Kryzys demograficzny Polska ma chyba za sobą. No, może to zbyt optymistyczne – zaczyna mieć za sobą. Powoli wychodzimy z dołka. W 2010 roku liczba Polaków wyniosła 38 463 689. 16,5 % z tej liczby jest w grupie wiekowej 0-14, 70,1% – w wieku od 15-64, a 13,4% ma ponad 64 lata. Już drugi rok z rzędu rodzi się więcej osób, niż umiera. Wcześniej przez jedenaście lat liczba mieszkańców naszego kraju zmniejszała się, co doprowadziło do prognostyków, że w 2020 roku spadnie do 37,8 mln, zaś w 2035 do 36 mln. W 1939 roku Polskę w jej ówczesnych granicach zamieszkiwało ok. 35,1 mln ludzi. Spis ludności przeprowadzony w 1946 roku w obecnych granicach Polski wykazał tylko 23,9 mln mieszkańców. […]
Kryzys demograficzny Polska ma chyba za sobą. No, może to zbyt optymistyczne – zaczyna mieć za sobą. Powoli wychodzimy z dołka.
W 2010 roku liczba Polaków wyniosła 38 463 689.
16,5 % z tej liczby jest w grupie wiekowej 0-14, 70,1% – w wieku od 15-64, a 13,4% ma ponad 64 lata.
Już drugi rok z rzędu rodzi się więcej osób, niż umiera.
Wcześniej przez jedenaście lat liczba mieszkańców naszego kraju zmniejszała się, co doprowadziło do prognostyków, że w 2020 roku spadnie do 37,8 mln, zaś w 2035 do 36 mln.
W 1939 roku Polskę w jej ówczesnych granicach zamieszkiwało ok. 35,1 mln ludzi.
Spis ludności przeprowadzony w 1946 roku w obecnych granicach Polski wykazał tylko 23,9 mln mieszkańców.
W latach 1945-1950 na mocy ustaleń Konferencji Pokojowej w Poczdamie dokonano wysiedlenia z Polski ludności niemieckiej, ukraińskiej, białoruskiej i litewskiej ( razem około 4 mln osób) i przyjęto równocześnie ok.4,4 mln Polaków repatriowanych głównie z ZSRR i Niemiec. Narodowy Spis Powszechny ludności przeprowadzony 3 grudnia 1950 roku podsumował powojenne zmiany demograficzne (z tytułu wysiedleń, repatriacji, pozostałych migracji, zmian granic i przyrostu naturalnego) i ustalił, że w Polsce mieszkało wówczas 25 mln osób.
Po wojnie, w roku 1946 przyrost naturalny osiągnął 16%, a w połowie lat pięćdziesiątych nastąpił boom demograficzny – 19,5%.
Ażeby temu zapobiec w 1956 roku komuniści wprowadzili ustawę aborcyjną i politykę wzrostu aktywności zawodowej kobiet. Spowodowało to, że na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych odnotowano niższy przyrost naturalny – ok.8,2%
Lata siedemdziesiąte przyniosły ponowny wzrost przyrostu naturalnego. W wiek zawierania związków małżeńskich weszły roczniki wyżu demograficznego lat pięćdziesiątych; było to tzw. echo wyżu powojennego. Najwyższe wartości odnotowano w połowie lat siedemdziesiątych, bo ponad 10%. Jeszcze przez kilka lat przyrost naturalny utrzymywał się na dość wysokim poziomie. W 1983 r., który był szczytowym rokiem ostatniego wyżu demograficznego urodziło się prawie 724 tys. dzieci.
Jednak od połowy lat osiemdziesiątych nastąpił wyraźny spadek. W 1998 roku odnotowano bardzo niski przyrost naturalny – zaledwie 0,5%, przy czym był on znacznie niższy w miastach niż na wsi (w mieście 0,2%, na wsi 1,7%). W roku 1999 roku przyrost naturalny osiągnął poziom zerowy. W 2003 zszedł na pozycje ujemne.
Najbardziej niekorzystnym dla rozwoju demograficznego kraju. był rok 2003 – zaledwie 351 tys urodzeń. Od tej chwili liczba urodzeń zaczęła rosnąć.
W 2008 r. zarejestrowano ponad 414 tys. urodzeń żywych.
W 2009 roku urodziło się 450 tys. dzieci i tempo przyrostu ludności wyniosło 0,1 proc. Na tak dobry wynik zapracowali szczególnie mieszkańcy województw: pomorskiego, wielkopolskiego i mazowieckiego. Najmniej dzieci rodziło się za to w łódzkiem, opolskiem i lubelskiem.
Wzrosła średnia wieku kobiet decydujących się na dziecko – na 28 lat. Dla porównania, na początku lat 90-tych wynosiła 26 lat.
Pomimo rosnącej liczby urodzeń – w dalszym ciągu poziom reprodukcji nie gwarantuje prostej zastępowalności pokoleń. Nadal utrzymuje się obserwowany od 1989 r. okres depresji urodzeniowej. W 2003 r., w którym wskaźnik ten był najniższy od ponad 50 lat – wynosił on 1,22. W 2008 r. współczynnik dzietności wynosił 1,39. W 2010 roku. – podniósł się do 1,41.
Jak wiadomo, żeby osiągnąć prostą zastępowalnośc pokoleń – musi on wynosić 2,1.
Choć wciąż przeważająca większość dzieci (80 %) rodzi się w związkach sformalizowanych, rośnie też liczba maluchów, których rodzice nie mają ślubu. Na początku lat 90-tych było to 6-7 % noworodków, teraz ten odsetek wynosi 20 %.
Zastanówmy się, przy jakiej płodności Polek można spodziewać się ustabilizowania liczby Polaków do 2070 roku, tak aby liczba ta osiągnęła wtedy 40 mln.
Otóż liczba urodzeń na 1000 kobiet w wieku rozrodczym powinna wzrosnąć z obecnych 44 do 64. Oznacza to jedno dziecko więcej w każdej rodzinie w stosunku do dotychczasowych preferencji (przewaga rodzin z jednym i dwojgiem dziećmi). Małżeństwa z dwojgiem lub trojgiem dzieci mają szansę uratować Polskę przed zapaścią demograficzną.
Przejdźmy teraz do przyczyn owej zapaści demograficznej.
Pierwszą przyczyną jest pół wieku dostępności aborcji stosowanej niemal jak środek antykoncepcyjny.
W okresie okupacji hitlerowskiej w latach 1943-1945 obowiązywało prawo pozwalające na dokonywanie aborcji w nieograniczonym zakresie przez Polki – aborcja była legalna "na żądanie”. Była to część nazistowskiego planu eksterminacyjnego.
Komuniści dopisali się do tego planu. Zbrodnicza, dublowana na sowieckiej, ustawa z dnia 27 kwietnia 1956 r. dopuszczała przerywanie ciąży w trzech przypadkach:
-gdy za przerwaniem ciąży przemawiały wskazania lekarskie dotyczące zdrowia płodu lub kobiety ciężarnej;
-gdy zachodziło uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku przestępstwa;
-ze względu na trudne warunki życiowe kobiety ciężarnej.
W okresie obowiązywania tej ustawy, do roku 1993 zabito w Polsce prawie 40 milionów nienarodzonych dzieci.
Drugą przyczyną zapaści demograficznej jest emigracja. Obecnie na emigracji przebywa ok. 2 270 tys. mieszkańców naszego kraju, w przeważającej większości ludzi młodych i wykształconych. Przyczyną emigracji jest zapaść gospodarcza kraju skutkująca dwucyfrowym bezrobociem.Ale nie tylko. Promowana w kraju lewacka ideologia, promowanie dewiacji seksualnych, walka z religią, walka z rodziną i tradycyjnie ważnymi dla Polaków wartościami sprawia, że coraz trudniej tu żyć. Drenaż naszych kieszeni poprzez podwyższanie podatków, a także robienie z nas szczurów w niekończącym się wyścigu. trwa od dziesięcioleci. Człowiek już ma taką naturę, że woli chować dzieci w miejscu dla nich bezpiecznym.
Życia tym 40 milionom zabitych dzieci nie wrócimy.Natomiast mamy jeszcze szansę na powrót choćby części Polaków z emigracji. Nie tylko tym z szeroko pojętego Zachodu – ale i Polakom, którzy od 20 lat nie mogą się doczekać repatriacji z ziemi sowieckiej.
Mamy na to szansę tylko, jeśli pójdziemy w ślady Węgrów – pogonimy agenturę i wybierzemy uczciwych Polaków.