Bez kategorii
Like

Wybory 2011 widziane z za Atlantyku

15/10/2011
516 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

W kanadyjskim GOŃCU Nr. 41, z 14 paźdz. 2011 r., naczelny redaktor Andrzej Kumor dzieli się swoimi myślami. Znaczna większość tutejszej i amerykańskiej Polonii widzi to b. podobnie.

0


 
Wygrali na fujarce 

Wybory są dobrym politycznym lusterkiem – obnażają nowe podziały; widać, kto jest mitomanem, kto realistą, a kto pastuszkiem grającym ludziom na fujarce. Niedzielne wybory potwierdziły, że tym pastuszkiem jest w Polsce od dłuższego czasu Platforma Obywatelska i skupiony wokół niej konglomerat medialno-salonowy. 
A wybory miały duże znaczenie, ponieważ dobiega końca europejska sielanka, w której dorastało całe jedno pokolenie Polaków. Kryzys zadłużeniowy daje impet do większej komasacji – centralizacji Europy pod egidą Berlina czy Paryża i praktycznej likwidacji suwerenności państw. Tłumaczy się, że Europa nie może mieć jednej waluty, jeśli nie posiada jednej polityki finansowej i socjalnej. Jedną politykę zagraniczną ma już dzisiaj, widać też budowaną na tzw. politycznej poprawności jedną politykę wewnętrzną i oświatową. 
Sądząc z dotychczasowych ruchów (lub ich braku), Platforma Obywatelska i jej akolici podjęli się roli kierowników, którzy "na polskim odcinku" zrealizują ten plan – włożą Polskę i jej instytucje w nowy porządek. 
Prawo i Sprawiedliwość jako jedyne liczące się ugrupowanie zachowuje język tradycyjnej polityki; mówi o konieczności odbudowy państwa polskiego, tworzeniu niezależnego ośrodka w tym miejscu Europy. Mówi takim językiem, jakim uprawia się politykę w Niemczech, Francji czy Rosji. To właśnie ten język był najważniejszym powodem, dla którego ci, którym nie podoba się Polska rozbabrana przez stronnictwa niemieckie, żydowskie czy rosyjskie, którym marzy się "rzecz niepodległa", powinni byli na PiS głosować. 
PiS przegrał, nie zdołał zdobyć władzy i trzeba sumiennie przeanalizować powody klęski, a nie smutno się pocieszać, załamywać ręce czy odsądzać Polaków od czci i wiary za to, że nie rozumieją, iż zasługują na więcej. Polityk jest idiotą, jeśli obraża się na elektorat. 
Pierwsza rzecz – połowa Polaków uznała, że ma w nosie wyborczą karuzelę, i została w domach. Jest to w dużej części elektorat obrażony na polityków, który uznaje, że w dzisiejszej Polsce nic nie można zmienić, że jedni warci drugich, wszyscy tak samo kradną, oszukują i jedzą obcym z ręki. Zgiełk polityczny w mediach i siermiężny styl polskiej polityki zniesmacza tych ludzi do tego stopnia, że wrzucają wszystkich polityków do jednego wora. 
Często w rozmowach słyszy się, że "nie ma na kogo głosować". Trzeba z taką tezą walczyć, bo to nieprawda. 
W polityce – o ile nie robimy rewolucji – trzeba być minimalistą i popychać sprawy w dobrym kierunku, a nie oczekiwać, że ktoś jednym pociągnięciem różdżki wyczaruje raj na ziemi. "Rozczarowanie polityką" jest zresztą jedną z metod manipulacji mających skłonić zwolenników obozu przeciwnego do pozostania w domu – no bo czemu nie? Komuniści pod koniec PRL-u szeptali ludziom do ucha, że "polityka jest brudna" i nie trzeba się w te brudy wtryniać panom z komitetu centralnego. 
Druga rzecz – licznej rzeszy naszych rodaków polskie środki przekazu zrobiły w mózgach błoto – oduczyły myśleć na własny rachunek, oduczyły rozpoznawać lukrowane kupy i narzuciły rozumowanie w kategoriach "cool" i "obciach". Jest to jedna z zasług całego wachlarza propagandystów od Jakuba Wojewódzkiego po Tomasza Lisa. Chodzi o to, by przywiązanie do Polski, do wartości, do patriotyzmu skojarzyć ze słomą w butach, z moherem, zaś popieranie przystojnych i opalonych bubków euro-targowicy czymś szykownym i "coolowym". 
Jest to zabieg prosty – obecny w polityce od czasów rewolucji francuskiej, kiedy sfetyszyzowano pojęcie "postępu", zastępując dotychczasowe wartości nowym kodeksem, gdzie "postępowe" – znaczy dobre, a "tradycyjne" znaczy złe. Oczywiście, o tym, co jest "postępowe", decyduje aktualne politbiuro. Ta metoda zaowocowała m.in. tym, że duża grupa Polaków chodzi we mgle politycznej poprawności i na tym haju wybrała do Sejmu posłów całkiem kabaretowych, w rodzaju pewnej pani, która jest ojcem dorosłego syna. 
Trzecia rzecz, to że we współczesnym świecie polityka jest sztuką robienia wrażenia. Niestety, nie wystarczy mieć rację. Wchodząc do polityki, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, w jakim stopniu zgadzamy się na stosowanie takich metod, skoro używa ich od dawna "drużyna przeciwna"? 
Te i wiele innych spraw powinni sobie przeanalizować wszyscy ci, którzy chcieliby Polski – może nawet nie tej "wielkiej" – ale na miarę potencjału gospodarczego, ludnościowego, bogactw naturalnych, Polski, której nie odpowiada rola peryferii niemieckich, przyczółka Izraela w Europie czy rosyjskiego korytarza – Polski zdolnej samodzielnie kształtować politykę w regionie w imię własnych interesów narodowych. 
Nie zawsze nasze jest na wierzchu, i niezależnie od tego czy nasz okręt, łopocąc banderą, dumnie pruje fale czy ledwie trzyma się na powierzchni, powinniśmy jak każda dobra załoga stać na stanowiskach. Bitwa o Polską wciąż trwa. 
Pocieszając się, warto na koniec przypomnieć, że prawdziwa władza jest w Polsce położona nieco z boku. Być może Polacy, którzy w mechanizmie rządzenia naszym krajem zajmują poczesne miejsce, zrozumieją, iż zamiast przyjmować dyspozycje, bardziej opłaca im się wziąć kraj do kupy i zrobić regionalne mocarstwo. Przecież – mówiąc dzisiejszym językiem – takie państwo to więcej fanu. 

Andrzej Kumor 
Mississauga

0

Vars

Doswiadczony dlugim zyciem na Zachodzie, widze zza Atlantyku sprawy w Polsce i na swiecie czesto inaczej niz wielu rodaków.

174 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758