Politycy są jak niegrzeczne dzieci, a najczęściej jak krowy, które gdy nie są pilnowane zawsze wlezą w szkodę…
Ale w czym rzecz – otóż nie ma dnia bez spotkania się z uwagą typu „nie wymagaj od niego bo ……….” . I tu padają argumenty – „nie wymagaj bo on tego i tak nie zrozumie” albo „czego wymagać od takiego…….?” – tu z kolei w zależności od sytuacji występuje najczęściej określenie głąb, zdrajca, cham, kłamca, bezczelniak, polityczny huligan, złodziej itd., itp.
Właśnie przeczytałam, że prezydent Obama za nieumyślne użycie zwrotu „polskie obozy śmierci” „wyraził ubolewanie z powodu tego błędu”.
I co my tu mamy – prezydent Obama ubolewa za „błąd” co znaczy, że zdaje sobie sprawę z jego kalibru. Dużego kalibru, coś jak pocisk armatni. Z kolei wczoraj doradca drogiego Bronisława, nie mniej drogi T.Nałęcz, prawdopodobnie powtarzając jak papuga za Kancelarią Prezydenta USA, zminimalizował ten artyleryjski „błąd” do „przejęzyczenia” czyli do pocisku z damskiego pistoleciku noszonego w torebce, z którego nie da się odstrzelić nic większego od myszy lub kanarka.
Czy Obama powie konkretnie – „przepraszam Was, Polacy”, czy będzie pomykał ogródkami w rodzaju kolejny list prywatny do drogiego Bronisława – to jedna sprawa. Ale jeśli z jego strony gest „wyrażenia ubolewania” zaistniał i jest faktem, zatem Tomasz Nałęcz tym bardziej powinien przeprosić Polaków . Na dodatek za dwie rzeczy.
Pierwsza – za to, że usprawiedliwa Obamę biorąc za podstawę zamiast jego własnej opinii o kalibrze błędu, zdanie jego kancelarzystów.
Druga – fundamentalna: Nałęcz pozwolił sobie dać priorytet wypowiedzi głowy obcego państwa uwłaczającej i szkodzącej wizerunkowi jego własnego państwa, prezydenta którego doradcą jest.
W GW Tomasz Nałęcz raczył się był wyrazić, że rzecznik MSZ "poszedł o jedno zdanie za daleko". Powiedział to w związku z tym, że rzecznik MSZ ogłosił na Twitterze iż pismo Obamy do Komorowskiego zostanie opublikowane na stronie prezydenta.
Wg mnie Nałęcz „usprawiedliwiając” wczoraj Obamę poszedł O KILKA zdań za daleko, za co powinien Polaków przeprosić. No i oczywiście unikać na przyszłość podobnego wyrywania się jak Filip z Konopii bo szkodzi to wizerunkowi urzędu Prezydenta RP, obojętnie kto ten urząd aktualnie sprawuje.
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy – Nałęcz bagatelizując niestosowną wypowiedź Obamy niejako rozgrzesza przeszłe lapsusy linguae (tak do delikatnie nazwę) głowy państwa polskiego, których kaliber rzadko kiedy odbiega od kalibru „błędu” Obamy. I doradca prezydęta niejako daje zielone światło następnym, tzn. w sensie – „nie martw się Bronek, możesz dalej sobie pleść spokojnie co ci ślina na język przyniesie”.
I tu docieram wreszcie do meritum zawartego w tytule notki…. Usłyszałam dziś – „daj spokój, nie ma co wymagać od Nałęcza, przecież to niereformowalny PZPR-owski gniot”. Spytałam swego rozmówcę – no dobrze, wobec tego KIEDY wymagać od polityków i CO wymagać?
A może nie wypada wymagać niczego ?…
Mamy przecież efekty tego, że przez 20 lat niczego od nich nie wymagaliśmy – oni sobie, obywatele sobie, każdy sobie rzepkę skrobie. Tylko, że to obywatele ponoszą konsekwencje nieodpowiedzialności, chamstwa, bezczelności, złodziejstwa, politycznego huligaństwa (niepotrzebne skreślić) polityków ! To, że polityk jest gniot nie zwalnia GO z odpowiedzialności . To, że jest gniot nie zwalnia OBYWATELI z obowiązku przywoływania go do porządku.
Czas najwyższy wyrzucić do kosza argument „nie wymagaj od polityka bo on i tak nie zrozumie”. Czas wprowadzić w życie zasadę pilnowania polityków bo są jak krowy, które bez kontroli zawsze wejdą w szkodę. Dodam, że dotyczy to również świętych krów, których ci u nas pod dostatkiem, że aż w nadmiarze !
1.06.2012
http://wyborcza.pl/1,75248,11840432,Bialy_Dom__T…
PS. Z powodu awarii internetu zamieszczam ten tekst z jednodniowym opóźnieniem. Baloniki na zdjęciu wprowadzającym są dla dzieci z okazji ich wczorajszego święta ale są również przypomnieniem politykom, żeby nie nadymali się i nie bujali w obłokach bo choć (dzięki nim) Polaków już na zbyt wiele nie stać ale na szpilkę się znajdzie.
Foto – źródło: myworld-mylittlebigworld.blogspot.com
widziane okiem skrzypka na dachu... Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart