Ludzie obeznani z mechanizmem działania wymiaru niesprawiedliwości w Polsce wiedzą, że PIS nie zamierza usuwać tej patologii, ani nawet jej naprawiać, a jedynie taką naprawę pozorować. Innymi słowy – wiele zmieniać, by wszystko zostało po staremu. Uważam że PIS należy popierać (przez 500+ i politykę zagraniczną) – choć pozorowanie chęci naprawy wymiaru niesprawiedliwości nasuwa czarne myśli. Stwierdzenie fikcyjności zmian w wykonaniu PIS wymaga wiedzy i doświadczenia (osobistego) – i o ile nie brak nam ich co do wymiaru niesprawiedliwości, to o realiach programu 500+ i polityce zagranicznej wiemy mniej. A skoro PIS jedynie pozoruje reformę „sądów”, czemuż by nie miał pozorować i inne reformy?
Albo: wszystkie swoje reformy? Plusem dla rządzących jest ich uczciwość. Nigdy nie kryli oni bowiem fikcyjności swego programu. Obecne pomysły i wypowiedzi polityków partii rządzącej są moim zdaniem tylko niewiele już wnoszącym rozwinięciem strategii pozorowania od dawna zawartej w programie PIS – opracowanym dawno i cyklicznie przypominanym również w okresie przedwyborczym. Pisałem o tym wielokrotnie, np. tu: https://sites.google.com/site/wolnyczyn/aktualnosci/jak-pis-naprawe-wymiaru-niesprawiedliwosci-chcial-pozorowac
Obok PIS inne środowiska przedstawiają pomysły własne. Należy do nich wielce zasłużona i bardzo aktywna, chwalebnie znana z wieloletnich zmagań z łajdactwami Trzeciej Rzeszy Pospolitej, z setek interwencji i rycerskiej obrony niewinnych Fundacja Lex Nostra i to jej propozycje przypomniane skrótowo kilka-kilkanaście dni temu (np. tu: https://3obieg.pl/sanacja-wymiaru-sprawiedliwosci-przypominamy-postulaty-fundacji-lex-nostra ) przez Dyrektora Fundacji pana Macieja Lisowskiego są tematem tego artykułu. Odniosę się do nich po kolei. Propozycje Fundacji poniżej są kursywą, ponumerowałem je, do każdej komentarz bezpośrednio poniżej.
1) „Zwiększenie nadzoru nad postępowaniami prokuratorskimi poprzez przywrócenie funkcji sędziego śledczego, z sukcesem funkcjonującej w RP przed wojną”.
Jak bodaj każdy niepodległościowiec i piłsudczyk z rewerencją traktuję Rzeczpospolitą sprzed roku 1939; ale i niewiele widzę sensu w mechanicznym kopiowaniu rozmaitych jej rozwiązań powiedzmy nie najszczęśliwszych – i należy do nich funkcja sędziego śledczego. Normalne zadania sędziego są jak najodleglejsze od śledztw, a ich mieszanie doprowadzi tylko do patologii nowych, nawet dziś nam nieznanych. (Do zaburzenia wymaganego i przez obecną konstytutę-prostytutę tzw. podziału władz na władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą; NB. nasza obecna sytuacja to też wynik podobnego zaburzenia podziału władz – a dokładniej nieistnienia „władzy sądowniczej”, bo obecne „sądy” nie są tym co sugeruje ich nazwa).
2) „Przywrócenie idei rewizji nadzwyczajnej”.
Idea „rewizji nadzwyczajnej” nie musi być „przywracana”, bo i dziś nie brak różnych jak najbardziej formalnych i „usankcjonowanych prawem” możliwości podważania tzw. prawomocnych wyroków sądowych – choć nazwy tych możliwości są inne. By wskazać możliwość najprostszą: w dziedzinie prawa karnego prokurator w większości przypadków może zwyczajnie wznowić prawomocnie zakończone (wyrokiem) postępowanie karne.
3) „Stworzenie ram prawnych i organizacyjnych do realnego znaczenia ławników w postępowaniu sądowym – przywrócenie społecznej kontroli procesów sądowych”.
Bez zastrzeżeń, ale z dodatkowymi uwagami w zakończeniu.
4) „Bezpośrednie wybory Prezesów Sądów Apelacyjnych i Okręgowych, oraz Prokuratorów Apelacyjnych i Okręgowych”.
Realizacja takiego pomysłu nic nie da, i to z kilku powodów. Po pierwsze, z formalnego punktu widzenia łajdacy dziś udający „sędziów” „orzekają” wyroki niezależnie od prezesów swoich „sądów” i w zasadzie nie wiemy, kto wydaje im rozkazy. Osobiście podejrzewam, że są to przewodniczący wydziałów. Realizacja pomysłu Fundacji co do wyborów na powyższe funkcje spowoduje co najwyżej, że „sędziowie” od wybieranych urzędników będą niezależni tak formalnie (jak dziś), jak i faktycznie (jak dziś prawdopodobnie). Czyli nie zmieni się nic. Jedyne co mogłoby cokolwiek zmienić – to wybory samych sędziów bezpośrednio orzekających w poszczególnych sprawach; czyli wybory obejmujące nie kilkadziesiąt, a dziesięć tysięcy stanowisk. Po wtóre: domyślam się, że choć proponowane przez Lex Nostra wybory nic nie wniosą, to w dodatku na stanowiska prezesów sądów i na prokuratorów wymienionych szczebli kandydować mogliby tylko absolwenci studiów lewniczych? Czy nie jest to ta sama żulia co obecnie? Czy żulii tej nie wychowują aby ci sami ubecy, co zapluwają się na sam widok prezydenta Dudy, którego uznali za odstępcę?
5) „Możliwość odwołania sędziów przez Prezydenta RP, np. na wniosek RPO czy organu, w skład którego mogliby wejść reprezentanci radców prawnych i adwokatów (tym samym konieczna reforma Krajowej Rady Sądownictwa). Musi istnieć poczucie, że funkcja sędziego nie musi być funkcją dożywotnią”.
Tiaaa… Już widzę jak pan Bodnar wnioskuje o odwołanie jakiegoś „sędziego”. I nie łudźmy się, że następny Rzecznik będzie jakoś poważnie lepszy. Albo już widzę taki „organ”, w jakiejś (sporej) części wyłoniony przez „adwokatów” – malowanych, bo polskosowieckich – który zawnioskuje o odwołanie jakiegoś „sędziego”. Taki kaktus mi wyrośnie. Teoretycznie nie jest to wykluczone absolutnie. Ale i dziś nie jest absolutnie wykluczona na przykład odpowiedzialność karna sędziego. Może nawet i jeden taki przypadek nastąpi rocznie? Kto wie? Ale nawet gdyby takich przypadków było z dziesięć – nie będzie to miało żadnego znaczenia wobec rozmiarów katastrofy cywilizacyjnej, jaką są dzisiejsze pseudosądy.
6) „Likwidacja immunitetów sędziowskich i prokuratorskich (oczywiście w ramach szerszej idei likwidacji immunitetów, także poselskich)”.
Likwidacja immunitetów to pomysł pod publiczkę i to swoistego rodzaju: publiczkę zawistną – której tylko w to graj by coś komuś zabrać (Grab nagrablennoje). Posłom (prawdziwym) potrzebne są immunitety dla obrony interesów polskich. Sędziom (prawdziwym) też potrzebne są immunitety dla ochrony przed „władzą wykonawczą”; a to, że w Polsce nie ma ani prawdziwych sędziów, ani posłów nie przekreśla samej idei immunitetów. Najpierw ustanówmy sędziów i posłów, prawdziwych. Takim immunitety będą potrzebne. A jeśli dalej uważamy, że na cholerę w Polsce sędziowie i posłowie – aaa… to w takim razie mam problem Houston dużo większy – a immunitety to wówczas najmniejsze z naszych zmartwień. I temat taki jak perspektywy wspinaczki w górach na Księżycu. Mniejsze tam ciążenie, no ale… biletów jakby nie da się kupić.
7) „Rozsądny dobór kadr sędziowskich, tak by aplikować do tej funkcji mogły jedynie osoby z rzetelnym prawniczym doświadczeniem, np. po 15 latach doświadczenia w pracy prawnika (w tym minimum 5 lat jako adwokat lub prokurator)”.
Kwalifikacje i przebieg kariery może byłyby istotne tam, gdzie można mówić o jakimś zróżnicowaniu orzeczeń – że są dobre, są złe, są głupie i mądre itd. Gdzie byłyby jakieś statystyki, z których mogłoby coś wynikać. Na przykład, dla analityków (ob)sceny politycznej w Polsce znaczenie ma, że w wyborach na PIS głosuje 55% a na PO 45% – mogą (jak dziś) bez końca tokować czy to dobrze czy źle, jak to rokuje i komu, kto się pokazał a kto ośmieszył itd. itd. Te głupie na ogół tokowania nie mają sensu wówczas, gdyby PIS albo PO zebrało 100% i gdyby się to powtarzało nieodmiennie od lat. Uznalibyśmy wówczas, że wybory to fikcja, nieprawdaż? Że od wyborców nic nie zależy?
Podobnie nie ma znaczenia, kim jest, jakie ma przymioty ducha ani jakim doświadczeniem dysponuje udający sędziego czy prokuratora łajdak. Nigdy nie kieruje się on ani doświadczeniem, ani wiedzą, ani jakimikolwiek przymiotami osobistymi. Gdyby się kierował, to tzw. skazywalność – ilość skazań – w Polsce byłaby znacznie niższa niż obecne 98,25%. Byłby jakiś rozkład prawdopodobieństwa, jakaś statystyka… Wskaźnik skazywalności pewnie spadłby co najmniej o 20 procent „na dzień dobry”. Dziś „prokurator” i „sędzia” wykonują tylko rozkazy służb, a do tego żadne przymioty osobiste potrzebne nie są. Jeżeli wynik wyborów byłby 100% w którąś stronę, to „komisje wyborcze” byłyby zbyteczną ekstrawagancją, wyrzucaniem pieniędzy, nieprawdaż? Podobnie obecnych „sędziów” i „prokuratorów” z powodzeniem zastąpią automaty. Wajcha do przybijania pieczątki na wyrokach, które zapadają gdzie indziej. Automatowi i wajsze doświadczenie do niczego nie jest potrzebne.
8) „Jawne oświadczenia majątkowe sędziów i prokuratorów, a także oświadczenia o powiązaniach członków ich rodzin z wymiarem sprawiedliwości”.
To znów pomysł pod zawistną publiczkę – zob. komentarz do propozycji 6. Ale nie tylko. Pomysł to chybiony o tyle, że korupcja w wymiarze niesprawiedliwości to zjawisko albo skrajnie marginalne, albo zupełnie nieistniejące – i w każdym razie zupełnie nieistotne społecznie. Skoro „sędziowie” i „prokuratorzy” to tylko automaty wykonujące rozkazy, to logicznie wpłynąć na nich nie można w żaden sposób. Nawet łapówką.
9) „Obowiązkowe badania lekarskie sędziów i prokuratorów, także psychologiczne”.
Tiaa… a gdy już odbędą te badania, niech jeszcze uklękną i przysięgną na swego Beliala, że tym razem już na pewno będą „niezawiśli” od służb, a swych prezesów na pewno. To znowu pomysł pod zawistną publiczkę – zob. komentarz do propozycji 6. Ale znów nie tylko. Otóż rzekome badania lekarskie prowadzić będzie jak zwykle tajna policja i obce służby a propozycja Lex Nostra sprowadza się do tego, by pod pozorem nieprzejścia rzekomych „badań” obce służby mogły najzupełniej formalnie wywalać z zawodu tych sędziów, którzy służbom z tego czy innego powodu nie będą pasować. Tych ekstremalnie nielicznych, liczonych w promilach tej populacji, którzy mieliby jakieś potencjalne zadatki na zawodową uczciwość. To jest strategia katyńska proszę państwa: zabić wszelką możliwość, wszelką ewentualność nie tylko oporu ale i niezależności – tedy zabijali nawet urzędników pocztowych i policjantów.
10) „Wprowadzenie zakazu dodatkowego zarobkowania sędziów, np. poprzez prowadzenie zajęć edukacyjnych w prywatnych przedsiębiorstwach”.
To znowu pomysł pod zawistną publiczkę – zob. komentarz do propozycji 6.
Podsumujmy.
Z dziesięciu propozycji Fundacji Lex Nostra trzy nic nie zmieniają.
Sześć lub siedem (zależy jak liczyć) na dziesięć też nie zmienia – a dotyczy cech, przymiotów, kwalifikacji i stanu majątkowego obecnych tzw. „sędziów”. Wedle znanej maksymy Stefana Kisielewskiego socjalizm to taki ustrój, który zajmuje się zwalczaniem trudności nieznanych w żadnym innym ustroju. Wynikałoby stąd, że nie byłoby czego naprawiać, gdyby tych „sędziów” zwyczajnie nie było.
Wywalenie na pysk wszystkich tych łajdaków zdawałoby się pożądane. Jest też aż nadto realne, czego dowodzą wydarzenia w Turcji, gdzie liczba aresztowanych – w dużej mierze tamtejszych lewników – idzie już w dziesiątki tysięcy. Gdybamy tu tylko – wiemy bowiem dobrze, że POPIS nigdy nawet nie rozważy czegoś podobnego. Ale moim zdaniem nie warto zawracać sobie głowy; taka swoista „opcja zerowa” zapewni Polsce ulgę tylko doraźną – najwyżej kilka lat – skoro nietknięty pozostanie system wyłaniania i korumpowania łajdaków kolejnych; takich samych lub jeszcze gorszych od obecnych. W dodatku za łajdakami tymi stoi antycywilizacja lewna całego antypaństwa polskiego, vel państwa antypolskiego. Wszak choćby na wydziałach lewa antyuniwersytetów aż huczą „zawiłe klątwy wschodnich alfabetów”[1] i wre nauczanie kazuistyki stosowanej w tłumaczeniach, że czarne to białe a białe czarne itd. Zapewniam że niewiele by pomogło gdybym to ja, albo szef Fundacji Lex Nostra – albo Papież – miał wybrać dziesięć tysięcy nowych sędziów z tak wytresowanych osobników. Trochę lepiej – ale też niewiele, i nie na długo – gdyby na stanowiska sędziów (jest ich w Polsce dziesięć tysięcy) wybierać ludzi przypadkowych. Najzupełniej przypadkowych, „z ulicy”. Chyba że stanowiska te byłyby kadencyjne… i to jak najkrócej kadencyjne – np. rok. Ale i tu oczywiste jest ryzyko, np. korupcji.
I tak logicznie dochodzimy do stanowiska sędziowskiego kadencyjnego najkrócej – na jeden proces – a na wszelki wypadek stanowiska dzielonego z innymi obywatelami by wykluczyć pomyleńców czy zwyczajnie powiedzmy zakłóconych. Dochodzimy do ławy przysięgłych złożonej z dwunastu ludzi przypadkowych właśnie, wylosowanych do wydania orzeczenia w jednym jedynym procesie; a po zakończeniu procesu z funkcji zwalnianych.
O zaletach ław przysięgłych pisałem wielokrotnie. Do idei ław przysięgłych zdaje się nawiązywać postulat Lex Nostra nr 3. Jednak wrażenie to jest mylne przez eufemizmy przyjęte w tym tekście: „Stworzenie ram prawnych i organizacyjnych do realnego znaczenia ławników w postępowaniu sądowym – przywrócenie społecznej kontroli procesów sądowych”…
„Realnego znaczenia”???
„Społecznej kontroli”? To mi przypomina postulat Solidarności z roku 1981 o „przywróceniu społecznej kontroli” nad „środkami masowego przekazu”. Oczywiście – z pełnym poszanowaniem instytucji cenzury i interesów Związku Radzieckiego?
Panowie, bądźmy poważni. Postawmy sprawę na ostrzu noża. Nie było nigdy żadnej „kontroli społecznej” zgodnej z cenzurą i interesami ZSRR; tak i dziś nie do pomyślenia jest „kontrola społeczna” zgodna z funkcją „sędziego” w znanej dziś formie.
Albo sądy będą naprawdę niezawisłe od czynników zewnętrznych (gdy orzekać będą ławy przysięgłych) – albo, jak dziś, wykonywać będzie rozkazy służb i ambasad.
Albo Polacy będą sami o sobie stanowić – przynajmniej w kontekstach najbardziej bezpośrednio ich dotyczących – albo dalej, jak dziś, stanowić o nich będą służby i ambasady.
Albo sami będziemy spierać się w własnym gronie co jest prawdziwe, słuszne i sprawiedliwe, albo dalej – jak dziś – będą nam o tym wyć bolszewiccy muezini i najęte cizie oczekujący od nas nie tyle uległości, co walenia czółkiem w glebkę: „O effendi…” przed ich sprzedajnym, knajackim spryciarstwem.
Albo Polska będzie mogła zacząć się integrować wokół wspólnych wyobrażeń swych najbardziej podstawowych interesów, albo będzie musiała dalej się dezintegrować – co dzieje się nieprzerwanie od 17 września 1939 r.
Wprowadzenie ław przysięgłych będzie dla Polski zmianą absolutnie fundamentalną. Historyczną. Porównywalną z odzyskaniem niepodległości (choć to inna płaszczyzna) albo z przywróceniem demokracji i wolnych wyborów – prawo do uczciwego sądu jest ważniejsze od demokracji. Porównywalną najbardziej bodaj ze zniesieniem pańszczyzny. To zdumiewające jak łatwo zepchnięto Polaków do czasów sprzed 1863 r. Dziś bowiem Polacy to po prostu niewolnicy Trzeciej Rzeszy Pospolitej, „zbydlęciali pod twych rządów knutem”, i z każdym swym niewolnikiem może ona zrobić – i robi – co jej się spodoba, łącznie z zabijaniem i torturami. Mam przypominać te przypadki? Przypomnieć nazwiska zabitych niedawno?
Po zdemontowaniu wymiaru niesprawiedliwości i ustanowieniu sądów prawdziwych – ław przysięgłych – ekscesy grup przestępczych wmontowanych w Polskę przez obce potencje będą już niemożliwe, przynajmniej formalnie.
Mamy taki wybór. Albo dalej będziemy bydlętami pod obcym knutem, zapatrzonymi w pouczające nas ździry, mamionymi pozorowaniem kolejnych dobrych zmian, albo staniemy się na powrót wolni.
Realizacja pomysłów Fundacji Lex Nostra niczego nie więc zmienia. Do odzyskania wolności nas nie zbliży.
Pozwoli tylko Trzeciej Rzeszy Pospolitej znów wypuścić parę w gwizdek i zyskać kosztem Polski kilka kolejnych lat – i taki jest sens proponowanych nam tu po raz kolejny fikcji.
Cui bono, panie dyrektorze?
Mariusz Cysewski
* * *
Kontakt: tel. 511 060 559
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
https://www.facebook.com/groups/517163485099279
https://twitter.com/MariuszCysewsk
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn
W matriksie ""3 RP""... https://sites.google.com/site/wolnyczyn/
Jeden komentarz