Wojna nuklearna ante portas?
09/11/2011
302 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
Problemy gospodarcze nie są jedyną plagą dnia dzisiejszego. Agresywne wojny i militarne okupacje wielu krajów przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników z NATO muszą budzić rosnący niepokój.
Celente: “When the money stops flowing down to the man in the street, the blood starts flowing in the streets.”
Pogłębiający się kryzys gospodarczy UE i USA zmusza do zadania pytania o następstwa jakie on przyniesie światu i Polsce.
Problemy gospodarcze nie są jedyną plagą dnia dzisiejszego. Agresywne wojny i militarne okupacje wielu krajów przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników z NATO muszą budzić rosnący niepokój.
Parę miesięcy temu pisałem o niedawnym wystąpieniu na forum Institute for National Security Studies w Tel Awiwie, generała Eyala Eisenberga, któryprognozował „szeroką regionalną wojnę wielu przeciwników z użyciem broni masowego rażenia”. Jego wystąpienie zostało uprzednio zaakceptowane przez cenzurę wojskową, ale poddano je krytyce jako „mogące wzmóc regionalne napięcia”.
Dziś ukazał się nowy raport Międzynarodowej Agencji Atomistyki (IAEA) na temat irańskiego programu nuklearnego. Według autorów tego raportu dowodem na potajemnie realizowany przez to państwo militarny program nuklearny jest komputerowe opracowywanie modelu matematycznego mogącego służyć jedynie konstrukcji broni atomowej.
Pomimo że przyzwyczailiśmy się do coraz bardziej groteskowych powodów dla których rozpętywane są kolejne konflikty zbrojne, powyższa konkluzja zaskakuje swą absurdalnością. Jeżeli dalej posuwać się będziemy w tym kierunku, to następna awantura może zostać wywołana faktem zabawy w wojenne gry komputerowe żołnierzy jakiegoś państwa. W końcu mogą one symulować agresję tegoż na Stany Zjednoczone lub ich sojusznika. O tym, że w tym samym momencie Izrael posiada ogromny nielegalny arsenał nuklearny nie warto już nawet wspominać.
W tym kontekście, USA i Wielka Brytania po raz kolejny zaczynają przebąkiwać o konieczności „prewencyjnego uderzenia” na Iran. Zarówno takowemu, jak i proponowanemu wprowadzeniu nowych sankcji wymierzonych w ten kraj sprzeciwiają się natomiast Chiny i Rosja. Nie jest jednak wykluczone, że NATO zignoruje te obiekcje i dokona aktu agresji. Konsekwencje takiego kroku byłyby niezwykle groźne i w najgorszej sytuacji spowodowałyby rozpętanie kolejnej wojny światowej, która w przypadku użycia broni jądrowej mogłaby zakończyć istnienie rodzaju ludzkiego.
Wszystko to dzieje się w momencie, w którym postępująca destabilizacja gospodarcza, społeczna i polityczna UE, USA, bliskiego wschodu i wielu innych państw świata staje się coraz bardziej widoczna.
Tylko szaleniec może decydować się w tak zaognionej sytuacji na przysłowiowe dolewanie oliwy do ognia. Czyżby więc przywódcy zachodu byli obłąkani?
Obłąkani nie, ale opętani tak-sugeruje coraz większa liczba niezależnych obserwatorów amerykańskich.
Dotychczas używanie patetycznych epitetów, w stosunku do Stanów i zachodu ograniczone było do retoryki świata islamu. Tylko „przesiąknięci religijną ideologią” przywódcy tych krajów określali USA mianem „wielkiego szatana”. Obecnie zwyczaj ten przeniósł się na ziemię amerykańską.
Prominentny murzyński kaznodzieja Louis Farrakhan pozwolił sobie w niedawnym kazaniu na nazwanie prezydenta Obamy i jego kliki mianem „szatana”. Obejrzenie fragmentu tego wystąpienia możliwe jest pod następującym linkiem:
.
No cóż w tym dziwnego, powie ktoś- w końcu jest on amerykańskim przywódcom radykalnych czarnych muzułmanów. Tendencja ta nie ogranicza się jednak tylko do radykalnych sfer religijnych tego kraju.
Niezwykle popularny ekonomista i futurysta, wydawca znanego magazynu The Trends Journal Gerald Celente gości na swej stronie internetowej całą plejadę niezależnych amerykańskich analityków, którzy oceniają sytuację USA, UE i reszty świata z całkowicie świeckich pozycji. Pomimo to wielu nie waha się używać przymiotnika „diaboliczny” do określenia charakteru obecnej amerykańskiej „władzy”.
Lawinowo rosnąca liczba obywateli państw zachodnich nie ma już cienia wątpliwości, że funkcjonujący w ich krajach „system demokratyczny”, nie służy ich interesom, ale oligarchii finansowej. Elokwentni „politycy” wszelkich opcji siedzą w jej kieszeniach i będąc u władzy zawsze i tylko realizują bezwzględnie jej interesy. Takie właśnie przekonanie stało się katalizatorem rozprzestrzeniających się szybko ruchów społecznego oporu. Dla nikogo nie ulega już wątpliwości, że struktury władzy są gwarantem dominacji oligarchów nad resztą ludności.
Powyższa konkluzja jest oczywista i łatwa do zrozumienia. Jakiemu celowi mają natomiast służyć coraz surowsze „pakiety oszczędnościowe” wdrażane w kolejnych państwach? Niewątpliwie ułatwiają one oligarchom przejmowanie za bezcen dóbr materialnych będących w posiadaniu państw zagrożonych bankructwem. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że „finansiści” egzekwują obecnie pełną kontrolę emisji walut poszczególnych krajów zachodu, a na dodatek waluty te posiadają jedynie „wirtualną” wartość nie związaną z żadnym realnym bogactwem, takim jak np. złoto i oprócz tego mogą być (są) generowane elektronicznie w nieograniczonych ilościach, należy sobie zadać pytanie czemu nie wykupują oni za nie tego wszystkiego na co mają ochotę? Przecież w takich warunkach cena nie gra roli. Wdrażanie „pakietów oszczędnościowych” jako metody „wewnętrznej dewaluacji” prowadzi do niszczenia realnej gospodarki w stopniu nie mniejszym niż bombardowania w czasie wojny. Zaciskanie pasa przez rządy poszczególnych państw prowadzi bowiem do spadku koniunktury, a co za tym idzie kurczenia się realnej gospodarki powodujące likwidację wielu firm i przedsiębiorstw.
Przykładem takiej totalnej wewnętrznej dewaluacji były słynne „reformy” Balcerowicza, rezultatem których było zniszczenie polskiej realnej gospodarki i gigantyczne bezrobocie, a w efekcie końcowym „miękkie ludobójstwo” dokonane (i nadal dokonywane) na Polskim Narodzie.
Większość wspomnianych przeze mnie analityków uważa, że wszystkie te działania są wyrazem świadomego dążenia zachodnich „elit” do zniszczenia świata poprzez „twarde”(militarne) i „miękkie” ludobójstwo oraz „twardą” (militarną) i „miękką” dewastację realnej gospodarki na której opiera się biologiczna egzystencja rodzaju ludzkiego. A więc tak…., nie bójmy się tego określenia-światem rządzi szatan poprzez swych wysoko umocowanych sługusów, których udało mu się całkowicie opętać. Taka teza daje również odpowiedź na pytanie, czemu na najwyższych szczeblach zachodniego systemu władzy znajdują się ograniczone umysłowo i nieudolne psychopatyczne jednostki, wyróżniające się jedynie wielkim ego. Na szczeble te docierają bowiem tylko najbardziej zdeterminowane osoby, które dla kariery zdolne są do popełnienia każdego łotrostwa-taka swoista „negatywna selekcja naturalna”.
Analitycy ci są również zdania, że tempo rozszerzania się i skala społecznego oporu w krajach zachodu zaskoczyła „elity”. Moment wymykania się im z rąk możliwości manipulacji masami zmusza ich do przyspieszenia realizacji wytkniętego celu. Stąd też nagłe skupienie uwagi na „irańskim problemie”. Każda władza pozbawiona możliwości manipulacyjnych skazana jest na rychły upadek, ponieważ nawet najbrutalniejsza fizyczna przemoc nie zagwarantuje jej trwałej dominacji.
W tym kontekście analitycy zwracają się z apelem do społeczeństw o nieustępliwe przeciwstawianie się istniejącemu systemowi-walkę dobra ze złem a nie jednej opcji politycznej z drugą. Tak pryncypialne podejście pragmatycznych Amerykanów do problemu musi zaskakiwać.
W momencie kiedy świat zachodni mobilizuje się do walki ze złem, w III RP święci ono kolejne triumfy. Państwo tonie w szatańskim łajnie. W ławach parlamentarnych obok kanalii zasiadają teraz degeneraci wszelkiej proweniencji. Przyszłość każdego społeczeństwa, jaką jest młodzież składa się w przygniatającej mierze z osobników o mentalności drobnych cwaniaczków i prostytutek, wypranych z inteligencji i jakichkolwiek ludzkich zasad. No ale poczekajmy, być może to właśnie zachód zrechrystianizuje nasze społeczeństwo; jeśli nie autentycznie, to przynajmniej z powodu umiłowania Polaków do bezmyślnego przyjmowania wszelkich wzorców zachodnich. Taką woltę można by uznać za zabawną gdyby nie była ona tak żałosna.