Media Watch i recenzje
Like

WOLNY CZYN: Jan Maria Rokita i Konrad Kornatowski. Żądamy amunicji!

26/06/2013
751 Wyświetlenia
2 Komentarze
14 minut czytania
WOLNY CZYN: Jan Maria Rokita i Konrad Kornatowski. Żądamy amunicji!

Czyli dlaczego nie warto rozmawiać z terrorystami Pan premier Jan Maria Rokita ongiś wygłosił ocenę, że szef policji, pan Konrad Kornatowski, był prokuratorem „nikczemnym”. Ten ostatni wytoczył proces o ochronę dóbr osobistych i proces ten Rokita przegrał. W następstwie przegranej Rokitę napadł komornik. Premier z Krakowa jął skarżyć się, że do końca życia nie spłaci kosztów procesu, gdyż apanaże jego oszałamiające nie są. Jeszcze straci książki i – kto wie? – może nawet komputer. Nie wie też, czy ma wracać z Włoch[i]. W roku 2010 zdobyłem dowody, że prokuratura w Tarnowskich Górach, w Zabrzu, i prokuratura okręgowa w Gliwicach niszczą dokumentację w sprawach zgłaszanych im przestępstw. Prokuratura w Tarnowskich Górach zorganizowała też trwający zapewne do dziś proceder torturowania więźniów, by […]

0


Czyli dlaczego nie warto rozmawiać z terrorystami

Pan premier Jan Maria Rokita ongiś wygłosił ocenę, że szef policji, pan Konrad Kornatowski, był prokuratorem „nikczemnym”. Ten ostatni wytoczył proces o ochronę dóbr osobistych i proces ten Rokita przegrał. W następstwie przegranej Rokitę napadł komornik. Premier z Krakowa jął skarżyć się, że do końca życia nie spłaci kosztów procesu, gdyż apanaże jego oszałamiające nie są. Jeszcze straci książki i – kto wie? – może nawet komputer. Nie wie też, czy ma wracać z Włoch[i].

W roku 2010 zdobyłem dowody, że prokuratura w Tarnowskich Górach, w Zabrzu, i prokuratura okręgowa w Gliwicach niszczą dokumentację w sprawach zgłaszanych im przestępstw. Prokuratura w Tarnowskich Górach zorganizowała też trwający zapewne do dziś proceder torturowania więźniów, by następnie ukrywać i niszczyć dowody tego procederu. W wyniku tortur śmierć poniosła jedna osoba z pewnością, a być może i dwie kolejne. Co najmniej; bo prokuratura odrzuciła mój wniosek o podanie sygnatur śledztw niewyjaśnionych zabójstw. Podejrzewam że proceder może trwać od kilkudziesięciu lat i uczestniczył w nim kwiat śląskiej palestry, jeśli można tak zażartować. Jeśli proceder trwa od kilkudziesięciu lat, to część kwiatu śląskiej palestry mogła awansować do Warszawy, gdzie do dziś konkuruje z częściami kwiatów palestry z innych części Polski. Rzec można, gdzie nie spojrzysz – tam dzieci-kwiaty… Albo „tego kwiata pół świata”. Przestępcom wytoczyłem proces (sąd okręgowy w Gliwicach) na podstawie tych dowodów, które jednak zdołałem zebrać. Proces przegrałem. Na mnie też napadł komornik. W odróżnieniu od Premiera z Krakowa jasne jest, że kosztów przegranego procesu nie spłacę nawet gdybym chciał. Apanaży nie tylko nie mam oszałamiających, ale ich nie mam w ogóle. Oto bowiem w marcu 2012, w następstwie tego procesu, sąd w Tarnowskich Górach wydał mi efektywnie zakaz pracy w Polsce. Blood simple mawiają Anglicy; co się wykłada: proste jak konstrukcja cepa.

Rokita nie opisywał nikomu nieznanych faktów z życia Kornatowskiego, nie rozwodził się o cechach jego charakteru, a wyraził swą ocenę. Dla jednych Kornatowski będzie prokuratorem „nikczemnym” by dla innych – jednym z siedmiu wspaniałych. Z jednym i z drugim można się zgodzić albo nie zgodzić. Dlatego wypowiedzi ocenne, takie jak ta, że Konrad Kornatowski był prokuratorem „nikczemnym”, nie mogą być rozpatrywane przez sądy, to bowiem przekształca je w cenzorów cudzych gustów, poglądów, ocen. De gustibus non disputandum, o gustach nie dyskutujemy. Orzecznictwo polskie i międzynarodowe nie pozostawia tu wątpliwości.  Bezprawie jest więc niewątpliwe i Rokita z pewnością wygra tę sprawę w Strasburgu. Wie to każdy prawnik w Polsce. To samo dotyczy procesów o poglądy i oceny przegrane przez Jarosława Marka Rymkiewicza i Krzysztofa Wyszkowskiego, by wspomnieć tylko o dwu bardzo głośnych. Ale takich spraw są tysiące.

Że o gustach się nie dyskutuje wie każdy. Gdyby Rokita stanął przed takim „każdym”, a na wszelki wypadek, jak w USA i Anglii, przed dwunastką „każdych” – ławą przysięgłych złożoną z dwunastu obywateli wylosowanych na przykład z bazy Pesel – to wynik procesu byłby inny. Odwrotny. Rokita wielu Polaków irytuje: a to pozerstwem, a to kapeluszami, a wielu pretensje ma poważniejsze. Ilu jednak przysięgłych byłoby tak wrogo usposobionych do Rokity, by w procesie z Kornatowskim pamiętać o kapeluszach, a pominąć argumenty – i to proste jak konstrukcja cepa? No ilu? Jeden? Dwu? Nawet gdyby w ostatniej chwili Rokita przed sądem powiedział coś niedorzecznego lub czymś ludzi zirytował – a ma taki zwyczaj – to miałbym za cud, gdyby za Kornatowskim, a przeciw Rokicie było przysięgłych dwu na dwunastu. A Kornatowski potrzebowałby przysięgłych nie dwu i nie trzech, a zależnie od procedury dziesięciu lub dziewięciu. Zero szans. To samo dotyczy procesów Krzysztofa Wyszkowskiego i Jarosława Marka Rymkiewicza. I tysięcy innych.

Mój proces z przestępcami z prokuratury, a pośrednio kwiatem palestry śląskiej, nie był procesem o poglądy i oceny, a fakty i dowody przestępstw. W moim procesie nie broniłem się przed przestępcami, lecz ich atakowałem. Atak jest bez porównania trudniejszy od obrony, gdyż jak wspomniałem, to atakujący musi przekonać kwalifikowaną większość ławy przysięgłych. Po prawniczemu, „spoczywa na nim ciężar dowodu”. Nie mam wątpliwości, że przekonałbym większość dziewięciu, dziesięciu przysięgłych. Ale mój proces przed ławą przysięgłych to czysta fantastyka naukowa. Raz że w Stanach Zjednoczonych ktoś, kto jak ja przedstawiłby dowody przestępstw jakiegoś kwiatu palestry, ciupasem otrzymałby nie dożywotni zakaz pracy, a funkcję szefa pionu kontroli wewnętrznej prokuratury, takiego wewnętrznego kontrwywiadu organów ścigania. Niby nęcąca to perspektywa. Moja Ojczyzna to Polska Podziemna i jak wielu lepszych ode mnie, jako dziecko z wypiekami na twarzy chłonąłem opisy likwidacji dowódcy SS i policji na dystrykt warszawski Franza Kutscherę przez żołnierzy Kedywu AK. Może stąd tak już mi zostało, że nie lubię zwłaszcza tych skurwysynów co myślą, że bezkarni będą zawsze – że i ich któraś z kolei Rzesza będzie tysiącletnia. A postawy takie w pozwanych przeze mnie prokuraturach moim zdaniem dominują.

Tych z państwa, co – bez urazy – mogą myśleć o karierze Kutschery muszę jednak uspokoić, że widoki na objęcie przeze mnie pionu kontroli wewnętrznej są mniejsze niż nawet na upodobnienie się Polski bez kryterium ulicznego do państwa prawa albo do Stanów Zjednoczonych. Z przyczyny nader prozaicznej. Otóż taka posada jest tam o wiele mniej atrakcyjna. W odróżnieniu od Polski, świętych Jerzych – jak i Kedywów AK – tam nie trzeba, a w każdym razie nie trzeba dużo: zwyczajnie mają tam bowiem mało do roboty. Samo istnienie ław przysięgłych, czyli sądów niezależnych – w tym zwłaszcza niezależnych od „kwiatów palestry” – i sama perspektywa wyroków w dziesiątkach lat więzienia również w Polsce musiałyby sprawić, że nie byłoby prokuratur w obecnym kształcie organizacyjnym i zwłaszcza osobowym. Nie byłoby „kwiatów palestr” uwikłanych w procedery być może usiane trupami a trwające od dziesiątków lat. Sądy byłyby niezawisłe i nikt nie zastanawiałby się, na czym. „Procedery” choć nie zanikłyby – nie oczekujmy cudów, jeszcze nikomu to się nie udało w pełni – ale byłyby wyjątkami, a nie regułą, czy nawet podstawą funkcjonowania państwa. Skoro mniej byłoby procederów, to i mniej tortur i zabójstw. Każdy faktyczny i potencjalny Kutschera – gdyby taki się urodził – o swej nadczłowiekowości, bezkarności i tysiącletniej Rzeszy mógłby wiele rozmyślać w odpowiednim pensjonacie i towarzystwie.

Samo istnienie ław przysięgłych zapewni normalność w Polsce dzisiejszej wręcz niewyobrażalną.

 

Wczoraj znów spotkałem na ulicy młodych ludzi, którzy poprosili mnie o niewielki datek nie kryjąc, że prowadzą „ściepę” na „browara”. Datki na „browara” racjonalne nie są, bo jakby nie oceniać różnych aspektów tej sytuacji, założenia co do mentalności obu stron tej tak osobliwej transakcji – „browar” ma to do siebie, że się kończy. Szybko. Po szybkim zakończeniu „browara” zbiera się na „browara” następnego. Niby głupie; pocieszmy się, że nie zbierają na amfę albo „strzała” heroiny. Albo że proszą, a mogliby użyć noża.

Może i nie pora dowcipkować czy wypisywać facecje na temat Jana Marii Rokity gdy znalazł się w potrzebie. Nie taka jest intencja i mam nadzieję, że nie tak będzie to odebrane. Wahałem się też, czy akurat przy tej okazji mam pisać o ławach przysięgłych. Ale to właśnie potrzeby rodzą rozwiązania. Rozwiązania realne. A w sprawie Rokity jakoś znowu nikt ani zająknie się o rozwiązaniach właśnie realnych. Eks-minister sprawiedliwości zbiera na browara, jakoś dziwnie jednorazowego. Czy to jest normalne by minister zbierał na browara? Z kolei Jarosław Kaczyński powiada, że „wymiar sprawiedliwości wymaga radykalnej, także personalnej, przebudowy”. Ależ nic podobnego. Nie wymaga. Wymiaru sprawiedliwości w Polsce nie ma, a wymiar niesprawiedliwości wymaga nie „przebudowy”, lecz ław przysięgłych. A jak nie – to Grup Szturmowych Kedywu Armii Krajowej.

Poza eks-ministrem sprawiedliwości również wiele innych, zacnych osób ogłosiło zbiórkę pieniężną by pokryć kwotę prawem kaduka zasądzoną dla Konrada Kornatowskiego. Ten, gdy już raz za pomocą sądu nie zawisłego na gałęzi pomyślnie dokona wymuszenia rozbójniczego w kwocie 300 tysięcy złotych, być może zapragnie dokonać kolejnego wymuszenia rozbójniczego. A co! Co tam jeden browar, skoro lepsze są dwa? W ostateczności: może zadowoli się uklęknięciem przed sobą swej ofiary?

Nie rozmawia się z terrorystami, nawet gdy terror zatwierdza sąd nie zawisły.

Co do mnie, postanowiłem solidaryzować się z Janem Marią Rokitą w sposób następujący. Oświadczam, że w świetle dostępnej mi wiedzy, uważam że Konrad Kornatowski jest (lub był) prokuratorem nikczemnym. Oczekuję pozwu.

Nie ukrywam, że dla mojej oceny cnotliwości i cnót ludzi zacnych – bo nie ich racjonalności – ważne będzie to, czy uczestniczyli w analogicznych zbiórkach na rzecz pana Jarosława Marka Rymkiewicza, pana Krzysztofa Wyszkowskiego, albo którejś z ofiar Adama Michnika.

Na mnie proszę nie zbierać. „Browarów” mi nie trzeba. Chociaż żołnierz obszarpany, przecie idzie między pany – ale to było dawno temu i nieprawda. Więc gdzież mi, prostemu dziennikarzowi, równać się z tytany! Moim terrorystom proszę nie pomagać; aż nadto są prawdziwi. Z zakazu pracy w Polsce jestem zresztą dumny.

W mojej Ojczyźnie, Polsce Podziemnej, był taki wiersz. Niech pogrzebowe śpiewy wyrzucą z audycji. Oklasków też nie trzeba.

Żądamy amunicji.

 

                                                                       Mariusz Cysewski

 

Tekst ukazał się w Gazecie Warszawskiej nr 25/2013.

Gazeta Warszawska w Twoim kiosku w każdy piątek!

Kontakt: tel. 511 060 559

ppraworzadnosc@gmail.com

https://sites.google.com/site/wolnyczyn

http://www.youtube.com/user/wolnyczyn

http://wolnyczyn.nowyekran.net

https://3obieg.pl/author/WolnyCzyn

http://mariuszcysewski.blogspot.com

 


[i] Muszę się poważnie zastanowić, czy pod obecną władzą wracać do kraju – zob. http://wpolityce.pl/wydarzenia/55666-rokita-wyrzucony-z-po-i-scigany-przez-komornika-wyjechal-za-granice-musze-sie-powaznie-zastanowic-czy-pod-obecna-wladza-wracac-do-kraju

0

Wolny Czyn https://sites.google.com/site/wolnyczyn/

W matriksie ""3 RP""... https://sites.google.com/site/wolnyczyn/

644 publikacje
103 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758