Któryś tam dzień EURO, główne wydanie Faktów.
Jeden z dziennikarzy tworzy kolejny reportaż na temat wielkiej sportowej imprezy i wychwala: że już wszyscy wiedzą, że nie jesteśmy zaściankowi, że jesteśmy mega i ultra świetnie zorganizowani, że mamy prąd i że… jesteśmy patriotyczni! Do tego każdy chce wracać do polski już teraz, bo przecież Niemcy, Francuzi czy Hiszpanie to trzeci świat i dopiero u nas zobaczyli jak kraj się rozwija. Żeby było śmieszniej, powstała już statystyka, że do Polski powróci 90% kibiców, a do 2020 r. uzyskamy z tego tytułu 4 mld złotych! A teraz na serio, wróćmy na chwilę do patriotyzmu.
Tekst napisany dla portalu Wolne-Dziennikarstwo.pl
W czasie EURO widziałem dziesiątki materiałów o tym, jak to Polacy wywieszają flagi, malują twarze, ozdabiają samochody i wszędzie, dosłownie pchają, biało-czerwone barwy. Media chętnie to wszystko nagłaśniały, a Polacy coraz bardziej wpadali w biało-czerwony szał. Dlaczego? Ponieważ akurat wtedy to było trendy i w mediach nie słyszeli, aby ktoś nazywał ich faszystami, tudzież zagrożeniem dla zdrowej demokracji. We wspomnianym reportażu, pewna Pani zwyczajnie uznała, że ta forma patriotyzmu, jest lepsza (czyt. bardziej cywilizowana). Za nic w świecie nie mogę się z tym zgodzić.
To, co widzieliśmy w czasie EURO to był zwykły zryw, chęć grupowego kibicowania, grupowej zabawy, robienia tego, co akurat było modne. W końcu każdy chciał kibicować, bo kibicował jego sąsiad i nowo odkryta modelka, Natalia Siwiec. Problem w tym, że owa „lepsza forma” patriotyzmu minęła po przegranej z Czechami, gdy polskie flagi trzeba było wyciągać z miejskich śmietników lub zbierać z ulicy. Dlaczego tak się stało? Ponieważ patriotyzm nie powinien być modny. Powinien być naszym, wewnętrznym usposobieniem.
Te dwa standardy, które wciąż są stosowane w polskich mediach, są coraz bardziej widoczne. Gdy nadchodzi dzień 11-go listopada, lub 1-go marca, o ludziach chodzących w marszach i celebrujących dumne, państwowe święta mówi się jak o najgorszych jednostkach. Dlaczego? Bo obnoszą się z biało-czerwonymi kolorami, bo niosą flagi, bo śpiewają polski hymn. Bo świętują niepodległość własnego kraju i cieszą się, że nie muszą, jak ich dziadkowie, walczyć w lasach o ojczysty język i prawdę historyczną. Są wówczas zaściankowi, krytykowani przez media głównego nurtu i spychani na społeczny margines. Co ważne, sami się nie wartościują, ale są wartościowani.
Sprawa ma się inaczej, gdy chodzi o kopanie piłki i ugranie na tym politycznych korzyści. Gdy polskie media, tak słabo kontrolujące obecną władzę, chcą, aby Polacy się zachłysnęli sportową imprezą, nie przeszkadza im śpiewanie hymnu i biało-czerwone flagi na ulicach. Wtedy nawet Rota przejdzie.
Tekst napisany dla portalu Wolne-Dziennikarstwo.pl