kilka luźnych refleksji
Tak nas przywitała stolica po wyjściu z pociągu (9.IV.):
Tutaj fragment występu Pawła Piekarczyka:
Tu wspaniała Pani Ewa:
Wladimir spłonął ze wstydu:
Krakowskie Przedmieście , wieczorem. Pierwsze zetknięcie się z tym miejscem po obejrzeniu filmu "Krzyż" dostarcza niesamowitych emocji
Mamy dwie Polski:
10 kwietnia – 8:41 (umowna godzina tragedii)- minuta ciszy. Tysiące, dziesiątki tysięcy w ciszy, syrenach, dżwięku dzwonów.
I fragmenty tych "7 tysięcy" (może tylko w moim kadrze)
Ewa Stankiewicz i Jan Pośpieszalski podpisują książkę "Krzyż". Dodam jeszcze, że ten dzień był bardzo pięknym dniem. Dominowała atmosfera prawdziwej wolności. Wolności głębokiej, bo w cieniu kordonów dzisiejszych zomowców i zdrajców nieopodal.
Nadzieja…nieograniczone, niewyobrażalne życie dziecka ze śmiercią w tle. Staliśmy w tym miejscu ponad dwie godziny oczekując przemówienia człowieka na którego wylano już chyba wszystkie pomyje świata polityki. Nie jestem członkiem PiSu i wielu wokół mnie nie sądzę aby było nimi również. Staliśmy w zimnym wietrze i czekaliśmy na jego słowa. Czekaliśmy cierpliwie.
"po kolei znakiem tajemnym
ręką przyłożoną do serca
przenikają w nas wiedzą podziemną
znają twarz strasznego mordercy"
Piękny widok z okna przygodnej kafeji… "tu jest Polska". W kawiarniach dowcip przeplatany z troską o Polskę, gwar, mądre rozmowy, i życie. Kafejki prowadzone być może przez lemingów, lewaków, przeciwników krzyża..- zakwitły życiem! Pielgrzymi z flagami, szachownicami, oblegli je, nie żałowali sobie gorących napojów i straw.