W czasie wojen polsko-szwedzkich wielokrotnie zradzał się pomysł wykorzystywania do wojen, wojsk kozackich. Już w II połowie XVI wieku w roku 1561 Zygmunt August zażądał od Dymitra Wiśniowieckiego aby ten, wraz z zaciągniętymi, Kozakami udał się do Inflant. Był to wymuszony ruch polityczny z powodu zburzenia przez Zaporożan, Oczakowa i zrobienia ustępstw na rzecz Turcji, by nie wywoływać z nią kolejnych kosztownych wojen. Inicjatywa ta, zapewne się nie powiodła, gdyż brak zapisów by w owym czasie takowe wojska użyte zostały w walkach ze Szwecją. Jednak powstawały kolejne inicjatywy wykorzystania wojsk pochodzących z Zaporoża, do walk na pólnocnych rubieżach Rzeczypospolitej oraz na Bałtyku i już na początku XVII w., hetman wielki koronny Jan Zamoyski, postanowił wykorzystać wojska kozackie do walk przeciw […]
W czasie wojen polsko-szwedzkich wielokrotnie zradzał się pomysł wykorzystywania do wojen, wojsk kozackich.
Już w II połowie XVI wieku w roku 1561 Zygmunt August zażądał od Dymitra Wiśniowieckiego aby ten, wraz z zaciągniętymi, Kozakami udał się do Inflant. Był to wymuszony ruch polityczny z powodu zburzenia przez Zaporożan, Oczakowa i zrobienia ustępstw na rzecz Turcji, by nie wywoływać z nią kolejnych kosztownych wojen. Inicjatywa ta, zapewne się nie powiodła, gdyż brak zapisów by w owym czasie takowe wojska użyte zostały w walkach ze Szwecją. Jednak powstawały kolejne inicjatywy wykorzystania wojsk pochodzących z Zaporoża, do walk na pólnocnych rubieżach Rzeczypospolitej oraz na Bałtyku i już na początku XVII w., hetman wielki koronny Jan Zamoyski, postanowił wykorzystać wojska kozackie do walk przeciw Szwedom, zachęcony ich wielkim oddaniem i sukcesami w walkach z Michałem Walecznym w Mołdawii. Jednakże sama starszyzna zimując w Białej Cerkwi na przełomie roku 1600 – 1601, niezbyt skwapliwie do pomysłu hetmańskiego podeszła. Dużo wątpliwości wzbudzała u nich wyprawa w dalekie, zupełnie nieznane im rejony. Radę zwoływano po trzykroć i za każdym razem nie osiągnięto porozumienia. Przeważała opinia że należy zdobyte w Mołdawii sukno oraz inne łupy, zabrać ze sobą na Zaporoże. Hetman Zamoyski podesłał zatem więcej sukna oraz pieniędzy niż wynikało to z ustalonego kontraktu ale Kozacy jednoznacznie określili, że ta nadwyżka nie stanowiła o niczym a była zapłatą za udział w wojnie, i komentując to w ten sposób – “Obiecano pierwey hroszy y sukna na cztery tysięcy a teper na szyst, tym lipsz, dołszygi sukna budem mieti”. W końcu po kolejnej debacie zgodzono się wziąć udział w wyprawie, jednakże na pewnych warunkach:zdjęcie banicji po buntach po roku 1590, ustalenie stałego żołdu, sprawowanie jurysdykcji nad Kozakami wyłącznie starszemu lub komisarzom, pohamowanie ataków wymierzanych w Kozaków ze strony polskich starostów oraz staranniejszej opieki nad zaporoskimi posłami.
Podczas Sejmu w 1601 roku szlachta pomysł ów, aby tym zaciągiem objąć 6.000 Zaporożan, mocno skrytykowała i wręcz ograniczyła go do zorganizowania oddziału zaledwie 1.000 osobowego. Wstawiennictwo i do tego nadzwyczajnie usilne, samego króla Zygmunta III Wazy, ostatecznie ustaliła liczbę zaciągu Kozaków na 2.000. Co do pozostałych warunków, nie zgodzono się na wyłączność jurysdykcji nad Kozakami przez nich samych, zachowując dotychczaasową formę, banicję zaś postanowiono zdjąć jedynie z tych, którzy wezmą udział w wojnie. Tak więc po paromiesięcznych targach, z początkiem sierpnia 1601 roku, Kozacy przybyli w końcu do Inflant. Marsz ich w nowe dla nich rejony, obfitował jednakże w różnego rodzaju łamanie prawa, dopuszczając się gwałtów, rabunków i podpaleń. Koniec końców połączyli swe siły z armią hetmana Zamoyskiego pod Baimer w dniu 2 października 1601 a kilka tygodni później, rozpoczęli służbę kontrolując szlaki do Tallina, Parnawy i Dorpatu. Czasem także dokonywali wypraw podjazdowych, łupiąc, niszcząc i skutecznie niepokojąc przeciwnika, zdobywając przy okazji w ten sposób, na czas jakiś Karkasy. Jednakże już pod koniec roku, doszło do opuszczania wyznaczonych stanowisk, ze względu na zaleganie z wypłatą należnego im żołdu. Także pobyt na północy w nieznanym im zupełnie terenie, wpływał na coraz większe zniechęcenie do udziału w tej misji. Na początku 1602 roku z początkowej liczby 2.000 wojska zaporoskiego, w wyniku strat wojennych oraz ucieczek pozostało ok. 1.500 Kozaków. Także i ci którzy pozostali jeszcze w służbie JKM, coraz mniej chętnie wykonywalo rozkazy, coraz to donośniej domagając się powrotu na swoje ziemie. Dowodzący tym wojskiem Samuel Koszka w styczniu zawiadomił hetmana Zamoyskiego, iż jego wojsko z braku paszy dla koni, prowiantu, drewna opałowego itp, nie może zająć zgodnego z rozkazem hetmana, nowego miejsca postojowego i informuje go iż Jego podkomendni podjęli decyzję o opuszczeniu Inflant, zaś On sam nie jest w stanie zmienić ich decyzji, gdyż skończyłoby się to Jego śmiercią. Zanim jednak doszło do opuszczenia Inflant, Kozacy wzięli jeszcze udział w oblężeniu zamku Antsla. Tutaj jednak straty poniesione przez nich podczas tego oblężenia, dopełniły czary goryczy i tym razem postanowili ostatecznie wycofać się z tej wyprawy. Hetman Zamoyski udanie zapobiegł kompletnej rejterady, wypłacając Kozakom żołd z własnej kiesy. Ostatecznie Zaporożcy postanowili jeszcze czas jakiś służyć pod hetmanem i w nocy z 28 lutego na 1 marca niespodziewanym atakiem zdobyli Poltsamaa, wypierając stamtąd szwedzkich rajtarów i biorąc kilkudziesięciu w niewolę, “ale ich pościnali, kilku tylko zostawiwszy”. Udali się także pod zamek ale tam napotkawszy już znacznie silniejszy opór, odstąpili od jego zdobycia, straciwszy przy tym wielu zabitych i rannych. Tamże poległ starszy kozacki, Samuel Koszka, otrzymawszy postrzał od własnego wojska podczas wycofywania się z pola walki, zaś jego miejsce zajął Hawryło Krutniewicz. Po tym nieudanym ostatecznie ataku, Zamoyski postanowił przenaczyć Kozaków do osłony głównych wojsk. Jednak następujące roztopy, choroby w oddziałach zaporoskich oraz niezbyt dobra komunikacja między Krutniewiczem a Zamoyskim doprowadziła w dniu 27 marca 1601 roku, do napadu przez Szwedów na pozostawione bez wsparcia tabory. Kiedy napastnicy zaczęli łupić opanowane wozy, Kozacy dochodząc do siebie po niespodziewanym ataku, wzięli się w garść i rozbili szwedzkich wojaków. Przez czas jeszcze jakiś, Zaporożcy byli w służbie ale ostatnią wspólną ich akcją bojową, było szturmowanie i zdobycie 28 sierpnia, Białego Kamienia. Po nastaniu jesieni, ostatecznie porzucili wojska koronne i zaczęli powracać na Ukrainę, łupiąc po drodze tereny Wielkiego Księstwa Litewskiego, równocześnie śląc raz za razem listy, w których skarżyli się na swój ciężki los, m.in. stwierdzając – “długo będzie w pamięcij w woysku zaporozkym służba inflantska, gdysz teraz żadney różnyce niemasz między namj sługami J.K.M. a Lotysami”.
Niezbyt dobre wspomnienia dotyczące zaciągu wojsk zaporoskich, na blisko 20 lat skutecznie ostudzały zapędy do powoływania ich do walk ze Szwecją, mimo iż koszty takiej armii były znacznie niższe niż jakichkolwiek wojsk w ówczesnej Rzeczypospolitej, jedynie żołnierze z piechoty kwarcianej otrzymywali niższy żołd od szeregowego Kozaka. Ponownie sytuacja polityczna na południowych rubieżach Polski po zawarciu w październiku 1621 roku rozejmu z Turcją oraz nadmierna ilość Kozaków rejestrowych wykorzystywanych do walki z Portą oraz myśl, że ich nieposkromione siły mogą kolejny raz naruszyć ten rozejm, wymusiła pomysł ponownego wysłania Niżowców do walki o Inflanty. Tym razem, odwrotnie niż za poprzednim, pomysł wśród starszyzny został pozytywnie przyjęty. W dniu 21 lutego 1622 udali się w tej sprawie do samego króla Zygmunta III Wazy, oferując swe usługi i niemal natychmiastowy wymarsz na Orszę czy wręcz nawet dokonać najazdu na samą Szwecję !!!. Król tę akuratnie propozycję, zgrabnie ominął i deklarując jakieś bliżej niesprecyzowane obietnice, pomysł ten tymczasowo nie wykorzystał. Tym razem jednak, Kozacy działali wielotorowo i oprócz audiencji u króla, szukali także wsparcia gdzie indziej. Zaoferowali zatem swe usługi, hetmanowi polnemu litewskiemu Krzysztofowi Radziwiłłowi, obiecując wystawić silną armię liczącą nawet i 20.000 zbrojnych Kozaków, bez żołdu, w zamian jedynie za zdobyte łupy. Pomysł ten doprowadził do siwych włosów niejednego szlachcica na Litwie, mających w pamięci powrót Zaporożan z poprzedniej eskapady, uznali zatem iż danie im takich uprawnień, spowoduje kolejną grabież ich majątków i głośno sprzeciwiali się temu pomysłowi. Jako że wiadomym było o poselstwie w tej sprawie u króla, starszyzna dokonywała także działań w okolicach dworu królewskiego i pozyskując tam spore poparcie, zwłaszcza u szlachty koronnej która na ewentualne grabieże akurat narażona zupełnie nie była. Liczono tu zwłaszcza na świetne wyszkolenie i zdolność bojową Zaporożan jako piechoty strzeleckiej oraz dużą sprawność, w budowaniu umocnień ziemnych. Toczyła się gra, pomiędzy hetmanem Radziwiłłem, który zwlekał ostatecznie z podjęciem decyzji a póki co wyrażając zgodę na stworzenie oddziału o liczebności zaledwie jednego tysiąca a królem Polski, licząc że tenże wyśle Kozaków do walki daleko bo aż do Finlandii. Jednocześnie Radziwiłł, bał się podjąć decyzję odmowną, obawiając się że Kozacy niezadowleni z pertraktacji, rozpoczną własne działania z terytorium Ukrainy w stronę Porty lub zaczną objeżdżać całą Litwę, czyli z jednej strony spowodują wywołanie kolejnej wojny z Turcją, z drugiej zaś, spustoszenie ziem litewskich. Po wielu protestach szlachty litewskiej, ostatecznie w marcu 1622 roku, Radziwiłł oświadczył Niżowcom, iż pomocy ich jednak nie potrzebuje a odpowiedzialność za zerwane petrtaktacje, zrzucił na rzekome nie wywiązanie się z przybycia wojsk zaporoskich w wyznaczonym terminie do służby, pisząc w korespondencji do biskupa Eustachego Wołłowicza – “Bom ich takiemi obligował kondycyami, których Im już sam czas wykonać nie dopuści”. Probowano jeszcze w tymże 1622 roku, kilkakrotnie poruszać temat użycia Kozaków w wojnie ale nikt nie był zainteresowany podjęciem takiej woli.
Podczas Sejmu w styczniu 1624 roku, pojawił się kolejny pomysł wykorzystania sił zaporoskich w wojnach północnych. Tym razem chciano wykorzystać zdolności bojowe Kozaków w walkach z użyciem słynnych z wypadów morskich, ich łodzi bojowych czyli czajek. Już na samym początku z kolei, gorącym przeciwnikiem rozmów z Niżowcami był sam hetman Krzysztof Radziwiłł, tak w imieniu swoim jak i szlachty litewskiej, wykazując całe wywody o bezużyteczności wojsk z Ukrainy w walkach z nowoczesną armią szwedzką. Póki co niepodjęto tematu, jednak całkowicie go nie zarzucając i mając cały czas w pamięci groźbę wywołania sporu z Turcją oraz skłonności Niżowców do wypraw łupieżczych w rejony Morza Czarnego.
Podczas Sejmu w 1625 roku, kasztelan czchowski Mikołaj Porębski, przy wsparciu biskupa przemyskiego, Achacego Grochowskiego, zaproponował osłabienie sił zaporoskich poprzez ich rozdzielenie i wysłanie jednej z jej części, na wojnę przeciw Szwecji. Pomysł ten kolejny raz upadł ale już w następnym roku, podczas kolejnego Sejmu, znów Achacy Grochowski oraz Wacław Leszczyński, przypomnieli na posiedzeniu Sejmu ów projekt. Tym razem zapisano ową propozycję do rozważenia i zlecono nad nią szczególną pracę, komisji ds obrony. Założono powstanie oddziału liczącego 1.000 Kozaków. Pomysł ten jednak zaprzestano natychmiast, gdy tylko komisja owa zakończyła działalność. Na przełomie roku 1626 -1627, sprawą zainteresował się hetman polny koronny, Stanisław Koniecpolski i na kolejnym Sejmie wspomniał o konieczności powołania oddziału 2-u tysięcznego wraz ze swymi łodziami, które zimą miały być przeprowadzone z Dniepru poprzez Prypeć do Pińska a następnie po lodzie na Muchowiec albo Prypecią na Ratno a następnie na Bug. Hetman Koniecpolski jednocześnie na wypadek gdyby Niżowcy nie posiadali swych łodzi a zgodnie z ustaleniami winny być one spalone, mieli dostarczyć jedynie żagle oraz osprzęt, zaś same łodzie miały byc zbudowane na miejscu koncentracji wojska. Powstał był zatem pomysł, na użycie wojsk zaporoskich w walkach na morzu a nie jak do tej pory, na lądzie.
Projekt powstał ale okazało się, że nastał spór między Koniecpolskim a królem, o to którzy Kozacy mają być powołani do służby. Król proponował zaciągi wśród wszystkich Niżowców by ściągnąć ich nadmiar z wrażliwych południowych terenów Rzeczypospolitej, zaś hetman chciał wykorzystać tu tylko “rejestrowych”, skoro i tak żołd był im wypłacany, co najwyżej podnosząc go nieco, dla pełnienia lepszej służby wobec JKMości.
Na początku 1627 roku, wysłano do króla poselstwo i ku zadowoleniu starszyzny przywieziono obietnicę powołania pod broń aż 8.000 Kozaków. Tym razem bardzo ostry sprzeciw dał Koniecpolski, podkreślając nieskuteczność takiej decyzji, jednocześnie apelując – “upewniam, że się mało mieszczan, mało poddanych W K Mości ostanie”i wysuwając obawy co do ustalania rejestru przez samych Kozaków. Poselstwo zaporoskie obiecało zatem przybycie wojska wraz z czajkami oraz podjęcia próby zaatakowania i wtargnięcia na terytorium Szwecji. Tu jednak obietnice te, okazały się udzielone na wyrost, bo z kolei starszyzna uznała je za przedwczesne i zbyt daleko idące. Mimo iż Koniecpolski uznał decyzje podjęte przez króla za niesłuszne, to jednak uważał iż spowodują one wśród Kozaków, masowe przystąpienie do projektu. Mylił się jednak znacznie, gdyż Zaporożcy nie kwapili się zbytnio do wojny w Inflantach a wręcz nie chcieli w tej wojnie uczestniczyć. Wyszukiwano kolejnych wymówek a starszy rejestrowy Michaił Doroszenko informował że nie ma skąd zaciągnąć 2.000 mołojców gdyż są uwikłani w walkę z obroną terytoriów przed atakami pogańskimi (Tatarzy). Poinformowano także, iż Kozacy nie zwykli służyć Rzeczypospolitej na czółnach. Doszły do tego spory o nierejestrowych Kozaków i fatalny stosunek do nich szlachty. Jednak mimo to, w połowie lutego, uważano że realizacja pomysłu się powiedzie gdyż niezniszczone czajki odnaleziono w Kijowie, co uczyniło znacznie krótszą drogę ich transportowania na pólnoc. Wyznaczony do organizacji tego wojska, starosta Skliński, był cały czas pełen optymizmu, wobec wyznaczonego mu zadania i nawet prosił króla, by ten, obiecany żołd wysłał do Białej Cerkwi, co miało stanowić większą zachętę dla Zaporożan. Jednak wspomniany list Doroszenki, pozbawił złudzeń starostę Sklińskiego, choć rozesłał w międzyczasie rozkazy dotyczące ściągnięcia czajek oraz ustaleń wypłat żołdu. Mimo wszystko chcąc ratować sytuację, wobec niechęci rejstrowych do udziału w kampanii, rozpoczął tworzenie zaciągu. I tu znów z kolei, zaczął się następny spór dotyczący ilości zaciągu, bowiem Skilski chciał powołania 2.000 mołojców zaś starszyzna uważała za konieczne, powołanie ich w większej ilości. Opór w tej materii był na tyle duży, że skutecznie zniechęcało do realizacji całego planu a jednocześnie Kozacy masowo odmawiali służby królewskiej – “i posłali z taką legacyą aby ich W.K.M. Na żadną posługę nie wzywał” pisał do króla, Jerzy Zbaraski. Zatem kolejny raz, projekt upadł.
W kolejnym roku 1628 roku kolejny już zaciąg, zaproponował arcybiskup gnieźnieński, Jan Wężyk. Zainteresowania wielkiego jak i uprzednimy laty projekt ów nie wywołał żywszej dyskusji. Kolejny projekt przygotował w oparciu o poprzednie rozwiązania, Jerzy Zbaraski, który tym razem planował zorganizować zaciąg w liczbie 3.000, tak do pełnienia służby na morzu, jak i lądzie. Przewidywano także znaczne podniesienie żołdu oraz utrzymywanie sporej ilości czajek. Plany przewidywały że czajki które znalazłyby się wiosną w Nowym oraz na Motławie, miały wspierać działania floty królewskiej w okolicach Piławy, gdzie zamierzano uprzedzić atak Szwedów. Projekt jak wszystkie dotychczasowe, zwyczajnie nie wypalił.
Po upływie kilku lat oraz zmiany na tronie w Polsce, kiedy tamże zasiadł Władysław IV, znów powrócono do sprawy Kozaków w wojnach pólnocnych tym bardziej, że po zakończeniu wojen z Moskwą i Turcją, kończył się rozejm ze Szwecją. Prawdopodobnie, myśl taką nowemu królowi zasiał hetman Koniecpolski w październiku 1634 roku. Podczas Sejmu, w 1635 roku, udało się przekonać szlachtę litewską o skierowaniu wojsk zaporoskich na front wojny północnej, atakując szwedzką flotę, blokować zajęte przez wroga miasta a także wesprzeć siły Wielkiego Księstwa Litewskiego. Król zaproponował Konstantynowi Wołkowi zaciągnięcie 1500 Kozaków oraz zbudowanie, tym razem już nad Niemnem, czajek oraz na prośbę hetmana Krzysztofa Radziwiłła, powołać kolejnych 500 Zaporożan, do wsparcia armii litewskiej.
Kozacy niezbyt ochoczo przystępowali do królewskiego zamierzenia i dopiero po ostrej interwencji, udało się zebrać 1000 rejestrowych, którzy udali się na północ, by obsadzić budowane i projektowane przez wysłanego wcześniej szkutnika, czajki. Idea budowy takiej floty wynikała zapewne z potrzeby by silniej wesprzeć ochronę portów nad Bałtykiem. Podstawą floty polskiej było 10 fregat oraz 2 galery, jednakże po kilku potyczkach ze świetnie działającą flotą szwedzką, praktycznie przestała ona być znaczącą siła. Tak więc ostatecznie zaplanowano zbudować czajki w liczbie 30 sztuk, jednak do połowy lipca 1635 roku zdołano ich zwodować jedynie 15. Mimo to Władysław IV, ponaglał Kozaków do żwawszego nadejścia w okolice Niemna, by obsadzić łodzie i wyruszenia w stronę Królewca. Pochód wojsk kozackich przez Litwę wzbudzał wielki strach, jednak okazało się że tym razem, obyło się bez żadnych poważnych incydentów. Z początkiem sierpnia, szkutnik który miał za zadanie wykonać czajki, wobec sporych opóźnień w ich budowie, uznał że czółna jakie były używane w Rzeczpospolitej, po przeróbkach winny także nadawać się do walk na wzór czajek. Opóźnienia na tym polu były tak wielkie, że posunięto się nawet do konfiskat łodzi, byle zbudować odpowiednią ich ilość. Mimo tych zabiegów, ponagleń budowy łodzi czy adpatacji, nic nie mogło skłonić Zaporożan do bardziej żwawego marszu. Poirytowany król, wobec znacznych opóźnień kozackiej wyprawy, w dniu 25 sierpnia nakazał im zatrzymać swój pochód i oczekiwać na wyniki porozumień w sprawie rozejmu. Łodzie które miały byc użyte, postanowiono przechować na inny czas, kiedy /być może/ będa potrzebne do walki. Jednak jako że król opłacił z góry wojska kozackie za dwa miesiące służby, z obietnicą zapłaty za kolejny miesiąc trzeci i mimo wydania polecenia powrotu na Ukrainę, to kiedy w ciągu kilku dni, nie udało się zawrzeć stronie polskiej rozejmu ze stroną szwedzką, Władysław IV szybko zmienił decyzję i nakazał Kozakom by ruszyli w stronę Zalewu Wiślanego pod Królewiec. Ci załadowawszy się na 15 czajek, w nocy z 31 sierpnia na 1 września wypłynęli w stronę Piławy, przy trudnej pogodzie. Pojawienie się Kozaków w Piławie było dla stacjonujących tam Szwedów zupełnie niespodziewane i wzbudziło sporą panikę. Tak między innymi ten stan rzeczy opisywał Albrycht Radziwiłł – “Ci (Szwedzi) najpierwej zdumieli się, potem zaś powitali strzelaniem z dział z kulami, jednakże bez skutku, bo na przeszkodzie stała odległość, wreszcie posłali wodą posła dowiadując się, kim są, z czyjego polecenia, czego by szukali w tym miejscu ?. Odprawili go z odpowiedzią, iż są Kozakami zaporoskimi, że pojawili się z rozkazu króla by rozciągnąć tu królewską władzę. I natychmiast krążąc po odnodze morskiej porwali szwedzki okręt (Czarny Orzeł) pełen uzbrojenia, żywności i napojów, szerząc postrach. Później, po przedłożeniu rozejmu, musieli okręt zwrócić, jednak wyjedli to, co dało się zjeść, z przyrodzonej żarłocznośći”.
To oczywiście pewien skrót działań kozackich, bowiem Ci zaskoczywszy Szwedów swym najazdem na Piławę, port na kilka dni skutecznie blokowali, zaś okręt który miał przywieźć pomoc dla oblężonych, zdobyli i skutecznie złupili.
Ta wyjątkowo udana akcja Kozaków, przyspieszyła też rozmowy pojednawcze. Kiedy więc 12 września zawarto rozejm pomiędzy Polską a Szwecją, król nakazał Kozakom powrót do swych domów na Ukrainę. W dniu 23 września wojska zaporoskie musiały oddać także wszystkie łodzie oraz sprzęt dla nich wykonany.
To była ostatnia operacja wojskowa przeciw Szwecji, z wykorzystaniem wojsk kozackich. Sam król Władysław IV na stworzenie tego zaciągu wydał z prywatnej kiesy blisko 18.000 złotych a dochodziły tu także środki finansowane poprzez skarb królewski za wiedzą i zgodą Sejmu. Efekt, w stosunku do zamierzeń, nie wypadł imponująco, więc ostatecznie zaniechano pomysłów na wykorzystywanie tego rodzaju wojsk w walkach na północy. Zresztą, długoletni rozejm nie stwarzał potrzeby oglądania się za poszukiwaniem kolejnych posiłków wojskowych, zaś w roku 1655 gdy lawina szwedzka zwaliła się na ziemie polskie, stosunki między Rzeczpospolitą a Kozaczyzną miały juz zupełnie inny charakter, po wybuchu powstania Chmielnickiego. Tym samym, mimo posiadania w granicach Rzeczpospolitej oddziałów wojskowych znanych z zaskakującej, podstępnej walki, świetnie wprawionej piechocie strzeleckkiej czy jeździe, nie udało się ich wykorzystać w niektórych wojnach toczonych w imieniu króla Polski, zwłaszcza na północy. Znacznie lepiej czuli się walcząc na swoim terenie, od czasu do czasu dokonując wypadów w stronę tureckiej Porty, przysparzając jednakże przy okazji wiele kłopotów z tym związanych, Polsce.
Na podstawie:
“Listy Stanisława Żółkiewskiego”, nr 75
Agnieszka Biedrzycka – Rocznik Gdański Tom LIX , Gdańsk 1999
Krzysztof Kubiak – Cossack in the Baltic Sea
Borys Czerkas – Чайки на… Балтиці