Wspólnoty serca.
29/06/2012
451 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Wspólnoty serca nie potrzebują prawa stanowionego. Są naturalne i wystarczy im prawo naturalne, albowiem wyrastają wprost – jak drzewo i las – z porządku i fraktalnego chaosu kosmicznego ducha.
Wspólnoty tworzą się w porządku serca, ponad porządkami i bałaganami rozumu. Ponad definicjami języka, który nadaje rzeczom nazwy i twierdzi, że są dobre.
Rozum gna do konfliktu i wojny, serce do pokoju, w którym zespala w jedność ukryte i jawne rzeczy – i oddaje im wolność wzrastania w dynamizmach i panoramach rozmaitości.
Wspólnoty, wspólnoty. Wymień chociaż jedną.
Ja chodzę i szukam. Pielgrzymuję i pukam.
Pukam do serca mego.
Pukam do serca mego, by stworzyło wspólnotę.
I wiesz co? – to zadziwiające – ono tworzy.
Tworzy wspólnotę mnie ze mną. Jedno drzewo w lesie, które ma korzenie, pień, gałęzie, koronę, listki, kwiaty i nawet owoce czasami zrodzi.
Lipa to czy dąb? Jodła czy cedr? Dzika jabłoń czy czereśnia?
Wiesz co? – to nieważne – kształty drzewa serca przemieniają się jakby magia była tego istotą i poruszeniem wzruszenia, wzruszeniem poruszenia. Bezcenną nicością pulsującą pełnią.
Jestem – i lipą, i dębem, i jodłą, i cedrem, i bukiem, i brzozą, i krzaczkiem głogu i borówki – bo jestem tym, kim trzeba, gdy wyrastam w lesie wspólnoty rozwijanej z siebie.
Piję wodę, wdycham słońce – karmię siebie i jestem pokarmem.
Oplatam całą ziemię, lecz nikt o tym nie wie – nikt, poza tymi, którzy podobnie czują.
Oni też oplatają, też dotykają – i rozumieją bez cienia racji, ponad rozumem i dowodem.
Gadamy ze sobą, lecz rozumiemy się bez słów.
Czerpiemy z tej samej studni, lecz nie trudzimy się przy jej kopaniu.
Strumień płynie, gdzie chce, lecz musi od źródła.
Tak i my, wędrujemy po całym świecie, lecz nie odchodzimy od źródła.
Dopływamy do oceanu, lecz wciąż wybijamy ze źródła nowe strumienie radosnych pieśni.
Ta pieśń jest cicha, najcichsza na świecie.
Nikt nas nie słyszy, nikt o nas nie wie.
Nikt, kto nie przyłączył się do wspólnoty.
Chóry aniołów stróżów polatują ponad naszym lasem, lecz nie pilnują nas. To zbędne.
Są ponad nami, lecz także w nas. To po to, byśmy mieli skrzydła, gdy nadejdzie godzina odlotu z ziemi – ku sferom gwieździstego nieba.
A teraz, proszę, pomyśl: prawda to, czy tylko opowieść?