POLSKA
Like

Wybory samorządowe, jako test dla ustroju

19/11/2014
769 Wyświetlenia
1 Komentarze
9 minut czytania
Wybory samorządowe, jako test dla ustroju

Skandal, jakim zakończyły się wybory samorządowe z 16 listopada był niejako wpisany w scenariusz tego przedsięwzięcia.

Zacznijmy od jego rozmiarów: – blisko 50 tys. stanowisk do obsadzenia na trzech szczeblach tak zwanego „samorządu”, kilkaset tysięcy kandydatów na różne, niekiedy bardzo intratne posady, koszty kampanii wyborczej i organizacji wyborów włącznie z utrzymaniem koronnej, biurokratycznej instytucji, jaką jest PKW / tak jakby wybory odbywały się stale, a nie raz na kilka lat/ sięgną z pewnością miliarda złotych, które można uznać za pieniądze roztrwonione w warunkach braku środków na najbardziej podstawowe potrzeby. A jest to tylko drobna część strat, jakie ponosi państwo, a praktycznie my wszyscy na skutek jawnie korupcyjnogennej formuły obecnego samorządu.

0


 

Meritum sprawy

Idea samorządu terytorialnego jest chyba starsza od idei państwa, przynajmniej w jego dzisiejszej definicji, wywodzi się bowiem z bezpośredniego udziału członków różnej społeczności w zarządzie własnymi wspólnymi sprawami.

Przeniesienie jej na współczesne warunki oznacza, że obejmuje ona wszelkie wspólnoty osiedlowe, wiejskie i miejskie uprawnione do decydowania o najważniejszych sprawach wspólnej egzystencji dotyczących warunków bytu, wychowania dzieci, opieki zdrowotnej itd. Członkami jej są wszyscy dorośli mieszkańcy, lub pełniący rolę „głowy rodziny”.

Jest to jedyna forma demokracji bezpośredniej w odniesieniu do samorządu terytorialnego, a podkreśleniem tej roli było w okresie przedwojennym pojęcie „gromady”, jako podstawowej jednostki terytorialnej.

Współcześnie ten szczebel samorządu jest pomijany, a konstytucja „III Rzeczpospolitej” uznaje za podstawową organizację samorządu terytorialnego – gminę, w której rządy sprawowane są na zasadzie przedstawicielstwa.

Wymienione konstytucja nie określa pozostałych szczebli samorządu terytorialnego, są one wynikiem bieżącego ustawodawstwa i zawierają te same „błędy i wypaczenia”, które charakteryzują całe ustawodawstwo „III Rzeczpospolitej”.

W tej sprawie muszę sięgnąć do własnych doświadczeń, a szczególnie do działań AWS. Opracowując program dla AWS miałem na uwadze istniejący stan samorządu będący spadkiem po PRL, ustawa samorządowa według projektu rządu Mazowieckiego niewiele realnie wnosiła poza szumnymi hasłami. Samorząd terytorialny, podobnie jak za PRL był zakładnikiem władzy centralnej, wprawdzie nie w tak bezwzględnej formie, ale bez uwłaszczenia i w 75% zależności od dotacji z budżetu centralnego / przed wojną ten stosunek był akurat odwrotny/, stanowił ciągle namiastkę prawdziwego samorządu.

Moje propozycje programowe szły w kierunku zrealizowania postulatu zgłoszonego z terenu – powołania drugiego szczebla samorządu, a przede wszystkim zapewnienia samorządom własnych dochodów uwalniających je od dyktatu władz centralnych.

Wbrew uchwalonemu przez AWS programowi rząd Buzka, a raczej faktyczny rząd UW firmowany jedynie przez AWS wprowadził trzy szczeble samorządu, pozostawiając jednak ich zależność od centralnego finansowania.

Trzeba przede wszystkim podkreślić, że powołanie województw nie miało na celu wzmocnienie samorządu, ale zrealizowanie wymagań UE w zakresie tworzenia „regionów” powiązanych w wielu istotnych sprawach bezpośrednio z administracją unijną. Miało to na celu stopniowe eliminowanie samodzielnych państw, jako elementów składowych UE. Stąd województwa miały być odpowiednio duże i posiadać zakres znacznej formalnej niezależności. Według zdradzonego mi, zapewne nieopatrznie projektu miało być ich dziewięć i nosić odrębne nazwy terytorialne na kształt niemieckich landów. Rząd Buzka zgłosił ich początkowo 12, ale pod wpływem ostrej kampanii w terenie ustąpił żądaniom praktycznego przywrócenia stanu sprzed gierkowskiej reformy z wyjątkiem mającego najwyraźniej słabą pozycję polityczną województwa koszalińskiego.

Nie mając zapewne zaufania do Warszawy pozbawiono ją wyodrębnionego statusu, jaki miała przed wojną i nawet za PRL.

Natomiast w celu stworzenia odrębnych krain nadano wszystkim województwom imiona własne niekiedy nie mające nic wspólnego z krainami historycznymi, do których nawiązywano. I tak województwo białostockie otrzymało nazwę „Podlaskiego”, chociaż właściwe Podlasie pozostało poza jego granicami, a Pomorze podzielono na trzy województwa, Małopolskę na dwa, Śląsk na trzy, z których Opolskie zostało wyodrębnione chyba dla usatysfakcjonowania niemieckiej mniejszości najsilniej reprezentowanej na jego terenie.

Województwa nie mają wiele wspólnego z samorządnością, nie reprezentują żadnej, wyodrębnionej historycznej krainy, przed wojną powołane były dla ułatwienia administracji państwowej, a wojewoda reprezentował rząd wobec wszystkich ministrów z wyłączeniem ministra spraw wewnętrznych. Instytucje wyodrębnionego samorządu istniały w województwach – śląskim, jako decyzja komisji sojuszniczej przyznająca Polsce na podstawie plebiscytu część Śląska Górnego i poznańskim, jako dziedzictwo historyczne Wielkopolski.

Dystans, jaki dzieli województwo od bezpośredniego wpływu mieszkańców na możliwości decyzyjne i ich przypadkowa konfiguracja niewynikająca ze specjalnych więzi ludności, nie usprawiedliwia formowania na ich szczeblu odrębnego samorządu.

Bardziej pożyteczne byłoby wzorem przedwojennym pozwolić na prezentowanie na szczeblu wojewódzkim przedstawicielstw podstawowych samorządów formułujących określone postulaty pod adresem wojewodów.

Istota samorządności

Znaczenie samorządu podkreślała konstytucja „marcowa” z 1921 roku stwierdzając, że „samorząd stanowi podstawę ustroju państwa polskiego”.

W trosce o właściwą rolę i siłę podstawowych ogniw samorządów należałoby zadbać o wzmocnienie pozycji samorządu bezpośredniego i gminnego, gdyż to one reprezentują w rzeczywistości interesy mieszkańców, którzy mają możliwość dokonania stosownego doboru personalnego i przedstawiania swoich problemów.

W tych okolicznościach wybory do rad gminnych powinny odbywać wyłącznie w obwodach jednomandatowych obejmujących mieszkańców wzajemnie się znających.

Na tym tle powstaje problem samorządu gminnego w zestawieniu z samorządem powiatowym. Mamy w chwili obecnej w Polsce około 2,5 tys. gmin i 300 powiatów, ich wzajemne relacje nie są najlepsze. Ten podział wywodzi się jeszcze z dawnych czasów, gdy istniały zupełnie inne warunki komunikacyjne. Obecnie istnieją wszelkie warunki ażeby w miejscowościach posiadających odpowiednie warunki, a przede wszystkim zasoby ludzkie, ulokować połączone uprawnienia gminno powiatowe w zakresie samorządu. Wówczas zamiast blisko 3 tysięcy placówek, niektórych bardzo rachitycznych, można stworzyć około tysiąca silnych organizacji samorządu reprezentujących przeciętnie 30 – 40 tys. mieszkańców ulokowanych na obszarze 300 – 350 km2. Przeciętna odległość ośrodka centralnego gminno powiatowego wynosiłaby zaledwie 5 km, co przy współczesnych możliwościach komunikacyjnych nie stanowi problemu, a daje możliwość koncentrowania wielu spraw w jednym miejscu, a przede wszystkim gwarantując znacznie lepsze możliwości wykonawcze.

Przy zachowaniu jednomandatowych obwodów wyborczych spełniony byłby warunek optymalnego kontaktu przedstawicieli z wyborcami.

Przy tym rozwiązaniu straty poniosłyby partie polityczne traktujące samorząd, jako pastwę na łup wyborczy, który dostarcza możliwość utrzymywania na koszt publiczny swoich pretorian nie mówiąc już o innych pożytkach płynących ze sprawowania funkcji samorządowych przez uzależnionych od rodzimych partii funkcjonariuszy.

Obecnie dwie partie polityczne czerpią z tego procederu znaczne zyski, a mianowicie PO i PSL. Odcięcie ich od tych źródeł korzyści uzdrowiłoby stosunki, na jakich funkcjonuje obecny samorząd i nie tylko samorząd.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758