Wspólnota losów Umiłowanych Przywódców
28/04/2012
397 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
Przechodzący ulicami Warszawy kondukt pogrzebowy Stefana Żeromskiego był rzeczywiście imponujący. Nie tylko duchowieństwo, nie tylko delegacje różnych organizacji, nie tylko młodzież, ale i wojsko i policja, słowem – cała Polska.
Nic zatem dziwnego, że na ulicznych obserwatorach robiło to ogromne wrażenie, chociaż wnioski niekiedy wyciągali nieoczekiwane. Jak wspomina Antoni Słonimski, obserwująca z chodnika ten wspaniały kondukt kobiecina powiedziała ni to do siebie, ni to w powietrze: „biednego by tak nie chowali!” Tu akurat się pomyliła, bo Żeromski, w odróżnieniu np. od Władysława Reymonta, który dostał nagrodę Nobla, majątku nie zrobił – ale coś w tej uwadze jest. Nawiasem mówiąc, Reymont też się specjalnie tą nagrodą nie pożywił, bo wkrótce umarł, a wdowa wyszła za mąż za Czeszera Meca, który w ten oto sposób pozostałości tej literackiej nagrody Nobla dla Reymonta skonsumował. Podobnie postąpił malarz Leonhard, który ożenił się z córką bankiera Goldfredera. Franciszek Fiszer powiedział wtedy, że Leonardo namalował „Wieczerzę Pańską”, a Leonhard zjada.
Wracając tedy do uwagi wypowiedzianej przez ową kobiecinę pod wrażeniem wspaniałego konduktu pogrzebowego, to przypomniala mi się ona na widok reakcji Umiłowanych Przywódców europejskich krajów na postawienie kolejnych zarzutów uwięzionej Julii Tymoszenko. Julia Tymoszenko zaczynała od wypozyczalni kaset dla dorosłych, ale prawdziwe pieniądze zobaczyła dopiero, gdy jej firma „Ukraińska Benzyna” uzyskała monopolistyczną pozycje na terenie Donbasu dzieki Pawłowi Łazarence, byłemu premierowi Ukrainy, którego Amerykanie wpakowali do kryminału. Fortunę natomiast zrobiła dopiero po przemianowaniu „Ukraińskiej Benzyny” na Zjednoczone Systemy Energetyczne Ukrainy, które – znowu dzięki Łazarence – uzyskały od ruskich szachistów wyłączność na import rosyjskiego gazu. Ale w odróżnieniu od Łazarenki, Julia Tymoszenko wykazała się większym refleksem i w odpowiednim momencie jednym susem przeszła na jasną stronę Mocy, wraz z Wiktorem Juszczenką stając na czele „Pomarańczowej Rewolucji”, na którą „filantrop” Jerzy Soros, któremu zimny czekista Putin porozwalał znakomite interesy w Rosji, a obrotnych administratorów jego rosyjskich przedsięwzięć: Borysa Abramowicza Bieriezowskiego i Władimira Gusińskiego nie tylko rozebrał, ale przekonal do emigracji, skąd teraz na niego bezsilnie ujadają – dał 20 milionów dolarów. Oczywiście dla Julii Tymoszenko taka suma, to tyle, co nic – ale nie o to przecież chodziło, tylko o to, że przeskoczenie jednym susem na jasna stronę Mocy nie tylko w mgnieniu oka wyleczyło ją politycznie z „łazarenkizmu”, ale uplasowało w pierwszym szeregu płomiennych szermierzy wolności i demokracji.
W rezultacie doszlo do podziału łupów; Wiktor Juszczenko został prezydentem, a Julia Tymoszenko – premierem, w czym zwolennicy teorii spiskowej upatrywali podział wpływów na Ukrainie między USA, za rzecznika których uchodził prezydent Juszczenko i Rosję – która, chociaż chwilami szorstko, to jednak nadal otaczała Julię Tymoszenko swoimi wzgledami. Jeśli chodzi o naszych Umiłowanych Przywódców, to nie mogli się oni nachwalić zarówno prezydenta Juszczenki, jak i Julii Tymoszenko – i to jeden przez drugiego, zarówno z jednej, jak i drugiej opcji politycznej – bo za swoją duszeńkę uważał ją zarówno Aleksander Kwaśniewski, jak i Lech Kaczyński. Aliści nic na tym świecie pełnym złości nie trwa wiecznie i od roku 2008 między Julia Tymoszenko, a prezydentem Wiktorem Juszczenką zaczęło zgrzytać coraz nieprzyjemniej, bo prezydent oskarżył ja o zdradę kraju na rzecz Rosji. Sytuacja stała się jeszcze gorsza po zwyciestwie w wyborach prezydenckich Wiktora Janukowycza, który swoją karierę zaczynał od ekscesów kryminalnych, więc bez specjalnych ceregieli sprawił, że tamtejszy niezawisły sąd zapakował Julię Tymoszenko na 7 lat do kryminału pod zarzutem frymarczenia ukraińskimi interesowami na rzecz Rosji. Taki zarzut w wydaniu prezydenta Janukowycza może wygląda trochę dziwacznie, ale nie dziwmy się specjalnie, a ni nie gorszmy – bo czyż w naszym nieszczęśliwym kraju nie dzieją się rzeczy równie osobliwe? Wystarczy wspomnieć choćby o ostatnim odkryciu niezależnej prokuratury – że generała Papałę zastrzelili złodziejaszkowie samochodów, którym strasznie spodobał się rzęch marki „Daewoo-Espero”, że aż zastrzelili właściciele nie wiedząc, że to general policji – ale potem, widać ruszyło ich sumienie, bo samochodu jednak nie ukradli, tylko oddalili się w nieznanym kierunku.
Wracając tedy do Julii Tymoszenko, to w jej sprawie obecne władze wyszły z założenia, że jak już oskarżać – to oskarżać – i wysunęły przeciwko niej kolejne zarzuty malwersacji i unikania podatków, co w dzisiejszych czasach jest zbrodnią jeszcze większą, niż za Stalina kontrrewolucja. Julii Tymoszenko grozi już nie 7 lat, które dostała, ale nawet dodatkowe 12. Nic więc dziwnego, że podjęła ona w więzieniu głodówkę, w zwiazku z którą miała zostać pobita przez nadzorców. Do internetu przeciekły nawet zdjęcia dokumentujace ślady pobicia, podobnie jak to było za pierwszej komuny w Polsce, kiedy zza więziennych murów jakimści sposobem przedostawały się do wolnego świata filmy dokumentujące akty przemocy wobec Adama Michnika, które na zachodniej publiczności robiły ogromne wrażenie. W jakim celu bezpieka te filmy nakręcała? Tajemnica to wielka. W tej sytuacji Umiłowani Przywódcy różnych miłujących pokój europejskich krajów podjęli interwencję w sprawie Julii Tymoszenko, domagając się od ukraińskich władz różnych rzeczy i grożąc, że w razie niespełnienia ich żądań zbojkotują odbywające się również na Ukrainie mistrzostwa Europy w futbolu „Euro-2012”. Takie ultimatum postawił Ukrainie np. niemiecki prezydent Joachim Gauck, a także rząd francuski, rząd rosyjski oraz szefowa dyplomacji Unii Europejskiej, podobna do konia angielska baronessa Katarzyna Ashton.
Oczywiście wyciąganie z tych protestów wniosku, iż Julia Tymoszenko mogła w przeszłości wyświadczać tym państwom rozmaite przysługi, byłoby zapewne przesadne, chociaż oczywiście w przypadku Rosji, czy Niemiec wykluczyć tego z góry niepodobna. Bardziej prawdopodobną przyczyną takich reakcji wydaje się występujące prawdopodobnie wśród Umiłowanych Przywódców poczucie pewnej wspólnoty losów, o którym wspominało krytykowane bardzo przez komuchów „Posłanie do narodów Europy Wschodniej” z września 1981 roku. Jak powiadali Rosjanie, „nikt nie jest bez grzechu wobec Boga, ani bez winy wobec cara” – ale z drugiej strony Umiłowani Przywódcy najwidoczniej uważają, że pociąganie ich do odpowiedzialności w takim samym trybie, jak zwykłych obywateli, jest czymś nieprzyzwoitym. Myśl tę wyraził jeszcze za pierwszej komuny w poemacie „Towarzysz Szmaciak” Janusz Szpotański, wkładając w usta Szmaciaka pełen zgrozy okrzyk: „Do czego doszło – żeby szlachtę przed sądy pozywały chłopy!” Dlatego w naszym nieszczęśliwym kraju istnieje specjalny sąd stanowy dla dygnitarzy w postaci Trybunału Stanu, który o ile pamiętam, nikomu jeszcze nie zrobił najmniejszej krzywdy. Ukraina najwyraźniej odstaje od tego europejskiego standardu i dlatego międzynarodówka Umiłowanych Przywódców naciska na nią, by się podciągnęła. Ciekawe, czy „terrorystyczne” eksplozje, które w taką panikę wprawiły mieszkańców Dniepropietrowska pozostają w jakimś zwiazku z tymi ultimatami i naciskami, czy też ich sprawcy lub sprawcom chodzi o coż jeszcze innego?
Stanisław Michalkiewicz