Wyjść z Unii Europejskiej czy ją zlikwidować?
Nawiązując do uwag zgłoszonych do moich poprzednich publikacji związanych z problemem UE, a raczej naszego w niej udziału można wysnuć wniosek, że znaczna część polskiego społeczeństwa ma najwyraźniej dość Unii i wolałaby jak najprędzej ją opuścić. O skutkach takiego posunięcia pisałem już, nie mówiąc o tym, że taka decyzja wymagałaby referendum, w którym wygrana takiej opcji wydaje się mało prawdopodobna. Jak zwykle w takich przypadkach vox populi nie opierałby się na racjonalnych przesłankach, a raczej na odczuciach, o których przecież wiemy, że można nimi doskonale sterować strasząc w mediach najrozmaitszymi okropnymi skutkami w przypadku naszego wyjścia z Unii. Już sam fakt przedstawienia obrazu zamkniętych granic, chociaż konwencja z Schengen nie obejmuje wyłącznie krajów unijnych, spowoduje dostateczne przerażenie ażeby uniemożliwić przebrnięcie przez sito referendum wniosku o wyjście z UE. Oczywiście w sytuacji rozpaczliwej może nie być innego wyjścia, a niestety wszystko wskazuje na to, że do niej zbliżamy się szybkimi krokami.
Jednakże przed podjęciem takiego kroku warto dokonać wysiłku w kierunku innego rozwiązania stwarzającego pozytywne perspektywy dla przyszłości nie tylko naszej, ale też i dla całej Europy.
Takim rozwiązaniem jest działanie na rzecz likwidacji UE w takiej postaci, w jakiej obecnie występuje.
Okazją jest formalnie sprzeczne z traktatem lizbońskim podzielenie UE na dwie strefy, jest to wystarczający powód dla uznania, że na skutek złamania traktatu UE przestaje istnieć. Małe są wprawdzie szanse na przejście takiego wniosku przez instancje unijne z Radą na czele, ale można przynajmniej dokonać wyłomu w postaci tworzenia konkurencyjnego dla zbankrutowanej strefy euro układu wolnego rynku, w którym nie będzie żadnych przywilejów dla „lepszych” członków, ani sztucznych barier, ani też unijnej biurokracji.
Do takiego układu mogłyby przystąpić wszystkie kraje unijne niezależnie od waluty, jaką się posługują, ale też i kraje nie wchodzące obecnie w skład UE.
Konkurencyjna koncepcja nastawiona na dynamiczny rozwój i stosowną ochronę własnej wytwórczości musi wygrać ze skostniałym bankrutem, jakim jest obecna forma UE, problem leży w tym, kto podejmie się roli inicjatora tego przedsięwzięcia.
Przede wszystkim inicjatywa musi wyraźnie ominąć struktury UE a obejmować wyraźnie suwerenne państwa, a wniosek wyjściowy powinien dotyczyć bezwzględnego żądania likwidacji wszystkich istniejących urzędów UE z pozostawieniem Rady Europejskiej, jako decydującego o wszystkich działaniach organu wolnego rynku.
Ważnym problemem krajów europejskich jest obowiązująca na terenie 16 krajów UE waluta „euro”; – z punktu widzenia dotychczasowych wyników wprowadzenia tej waluty najbezpieczniej byłoby ją zlikwidować na rzecz walut krajowych. Ewentualne pozostawienie jej na mocy decyzji zainteresowanych państw mogłoby się odbyć na zupełnie innych warunkach aniżeli obecnie, czyli potraktowanie, jako waluty krajowej z jednym ośrodkiem emisyjnym. Sprawa wprowadzenia wspólnej waluty powinna być przedmiotem gruntownych badań i stanowić wynik osiągnięć wspólnego rynku w procesie jednoczenia przy akceptacji wszystkich członków wspólnoty. W każdym razie nie może być jej wprowadzenie wynikiem arbitralnych decyzji jak to miało miejsce w stosunku do „euro”.
Organizacja wspólnego rynku nie musi się zajmować szczegółowymi regulacjami wewnętrznej gospodarki krajów członkowskich, wystarczy ustalenie bezcłowego obrotu wewnętrznego i ochrony przed destrukcyjnymi działaniami z zewnątrz.
Oczywiście muszą być przestrzegane zasady obowiązujące w WTO oraz wprowadzone w niektórych przypadkach przejściowe przepisy ochronne, a także udzielanie pomocy krajom wymagającym nadrobienia zaległości cywilizacyjnych.
Celem wspólnego rynku powinien być harmonijny rozwój wszystkich krajów członkowskich.
Organizacja wspólnego rynku nie wymaga biurokracji tak jak obecna UE, jedyny urząd działający rygorystycznie, który powinien istnieć to wspólny aparat ochrony celnej działający w myśl wskazań Rady Europejskiej, pozostałe instytucje powoływane przez Radę mogą posiadać wyłącznie charakter pomocniczy w rozwiązywaniu poszczególnych problemów. W celu zapewnienia właściwych kierunków rozwoju wspólnoty Rada może powołać wspólny organ planowania koncentrujący dorobek intelektualny wszystkich krajów dla wykonania prac studyjnych i konkretnych projektów perspektywicznych.
Sposób przystosowania gospodarek poszczególnych krajów do uczestnictwa we wspólnym rynku zależy od nich samych pod warunkiem przestrzegania obowiązujących zasad w obrotach międzynarodowych.
Dla ochrony interesów wspólnoty stosunki handlowe z partnerami zewnętrznymi w ważnych dziedzinach strategicznych, jak np. energetyka, powinny być prowadzone przez wspólne konsorcja. Takie rozwiązanie, o którym pisałem wielokrotnie spowoduje uzyskanie korzystniejszych kontraktów przy równoczesnym wyeliminowaniu prób politycznego ich wykorzystywania.
Koncepcja wspólnego rynku prowadzonego na równych warunkach przez suwerenne kraje jest bodajże jedyną skuteczną drogą wyjścia z zapaści, w jaką wprowadziła nas UE. Równocześnie w ten sposób powstanie organizm gospodarczy dostatecznie silny ażeby odegrać decydującą rolę na światowym rynku i zapewnić przyśpieszony rozwój Europy szczególnie dla krajów, które mają do odrobienia zaległości powstałe w wyniku jej podziału. Dla Polski jest to szczególna szansa związana z możliwościami pełnego wykorzystania naszego potencjału marnowanego w unijnej stagnacji.