Kraków to ma szczęście ma tak zdolnego prezydenta, robi absolutnie wszystko co możliwe na rzecz miasta. Głównie zaś walczy ze smogiem i komunikacyjnymi korkami, także prowadzi jakże rozważną politykę w zakresie miejskiej zabudowy. Tylko brak prawnych i finansowych podstaw powoduje, iż mimo takiej wielce zaangażowanej pracy prezydenta i jego urzędników – we wszystkich tych wspomnianych trzech dziedzinach nie widać jakoś postępu. Ale talenty prof. J. Majchrowskiego nie wyczerpuje fakt, że na rzecz miasta pracuje przynajmniej 48 godzin na dobę (tzn ze zdwojoną energią). Jak sam osobiście się wyraził – jego życiowym dziełem jest stworzenie Krakowskiej Szkoły Wyższej (KSW – Kup Sobie Wykształcenie – jak mawiali złośliwcy i zazdrośnicy). Zresztą teraz już się nazywa owa szkoła inaczej. Tutaj prezydent Majchrowski wykazał […]
Kraków to ma szczęście ma tak zdolnego prezydenta, robi absolutnie wszystko co możliwe na rzecz miasta. Głównie zaś walczy ze smogiem i komunikacyjnymi korkami, także prowadzi jakże rozważną politykę w zakresie miejskiej zabudowy. Tylko brak prawnych i finansowych podstaw powoduje, iż mimo takiej wielce zaangażowanej pracy prezydenta i jego urzędników – we wszystkich tych wspomnianych trzech dziedzinach nie widać jakoś postępu.
Ale talenty prof. J. Majchrowskiego nie wyczerpuje fakt, że na rzecz miasta pracuje przynajmniej 48 godzin na dobę (tzn ze zdwojoną energią). Jak sam osobiście się wyraził – jego życiowym dziełem jest stworzenie Krakowskiej Szkoły Wyższej (KSW – Kup Sobie Wykształcenie – jak mawiali złośliwcy i zazdrośnicy). Zresztą teraz już się nazywa owa szkoła inaczej. Tutaj prezydent Majchrowski wykazał rzeczywiście niespotykane talenty. Znalazł odpowiednią (świetną) lokalizację, potrafił uzyskać (od urzędu miasta) wszelkie niezbędne pozwolenia. Co więcej – potrafił nawet dostosować nadzwyczaj przyjazną infrastrukturę drogową (i nawet mostową) powiązaną z campusem owej szkoły. To rzeczywiście Chapeau bas…
Tych złośliwców jest jednak więcej – zarzucają, że developerzy budują zbyt gęsto, że nie ma parkingów na nowych osiedlach, że nie pozostawionych (wymaganych ustawowo) terenów biologicznie czynnych. Cóż, ludzie czekają na mieszkania, dzięki takiej polityce mieszkań przybywa szybciej, a i owi developerzy też się rozwijają – trzeba wspierać nową kapitalistyczną warstwę społeczną. Przepisy? Możliwa jest ich swobodna interpretacja. W razie czego „nasze” sądy chyba również podzielają tę miastotwórczą politykę.
Niektórzy wywlekają stary problem dowiązania mostów do istniejącej struktury drogowej; budowa estakady, czy tunelu pod wzgórzem Św. Bronisławy jest rozważana chyba ponad 20 lat. Cóż – być może bardziej potrzebna była rozwinięta sieć drogowa (tunel, wiadukty ślimaki) w Łagiewnikach. A wydawało się laikom, że już rejon Bonarki jest komunikacyjnie „przerysowany”. Włodarz miasta swoje wie i będzie budował, by miasto było zabudowane. Rozładowanie korków musi poczekać – są inne priorytety.
Co ze smogiem?
Prezydent Majchrowski wygrał w sądzie apelacyjnym z premierem Morawieckim w sprawie smogu i działania urzędu miasta w jego zwalczaniu. Mam jakieś skojarzenie dotyczące krakowskiego sądu apelacyjnego, raczej jego byłego prezesa. Zdaje się kręcił on tam duże lody; wiadomo, że takiego tuza nie jest łatwo zwalczyć, ale się udało. Mam pewne wątpliwości, czy jego działanie było całkowicie tajemnicze wobec innych sędziów owego sądu apelacyjnego. Chyba miał jakichś współpracowników tego interesu; nie pachnie tam najprzyjemniej… Oczywiście, to w żadnej mierze nie umniejsza racji prześwietnego naszego prezydenta.
Tak z procesowej ostrożności powiem, że wszystkie urzędy miejskie zajmujące się ochroną środowiska w Krakowie pracują intensywnie. Kilka lat temu naprzeciwko mojego miejsca zamieszkania z kamieniczki wydobywał się intensywnie czarny dym. Przy ul. Oboźnej. Uparłem się by spowodować reakcję władz skutkującą zaniechanie tego trucia okolicy. Wykonałem kilkanaście telefonów do policji, straży miejskiej, urzędów prezydenta miasta, do dzielnic , do różnych wydziałów zajmujących się środowiskiem. Wszyscy grzecznie odbierali telefony, dziękowali za sygnał, ale na prośbę, by coś aktualnie i szybko zrobili – równie grzecznie wskazywali – kolega, to nie my. Kolejny „kolega” i zatoczyłem koło. Zacząłem podnosić głos i zdaję się wymogłem obietnicę wysłania patrolu straży miejskiej, ale nie od razu, gdyż akurat mieli szkolenie, czy tez WF.
Odniosłem jednak wrażenie, że rzeczywiście wszyscy owi urzędnicy byli nadzwyczaj zapracowani. Przestałem się jednak temu dziwić, gdyż przypomniałem sobie słynne „Prawo tysiąca” sformułowane przez Parkinsona. Mówi ono, że urząd, w którym pracuje ta liczba urzędników nie ma szans na jakąkolwiek działalność zewnętrzną, ponieważ ma wystarczającą ilość spraw między komórkami owego urzędu, że wszyscy już są maksymalnie zapracowani…
By jednak być uczciwym – powiem, że od tej pory już z tej inkryminowanej kamieniczki czarny dym się nie wydobywa.
Last, but not least – Cieszą Krakusów barwne słupki „antysamochodowe” – chodniki są puste (pardon – dostępne dla pieszych). Liczykrupy podnoszą tylko fakt ich nadzwyczajnej „gęstości” posadowienia. By przeszkodzić zaparkowaniu auta wystarczając odległość między słupkami to 2,5 m, a nawet 3. tymczasem owe słupki są wmontowany dwa razy gęściej. Solennie – chyba mają odstraszać. Są inne rozwiązania np. w Paryżu – odpowiednie bloki betonowe. Maja tę zaletę, że jednak miejskie służby mogą mieć ułatwione pole manewru bez niepotrzebnej destrukcji. Ponadto, sądząc po ilości niebieskich kłujących w oczy kopert – Kraków ma nadzwyczajny procent inwalidów wśród samochodowych kierowców… Niektórzy jeszcze krakowscy centusie nie widzą sensu sadzenia milionów ździebeł jakieś ryżo podobnej jednorocznej trawki na wszelkich krakowskich skwerach. To zapewne kosztuje również miliony – ani trwałe, ani piękne. Można mieć nieodparte wrażenie, że władze miasta usilnie starają się o powstanie prężnej i bogatej nowej warstwy kapitalistycznej – to polityka chwalebna. Tak nawiasem mówiąc, to plantatorzy ryżu na dalekim wschodzie opanowali już automatyczne wsadzanie poszczególnych ryżowych ździebeł. Może tak zorganizować naukową ekspedycję, by rozpoznać tę technikę i sadzić owe źdźbła nowocześnie. Zresztą, jeżeli popatrzeć na budżet miejski i pieniądze przeznaczone na utrzymanie miejskiej zieleni i małej architektury, to Kraków powinien być od dawna jakimś rajem na ziemi, edenem – jakoś trudno to dostrzec. Radni powinni ostrzej przyglądać się przetargom. Może dotychczas jednak realizowany był szczytny cel wspierania nowej warstwy biznesmenów (bizneswomanów) – to pardon, wszelkie pretensje nieuzasadnione…