Wolność człowieka cz. 3 – Wolność utracona cz.1
07/01/2012
560 Wyświetlenia
0 Komentarze
24 minut czytania
Część 2 zakończyłem pytaniem : dlaczego ludzie tak łatwo dają się zniewalać różnym politycznym i ideologicznym hochsztaplerom i dlaczego są z tego dumni ? Niniejszym postaram się na nie odpowiedzieć.
Każdy człowiek posiada przyrodzoną zdolność samodzielnego krytycznego myślenia, dzięki której możemy rozpoznawać i analizować otaczającą nas rzeczywistość, przewidywać konsekwencje naszych działań dokonywać świadomych wyborów dostępnych alternatyw, czyli realizować naszą wolność. Jednak ograniczoność naszej percepcji, oraz słabości ludzkiego rozumu sprawiają, że istnieje możliwość sterowania z zewnątrz świadomością i wolą człowieka, czyli zniewolenia go. Postaram się wskazać te słabości i odwołując się do polskich realiów, pokazać jak są wykorzystywane do sterowania świadomością i wolą ludzi. Ponieważ zarówno psycho, jak i socjomanipulacje bazują na wielu ludzkich słabościach równocześnie, dlatego niestety będę się musiał powtarzać, przez co mój tekst może być dość niezgrabny w swej formie. Z góry za to przepraszam.
Niewiedza i lenistwo
Każdy z nas postrzega rzeczywistość w dwóch planach poznawczych: bliskim i dalekim. Bliski plan znajduje się w zasięgu naszych zmysłów i rozpoznajemy go przez doświadczenie. Cała reszta to daleki plan poznawczy. Wiedzę o nim możemy pozyskać badając świadectwa materialne, lub zebrać relacje bezpośrednich uczestników interesującego nas zdarzenia, czyli takich, dla których jest lub było ono bliskim planem poznawczym. Jednak, z wyjątkiem ludzi, którzy się tym zawodowo zajmują, prawie nikt nie ma czasu, środków, chęci, ani możliwości by to robić. W tej sytuacji pozostaje tylko jedna możliwość: korzystanie z usług pośredników, którymi najczęściej są mass media (medium– średni, pośredni, pośredniczący). Prawdziwość poglądów, opinii i informacji, z powodów, których wcześniej pisałem, jest dla przeciętnego człowieka bardzo trudna, a najczęściej całkowicie niemożliwa do zweryfikowania. Na ogół możemy tylko określić wiarygodność komunikatu pochodzącego od pośrednika. Jednak mało kto ma świadomość, że przytłaczająca większość posiadanych przez nas zasobów informacyjnych, które traktujemy jako naszą realną wiedzę, tak naprawdę przyjmujemy na wiarę i powinniśmy zachować wobec nich rezerwę i sceptycyzm. Tym samym, większość ludzi nie ma świadomości, że płynący od pośredników przekaz dotyczący dalekiego planu poznawczego, wymaga weryfikacji jego wiarygodności lub prawdziwości (o ile to możliwe). Ci ludzie nie mają też nawyku weryfikowania tego przekazu, przez co mają problem z odróżnieniem faktów od opinii i za prawdziwe uznają komunikaty wielokrotnie powtarzane. W dużej mierze za ową nieświadomość i brak nawyku weryfikacji odpowiada system edukacji, ale o tym jeszcze będę pisał w dalszej części tego tekstu. Także brak czasu lub lenistwo (weryfikacja dochodzących do nas komunikatów wymaga czasu i wysiłku) sprawia, że ludzie nie sprawdzają wiarygodności przekazu płynącego od pośredników. Wszystko to razem sprawia, że dysponenci mediów mają olbrzymie możliwości tworzenia fałszywego obrazu rzeczywistości, a tym samym manipulowania świadomością i wolą odbiorców swojego przekazu.
Potrzeba pewności i schematyzm myślowy
Nasza aktywność wymaga dokonywania ciągłych wyborów pomiędzy dostępnymi alternatywami. Niekiedy są to bardzo ważne dla nas wybory, dlatego potrzebujemy mieć pewność ich trafności, oraz pewność, że konsekwencje tych wyborów będą spełniały nasze oczekiwania. Potrzeba jest tak silna, że ludzie czasem posuwają do działań przestępczych, np. wykradając niezbędne dane, ustawiając przetargi itp., albo postępują irracjonalnie, sięgając po wróżby i horoskopy. Często potrzeba pewności motywuje ludzi do korzystania z przyrodzonej zdolności samodzielnego, krytycznego myślenia, a tym samym do racjonalnego rozpoznawania i analizowania rzeczywistości. Jednak trudno jest analizować na każdym kroku, każdą możliwą alternatywę. To całkowicie sparaliżowałoby naszą aktywność. Robiąc zakupy na ogół nie dokonujemy wnikliwej analizy produktów i ich producentów, lecz dokonujemy wyboru bazując na wypracowanych schematach. Często tworzymy schematyczny obraz naszych znajomych i w relacjach z innymi ludźmi opieramy się na wypracowanych schematach zachowań. Także napływające do nas z zewnątrz różnego typu komunikaty wstępnie klasyfikujemy, wpisując je w schematy jakimi są konwencje przekazu. Zupełnie inny status poznawczy nadajemy komunikatom umieszczonym w konwencji reportażu, dokumentu, przekazu naukowego, informacyjnego, czy rozrywkowego. Schematy są bardzo przydatne, ale tylko wtedy, gdy zostały wypracowane przez doświadczenie. Mam na myśli nie tylko nasze indywidualne doświadczenie. Tego typu wypracowane przez doświadczenie schematy myślowe, a zwłaszcza obyczajowe dostarcza nam tradycja, bo tradycja to nic innego, jak właśnie gromadzone przez naszych przodków i poprzedników doświadczenie, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Dlatego tradycja jest tak ważna. Co prawda, zmiany technologiczne, komunikacyjne i społeczne po części wymuszają modyfikowanie tradycji i uzupełnianie jej o nowe doświadczenia, jednak tak propagowane przez lewaków negowanie, lub odrzucenie tradycji, to czysta głupota, która otwiera człowieka na wszelkiego typu manipulacje.
Jak widać, potrzeba pewności i schematyzm są raczej naszą siłą, więc może dziwić fakt, że zakwalifikowałem je do ludzkich słabości. Jednak są po temu powody. Gdy obszar rzeczywistości jest dla ludzi zbyt odległy i wydaje im się, że nie mają na niego żadnego wpływu, wtedy brak czasu, lenistwo, konformizm, nieświadomość związków między bliskim i dalekim planem poznawczym, oraz brak nawyku weryfikowania dalekiego planu poznawczego bardzo często sprawiają, że ludzie zaspokajają swoją potrzebę pewności za pomocą stereotypów i gotowych, dostarczanych z zewnątrz kompleksowych schematów opisowych. Tym samym oddają swoją świadomość i wolę w posiadanie środowisk kreujących te schematy i stereotypy. Ludzie ci, by uniknąć dysonansu poznawczego, czytają, słuchają i oglądają media generujące ten sam schemat opisowy, w ten sposób uzależniając się od nich, co często prowadzi do fanatyzmu. Na pewno nie raz spotkaliście się z fanatycznymi wyznawcami „Gazety Wyborczej”, „Superstacji”, czy „Faktów i Mitów”. Łatwo ich poznać, bo są pewni swoich racji, manifestują swoją wyższość w stosunku do ludzi o odmiennych poglądach i wypowiadają kategoryczne opinie, których jednak nie potrafią dobrze uzasadnić. Jeśli im przedstawić twarde fakty sprzeczne z ich wyobrażeniem rzeczywistość, to wcześniej czy później odpowiadają agresją. Ale nie okłamujmy się, takie same postawy spotkamy także u niektórych wyznawców (bo już nie czytelników i słuchaczy) mediów prawicowych. Stwierdzam to z prawdziwą przykrością, bo to oznacza, że media prawicowe także ulegają pokusie wykorzystywania ludzkich słabości dla własnych celów, z czego wcześniej wspomniane media lewackie, zrobiły zasadę swego funkcjonowania. Z tej łatwej, niewymagającej niezbędnego wysiłku metody zapewniania sobie iluzorycznego poczucia pewności, korzystają ludzie należący do wszelakich środowisk, niezależnie od wieku, statusu społecznego, wykształcenia i poglądów. Robią to nawet ludzie, którzy potrafią doskonale rozpoznawać i analizować daleki plan poznawczy w ważnych dla nich obszarach, a więc tacy jak biznesmeni, nauczyciele akademiccy, sprawni menedżerowie i inni, których trudno uznać za głupców.
W krajach niedemokratycznych, takich jak Polska, dla przeciętnego człowieka dalekim planem poznawczym, na który nie ma wpływu, jest polityka i działalność władzy na wszystkich jej szczeblach (w mniejszym stopniu dotyczy to władzy samorządowej najniższego szczebla). W takiej sytuacji o wiele łatwiej jest władzy i wspierającym ją mediom (w Polsce wspierają ją wszystkie główne media) skutecznie kreować stereotypy i fałszywe schematy opisowe dotyczące tego obszaru rzeczywistości i za ich pomocą sterować wolą wyborców, skłaniając ich do wyborów politycznych korzystnych dla władzy, a fatalnych dla samych wyborców. Całkiem niedawno mieliśmy okazję się o tym przekonać.
Powrócę jeszcze do konwencji przekazu, bo ich schematyczny odczyt przez odbiorców, daje możliwość szerszego propagowania i uwiarygodniania stereotypów propagandowych. Ta metoda polega na rozpowszechnianiu przekazu propagandowego za pomocą bardziej wiarygodnych dla odbiorcy konwencji (np. reportaż, film dokumentalny lub naukowy) niż konwencja publicystyczna, lub poszerzaniu oddziaływania przekazu poprzez umieszczanie go w wielu konwencjach naraz. Przykładami fałszowania konwencji były filmy „Uprowadzenie Agaty” (w rzeczywistości paszkwil na marszałka Kerna) i „Wszystkie ręce umyte. Sprawa Barbary Blidy.”, czy program dokumentalny „Dramat w trzech aktach”. Natomiast przykładem multiplikacji przekazu za pomocą różnych konwencji jest choćby kwestia globalnego ocieplenia i rzekomego wpływu człowieka na to zjawisko (samo globalne ocieplenie także jest dość wątpliwe). Ten przekaz znajdziemy w programach informacyjnych, publicystycznych, filmach popularno-naukowych, filmach katastroficznych produkowanych w ostatnich latach na masową skalę, a nawet w serialach telewizyjnych. Na naszym rodzimym podwórku, metoda multiplikacji była stosowana przez reżimowe media w zwalczaniu PiS i braci Kaczyńskich, kiedy to stereotypy o państwie policyjnym, rzekomo budowanym przez PiS, powszechnej inwigilacji i lustracji, która miała uderzać w Bogu ducha winnych, zwykłych ludzi, były propagowane równocześnie w przekazie informacyjnym, publicystycznym, w programach kabaretowych i serialach telewizyjnych. Krótko mówiąc, gdzie człowiek nie spojrzał, widział inwigilację i represje, chociaż w życiu realnym nie sposób było tego dojrzeć. Mimo to, jak wiemy, stereotyp się przyjął.
Jednak konwencją, której zafałszowanie przynosi największe korzyści naszym władcom, jest wolny rynek mediów. W czasach PRL wszyscy wiedzieli, że istnieje cenzura i że władza kontroluje wszystkie media. Dlatego ludzie mieli mniejsze zaufanie do przekazu medialnego, chociaż i wtedy było ono zróżnicowane w zależności od konwencji przekazu – konwencja kabaretowa i popularno-naukowa cieszyła się większym zaufaniem. W III-ej RP wygląda to zupełnie inaczej. W konwencję wolnego rynku mediów wpisany jest schemat, w którym media są niezależne od władzy i konkurencyjne względem siebie, co znaczy, że media weryfikują nawzajem swój przekaz i jeśli ich przekaz jest zgodny, to znaczy, że jest prawdziwy. W ten sposób mamy ciekawy paradoks : ze względu na konwencję systemu medialnego, w czasach PRL mniejsze były możliwości, ale za to większa potrzeba weryfikowania przekazu medialnego (stąd duża popularność wydawnictw drugiego obiegu), a obecnie jest dokładnie odwrotnie – większe możliwości, ale mniejsza potrzeba weryfikacji. Ale przecież w III-ej RP schemat konwencji wolnego rynku mediów jest fałszywy. Największe media są powiązane z władzą poprzez koncesje. Jednolitość i niekonkurencyjność ich przekazu informacyjnego i publicystycznego, kreowanie tych samych stereotypów i schematów opisowych, oraz proreżimowy charakter tego przekazu wskazują na to, że związki tych mediów z władzą prawdopodobnie są o wiele głębsze, niż tylko poprzez koncesje. Wystarczy sobie przypomnieć jak bardzo jednolite, schematyczne i zakłamane były we wszystkich wielkich koncesjonowanych mediach relacje z manifestacji 10.04.2011, upamiętniającej rocznicę Tragedii Smoleńskiej i Marszu Niepodległości 11.11.2011 w Warszawie. Taką jednolitość fałszywego przekazu naprawdę trudno uznać za przypadkową. Jak widać, prawda przegrywa z fałszywym schematem, który daje ludziom iluzoryczne poczucie pewności i sprawia, że te same formy manipulacji i zniewolenia, którymi posługiwał się reżim komunistyczny, są obecnie o wiele skuteczniejsze.
Potrzeba bezpieczeństwa i przyzwyczajenie
Potrzeba bezpieczeństwa motywuje do ostrożnego wyboru alternatyw, więc podobnie jak potrzeba pewności, jest naszą siłą. Jednak w zestawieniu z brakiem informacji, brakiem nawyku weryfikowania dalekiego planu poznawczego i zwykłym lenistwem, staje się naszą słabością. Wszystkie niedemokratyczne reżimy bardzo chętnie wykorzystywały i wykorzystują nadal tą ludzką słabość dla swoich potrzeb. Na ten temat napisano już dziesiątki tekstów w wielu publikatorach, dlatego tylko przypomnę, jak to się robi. Reżim, wykorzystując popierające go media, najpierw wytwarza w świadomości ludzi wizję jakiegoś zagrożenia (najczęściej zmyślonego), a następnie, pod pozorem walki z tym zagrożeniem i przy szerokiej akceptacji społecznej, ogranicza prawa i wolność obywateli, zwiększając przy tym system nadzoru i kontroli nad społeczeństwem. W ostatnich latach mieliśmy także w Polsce bardzo wyrazisty przykład takiej manipulacji. Najpierw, z udziałem mediów, polityków i różnej maści celebrytów („autorytetów”) zorganizowano długotrwałą akcję zastraszania społeczeństwa państwem policyjnym, rzekomo tworzonym przez PiS. Tworzono w ten sposób fałszywą wizję powszechnej inwigilacji (pretekstem było 91 legalnych podsłuchów w sprawach kryminalnych), ograniczenia wolności słowa i policyjnych porannych nalotów na mieszkania przeciwników politycznych władzy. Następnie, po przejęciu władzy przez PO, przy społecznej akceptacji (przypominam wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych) zaczęto usuwać z mediów publicznych niewygodnych dla władzy dziennikarzy i ograniczać wolność słowa, rozbudowano na niebywałą skalę system inwigilacji (zauważyła to nawet Komisja Europejska), a poranne policyjne naloty na mieszkania ludzi niewygodnych dla władzy stały się zjawiskiem dość pospolitym. Inaczej mówiąc, w obawie przed inwigilacją, represjami politycznymi i cenzurą, ludzie entuzjastycznie zaakceptowali to, czego się tak bardzo obawiali.
Ludzie mają dużą zdolność adaptowania się do nowych warunków, zwłaszcza jeżeli zmiany są na tyle powolne, że pozwalają się człowiekowi do nich przyzwyczaić. Gwałtowne zmiany mogą wywołać szok i równie gwałtowne reakcje. Jeżeli ktoś się gwałtownie wzbogaci, taka zmiana może go doprowadzić do szaleństwa, a nagła utrata majątku przez osobę bogatą i przyzwyczajoną do życia w luksusie, może ją pchnąć do samobójstwa. Jednak do powolnych zmian jesteśmy się w stanie przyzwyczaić. Dlatego, mimo kryzysu wieku średniego, na ogół bez większego problemu przyzwyczajamy się do zmian, jakie przynosi proces starzenia się. Nieprzypadkowo stare przysłowie mówi, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Problemem staje się retrospekcja. Gdy zbierze się nam na wspominki, wtedy bardzo często czujemy żal i kłucie w piersi, bo docierają do naszej świadomości sprawy, które już z niej wyparliśmy i zaakceptowaliśmy. Nagle dostrzegamy co straciliśmy przez nasze zaniechania lub głupotę, jaką krzywdę wyrządziliśmy innym ludziom, albo oni nam. Retrospekcja nie zawsze jest przyjemna, a czasami bywa nawet szokująca. Nie inaczej jest z utratą wolności. Jeżeli proces zniewalania ludzi prowadzony jest metodycznie, ale powoli, ludzie przyzwyczajają się do niekorzystnych dla siebie zmian i akceptują powolną utratę wolności. Doskonałym przykładem jest system III RP i kondycja przeciętnych obywateli naszego nieszczęsnego państwa. Proponuję popatrzeć, jak bardzo, w porównaniu do początku III RP, została ograniczona wolność gospodarcza, o ile trudniej jest obecnie uruchomić i prowadzić działalność gospodarczą, jak rozbudowany został system kontroli i nadzoru władzy nad społeczeństwem (a powinno być odwrotnie), jak rozbudowany i skomplikowany został system podatkowy i jak bardzo utrudnia ludziom życie, jak rozbudowany został system koncesyjny, jak ograniczony został dostęp do informacji, jak ograniczone zostały nasze prawa wyborcze itp. Ale to nie wszystko. Spróbujcie oszacować, jakie straty finansowe przyniósł państwu i narodowi system III RP. Ile straciliśmy na korupcji, nadmiernej rozbudowie biurokracji, systemie podatkowym, aferach gospodarczych, przepłaconych i nietrafionych inwestycjach rządowych, zaniechaniu inwestycji w infrastrukturę komunikacyjną i energetyczną, zaniedbaniach w wykorzystaniu naszych zasobów energetycznych i uzależnieniu od dostaw surowców energetycznych z Rosji, likwidacji zamiast modernizacji przemysłu elektronicznego, włókienniczego, stoczniowego i samochodowego, bezbronności naszych władz wobec instytucji unijnych itp., itd. Ludzie zaakceptowali te zmiany i się do nich przyzwyczaili, bo były wprowadzane po cichu i powoli. Władza jednak nie może dopuścić do retrospekcji – dla reżimu jest korzystne by „ludzie patrzyli w przyszłość, a przeszłość zostawili historykom”. Dlatego (chociaż to nie jedyny powód) ograniczana jest nauka historii w szkole i bardzo często nie starcza czasu na przerobienie najnowszej historii Polski, w mediach reżimowych dostępne są tylko filmy i programy dokumentalne będące apoteozą „transformacji ustrojowej”, a publicyści i dziennikarze, którzy naruszają ten kanon, są brutalnie atakowani lub przemilczani przez reżimowe media. Wszystkie te działania maskujące najprawdopodobniej i tak zdadzą się psu na budę, gdy nas wszystkich dopadnie globalny kryzys gospodarczy, dodatkowo spotęgowany przez dysfunkcje i patologie systemu naszego państwa. Jednak to już temat na zupełnie inną opowieść.
Temat jest bardzo złożony i wielowątkowy, więc i tekst wyszedł mi bardzo długi. dlatego postanowiłem go podzielić na dwie części. Cdn.
Polecam też lekturę uzupełniającą :