Rząd prezesa Tuska, zwany też rządami koalicji Platformy i PSL (kto to? co to?) pozwala sobie na numery, o których zapewniał, że nigdy nie nastąpią, grożąc procesem: mowa o komercjalizacji (czytaj: prywatyzacji) szpitali.
Pani Kopacz, która okryła się już wątpliwą sławą w związku z reakcją na krytykę jej osoby po tragedii smoleńskiej, chce teraz kuchennymi drzwiamiprzeprowadzić prywatyzację służby zdrowia. Nazywa się to komercjalizacją, aczkolwiek nie wiem, dlaczego nie uspołecznieniem,
słowa
nie mają bowiem dla Platformy żadnego znaczenia. Oczywiście PO owija kwestię prywatyzacji służby zdrowia w grubą bawełnę, bo wielokrotnie zarzucała JK kłamstwo, kiedy ją o to podejrzewał. Teraz miarka się przebrała – mówi JK i żąda votum nieufności dla min. Kopacz.
Kaczyński
uważa, że o komercjalizacji (ojcowie Nowego Oświecenia wszystkie wojny, jakie prowadzili, nazywali przecież walką o pokój) służby zdrowia należy zapytać ludzi. A zatem referendum. Trzeba zebrać pół miliona podpisów. Może przyśpieszy to odejście najgorszego rządu w dziejach.
Post scriptum: JK przemawiał w Rzeszowie, gdzie przypomniał, że rząd prezesa Tuska odwołał liczne inwestycje, jak budowę dróg S19 i S74; czy na rzecz walki z powodziami. Widać dla Tuska tworzenie miejsc pracy w Polsce jest niepotrzebne, skoro od 1 maja Polacy mogą jeździć na saksy do Niemiec i Austrii. A ja proponuję, by sam wyjechał. Tylko kto go tam zatrudni?! Oni poszukują przecież wyłącznie fachowców!