Na tym blogu przewija się – czasem bezpośrednio, a dużo częściej pośrednio – kwestia nazewnictwa. Za niedorzeczne i głupie mam na przykład określanie PIS mianem „prawicy”. Pal już sześć, że politologicznie PIS to lewica – niepodległościowa, demokratyczna, chrześcijańska i uczciwa; ale jednak lewicę. Gorsze jest to, że nazywanie PIS „prawicą” implikuje, że jego przeciwnicy – PO, PSL, SLD, palikoty itd. – to chcąc nie chcąc jakaś „lewica”.
Groteska…
Bydlętami rzekomej „lewicy” zawiaduje bezpieka nawet nie niemiecka, a rosyjska; mimo że PO założono (ponoć) za jurgielt wywiadu niemieckiego. NB. podejrzewam, że informację tę wypuszczono i nikt jej nie dementował właśnie po to, by ukryć prawdziwą tożsamość „ojców-założycieli” PO. Opis bowiem PO-PSL-etc. w podręcznikach historii przyszłości zacznie się od tego, że formacja ta na rozkaz Putina dokonała zamachu w Smoleńsku. Ze spraw mniej już, ale też przecie doniosłych, PO niezłomnie chroniła zbrodniarzy komunistycznych, a wielu jej tuzów i stronników to tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa. Również w wymiarze kulturowym, czy jak kto woli antykulturowym, nie było bodaj takiego zboczenia i degeneracji, których nie popierała miniona dyktatura.
Taka więc z nich lewica, jak ze mnie muzułmański imam.
Nie lewica to, a Targowica. Rząd zamachowców.
Określenie Targowicy mianem „lewicy” albo, co nie mniej groteskowe, „opozycji” co gorsza da jej prawo istnienia w polskiej polityce. Po to zresztą określenia te stręczą nam propagandziści. Określenia to nie neutralne; rzekoma neutralność niesie z sobą co najmniej minimum akceptacji. Onegdaj Jarosław Kaczyński stwierdził (proszę darować, nie pamiętam cytatu), że formacja ta nie ma prawa istnienia w Polsce. Sądzę że od tego czasu prezes PIS zmienił zdanie, a nigdy nie podzielała go przynajmniej część jego otoczenia. Jeśli o mnie chodzi, mało jest dla mnie postulatów bardziej doniosłych i takich, na których Polska skorzysta bardziej.
PO (z jej wypustką, za jaką mam Starożytną.pl) i PSL – ta polityczna reprezentacja państw zaborczych w Polsce, te atrapy, te słupy – muszą z Polski zniknąć.
Nie nazywajmy ich „lewicą” ani „prawicą”, „opozycją”, bo nimi zwyczajnie nie są.
Opozycja (prawicowa) to Ruch Kukiza, o ile do tego dorośnie. Ale to odrębna historia.
Podobna historia dotyczy tzw. „Komitetu Obrony Demokracji”. Trzy słowa, a co najmniej dwa kłamstwa – podobnie jak w roku 1944 z tzw. „Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego”; widać tę samą szkołę Wielkiego Językoznawcy Józefa Stalina. Stalinowcy z tzw. „KOD” jeśli już czegoś bronią, to dyktatu obcych państw w Polsce przede wszystkim, a przy okazji – własnych przywilejów i supremacji rasy panów jako nadzorców narzuconych Polsce z zewnątrz obcych porządków. Ostatnią rzeczą, jakiej mogliby bronić stalinowcy, jest „demokracja”, ponieważ w obronie dyktatu państw obcych występują przeciw prezydentowi i rządowi wybranym właśnie w demokratycznych wyborach.
Nazywajmy więc gnojów tym, czym naprawdę są: Komitetem Napadu na Demokrację.
Bez przywrócenia ładu nazewniczego, a za nim moralnego, kłamliwa propaganda Targowicy niestety zdobywać będzie kolejne przyczółki. Nie jest to bynajmniej proces automatyczny ani prosty. Agresywne kłamstwo i odwracanie o 180% tradycyjnych ludzkich pojęć w jakiejś, niech nawet i rosnącej mierze prowadzi do kompromitacji renegatów jak i do – co niepomiernie ważniejsze – uodpornienia na knajacki przekaz jego dotychczasowych ofiar. Prowadzi też do dodatkowego odmóżdżenia antypolaków betonowych; czytelnicy Gazety Wyborczej czy Polityki to od dawna bezmózgowcy, których wpływ na losy Polski może już tylko spadać. Ale Szmaciaki pewnie wiedzą to wszystko równie dobrze jak my i jeżeli brną w swoje „narracje” to widać uznali, że saldo im się opłaci… I mogą mieć rację.
Większość powyższych uwag przedstawiałem tu wcześniej. Bezpośrednią przyczyną tego artykułu jest plakat Michnikta, jaki ujrzałem w poniedziałek będą przejazdem w Chorzowie:
Bardzo prosty plakat, prawda? Obliczony na bezmózgowców właśnie. Zero przekazu. Par excellence obraźliwy dla odbiorcy; autor uznał swe ofiary za psy Pawłowa, u których zwykłe powtarzanie nonsensu, widoczna bezkarność kurestwa, chamska szmaciakowa tresura wywoła czy utrwali proste skojarzenie: Gazeta Wyborcza – demokracja. Stalin=demokracja.
Nie będę tu stroił się w szatki miłośnika jakkolwiek pojmowanej „demokracji”; przeciwnie, nadal podkreślam potrzebę kryterium ulicznego. Niestety, jestem regularnie przegłosowywany. Skądinąd nie mam więc innego wyjścia, niż idiotyczna zabawa w „demokrację” z powodu prostego: braku Marszałka Piłsudskiego 😉 Zresztą potrzeba i sens kryterium ulicznego polega przecież również na tym, że w Polsce Polaków jak dotąd najprawdopodobniej jest wciąż więcej niż antypolaków.
A jaki związek łączy demokrację z szajką Michnikta?
Spójrzmy na szefa Komitetu Napadu na Demokrację. Posadka w PZPN, państwa w państwie, rozsadnika korupcji i pralni brudnych pieniędzy, gdzie wedle wiedzy poliszynela posadki od zawsze rozdaje Służba Bezpieczeństwa. I oto Kijowski otrzymuje nowy przydział służbowy na froncie napadów na demokrację. W tej roli jest, by tak rzec, twarzą względnie nową.
Nikim nowym w napadach na demokrację nie jest za to Michnikt. Pomińmy już, że jego towarzystwo karierę w Polsce zaczęło 17 września 1939, a skupmy się na postaci nadredaktora. Czerwone antypolskie harcerstwo. Program finlandyzacji, sprowadzający się do współudziału w władzy PZPR w zamian za liberalizację wewnętrzną, lub jej pozór, w każdym razie – liberalizację nie dla wszystkich. Potem tajne rozmowy z Moskwą i najpierw tajne, a potem jawne z Kiszczaktem. Po 1989 obrona układu tzw. postkomunistycznego i stręczycielstwo innych patogenów; jeśli nie wszystkich, to większości z nich. I finał: poparcie dla zamachu w Smoleńsku. To są sprawy dość powszechnie znane; przez bodaj wszystkich opisywane.
Widzą tu państwo gdzieś Michnikta w roli miłośnika, rzecznika, stronnika jakiejś „większości”?
Ależ człek ten całe życie działał wbrew większości Polaków.
Mam zresztą wrażenie, że największe szkody, jakie Michnikt wyrządził Polsce nie są wymierne i sprowadzają się właśnie do sączenia stalinowskiego bełkotu, nowomowy; to taki Grima z Władcy pierścieni Tolkiena, tyle że ze znacznie szerszym polem rażenia.
Kłamliwe plakaty Michnikta nie wiszą wszędzie i być może uznał on, że szlachetne miasto Chorzów cechuje się populacją kretynów na tyle liczną, że tam właśnie może ich obrażać bezpiecznie a śmiało. Gdzie indziej obraźliwe plakaty znaleźć będzie być może trudniej. To rzekłszy… możemy chyba łatwo obrócić obrazę w samego obrażającego.
Grafik zostawił nam sporo pustego miejsca.
Mamy chyba w domu grube flamastry i markery?
Farby w spreju?
Mariusz Cysewski
Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
https://www.facebook.com/groups/517163485099279
https://twitter.com/MariuszCysewsk
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn
http://mariuszcysewski.blogspot.com
http://www.facebook.com/cysewski1
Wg szczekaczek rasy panów, na demonstracji ubeków z Komitetu Napadu na Demokrację było 200 tysięcy świń. Na tym zdjęciu widać ich ilu? 1000?
Pingback: WOOLNY CZYN: Komitet Napadu na Demokrację a ład nazewniczy i moralny | Wyszperane