W Polsce skazuje się 100 procent oskarżonych (w pewnym uproszczeniu[1]). Innymi słowy: jesteś oskarżony, to jesteś już skazany – nim nawet wejdziesz do budynku sądu. Podobnie ma się sprawa z pozwami przeciw tzw. Skarbowi Państwa. Prócz sytuacji wyraźnie przewidzianych prawem lub prawem kaduka[2], ani jeden taki pozew nie został uwzględniony. Podobnie wszystkie porównywalne sytuacje.
Zastanówmy się, co z tego wynika. Wynika wiele; ale dla tego artykułu poprzestanę na kilku wnioskach.
Primo, skoro sprawy sądowe rozstrzygnięto przed rozprawą i gdzie indziej, to nie mają żadnego znaczenia prawda i dowody. Bez sensu są argumenty wygłaszane na sali pseudosądowej. Może ich nie być w ogóle.
Secundo, nie ma sensu profesja adwokata.
Tertio, nie ma też sensu profesja prokuratora. Przyznała to zresztą szczerze ponad rok temu frakcja stalinowska w PIS[3]. Koronny argument stalinowców brzmiał, że w sądzie prawdziwym, w postępowaniu naprawdę sądowym (kontradyktoryjnym) prokurator musiałby przygotowywać się do rozpraw i znać akta – a potrzebne mu to jak psu na budę. Zgadza się to z doświadczeniem bywalców „sądów”. Na detal ten mało kto zwraca uwagę, ale w procesach karnych w pseudosądach prokurator nie dość że nie zna sprawy, ale często i nie fatyguje się na salę sądową. Słusznie, bo i po co?
Po czwarte, nie ma żadnego znaczenia, czy na sali pseudosądowej jest jakaś publiczność czy jej nie ma, a jeśli jest – to jak się zachowuje. Nie ma też żadnego znaczenia obecność dziennikarzy i to, jak pseudoproces będzie opisywany w pseudomediach. Mediów z prawdziwego zdarzenia i tak zresztą prawie nie ma[4].
Nie ma też znaczenia, czy na sali jest, jak się zachowuje i co mówi oskarżony albo poszkodowany przez tutejsze państwo.
Po piąte, by zamknąć już tę wyliczankę: rzekomi „sędziowie” też oczywiście nie znają akt sprawy (po co?), nie zawracają sobie głowy jakimiś dowodami czy tym bardziej prawdą – wedle nowomodnych teorii, prawdy przecież nie ma, albo każdy ma swoją. Nic nie zależy od wiedzy, woli, świadomości, decyzji itp. pseudosędziów i próbować ich „wychowywać” to tak jakby usiłować wychowywać funkcjonariuszy SB. Postawmy kropkę nad i: skoro wynik znany jest przed początkiem procesu, to łajdacy ci niczego przecież nie „sądzą”[5].
Udział w tych groteskowych esbeckich ustawkach urąga tak inteligencji, jak i spostrzegawczości.
Nic tedy dziwnego, że zainteresowanie tymi ustawkami jest zerowe.
Mariusz Cysewski
* * *
Kontakt: tel. 511 060 559
https://www.facebook.com/groups/517163485099279
https://twitter.com/MariuszCysewsk
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn
http://mariuszcysewski.blogspot.com
http://www.facebook.com/cysewski1
[1] Wg Andrzeja Seremeta: 98,25%. Zob. Kancelaria Sejmu. Biuro Komisji Sejmowych, „Pełny zapis przebiegu posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka (nr 33) z dnia 26 czerwca 2012 r.”, s. 20-21.
[2] Skarb Państwa zdecydował się wypłacić odszkodowania więźniom politycznym jakich więził w okresie 1981-1990, i wygrali oni te procesy – o ile wiem, wygrali wszyscy; przyjmijmy że jest to sytuacja „przewidziana prawem”. Z kolei prawem kaduka przewidziano wygraną w procesach, jakie Skarbowi Państwa wytoczyli jakieś dwa lata temu pseudosędziowie w związku z bliżej mi nieznaną niesprawiedliwością płacową. Również tu trudno sobie bodaj wyobrazić, by któryś z nich miał „przegrać” taki pozorowany proces.
[3] Gardłując za uskutecznionym niedawno zniesieniem kontradyktoryjności – czyli odebraniem procedurom pseudosądowym nawet resztek pozorów praworządności. Zob. wypowiedzi przed upozorowaną przez PO nowelizacją procedury karnej i rzekomym wprowadzeniem kontradyktoryjności. Bartosz Kownacki (PIS): „Zasada kontradyktoryjności zawsze powoduje, że liczba uniewinnień w procesie karnym z 2 proc. obecnie zwiększa się do kilkunastu, nawet kilkudziesięciu procent”. Bartosz Kownacki skazywalność na poziomie 2% określa tak: „Plaga uniewinnień” (http://www.naszdziennik.pl/wp/53604,mafioso-zaciera-rece.html ) W podobnym duchu A. Duda i B. Kempa (zob. http://www.naszdziennik.pl/wp/52567,placet-na-bezkarnosc.html )
[4] TV Republika nie fatygowała się na najgłośniejszy protest przeciw sfałszowanym wyborom samorządowym, z jakim na przełomie 2014/2015 r. wystąpiła w Katowicach pani Dorota Stańczyk; zob. http://naszeblogi.pl/52830-130-tysiecy-przekreconych-glosow-final-relacja-pelna Na proces W. Sumlińskiego w Warszawie chodziła grupka czytelników tego autora; proces państwa Kołakowskich w Gdańsku w marac 2016 relacjonował tylko L. Makowiecki i wPotylice, zob. http://wpolityce.pl/polityka/287109-wszyscy-jestesmy-kolakowskimi-zatrzymali-pochod-lgbt-w-obronie-tradycyjnej-rodziny . I tak dalej.
[5] Pseudosędziowie w dzisiejszej Polsce pewne decyzje najprawdopodobniej jednak podejmują – w sprawach uważanych za wtórne, drugorzędne. Na przykład, o ile wiem, w Polsce uwzględnia się kilkanaście procent tzw. „skarg na przewlekłość postępowania sądowego”. Również w sprawach rodzinnych/rozwodowych piecza nad dziećmi nie jest przyznawana matkom w stu procentach. W tych dwu sprawach można więc mówić o proporcjach, których nie ma w pozorowanych procesach karnych. Psedosędziowie mogą też mieć wpływ na rzekomo własne orzeczenia w sprawach karnych w zakresie wysokości kary; w każdym razie, statystyki będzie tu trudniej analizować.
W matriksie ""3 RP""... https://sites.google.com/site/wolnyczyn/
Jeden komentarz