Z bólem muszę przyznać, że do wczoraj wieczorem żyłam w błogiej nieswiadomości i ignorancji, z której wyrwała mnie lektura „Pierwszego polonijnego kalendarza tygodniowego“ w bezpłatnym tygodniku „Nowy Przegląd“ wydawanym w Toronto. Okazało się, że każdy dzień roku dedykowany jest jakiejś „Bardzo Ważnej Sprawie“w skrócie BWS. I proszę, w tym tygodniu począwszy od 18 maja – Międzynarodowy Dzień Muzeów, następnego dnia – Dzień Dobrych Uczynków (szkoda, że nie wiedziałam, miałabym okazję dobrze rozpocząć tydzień) i dalej Dzień Kwiatów Wiosennych (nieświadomie uczciłam, bo akurat sadziłam wiosenne kwiatki na balkonie), Światowy Dzień Kosmosu, Miedzynarodowy Dzień Różnorodności Biologicznej, Światowy Dzień Żółwia no i ten tydzień zakończy Europejski (tylko?) Dzień Parków Narodowych.
Wczoraj nieświadoma jeszcze, że to jest właśnie Światowy Dzień Kosmosu, czytałam (oglądałam również) o wyroku wydanym przez Sędzię PawłaChodkowskiego w sprawie zakłóceń porządku podczas wykładu majora KBW Zugmunta Baumana na UWr (zasłużonego czyściciela polskich lasów z elementów terrorystycznych w latach umacniania władzy ludowej) i myślałam sobie, że tenże wyrok to całkowity odlot. Sędziaukształtował treści wyroku, aby pozwoliły “…na osiągnięcie celów prewencyjnych kary…” i wyraził przekonanie, że “…przynajmniej dla niektórych osób treść wyroku będzie stanowić jakieś źródło refleksji co do sposobu i formy brania udziału w życiu publicznym…” Ta głęboka troska o formy udziału obywatela w życiu publicznym, z którą to troską nota bene w tym przypadku nie zgadzam się, przypomniała mi wypowiedż innego sędziego, w innej rzeczywistości, ale dotyczącej podobnych okoliczności i formy udziału obywatela w życiu publicznym.
Legendarny Sędzia SN USA, John Marshall Harlan II w sprawie Cohen v Kalifornia, uznał za sprzeczny z konstytucją argument, że słowo „f..ck” jest tak wulgarne, iż Pierwsza Poprawka nie chroni jego publicznego użycia. Stwierdził że „…nie można pominąć faktu, który ilustruje incident będący przedmiotem rozpatrywanej sprawy, że większość językowych ekspresji pełni podwójną funkcję: przekazuje nie tylko idee, które dadzą się w sposób względnie precyzyjny wyjaśnić, lecz
także emocje, których nie sposób inaczej wyrazić…” Tak więc sam fakt, że słowo „f…ck” na kurtce Cohena być może jest bardziej ostre i ordynarne od innych słów podobnego rodzaju, to niemniej jest prawdą, “…że coś, co dla jednej osoby jest wulgaryzmem, dla innej jest liryką…” Nie ma też żadnej prawnej zasady, by właśnie to jedno obraźliwe słowo miałoby zostać uznane za specjalnie wyróżniające się i wyjątkowe od innych. Z pewnością Kalifornia nie ma prawa do tego, by “czyścić” publiczną debatę do takiego stopnia, by nie pojawiało się w niej nic, co mogłoby urazić czyjąś wrażliwość. Byłoby też naiwnością zakładanie, że można zakazać używania jakichś konkretnych słów bez popadania w fundamentalne ryzyko, że taki zakaz doprowadzi do tłumienia ekspresji emocji i idei. Konsekwencje byłyby takie, iż rząd mógłby z łatwością użyć prawa zakazującego używania pewnych wyrazów, jako wygodnego pretekstu do cenzurowania i karania za de facto wyrażanie niepopularnych i niewygodnych dla niego poglądów i opinii – a takie działania są nie do pogodzenia z prawem do wolności słowa.
Dzisiaj, bogatsza w wiedzę o dniach dedykowanych BWS dodaję – sędzia Chodkowski adekwatnie uczcił Dzień Kosmosu, odlotem iście kosmicznym: od bezstronności, niezawisłości, przyzwoitości i zdrowego rozsądku.
No, a wczoraj na Dzień Wiosennych Kwiatków dostaliśmy zaskakującą informację w sprawie Brunona już nie K, a Kwietnia. Źle się wyraziłam, informacja nie zaskakuje, bo każdy Polak z IQ powyżej setki wiedział od początku, że to jeden wielki pic, ten nasz rodzimy terrorysta, co to nie tylko chciał się zamachnąć na Sejm, alejeszcze zawracał sobie terrorystyczną głowę zamachnięciem się na najobiektywniejszą i cieszącą się wielką estymą dziennikarkę Monikę Olejnik, zwaną przez złośliwych Stokrotką (to nomen omen wiosenny kwiatuszek!). Natomiast zaskakuje, że krakowscy superśledczy przyznali się do tej grubymi nićmi szytej fałszywki. To nowość!
Zajrzałam do Internetu dzisiaj i znalazłam informację o postanowieniu Sędzi Anny Bartoszewskiej w sprawie wniosku Moniki Olejnik o zabezpieczenie powództwa – zmiany okładki bestselera „Resortowe dzieci“. Wprawdzie Sędzia Bartoszewska nie uwzględniła w całości wniosku red. Olejnik i nakazała tylko zmianę okładki w Internecie, ale za to jakie peany o tejże redaktor wysmażyła w swoim uzasadnieniu! Od słodkości i wazeliny, aż mdło. Sam prof. Piotr Kruszyński obruszył się i stwierdził, iż „…w uzasadnieniu postanowienie sędzia powinna skoncentrować się na ocenie jedynie faktu skuteczności zastosowania lub nie takiego środka. To nie wyrok, w którym dokonuje się również oceny. Wydawanie takiej opinii o jednej ze stron w postanowieniu o zabezpieczeniu powództwa jest zaskakujące. I jeśli dojdzie do procesu, daje podstawy pozwanemu o wystąpienie z wnioskiem o wyłączenie sędzi, która już ujawniła swój stosunek do powoda.” Dla porządku przypominam, że “daje podstawy“, to nie oznacza wcale, że sędzia zostanie wyłączona! Ale jakoś „różnorodność biologiczna“ nijak mnie tutaj nie koreluje. Szkoda. Na wszelki wypadek wieczorem pilnie przeleciałam po głównych stacjach TV, ale i tutaj różnorodności nie tylko “biologicznej”, ale żadnej nie znalazłam. Jak nie huzia i ośmieszanie PiS, partyjki Gowina, czy Ziobry, to rozstrząsanie ekscesów werbalnych Korwina, czyli nuda i jednorodność przerażająca.
No, ale nie mogę doczekać się jutra! Bo jutro mamy Światowy Dzień Żółwia. Ciekawe…