Pan Macierewicz potwierdza rosyjski filmik agencji Novosti, tygodnik „wSieci” szokuje kreskówką eksplozji w ogonie TU-154M a archeolodzy potwierdzają spiskowe teorie. No może nie sami archeolodzy ale ci co czytają ich raport. Rosyjscy śledczy również przyczyniają się do odkrycia „prawdy”, gdyż jak oswiadcza pan Antoni: „Oni 10, 11 i 12 kwietnia obchodząc teren katastrofy opisywali poszczególne fragmenty. Rosjanie czasami pomagają a czasami przeszkadzają, to zależy Po Prostu od oceny przewodniczącego ZP.
Wybuch był – ciągle powtarza pan Macierewicz. Ale to przecież wiemy z jego twierdzeń od dłuższego czasu ale proste pytania jak do niego doszło pozostają bez odpowiedzi. Kto i jak umieścił materiały wybuchowe i kto nacisnął na guzik powodujący eksplozję? Kto zdecydował, że piloci nie zagregowali na ostrzeżenia „Pul up” wydawane od 22 sekundy przed katastrofą a drugi pilot dopiero po 8 sekundach potwierdził decyzję dowódcy odejścia na drugi krąg? Dlaczego samolot znalazł się, w pewnym momencie, pod poziomem lotniska na którym miał lądować? Jak spiskowcy skoordynowali wybuch z momentem znalezienia się samolotu koło brzozy i kto i jak ją „podmienił” czy złamał? A jeśli została „złamana” 4 czy 5 dni przed, to skąd odłamki skrzydła w jej pniu? I kto zamordował 3 rannych ocalonych z katastrofy?
Pytań wiele, odpowiedzi na nie zespół parlamentarny nie przedstawia, nawet w formie hipotez. Eksperci się wykruszają, prof. Binienda przez ponad rok czasu nie opublikował swych badań w żadnym naukowym czasopiśmie, ekspert Szuladziński dowodził 2 wybuchów co okazuje się nieprawdą (jeśli wierzyć kreskówce „wSieci”), dr. Nowaczyk twierdził, że skrzydło oderwało się przed wybuchem a prof. Cieszewski „udawadnia” że brzozy nie było. Wersje katastrofy do wyboru ale niestety tylko i wyłącznie na podstawie wiary a nie potwierdzonych i zweryfikowanych przez grono naukowców jednoznacznych badań.
Zainteresowania pana Macierewicza koncentrują się na ciągle nowych lub modyfikowanych wersjach wybuchu, Zmieniają się one w zależności od, przez prawie 4 lata, ujawnianych szczątkach dokumentacji lub przeprowadzanych badaniach lub twierdzeń przypadkowych i znikających z pola widzenia „ekspertów”. Ilość przez niego prezentowanych hipotez z biegiem czasu się zwiększa, wcześniejsze zaprzeczają obecnym, zmieniają się okoliczności, miejsce wybuchu(ów) lub ich ilość. Wyciąga się do każdej hipotezy wyrywkowe dane, jeden ekspert zaprzecza drugiemu a zdarzają się nawet ordynarne kłamstwa. Oczywistości z raportu Millera dotyczące np. braku właściwych szkoleń pilotów, niewłaściwej interpretacji przepisów lub nieprawidłowości rosyjskiego personelu naziemnego nie istnieją, ukryte pod materiałami wybuchowymi. Wszyscy działali jak powinni, niedociągnięć, błędów lub żle działającej aparatury nie było a katastrofa spowodowana została właściwie przez Tuska i jego akolitów.
Nazwisko pana Macierewicz jest związane z kilkoma, ważnymi w historii niepodległej Polski wydarzeniami. Upadek rządu premiera Olszewskiego po ujawnieniu listy sygnowanej jego nazwiskiem wywołał poważny polityczny kryzys. W roku 2006 wywołuje skandal nazywając byłych ministrów SZ o agentami sowieckich służb specjalnych a rok później przeprowadza weryfikację WSI ujawniając wiele tajnych informacji. Jak się o dziwo okazuje dokonał tego nawet nie będąc urzędnikiem państwowym J. Od roku 2010 przewodzi zespołowi parlamentarnemu który już przez 3,5 roku bulwersuje opinię publiczną swoimi „odkryciami”.
Burzy, niszczy, denerwuje, odkrywa spiski i zdrajców, maci, wprowadza zamieszanie, powiela plotki i półprawdy i zabiera się do następnej „roboty”. Czy sprawa smoleńskiej tragedii będzie jego ostatnią? Tego oczywiście nie wiadomo ale pracy nad wybuchami starczy mu jeszcze na dobrych parę lat.