Bez kategorii
Like

Wyrok sądu w sprawie dr. Mirosława G. jest obrazą majestatu sądu

07/01/2013
671 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Fakt, że sprawę prowadził początkujący sędzia [zapamiętajmy nazwisko tego sędziego: Igor Tuleya, bo wyrasta na gwiazdę sądów nowego totalitaryzmu – red.],.

0


 młody człowiek bez większego doświadczenia życiowego, jest wynikiem zamierzonej manipulacji jego zwierzchników

Tych bezpośrednich, czyli szefa sądy rejonowego, jak i samej „góry”, a więc warszawskiego sądu apelacyjnego jak i wreszcie ministra sprawiedliwości. Fakt, że najgłośniejszą od kilku lat sprawę korupcyjną rozpatrywał sąd rejonowy, a więc możliwie najniższy rangą, jest skandalem. Obciąża te same instancje sądowe i tych samych ludzi, których wymieniłem przed chwilą.

Dlaczego ten wyrok jest obrazą poczucia sprawiedliwości i majestatu sądu? Gdyż sąd zamienił w farsę. I to pod wieloma względami. Podobnie jak w przypadku wyroku na gen. Czesława Kiszczaka za wprowadzenie stanu wojennego (2 lata w zawieszeniu na lat 5), również ten na dr. G. jest kpiną ze sprawiedliwości  – rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Niektórzy są zadowoleni, że oskarżony został uznany winny korupcji przynajmniej w kilku przypadkach. Ci, którzy tak mówią, zapominają, że kara winna spełniać również funkcję odstraszającą. A jak może pełnić taką rolę, jeśli korupcji dopuszcza się człowiek należący do elity społeczeństwa (oczywiście formalnie tylko, bo w istocie, ze względu na jego poziom moralny powinien być umieszczony niemal na samym dole społecznej drabiny), a kara jest łagodniejsza niźli w przypadku zwykłego hurtownika, który bierze łapówkę od sklepikarza za dostarczenia mu najświeższych wędlin? A przecież kara wobec dr. G. powinna być surowsza. To lekarz, a nie rzeźnik. I to nie byle jaki. Ordynator. Sławny kardiochirurg.

W farsę zamieniały się też komentarze sędziego, wychodzące poza sprawę zarzutów, mówiące o atmosferze politycznej, w której dr. G. został zatrzymany. O aspektach politycznych zarzutów wobec dr. G. Sędzia sprawiał wtedy wrażenie, jakby mówił jakieś prawdy objawione, które mają przywrócić w Polsce pełen rozwój demokratycznych  zasad, a on jest jednym z bojowników walki o te zasady. W istocie zaś, w sposób bezmyślny powielał tylko opinie wyczytane w mainstreamowych gazetach i zasłyszane w takowych stacjach telewizyjnych. Śmiesznie wyglądały koła ratunkowe rzucane oskarżonemu przez sędziego w sprawie zarzutów o mobbing. Uznał, że mobbingiem nie był przecież zakaz palenia papierosów na oddziale, tak jakby naprawdę ograniczanie palenia traktowane było jako gnębienie personelu. Sędzia pominął za to całkowicie fakt poniżania podległych pracowników przez nazywanie ich ludźmi ograniczonymi intelektualnie, tyle, że przy użyciu odpowiednich epitetów. Nie wziął też pod uwagę faktu niespotykanej fali rezygnacji z pracy na oddziale dr. G. lekarzy i pielęgniarek.

Po raz pierwszy w życiu widziałem, jak sędzia zamienia się w adwokata oskarżonego. Wcielił się w taką rolę, kiedy mówił, że postawa lekarzy, którzy czują się pokrzywdzeni postępowaniem wobec nich dr. G., wskazuje raczej na „brak subordynacji” podległych lekarzy, co ewidentnie mogło doprowadzić do destabilizacji  pracy kliniki.

Może tylko jeden cytat z uzasadnienia, żeby móc posmakować kunszt rozumowania sędziego, którego nazwiska, aby oszczędzić mu wstydu nie wymienię, a z innych powodów na to nie zasługuje:

Ciężko zgodzić się z zarzutem, że rzucenie zeszytem we współpracownika świadczy o próbie zastraszanie go. Tezie, że personel był sterroryzowany, przeczy też to, że nie bał się skarżyć na oskarżonego dyrekcji

– mówił uznający się za eksperta w sprawach mobbingu sędzia warszawskiego sądu rejonowego.   

Oceniając ten wyrok, warto pamiętać, że choć polskie sądy podnoszą wysoko jak sztandar kwestię niezawisłości, do dziś funkcjonuje zwyczaj przeniesiony z PRL, że sędziowie w każdej nieco ważniejszej sprawie idą na salę sądową wyposażeni w otrzymane od swoich zwierzchników tzw. wytyczne dotyczące wyroku. Czy ktoś sobie wyobraża, że początkujący sędzia pozwoli sobie na zignorowania wytycznych?  Może i z tego powodu warto pominąć nazwisko sędziego w sprawie dr. G.

Jerzy Jachowicz

Za: wPolityce.pl (3 stycznia 2013) – ‘ Pomińmy nazwisko sędziego w sprawie dr. G. “Sąd zamienił w farsę. I to pod wieloma względami”‘

Niech sędzia Tuleya zapłaci za obrazę CBA

Sędziemu może zwisać krzywo założony łańcuch, ale nie odpowiedzialność za własne słowa

1. Minister Sprawiedliwości Ziobro na konferencji prasowej poświęconej zatrzymaniu doktora G. powiedział zdaniem sadu, o jedno słowo za dużo, że nikt przez doktora życia nie będzie pozbawiony.  Za to słowo, za to bezpodstawne przewidywanie, minister  zapłacił z prywatnej kieszeni setki setki tysięcy złotych na przeprosiny szacownego doktora we wszystkich głównych mediach III Rzeczypospolitej.   



 2. Igor Tuleya, sędzia Sądu Rejonowego w Warszawie, ogłaszając wyrok w sprawie doktora G., powiedział o trzy słowa za dużo. Skazując doktora G. za korupcję i ogłaszając uzasadnienie wyroku, zarzucił funkcjonariuszom CBA, prowadzącym postępowanie przeciw doktorowi G., stosowanie metod jak w najgorszych czasach stalinizmu. Słowa te pan sędzia wypowiedział w obecności kamer, mikrofonów i notesów wszystkich najważniejszych mediów w Polsce. Mimo, ze pan sędzia Tuleya nie sądził funkcjonariuszy CBA, tylko ściganego przez nich ordynatora, to jednak właśnie pod adresem funkcjonariuszy wygłosił publicznie najcięższe oskarżenie, w drastyczny sposób naruszając ich dobre imię i dobra osobiste. 



3. Z ustaleń sądu, którego jednoosobowy skład stanowił sędzia Tuleya, nie wynika, żeby funkcjonariusze CBA, prowadzący postępowanie, torturowali podejrzanego Mirosława G. Nie wynika, by go bili, polewali wodą, zrywali mu paznokcie, miażdżyli jadra, trzymali o   głodzie i pragnieniu. Nie wynika, by dręczyli w jego obecności najbliższe mu osoby, by straszyli go pozorowanymi egzekucjami, by  kazali mu siadać na odwróconym nogami do góry taborecie, by trzymali go godzinami z rękami wzniesionymi w górze, by kazali mu wykonywać setki pompek, podskoków i przysiadów, by wybijali mu zęby, łamali palce i odbijali nerki. Z ustaleń procesu nie wynika, by w stosunku do doktora G. stosowane były jakiekolwiek metody, w najmniejszym stopniu przypominające te praktyki,które w czasach najgorszego stalinizmu stosowali okrutni oprawcy Urzędu Bezpieczeństwa.Najlepszym dowodem, że tego rodzaju metody nie były w postępowaniu stosowane, jest fakt skazania doktora G. na podstawie dowodów zgromadzonych w tym śledztwie, które pan sedzia Tuleya przyrównał do metod z najgorszych czasów stalinowskich.Gdyby te dowody rzeczywiście zostały uzyskane w wyniku metod z najgorszego stalinizmu, pan sędzia Tuleya musiałby te dowody, jaklo bezprawne, odrzucić i oskarżonego doktora G. skazać. Tymczasem pan sędzia go skazał.  



4. Pan sędzia Tuleya nie miał zatem żadnych podstaw, by postępowanie wykonujących swoje obowiązki funkcjonariuszy CBA przyrównać do postępowania stalinowskich oprawców spod znaku UB. To porównanie w drastyczny sposób narusza dobra osobiste funkcjonariuszy CBA, prowadzących postępowanie przeciwko doktorowi G. Skoro jednak pan sędzia Tuleya to porównanie uczynił, każdy z dotkniętych nim funkcjonariuszy CBA może wystąpić przeciw niemu z powództwem o naruszenie dóbr osobistych. Sąd rozpatrujący to powództwo będzie musiał uznać to powództwo, tak samo jak uznał powództwo doktora G. przeciw Ministrowi Sprawiedliwości.



5. Pan sędzia Tuleya na własny koszt niech przeprosi funkcjonariuszy CBA we wszystkich głównych telewizja, radiach i gazetach. Niech zapłaci za to z własnej sędziowskiej pensji setki tysięcy złotych, tak jak zapłacił były minister sprawiedliwości, Funkcjonariusz publiczny musi wszak ważyć słowa – tego nas nauczył sąd rozpoznający sprawę Ziobry.  



6. O ile minister na konferencji prasowej musi ugryźć się w język raz, o tyle sędzia, funkcjonariusz publiczny najwyższego zaufania, ogłaszając wyrok musi się ugryźć w język trzy razy i zachować najwyższą wstrzemięźliwość w wygłaszaniu publicystycznych i nieopartych na faktach komentarzy. Pan sędzia Tuleya, żeby nie wiem jak się mitrężył, nie udowodni najmniejszego podobieństwa między cierpieniami młodego doktora, oskarżonego i nieprawomocnie skazanego za żerowanie na nieszczęściu ludzi – z cierpieniami tysięcy polskich patriotów w kazamatach UB w najgorszych czasach stalinizmu.



7. Nie wiem, jacy funkcjonariusze CBA prowadzili sprawę doktora G. Mam jednak nadzieję, że któryś z nich zdecyduje się na pozew o ochronę dóbr osobistych. Krzywo założony sędziowski łańcuch może zwisać, ale odpowiedzialność za słowo zwisać sędziemu nie może. Poniżający godność funkcjonariuszy bełkot sędziego nie powinien pozostać bezkarny.Odpowiedział minister, niech sędzia też odpowie.

Jak wszyscy to wszyscy, babcia też. Jak pisał Tuwim  – wymiar niesprawiedliwości powinien być dla wszystkich jednakowy.

Janusz Wojciechowski

Za: Janusz Wojciechowski blog (06 stycznia 2013) 

 

 

za:

0

Jacek

Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.

1481 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758