Od egzekucji (szariat!) w redakcji Charlie Hebdo minęło już tyle czasu, by móc bez emocji, zupełnie na zimno, popatrzeć, jak to z wolnością słowa jest we Francji.
1.
W wywiadzie dla Krytyki Politycznej wieloletni korespondent prasy francuskiej w Polsce, p. Bernard Osser powiedział m.in.:
We Francji satyra, pamflet, mówienie tego, co się myśli, niezależnie od opinii innych, ma ogromną tradycję, która sięga Oświecenia. Nobliwe „Le Figaro”, dziś gazeta prawicowa, też zaczynało jako pismo satyryczne – bo i Francja to ojczyzna satyry, która nie liczy się z cenzurą: czy to państwa, czy to różnych społecznych grup nacisku. Atak na „Charlie Hebdo” to nie jest po prostu atak na pismo, które przedrukowywało karykatury Mahometa. Ono wyszydzało wszystkich po równo: Kościół katolicki, Żydów, muzułmanów, ale i lewicowo-liberalny establishment. (…)
Taka satyra, wymierzona w wiele stron naraz, to wyraz bardzo ważnego nurtu kultury francuskiej. Tego, w którym bycie Francuzem oznacza prawo mówienia, co się myśli. Prawo pokazania środkowego palca możnym, wpływowym i tym wszystkim, którzy chcą ograniczać wolność. Ja nie twierdzę bynajmniej, że samego tego nurtu, tzn. absolutyzacji wolności słowa, nie można krytykować. Chcę jednak podkreślić: to bardzo głęboko zakorzeniony element francuskiej tożsamości republikańskiej – i to przeciw niemu wymierzony był środowy atak. Chodzi o pluralizm, świeckość państwa, francuską wizję demokracji.(…)
Mogę zapewnić wszystkich, że „Charlie Hebdo” to naprawdę nie jest rozrywkowy komiks poprzetykany karykaturami papieża i Mahometa… Rysownicy pisma – w tym ci, którzy zginęli – to wielkie postaci kultury francuskiej, prawdziwy kwiat rysowników, na których wychowało się kilka pokoleń Francuzów. Jasne, że nie wszyscy Francuzi ich czytali, ale chyba wszyscy znali ich kreskę.
2.
No to popatrzmy, jak jest z tą wolnością słowa nad Sekwaną.
Sąd w Paryżu uznał Arnauda Montebourga, ministra ds. reindustrializacji w rządzie nowego socjalistycznego prezydenta Francji Francois Hollande’a, za winnego publicznej obrazy za nazwanie szefów spółki żeglugi promowej SeaFrance „łobuzami”.
Montebourg, znany działacz antyglobalistyczny, użył tego sformułowania w opublikowanym w ubiegłym roku wywiadzie prasowym.
Sąd skazał ministra na symboliczną grzywnę czterech euro, która zostanie przekazana czterem poszkodowanym. SeaFrance, utrzymująca połączenia promowe z Wielka Brytanią i zatrudniająca kilkaset osób, zaprzestała w ubiegłym roku działalności z powodu strat.
3.
13 marca (2013 – przyp. HD) Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał, że skazanie francuskiego działacza politycznego za obrazę głowy państwa oznacza naruszenie 10 artykułu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Skarżący, Hervé Eon, obywatel francuski, w czasie wizyty prezydenta Francji (Nicolasa Sarkozy’ego) w sierpniu 2008 roku w Laval, rozpostarł niewielki transparent z napisem „casse toi pov’con” (w wolnym tłumaczeniu – „spadaj, mały ciulu”) – były to słowa, których prezydent użył publicznie kilka miesięcy wcześniej w czasie zwiedzania Salonu Rolnego, kiedy jeden z rolników umknął mu ręki. Wydarzenie z rolnikiem było bardzo nagłośnione przez media, zwłaszcza w Internecie, a słowa prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego były wielokrotnie skandowane jako hasło w czasie wielu demonstracji.
W listopadzie 2008 wielka ława przysięgłych sądu w Laval uznała H. Eona za winnego obrazy prezydenta Republiki i zgodnie z ustawą z 1881 roku o prasie skazała go na grzywnę 30 euro w zawieszeniu. Sąd uznał, że oskarżony wystawił napis z przytoczonymi słowami w intencji obrażenia prezydenta.
Wyrok został zatwierdzony przez sąd apelacyjny w Angers, który stwierdził, że H. Eon, działacz i były deputowany socjalistyczny z Mayenne nie mógł się kierować uczciwymi intencjami, skoro kilka dni wcześniej uznał swoją przegraną w długiej walce o przyznanie pobytu tureckiej rodzinie, która nielegalnie przebywała we Francji.
Sąd Kasacyjny oddalił kasację Eona.
Hervé Eon złożył w kwietniu 2010 roku skargę w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, zarzucając sądom francuskim ograniczenie jego prawa do wolności słowa.
Europejski Trybunał Praw Człowieka, w składzie 7 sędziów, uznał że skazanie skarżącego stanowi „ingerencję władz publicznych” w jego prawo do wolności słowa, przewidziane przez przywołaną ustawę z 1881 roku, która miała na celu „ochronę dobrego imienia drugiej osoby”. Trybunał przyznał, że literalne znaczenie przywołane go zdania „spadaj, mały ciulu” było dla prezydenta Francji obraźliwe, jednak osądzając to należy uwzględnić cały kontekst sprawy.
ETPC uznał, że podjęcie przez skarżącego słów prezydenta nie dotyczyło życia osobistego ani czci prezydenta Sarkozy’ego i nie było zwykłym, osobistym atakiem na niego. Trybunał zauważył, że krytyka ze strony H. Eona była natury politycznej, co potwierdził sąd apelacyjny dostrzegając związek między tymi słowami a polityczną aktywnością skarżącego.
http://www.obserwatorkonstytucyjny.pl/swiat/etpc-skazanie-dzialacza-za-obraze-prezydenta-francji-ogranicza-prawo-do-wolnosci-slowa/
4.
Za obrazę głowy państwa we Francji istnieje odpowiedzialność karna – grozi grzywna do 7500 euro lub 6 miesięcy więzienia.
Inna sprawa, że zagrożenie to jest teoretyczne.
5.
Powróćmy jednak do słów red. Bernarda Osser’a: Atak na „Charlie Hebdo” to nie jest po prostu atak na pismo, które przedrukowywało karykatury Mahometa. Ono wyszydzało wszystkich po równo: Kościół katolicki, Żydów, muzułmanów, ale i lewicowo-liberalny establishment.
W 2008 roku w jednym z numerów ukazuje się karykatura Jeana Sarkozy’ego, syna ówczesnego prezydenta Francji. Jest razem z Jessiką Sebaoun-Darty, dziedziczką rodzinnej fortuny.
Pod spodem komentarz: „Jean Sarkozy zadeklarował, że chce przejść na judaizm, by móc poślubić swoją żydowską narzeczoną, która kiedyś odziedziczy fortunę. Ten mały zrobi karierę!”.
Autor karykatury nazywa się Bob Sine. A właściwie Maurice Sinet, bo Sine to jego pseudonim. Swoją kolumnę w Charlie Hebdo tworzy od 20 lat.(…)
Sine wyleciał za to z Charlie Hebdo. Międzynarodowa Liga przeciwko Rasizmowi i Antysemityzmowi złożyła przeciwko niemu pozew sądowy za rzekome podżeganie do nienawiści na tle rasowym. Otwarcie nazywano go antysemitą. Przez telefon słyszał groźby. Prawicowa paramilitarna organizacja Żydowska Liga Obrony groziła mu śmiercią. 20 polityków i intelektualistów, w tym nobliści i mer Paryża, podpisali list otwarty z poparciem dla redaktora Charlie Hebdo Phillipe’a Vala dla jego decyzji o wyrzucenie Sine’a z pracy. Tego samego Vala, który ów rysunek dopuścił do druku? Dziwne redaktorskie zwyczaje mają w tej Francji. Sam Val kazał Sine przeprosić.
Sine zapowiedział, że nie przeprosi. Prędzej obetnie sobie jaja.
http://openbeta.pl/charlie-hebdo-symbolem-wolnosci-slowa-dobre-sobie/#sthash.b1JqBV9B.dpuf
6.
Okazuje się więc, że „wolność słowa” we Francji ma swoje granice. Nie można bowiem nazywać przedsiębiorców „łobuzami”, nie można również cytować urzędującego prezydenta, nazywając go „ciulem”.
Natomiast można bezkarnie znieważać uczucia religijne innych pod tym warunkiem, że nie są to Żydzi.
Bo przecież „satyrycy” w ramach nadsekwańskiej „wolności słowa” nie tylko szydzili z Mahometa. Dostawało się również chrześcijanom, a może nawet przede wszystkim chrześcijanom.
Słynna okładka, na której „satyrycy” narysowali kopulującą ze sobą Trójcę pokazuje poziom tygodnika.
Szczerze wątpię, by taki rysunek zamieściło urbanowskie NIE czy inne „Fakty i Mity”.
Tymczasem podnoszą się głosy, że wolność słowa we Francji jest stosowana selektywnie. „A nie jest to zasada, którą można stosować w sposób zróżnicowany” – przekonuje François Burgat, ekspert ds. islamu i wskazuje na przypadek Erica Zemmoura, dziennikarza zwolnionego tuz przed zamachami z codziennego show w telewizji za „islamofobię”. „Dla mnie wygląda to tak: o tym co wolno bądź nie wolno mówić decyduje państwo i poprawne politycznie media. Zamachy dały pretekst do tego, by wszystkim przykręcić śrubę”– dodaje. Mówisz źle o żydach jesteś antysemitą, obrażasz homoseksualistów, jesteś homofobem. Obrażasz muzułmanów (i katolików), jesteś zwolennikiem wolności słowa.
http://wpolityce.pl/swiat/229908-nie-jestem-charlie-francja-walczy-z-terroryzmem-za-pomoca-cenzury-wolnosc-slowa-jak-sie-okazuje-nie-dotyczy-wszystkich
7.
Znany francuski sowietolog, Alain Besançon, w wywiadzie dla „Do Rzeczy” (nr 4/103) stwierdził wyraźnie:
… społeczeństwo francuskie bez problemu akceptuje treści obraźliwe religijnie. Jednak nie respektuje treści antysemickich. (…) Antysemityzm jest po prostu we Francji zakazany i tyle.
8.
Do rangi symbolu, czy raczej koronnego dowodu na to, że za działalnością Charlie Hebdo stała masoneria, jest udział loży Wielkiego Wschodu w manifestacji, jaka odbyła się 14 stycznia.
„Jeżeli kogokolwiek dziwiła agresywna postawa antyreligijna, jaką prezentuje „Charlie Hebdo”, to proszę pozwolić, że rozwiejemy wątpliwości: otóż wszyscy zamordowani w ataku zamachowców redaktorzy należeli do masonerii. Stąd zapewne inspiracja do takiej, a nie innej struktury treściowej pisma.
Potwierdzenie faktu, o którym tu informujemy, nadeszło zresztą z samego Wielkiego Wschodu Francji. Podczas wczorajszej manifestacji na Placu Republiki powiedział o tym wprost Wielki Mistrz francuskiej masonerii, dodając przy tym, że Charlie Hebdo jest pismem walczącym o wartości demokratyczne. Odczytano oświadczenia poszczególnych lóż, wchodzących w skład Wielkiego Wschodu, w tym tych, do których należeli zabici redaktorzy.
Link do tekstu w języku francuskim: http://www.medias-presse.info/charlie-hebdo-le-grand-orient-salue-les-redacteurs-francs-macons/22769”
…………………………
http://www.myslkonserwatywna.pl/mariusz-matuszewski/masonska-kropka-nad-i-w-sprawie-charlie-hebdo/
9.
A jeśli zamach na Charlie Hebdo to wcale nie jest początek walki Islamu z Europą?
Bo w to, co nam wmawiają, że „satyryków” rozstrzelali jacyś „terroryści”, chyba nikt nie wierzy.
Równie dobrze rację mogą mieć zwolennicy teorii spiskowego funkcjonowania świata.
A to oznacza, że może był to jeden z ostatnich przejawów buntu przeciwko atakowi na religię, a raczej – na człowieka.
Bo przecież pozbawienie oparcia w Bogu pozwoli ukształtować nową istotę ludzką.
Dokładnie to, co wcześniej próbował zrobić Stalin i Hitler.
Z chrześcijanami, przynajmniej za Odrą, w zasadzie już się udało.
Teraz przyszła kolej na muzułmanów?
Widzimy bitwę, ale ciągle nie potrafimy rozpoznać przeciwnika?
25.01 2015