Obyś żył w ciekawych czasach – to chińskie przekleństwo, dość enigmatyczne i przewrotne, staje się w pełni zrozumiałe dopiero wówczas, gdy świat wkracza w ciekawe czasy. W Polsce żyjemy niewątpliwie w ciekawych czasach. Jesteśmy tresowani, władza, co rusz, wystawia na próbę nasz zdrowy rozsądek. Media kreują medialne kreatury. Demokracja ciąży do swej karykatury. Karykatur lansuje się każdego dnia w mediach reżimowych wiele, ja napiszę kilka słów o jednej, związanej z dylematem establishmentu i prezydenta Bronisława Komorowskiego: jak to zrobić, żeby wybory parlamentarne trwały dwa dni? Konstytucja Rzeczpospolitej w tym punkcie jest jednoznaczna. W artykułach (zacytowanych dla przykładu): Art. 98, ust. 2. "Wybory do Sejmu i Senatu zarządza Prezydent Rzeczypospolitej nie później niż na 90 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia […]
Obyś żył w ciekawych czasach – to chińskie przekleństwo, dość enigmatyczne i przewrotne, staje się w pełni zrozumiałe dopiero wówczas, gdy świat wkracza w ciekawe czasy. W Polsce żyjemy niewątpliwie w ciekawych czasach. Jesteśmy tresowani, władza, co rusz, wystawia na próbę nasz zdrowy rozsądek. Media kreują medialne kreatury. Demokracja ciąży do swej karykatury.
Karykatur lansuje się każdego dnia w mediach reżimowych wiele, ja napiszę kilka słów o jednej, związanej z dylematem establishmentu i prezydenta Bronisława Komorowskiego: jak to zrobić, żeby wybory parlamentarne trwały dwa dni?
Konstytucja Rzeczpospolitej w tym punkcie jest jednoznaczna. W artykułach (zacytowanych dla przykładu):
Art. 98, ust. 2.
"Wybory do Sejmu i Senatu zarządza Prezydent Rzeczypospolitej nie później niż na 90 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu, wyznaczając wybory na dzień wolny od pracy, przypadający w ciągu 30 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu."
Art. 109, ust. 2.
"Pierwsze posiedzenia Sejmu i Senatu Prezydent Rzeczypospolitej zwołuje na dzień przypadający w ciągu 30 dni od dnia wyborów, z wyjątkiem przypadków określonych w art. 98 ust. 3 i 5."
jednoznacznie stwierdza, że wybory parlamentarne trwają jeden dzień. Kropka. Koniec debaty.
PO kalkuluje jednak własny interes polityczny w wyborach dwudniowych. Różnie mówią, dlaczego mąci wodę demokracji, szuka dziury w całym. Tymczasem sprawa jest jednoznaczna: najpierw trzeba zmienić Konstytucję.
Co mówi Konstytucja o zmianie samej siebie? Spośród wielu innych warunków, ust. 4. Art. 235 Konstytucji ma kluczowe znaczenie.
"Ustawę o zmianie Konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów."
Otóż, nie da się teraz zmienić Konstytucji, bo PO nie ma większości 2/3 głosów w Sejmie. Właściwie sprawę można zamknąć, ale prezydent Bronisław Komorowski uporczywie konsultuje się z przedstawicielami klubów parlamentarnych i przekonuje, że dwa dni są lepsze niż jeden, gdyż to zwiększy frekwencję wyborczą, a wiec siłę demokracji.
Ubijanie piany w Kancelarii Prezydenta trwa w najlepsze. PO i PJN uważają, że warto wydać z kieszeni podatnika od 40 do 70 milionów złotych więcej, bo większa frekwencja powiększa powagę mandatu poselskiego. Czyżby?
Nie dam rady powstrzymać się od drobnej złośliwości. Panie i panowie parlamentarzyści, waszą powagę rujnuje udział w pseudo-dyskusjach zastępczych i opowiadanie farmazonów. Właściwie to tylko Jarosław Kaczyński rzekł na ten temat z powagą, co następuje: (Cytat pochodzi z wywiadu opublikowanego na stronach mypis.pl)
Pytanie: (…)Jak zareaguje PiS jeżeli okaże się, że wybory będą dwudniowe?
Jarosław Kaczyński: Będą sprzeczne z konstytucją, a więc nieważne. Tu konstytucja jest jednoznaczna. (…)
Faktycznie jest, co udowodniłem. Pozostaje jedno niewinne pytanie: A co jeśli establishment polityczny postanowi, żeby były nieważne?
Wówczas znów arbitrem jest Konstytucja RP. PiS zaskarży decyzję Państwowej Komisji Wyborczej o niezgodności dwudniowych wyborów z konstytucją. Pozostaje pytanie, kto ma wówczas stanąć przed Trybunałem Stanu? Raczej nie władze PKW, bo o nich nie ma mowy w cytowanym paragrafie.
W art. 198 ust. 1. konstytucja definiuje odpowiedzialność.
"Za naruszenie Konstytucji lub ustawy, w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania, odpowiedzialność konstytucyjną przed Trybunałem Stanu ponoszą: Prezydent Rzeczypospolitej, Prezes Rady Ministrów oraz członkowie Rady Ministrów, Prezes Narodowego Banku Polskiego, Prezes Najwyższej Izby Kontroli, członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, osoby, którym Prezes Rady Ministrów powierzył kierowanie ministerstwem oraz Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych."
Typowanie na Prezydenta ma tu chyba pewien sens, gdyż w art. 145 ust. 1 czytamy co następuje:
"Prezydent Rzeczypospolitej za naruszenie Konstytucji, ustawy lub za popełnienie przestępstwa może być pociągnięty do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu."
Uzupełnijmy to o fragment art. 144 Konstytucji:
1) zarządzania wyborów do Sejmu i Senatu.
Postawmy wobec powyższego pytanie, o co chodzi Bronisławowi Komorowskiemu? Ostatecznie nie ogłosi raczej wyborów dwudniowych, bo przepisy prawa nie są w omawianym fragmencie aż tak mętne, żeby ktoś, nawet tak niefrasobliwy i odpowiedzialny inaczej, poważył się na ich złamanie w Majestacie urzędu.
O co więc chodzi? Najprościej, o kolejną zasłonę dymną i wpuszczanie Polaków w dyskusje na tematy zastępcze. Psy szczekają, karawana jedzie dalej. Klasa polityczna nie debatuje o dziurze budżetowej, długu publicznym, reformie emerytur, czy służby zdrowia i innych ważnych dla poprawy funkcjonowania państwa tematach. Znów została wpuszczona w hucpę? A może sama ma frajdę, że w Polsce da się gadać o pierdołach, a nie można na poważnie i z powagą o rzeczach naprawdę istotnych?
Panie Prezydencie, to ja, prosty obywatel, mam dwa proste pytania: A gdzie tu odpowiedzialność Głowy Państwa za Rzeczpospolitą? Dlaczego postanowił Pan marnować znów bezcenny czas na parodiowanie demokracji? Może Tomasz Nałęcz, w imieniu Kancelarii udzieli nam odpowiedzi na te pytania.