Krzyknę, żeś Ty nie ojcem świata, ale… (głos diabła) Carem!”.
- Hierarchia celów społeczeństwa – a więc państwa – sprowadza się do celu podstawowego, zapewnienia „dobra wspólnego”, oraz do celu nadrzędnego – zapewnienia warunków ułatwiających zbawienie duszy ludzkiej. Rzeczywiste panowanie Pana Jezusa w społeczeństwie zachodzi, gdy państwo realizuje swój cel nadrzędny.
- Prawo winno być dostosowane m.in. do mentalności danego narodu, stąd siłą rzeczy inaczej funkcjonują np. kraje łacińskie, a inaczej ludy Północy.
- Czego przejawem były m.in. kult seksualności, świątynna prostytucja, ofiary składane z ludzi itd. Zauważmy jednak, że przy całym zboczeniu mogącym towarzyść pogańskim religiom, w przeciwieństwie do współczesnego Zachodu, ludzie starożytni wychwalali płodność.
- Społeczeństwem doskonałym określa się w filozofii wspólnotę, która posiada wszystkie środki potrzebne do osiągnięcia swego własnego celu. Dla przykładu: Kościół i państwo są wspólnotami doskonałymi, natomiast rodzina jest wspólnotą niedoskonałą, gdyż potrzebuje właśnie Kościoła i państwa do osiągnięcia swego celu.
- Zauważmy również, że pojawienie się w danym miejscu dobrej nowiny o spełnionej przez Chrystusa ofierze kładzie stopniowo kres ofiarom pogańskim, dając miejsce jedynie ponawianiu ofiary Panu Jezusa na ołtarzach. Zastanówmy się więc, jak wyglądałby nasz świat, gdyby nie dotarła do nas Ewangelia!
- Teokracja, czyli bezpośrednie rządzenie społeczeństwem przez Boga, choć jest bardzo świątobliwą i doskonałą formą rządów, z woli Bożej była stosowana w pewnym okresie historii jedynie w przypadku Żydów Starego Testamentu. Zauważmy jednak, że nawet teokracja wymaga pewnych pośrednich środków, jak prawo Boże, kapłani, prorocy czy sędziowie.
- Choć klerykalizm jest pewną rzeczywistą tendencją wśród ludzi Kościoła, należy zaznaczyć, że na przestrzeni wieków to jednak Kościół był najczęściej ofiarą zdominowania przez państwo w postaci najróżniejszych odmian cezaropapizmu.
- W wywiadzie dla francuskiego dziennika „La Croix” z 9 maja br. Franciszek stwierdził, że państwa wyznaniowe powinny pozostać reliktem przeszłości.