Wygnani z Raju?
07/02/2011
391 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
Przeczytałem ostatnio arcyciekawy artykuł napisany przez osobę pragnącą zachować anonimowość o pseudonimie Profesor Gumby (PG) oraz doktora Kurt G. Harrisa (KGH) [1]. Tezy zawarte w tym eseju można streścić w kilkudziesięciu punktach: Dieta pozostałych przy życiu łowców-zbieraczy niekoniecznie jest podobna do tej jaką spożywali nasi paleolityczni przodkowie nie znający jeszcze rolnictwa. Badania diety współczesnych łowców-zbieraczy cechowała nieprawidłowa metodologia. Podejrzewa się, że wielu ze współczesnych plemion łowców-zbieraczy (lub San lepiej znani jako Buszmeni) w dalszej przeszłości (np. 1500 lat temu) mogło być rolnikami, którzy zarzucili ten styl życia (tzw. „regresja rolnicza” obecnych tu znawców antropologii proszę o sprostowanie w razie błędu). Na sposób zachowania niektórych współczesnych łowców-zbieraczy silnie wpływa obecność sąsiadów-rolników, którzy handlują z łowcami-zbieraczami umożliwiając im dostęp do: broni, garnków, […]
Przeczytałem ostatnio arcyciekawy artykuł napisany przez osobę pragnącą zachować anonimowość o pseudonimie Profesor Gumby (PG) oraz doktora Kurt G. Harrisa (KGH) [1]. Tezy zawarte w tym eseju można streścić w kilkudziesięciu punktach:
- Dieta pozostałych przy życiu łowców-zbieraczy niekoniecznie jest podobna do tej jaką spożywali nasi paleolityczni przodkowie nie znający jeszcze rolnictwa.
- Badania diety współczesnych łowców-zbieraczy cechowała nieprawidłowa metodologia.
- Podejrzewa się, że wielu ze współczesnych plemion łowców-zbieraczy (lub San lepiej znani jako Buszmeni) w dalszej przeszłości (np. 1500 lat temu) mogło być rolnikami, którzy zarzucili ten styl życia (tzw. „regresja rolnicza” obecnych tu znawców antropologii proszę o sprostowanie w razie błędu).
- Na sposób zachowania niektórych współczesnych łowców-zbieraczy silnie wpływa obecność sąsiadów-rolników, którzy handlują z łowcami-zbieraczami umożliwiając im dostęp do: broni, garnków, ubrań, metalu, tytoniu, mleka…
- Niektóre plemiona łowców-zbieraczy, zwłaszcza lud San nie polują tyle ile by mogli, gdyż ogranicza ich prawo państwowe (mają wyznaczone terytoria i limity połowów).
- Silny efekt badacza wśród osób dokumentujących upodobania dietetyczne łowców-zbieraczy – antropolodzy zwracają dużą uwagę na wyrafinowany i często skomplikowany proces przygotowywania setek gatunków roślin do tego by były jadalne, co wydaje się bardzo ciekawe. W porównaniu do tego przygotowywanie (polowanie i gotowanie) „mięsa” jest prymitywne i „nudne” .
- Wpływ badacza na dietę łowców-zbieraczy: Badacz może zadając wiele pytań nt przygotowywania poszczególnych roślin wywierać świadomy lub podświadomy wpływ na łowców-zbieraczy. Z drugiej strony pytania o produkty mięsne może mieć podobny wpływ.
Członkowie plemienia San są łowcami-zbieraczami żyjącymi w skrajnych warunkach
- Wpływ badaczy na dietę: łowcy-zbieracze mogą chcieć się „pokazać” z lepszej strony podczas eksperymentu i spożywać inną dietę niż spożywają normalnie. „Popisywanie się” może przybrać formę pokazywania jak różnorodna może być ich dieta, jak dużą wiedzę dotyczącą roślin i zwierząt posiadają.
- Współcześni łowcy-zbieracze zajmują zwykle tereny marginalne, które nie nadają się do rolnictwa.Nie zajmują zatem środowiska optymalnego dla gatunku ludzkiego.
- Dieta współczesnych łowców-zbieraczy niekoniecznie musi przypominać dietę naszych paleolitycznych przodków, raczej przypomina dietę naszych przodków, którzy są w trybie „przetrwania”. Odżywiają się zatem wgranicach tolerancji ekologicznej naszego gatunku, nie jest to jednak najprawdopodobniej optymalny dla człowieka sposób odżywiania.
- Profesor Gumby (jeden z autorów eseju) spędził 2 lata wśród Buszmenów (lud San), stwierdza, że na początku jedzenie było bardzo urozmaicone, po kilku miesiącach stało się bardziej monotonne, co potwierdza opisany powyżej „efekt obserwatora”.
- Orzechy mongongo, uważane przez wielu antropologów za podstawę diety ludu San były jadane przez bardzo rzadko (przynajmniej w formie o której wiedział). Orzechy mongongo są co prawda bardzo kaloryczne, ale ich przygotowanie jest również bardzo czasochłonne, orzechy muszą być:
- zebrane
- jeśli nie zostały zjedzone przez zwierzęta (zwierzęta jedzą osłonkę orzechów mongongo wydalając „czysty” orzech) to muszą być najpierw wygotowane
- podprażone w ogniu
- rozłupane (mają grubą i twardą skorupę a mało miąższu)
- ponownie podprażone
- roztłuczone na na miazgę
- Wg. Profesora Gumby orzechy mongongo mogą stanowić podstawę wyżywienia niektórych grup San żyjących w gorszych (mniej produktywnych środowiskach). W lepszych (przy czym lud San żyje na pustyni!) rzadko kiedy ludzie się z nimi kłopoczą by je jeść.
- Orzechy mongongo mają mnóstwo wywołującego stany zapalne kwasu linolowego (wielonienasyconego kwasu tłuszczowego z grupy omega 6).
- Prażone orzechy mongongo są głównym towarem handlowym ludów San z sąsiadami-rolnikam
- Ludzie z plemienia San w którym przebywał Profesor praktycznie nie jedli smacznych owoców (które pokazali Profesorowi, a które sami powiedzieli i pokazali, że są smaczne). PG to dziwiło, bo on zatrzymywałby się by je zjeść za każdym razem gdyby je napotkał.
- Przewodnicy Profesora niemal ciągle żuli jakieś liście, kory, żywice. Jako przekąski jedli na miejscu gąsienice, czerwie. Do obozu przynosili natomiast część znalezionego miodu oraz wszystkie jajka.
- Przewodnicy Profesora gdy go oprowadzali nie zajmowali się typowym zbieractwem – robili to niejako przy okazji, nie można zatem powiedzieć, że tak wyglądał ich typowy „dzień pracy”.
- Jeśli łowy były udane mięso jedzone było niemal wyłącznie.
- Kobiety niemal codziennie wychodziły zbierać korzonki, bulwy i inny pokarmy pochodzenia roślinnego.
- Kobiety zaprzestawały zbierać korzonki, bulwy i pokarm pochodzenia roślinnego gdy mięsa było pod dostatkiem.
- Pokarm roślinny spożywany w czasie gdy był dostatek mięsa można opisać jako zioła i przyprawy.
- Gdy łowy były udane spożywano niemal wyłącznie samo mięso przez tygodnie.
- Gdy łowy były słabe jedzono również tygodniami niemal wyłącznie pokarm pochodzenia roślinnego (z dodatkiem larw, gąsienic, małej ilości jajek i miodu – przypis W.M.)
- Koncepcja zrównoważonej diety w zachodnim tego słowa znaczeniu (codziennie trochę produktów pochodzenia zwierzęcego i trochę roślinnego) nie miała miejsca u ludu San.
- Wg pamięci Profesora Gumbyego różne badania mówią, że dieta ludu San składała się od zaledwie 20 do nawet 80% z produktów pochodzenia zwierzęcego.
- Co około 6 miesięcy Departament Dzikiej Przyrody dostarczał grupie San w której przebywał Profesor słonia, który został odstrzelony z powodu zbyt dużej ich populacji. Ludziom San zabronione było polować na słonie. Przez następny miesiąc od dostarczenia słonia spożywano niemal wyłącznie „słoninę”.
- KGH twierdzi, że w celu określenia optymalnej diety powinniśmy zapytać się zdrowych łowców-zbieraczy co preferowali by jeść (zakładając, że mają do wybory tylko prawdziwe jedzenie) a nie to co muszą jeść.Wg KGH preferencje dotyczące żywności mają podłoże ewolucyjne.
- Czy różni łowcy-zbieracze i łowcy-ogrodnicy odżywiający się wysokowęglowodanowo np. Kitawańczycy preferują spożywanie takiej diety opartą o pochrzyn, słodkie ziemniaki i maniok jadalny czy preferują ten model odżywiania ze względu na to, że optymalnie chroni ich ona przed śmiercią głodową?
- Jeśli wierzyć, że łowcy-zbieracze byli w stanie doprowadzić do wyginięcia wielu przedstawicieli megafauny, to można wnioskować, że paleolityczni łowcy-zbieracze byli dobrymi myśliwymi, więc w ich diecie było sporo mięsa, które zapewne spożywali niemal wyłącznie przez sporą część czasu.
Mój komentarz do felietonu:
Ten felieton rzuca bardzo ciekawe i nowe światło na sprawę odżywiania (przynajmniej dla mnie). Dieta większości dzisiejszych łowców zbieraczy jest uboższa w produkty pochodzenia zwierzęcego, gdyż żyją oni na gorszym terenie niż żyli paleolityczni przodkowie(oczywiście część paleolitycznych łowców-zbieraczy żyła pewnie na tym kiepskim terenie, spora ilość jednak przebywała na żyźniejszych obszarach). Proszę sobie wyobrazić ile mięsa mieli by ludzie San, gdyby zamiast koczować na pustyni przebywali na żyznej sawannie[2], na której jest obfitość zwierzyny wszelakiej. Czy wtedy bawili by się w czasochłonne i dające mało korzyści zbieranie korzonków czy przetwarzanie orzechów mongongo? Wątpię. Sam wiem, że jeśli orzechy mongongo przypominają choć trochę orzecha czarnego, którego jadłem, to musiałbym być naprawdę zdesperowany by polegać na nich jako źródle pożywienia (orzechy czarne mają niesamowicie twardą skorupę – jej rozbicie zajęło mi około 10 minut, po czym w środku odkryłem jądro wielkości 1/2 małego jądra orzecha włoskiego, przy czym udało mi się wydobyć 1/2 z tego, bo reszta nadal przylegała do twardej skorupy). W czasie głodu pewnie bym je jadł, ale na co dzień, jak mam dostęp do normalnej żywności? Nie, mimo, że są smaczniejsze niż orzechy włoskie.
Bardzo interesujący jest, że trend przechodzenia od diety bogatej w mięso i produkty zwierzęce do diety bogatej w produkty roślinne jest uniwersalny i związany z wzrostem populacji ludzkiej, niezależnie od tego, czy dotyczy to gospodarki rolniczo-hodowlanej czy łowiecko-zbierackiej. Historycznie wiemy również, że przejście od gospodarki łowiecko-zbierackiej do uprawy roli wiąże się (W Egipcie np.) ze znacznym zmniejszeniem ilości spożywanych produktów pochodzenia zwierzęcego (dla mas w każdym razie), co przełożyło się na drastyczne pogorszeniem wzrostu i stanu zdrowia nowych chłopo-niewolników. W średniowieczu polowania w lasach, czyli suplementacja diety w pełnowartościowe białko i tłuszcze również były zarezerwowane dla klasy rządzącej ( króla, książąt, szlachty). Biedota mogła sobie łowić ryby albo jeść gąsienice…
Również widzę po sobie różnicę w tym co chciałbym jeść a tym co jem.Czuję niemal niczym nie ograniczony apetyt na masło od krów z wypasu pastwiskowego/karmionych sianem (polecam masło Kerrygold), wołowinę, jajka, dobre sery żółte, zielone warzywa (pietruszka za mną cały czas chodzi). Jednak z powodu niedoboru pieniędzy jem więcej tanich ziemniaków.
Felieton PG i KGH pozwala zobaczyć różne egzotyczne diety w nowym świetle. Przykładowo taki weg*nizm w myśl teorii optymalnego zdobywania pokarmów jest rzeczywiście „dietą naturalną”, bo w przypadku dużej gęstości zaludnienia pozwala wyżywić się większej ilości ludzi. Czy jednak gdyby gęstość zaludnienia było dużo mniejsze i/lub bogactwo ludzi większe to jedliby oni w ten sposób? Z pewnością część tak, z powodów ideologicznych, większość jednak nie, o czym świadczy znaczny wzrost spożycia mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego w krajach do niedawna skrajnie biednych, choćby Indiach i Chinach. Łącząc ten fakt z wyższym wzrostem ludzi spożywających większą ilość produktów pochodzenia zwierzęcego można domniemywać jak bardzo naturalna jest dieta weg*ańska! Jest całkiem – naturalna w czasach głodu i przeludnienia! Sam już wielokrotnie o tym pisałem, że jeśli miałbym z głodu zemrzeć, to jadłbym płatki owsiane zalane „mlekiem” sojowym, zagryzał to „zdrowym” chlebem ze sklepu z pełnego przemiału posmarowanym margaryną i popijał osłodzoną coca-colą. O osteoporozę, próchnicę, zniszczoną wątrobę i otyłość (konsekwencję spożywania tego typu żywności) martwiłbym się po tym jak bym przeżył dzięki tej pseudożywności do lepszych czasów. Ostatecznie na nowotwór umiera się zwykle kilka lat, by paść z głodu wystarczy kilka tygodni.
Dietetyczno-ekonomiczną sytuację łowców-zbieraczy i większości ludzi współczesnych dobrze oddaje przysłowie:
Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
Niestety bieda nie wpływa dobrze na zdrowie.
—–
[1]„Guest Post – Professor Gumby – essay 001″ Professor Gumby i Dr Kurt G. Harris
[2]„Guts and Grease: The Diet of Native Americans”Sally Fallon Morell, Mary G. Enig, PhD