Wojna im się opłaciła – przemysł chemiczno-farmaceutyczny
15/05/2012
542 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
Handlarze śmierci
[…]
cygaro i przysłuchiwał się uważnie, a Cesarzowa Augusta, również słuchając uważnie, robiła na drutach.
Jednym słowem idylla. Możecie sobie wyobrazić, jak szalenie interesowała Wilhelma lub jego żonę „reguła faz Gibbsa w zastosowaniu do teorii powstawania złóż mineralnych"… Trzeba jednak było poświęcić się i wynudzić przez pewien czas dla skaptowania sobie nauki, która daje tak cenne płody, jak indygo i materiały wybuchowe. Uczeni niemieccy w ogromnej swej większości, niestety, poszli na ten lep i wprzęgli się w służbę niemieckiego militaryzmu. Cytowany powyżej Van’t Hoff opowiada dalej z obrzydliwą służalczością, jak olbrzymie wrażenie wywarła na nim „łaskawość" Cesarza i jak po wyjściu z pałacu był tak roztargniony, że przewrócił się i usiadł pośrodku jezdni z cylindrem w ręku. Aż przykro pomyśleć, że opowiada to słynny uczony, jeden z największych fizyków i chemików końca XIX w.
Handlarze śmierci
Kwas pikrynowy oraz inne środki bojowe sprawiły, że sztab generalny jeszcze bardziej zwrócił uwagę na I. G. FARBEN Koncern ten zyskiwał coraz większe znaczenie w sprawach ekonomicznych i wojskowych. Mając do dyspozycji kilkuset specjalistów można było w każdej chwili zorganizować badania w dowolnej dziedzinie. Prowodyrzy koncernu wiedzieli, że nieuchronnie zbliża się wojna i że należy się do niej przygotować. I. G. FARBEN. przystąpiło do pracy ze zdwojoną energią. Wkrótce opracowano nowy materiał wybuchowy, o znacznie większej mocy, tzw. trotyl, czyli trójnitrotoluen, a więc toluen, do którego wprowadzono 3 grupy nitro.
Istniało jednak pewne zagadnienie, które przekreślało wszystkie plany militarystów niemieckich: dynamit, bawełna strzelnicza, trotyl — to wszystko nitrozwiązki, do których produkcji potrzebny jest kwas azotowy. W owych czasach kwas azotowy produkowano wyłącznie z saletry chilijskiej, a saletrę mocno trzymali w swych rękach Anglicy. Podjąć w tych warunkach wojnę, znaczyło z góry skazać się na klęskę. Jednak uczeni niemieccy oraz I. G. FARBEN nie zawiedli nadziei ,,Kaisera i Vaterlandu" — z początkiem 1914 r. ruszyły pierwsze fabryki, w których otrzymywano kwas azotowy z powietrza. Anglia została pobita i na tym polu—nic nie stało na przeszkodzie do rozpoczęcia wojny.
Poza tym były jeszcze w odwodzie gazy trujące, których nie posiadał żaden z przeciwników. Opracowano je w Kaiser-Wilhelm Institut — instytucji poświęconej badaniom naukowym — pod przewodem najwybitniejszych chemików niemieckich. Produkcję wzięło na siebie I. G. FARBEN Można powiedzieć, u kolebki jednej z największych zbrodni, w dziejach ludzkości stały — zwyrodniała nauka, potworny koncern i militaryzm niemiecki. Mówią, że historia nie lubi się powtarzać, lecz w danym przypadku powtórzyła się dokładnie. W 25 lat później ta sama „trójka" spłodziła komory gazowe i cyklon.
Bardziej jeszcze niż wiara we własne siły wzmacniało sztab niemiecki przekopanie o słabości przeciwników — ani Anglia, ani Francja czy Rosja carska nie miały u siebie chemicznej syntezy organicznej, a tym samym odpowiednich kadr specjalistów. Było to wynikiem głęboko i na długą metę obmyślanej polityki I. G. FARBEN., polegającej na paraliżowaniu przemysłu syntetycznego za granicą.
Rozwinąwszy się w olbrzymi, napastniczy organizm I. G. FARBEN samo przede wszystkim zorganizowało się na wzór wojskowy. We wszystkich zakładach zaprowadzono wojskowy rygor i ścisłą tajność produkcji. Całość metody produkcyjnej znana była tylko kilku wtajemniczonym wyższym urzędnikom. Jeśli polegała ona np. na nitrowaniu, redukcji i sulfonowaniu, to każdy z tych procesów wykonywany był w innym oddziale i wykonawcy znali tylko jeden proces nie wiedząc, jak się odbywa poprzedni lub następny. Majstrowie i robotnicy nio znali prawdziwych warunków reakcji, dawano im’ do pracy fałszywe termometry, manometry i areometry i tylko wtajemniczeni wiedzieli, co te przyrządy naprawdę wskazują.
Zabezpieczywszy się przed szpiegostwem we własnych fabrykach, I. G. stosowało je na wielką skalę w fabrykach konkurencyjnych, szczególnie za granicą. Miało ono zorganizowaną służbę szpiegowską rozsianą po całym świecie i doskonale było poinformowane nie tylko o tym, co się dzieje w poszczególnych fabrykach, lecz również o produkcji planowanej.
Prawo patentowe w rękach I. G. FARBEN stało się groźną bronią dla przeciwników. Sami patentowali każdą drobnostkę, lecz nie dlatego, by bronić swych metod, gdyż patenty ich z reguły podawały dane tak samo fałszywe jak ich przyrządy — chodziło o to, by zamknąć drogą przeciwnikom i w razie potrzeby wszcząć z nimi kosztowny proces patentowy.
Najważniejszą jednak bronią I. G. FARBEN była polityka finansowa. Mając w ręku produkcję barwników, leków, przyborów fotograficznych i szeregu innych chemikaliów, mogło ono w razie potrzeby obniżać pewne ceny podwyższając inne. Na przykład indygo I. G. FARBEN sprzedawano w Stanach Zjednoczonych drożej niż w Europie, gdyż nie obawiano się żadnej konkurencji. Gdy natomiast jedna z fabryk amerykańskich zaczęła produkować tzw. czerń bezpośrednią, ceny na ten produkt zostały natychmiast obniżone o 33% w stosunku do cen europejskich. Różnice I. G. FARBEN odbijało sobie np. na aspirynie, która w USA kosztowała 35 centów za uncję, a w Niemczech sprzedawana była po 2 centy.
Pamiętamy trudności Perkina przy produkcji moweiny — brak mu było półproduktów. Prowodyrzy I. G. FARBEN doskonale wiedzieli, że bez półproduktów nie może w ogóle istnieć żaden przemysł syntetyczny i dlatego za wszelką cenę starali się nie dopuścić, by gdziekolwiek zajęto się redestylacją smoły pogazowej.
W Stanach Zjednoczonych cło nie broniło wwozu surowców, jak benzen, toluen, naftalen itp. loteż I. G. FARBEN oferowało je po cenach tak niskich, że nie opłacało się wyrabiać ich na miejscu. Do 1914 r. — trudno w to uwierzyć — Stany Zjednoczone nie miały u siebie przerobu smoły pogazowej na większą skalę i używał jej, jak za czasów króla Ćwieczka, do smarowania dachów i po lewania dróg. Angielska zaś smoła pogazowa płynęła do Niemiec by wracać stamtąd w postaci barwników, leków itd. o wartości stokrotnie większej.
Pod względem chemicznym przyszli wrogowie Niemiec byli całkowicie zdemobilizowani. Interesy handlowe I. G. FARBEN ściśle splątały się tu z interesami sztabu niemieckiego i właściwie trudno powiedzieć, gdzie kończyły się jedne, a zaczynały drugie. Nie potrzebujemy rozwiązywać tej zagadki. Wszak od dawna wiemy, że zaborczość ekonomiczna i wojskowa, to tylko dwa oblicza tego samego Janusa* imperializmu.
Wojna im się opłaciła
Wybuch wojny wykazał ówczesnym sojusznikom (Rosja, Anglia i Francja), jak bardzo byli zależni, jeśli chodzi o chemikalia, od Niemiec. Już po kilku tygodniach zabrakło barwników, lekarstw, materiałów fotograficznych, a co najgorsze — zabrakło fenolu i toluenu do produkcji materiałów wybuchowych. W Stanach Zjednoczonych, które na początku wojny zachowywały neutralność, sytuacja była nielepsza. Doszło do tego, że Anglia musiała się zgodzić na przepuszczenie okrętów z niemieckimi barwnikami i lekami dla Stanów Zjednoczonych, w zamian za co te dostarczyły Niemcom ważnych z punktu widzenia strategii surowców. Niezależnie od tej „legalnej" drogi, niemieckie lodzie podwodne dwukrotnie lądowały w USA z ładunkiem chemikaliów, za które Niemcy otrzymali bajońskie ceny.
Znamy historię I wojny światowej i pamiętamy, że początkowe sukcesy wojskowe nie dały jednak Niemcom ostatecznego zwycięstwa, którego się spodziewali. Zaskoczenie wojną gazową było jedynie chwilowe i sprzymierzeńcy wkrótce zaczęli używać masek przeciwgazowych, a następnie sami zaczęli produkować gazy i stosując je brali odwet za gazy niemieckie. Zaczęło się również gorączkowe budowanie przemysłu syntezy organicznej i tu czas wyraźnie pracował dla sprzymierzeńców.
Stany Zjednoczone jako dostawca wojenny robiły dosłownie złote interesy, gdyż złoto z Anglii i Francji płynęło do nich nieprzerwanym strumieniem w zamian za broń, amunicję i surowce. Nic tedy dziwnego, że zaczęło się tam najbardziej gorączkowe tworzenie przemysłu chemicznego, przede wszystkim dla celów wojennych. Koszty budowy, wydajność procesu czy cena gotowego produktu, nie odgrywały wtedy żadnej roli wobec palących potrzeb wojskowych. Brak konkurencji I. G. FARBEN i uchylenie patentów niemieckich jeszcze bardziej sprzyjały powstawaniu przemysłu syntezy organicznej.
Czytelnik ciekawy tych spraw, znajdzie szczegóły w dość obfitej literaturze poświęconej temu tematowi. Dowie się z niej, jak I. G. FARBEN pomagało Hitlerowi w dojściu do władzy, jak parło do nowej wojny, jak częściowo zdołało odzyskać zagraniczne rynki i zawrzeć umowy z trustami amerykańskimi o podział wpływów, jak szpiegowało i prowadziło wielką polityką i jak z każdym rokiem coraz bardziej rozrastało się i obejmowało nowe dziedziny.
O cyklonie do komór gazowych, który I. G. produkowało dla Hitlera, jak swego czasu gazy trujące dla Kaisera, nie potrzebujemy czytać z książek, zbyt dobrze pamiętamy te sprawy.
Gdy po drugiej wojnie światowej w 1945 r. zaczęto badać tajne akta I. G. FARBEN, stwierdzono, że należało do niego 380 wielkich przedsiębiorstw w Niemczech i około 500 za granicą. I. G. FARBEN kontrolowało 100% całkowitej produkcii kauczuku syntetycznego w Niemczech, tyleż metanolu, wosku, szczepionek lekarskich, smarów, barwników.W 90% I. G. FARBEN kontrolowało produkcję magnezu metalicznego, niklu, półproduktów organicznych, mas plastycznych, garbników, materiałów wybuchowych, środków owadobójczych, filmów ltd. itd. Należy podkreślić, że jest to jedyrre lista produkcji zakładów urzędowo należących do I. G. FARBEN Ilość tych, które nominalnie należały do kogo innego, a faktycznie były pod władzą I. G. FARBEN, prawdopodobnie na zawsze pozostanie tajemnicą.
Czyta się stale o olbrzymich zdobyczach chemii współczesnej, tym, że chemia żywi, odziewa i leczy. W poprzednich rozdziałach i w rozdziale bieżącym poznaliśmy część tych zdobyczy, w następnym poznamy jeszcze inne. Wszystkie one powodują to, że wiek nasz staje się wiekiem olbrzymich możliwości stworzenia dobrobytu, jakich nie znały dotychczas dzieje, pod warunkiem, że osiągnięcia naukowe wyzyskiwane będą w interesach postępu i pokoju.
Nie wolno jednak rozpatrywać tego wielkiego postępu w zupełnym oderwaniu od tła ekonomicznego i społecznego. Nie wolno zapominać, kto i jak wykorzystuje te wszystkie zdobycze chemii i do jakich celów bywa używana współczesna nauka i technika w krajach kapitalistycznych.
[…]
Ciekawe materiały: