Jeśli ktoś chciałby zobaczyć klasyczny przykład polskiego piekiełka i pokaz cynizmu politycznego, to poniższa historyjka będzie dla niego niezwykle przydatna.
Mirosław Piotrowski, niezależny członek ECR (kiedyś w delegacji PiS) i Zbigniew Ziobro (członek EFD, kiedyś w delegacji PiS w ECR) postanowili kilka tygodni temu, że zrobią w PE wysłuchanie publiczne w sprawie wolności mediów w Polsce, na przykładzie traktowania TV Trwam. Piotrowski dostał na to pieniądze z ECR, salę, patronat szefa frakcji i wszystko, co tylko się należało, bo też inicjatywa wydawała się zacna. Ziobro i jego frakcja też się dołożyli i wyglądało na to, że o. Rydzyk będzie mógł zaprezentować swoje racje w Brukseli. Obaj europosłowie też mieliby z tego zysk polityczny, bo działając w słusznej, w swojej opinii, sprawie załatwiliby sobie wdzięczność ważnego lidera opinii publicznej, jakim na pewno jest redemptorysta z Torunia. Klasyczna sytuacja win – win.
Ale tu pojawiają się koledzy z Polski. Konkretnie koledzy z PiS. Nie w smak im było, że ich polityczna konkurencja zrobiła coś dobrego i coś, co mogłoby zagrozić ich planom ukontentowania o. Rydzyka. W wyścigu do Torunia, wyścigu z przeszkodami, nie ma zlituj się i nie ma gry fair. Wszystkie środki są dozwolone, więc geniusze z PiS przystąpili do kontrataku, którego efektem miało być albo storpedowanie całej imprezy, albo taki jej przebieg, jakby to oni od samego początku byli pomysłodawcami całego eventu i jej organizatorami. I zaczęli peregrynować do Brytyjczyków w ECR, żeby a to grupa nie dała kasy, a to nie dała sali, a to ukradła tłumaczy. No i się prawie udało. „Udało”, bo rzeczywiście zdumieni Brytyjczycy musieli się zgodzić na żądania pisowców i wycofywać się ze swych obietnic danych Piotrowskiemu. Ale „prawie”, bo wysłuchanie publiczne jednak się odbędzie – będzie bez logo ECR, bez jego kasy, ale też bez udziału PiS jako współorganizatora.
Bilans tej potyczki jest więc następujący – wygrały zizole, bo to jednak oni będą gospodarzami tego wydarzenia i ewentualna wdzięczność o. Rydzyka będzie skierowana w ich stronę (co w ich wojnie z Kaczyńskim jest bardzo ważne). Wygrał Piotrowski, bo jednak dopiął swego. Wygrał o. Rydzyk, bo o jego telewizji znowu będzie głośno w Brukseli i to już we wtorek. Przegrało PiS, bo pomimo dołożonych wysiłków, poniesionych strat i przedsięwziętych środków nie udało się europosłom tej partii zablokować organizacji eventu ich politycznych konkurentów.
Ale jest jeszcze ktoś, kto przegrał – to my wszyscy. Bo to, w jaki sposób nasi brytyjscy koledzy zaczynają patrzeć na Polaków, jak ich postrzegać, godzi w nasz obraz, jako normalnych i zrównoważonych. Jak bowiem inaczej mają traktować naszych polityków, jeśli widzą w akcji Tomka Porębę, wspomaganego przez emisariusza z kraju, Andrzeja Jaworskiego? Pisowcy zaryzykowali powodzenie public hearing w sprawie, o której twierdzą, że jest najważniejsza i powinna łączyć wszystkich ludzi dobrej woli, tylko dlatego, że mogło to pompować politycznie ich konkurentów w wyścigu z przeszkodami do Torunia. Mamy więc, jak napisałem na początku, klasyczny przykład cynicznego traktowania wszystkiego, ale także przykład polskiego piekiełka.
A sprawa wolności mediów w Polsce? Kurcze, zupełnie o tym zapomniałem. Ale chyba nie tylko ja….