Bez kategorii
Like

Wszedł i nacisnął

15/01/2012
394 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

W mieszkaniu Hiobowskich zadzwonił dzwonek. Siostra Łukaszka poszła otworzyć. Wróciła do pokoju razem z jakąś panią.

0


W mieszkaniu Hiobowskich zadzwonił dzwonek. Siostra Łukaszka poszła otworzyć. Wróciła do pokoju razem z jakąś panią.
– O! A! – tata Łukaszka gwałtownie spuścił nogi z kanapy i rozpaczliwie zaczął szukać stopami laczków. – Pani jest…
– Wasz syn chodzi do klasy z moim synem, Maciejem – tragicznym głosem oznajmiła pani, która okazała się być mamą Grubego Maćka. – Przyszłam tu w sprawie haniebnego oskarżenia, jakiemu padł mój syn!
Tata Łukaszka zawołał resztę rodziny. Mama Grubego Maćka wytłumaczyła, że Gruby Maciek dostał naganę za to, że podczas lekcji wszedł do innej klasy, napadł jakiegoś ucznia, który akurat odpowiadał przy tablicy i naciskając go zmusił do błędnej odpowiedzi.
– Wie pani co – powiedział powoli tata Łukaszka. – Ta smarkateria jest zdolna do wielu rzeczy, ale do czegoś takiego? Przecież to nie ma sensu!
– Oczywiście! Oczywiście! – mama Grubego Maćka przytaknęła żarliwie. – Ja od razu mówiłam, że to pomyłka! Co robić? Co robić?
– A dlaczego pani pyta nas? – zdumiał się dziadek.
Mama Grubego Maćka rozpoczęła słowną ekwilibrystykę, chcąc z jednej strony uczynić Hiobowskich ekspertami w dziedzinie chodzenia do szkoły w celu wyjaśniania nagan, a z drugiej nie obrazić ich posądzeniem, że mają syna bandytę.
– Niech pani idzie z synem do dyrektora i zapyta na jakiej podstawie obarczył pani syna winą – rzekła babcia Łukaszka. Mama Grubego Maćka podziękowała jej serdecznie i na samym wyjściu ścięła się jeszcze ostro z mamą Łukaszka. Mama Łukaszka oświadczyła bowiem, że skoro pani pedagog tak oświadczyła, to na pewno tak było.
– Ciekawe co by pani powiedziała, gdyby to dotyczyło pani dziecka! – rzuciła na odchodnym mama Grubego Maćka i następnego dnia udało się z synem do pana dyrektora. Pan dyrektor wezwał panią pedagog i zażądał wyjaśnień.
– Podczas lekcji w piątej b, do klasy wtargnął Maciej – recytowała płynnie pani pedagog. – Wszedł, podszedł do ucznia, który akurat odpowiadał i wcinał się w jego odpowiedzi, dodając przy tym "tak odpowiadają debeściaki".
Mama Grubego Maćka słuchała w osłupieniu.
– Niemożliwe! Dobrze znam mojego syna! To niemożliwe, żeby on sam wyrwał się do odpowiedzi!
– Na tej lekcji zrobił tak cztery razy – zadała coup de grace pani pedagog.
– Dowody! Dowody!
– Wszystko jest zapisane w dzienniku piątej b.
– Chcę zobaczyć ten dziennik!
– Nie możemy pokazywać dzienników komu popadnie – interweniował pan dyrektor. – Rozumie pani, ochrona danych i tak dalej. Czy to wszystko? To do widzenia.
Mama Grubego Maćka wyszła zdruzgotana, a jej syn podzielił się nowiną ze swoimi dwoma kompanami od dzienniczka z uwagami, czyli z Łukaszkiem i okularnikiem z trzeciej ławki.
– Nie wychodziłem przecież wtedy z klasy! – pieklił się Gruby Maciek.
– Wchodziłeś, ale raz. Szedłeś po kredę – przypomniał mu Łukaszek.
– Wrabiają cię – oznajmił fachowo okularnik. I zaczął snuć teorie, że ktoś próbuje pod wyjście Grubego Maćka po kredę podłączyć jakiś niecny czyn.
– Podobno jest to w dzienniku piątej b – poinformował Gruby Maciek.
– No to trzeba obejrzeć ten dziennik – Łukaszek klasnął pięścią w dłoń.
Dzień później rozpoczęli polowanie. W szkole często zdarzało się, że nauczycielowi nie chciało się iść pomiędzy lekcjami po dziennik, więc wysyłał jakiegoś ucznia. Chłopcy znali doskonali wszystkich z piątej b. Wystarczyło zatem każdej przerwy zaczaić się pod pokojem nauczycielskim…
Szczęście dopisało im na czwartej przerwie. Przyleciał jakiś piegus i zdyszanym falsetem poprosił o dziennik piątej b. Kiedy tylko wyszedł, trójka chłopców ruszyła za nim. Złapali go przy schodach i pociągnęli go do toalety. Tam przewrócili piegusa, Gruby Maciek na nim usiadł, Łukaszek zakneblował, a okularnik zaczął przeglądać dziennik.
– Nic tu nie ma – powiedział rozczarowany. – Co to była za lekcja wtedy? Geografia? Nie ma nic na stronie z geografią, ani w uwagach, nigdzie…
– Mmmmm!!! – świszczał gniewnie podduszony piegus. Podnieśli go z podłogi, otrzepali oddali dziennik i zagrozili, że jak coś komuś powie, to go zleją.
Na efekt ich misji nie trzeba było długo czekać. Jeszcze tego samego dnia mama Grubego Maćka przybyła wraz ze swoim synem do pana dyrektora.
– Panie dyrektorze! Jak tak można! Powiedział mi pan, że mój syn wtedy wtargnął do klasy!
– Bo tak było!
– A dlaczego tak pan twierdzi?
– Mówiłem już pani, bo tak zostało to odnotowane w dzienniku piątej b.
– A ja wiem, że w tym dzienniku nie ma niczego takiego! – triumfowała mama Grubego Maćka.
– Skąd pani to wie?! – zdenerwował się dyrektor, ale po chwili opanował się i już spokojniejszym tonem rzekł:
– Nie zmienia to faktu, że pani syn wtargnął wtedy do klasy i naciskał na innego ucznia w czasie jego odpowiedzi.
– Może cztery razy, co? – wtrącił się Gruby Maciek.
– Skądże, raz – pan dyrektor spojrzał na niego zdumiony. – Cały czas mówiliśmy, że było to tylko raz.
– Przecież sam słyszałem…
– Nie wtrącaj się chłopcze jak starsi rozmawiają – pan dyrektor zamknął zgrabnie dyskusję z Grubym Maćkiem. – A pani? O co pani jeszcze chodzi?
– O sprawiedliwość! Niech pan wymaże tą naganę!
– Ale przecież on ją słusznie dostał.
– Na jakiej podstawie?!
– Wtargnął do klasy…
– Ale dowód, dowód!!
– Jest w dzienniku…
– Nie ma go tam!!!
– Hm… – zafrasował się pan dyrektor i po chwili jego oblicze rozjaśniło się uśmiechem. – Nikt nie odnotował, no i co z tego? Czy to wyklucza obecność pani syna w tym miejscu? Nie! Czy jest jakiś inny zapis precyzujący, że wtedy był gdzie indziej? Nie! Przecież mógł być w tej klasie i naciskać, a nauczyciel po prostu tego nie zapisał, prawda? No! No więc właśnie wtedy tak było!
– Mama – jęknął Gruby Maciek. – Ja nie chcę do szkoły…

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758