Pozazdrościł pan Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, chluba PO i ziemi wrocławskiej, PiS-owskiej polskiej wojenki na Majdanie więc przeprowadził swoją wojenkę z obsługą lotniska we Frankfurcie. Ciekawe czy poda się do dymisji?
Sztandarowa osobistość Platformy Obywatelskiej narobiła wiochy na lotnisku we Frankfurcie donosi Bild.De
Tytuł nie pozostawia wątpliwości:
Całkiem niedawno, gdy obejmował urząd Wiceprzewodniczącego Unii nie był pewny czy mu się uda nawiązać do osiągnięć poprzedników. Widać zorientował się że nie jest tak sławny więc postanowił straty nadrobić. Mówił wówczas tak:
A oto wyczyny pana posła opisane w niemieckiej prasie: http://www.bild.de/regional/frankfurt/politiker/loest-nazi-skandal-am-flughafen-aus-34850856.bild.html
Chyba nabrał wigoru po tym jak jego kolega partyjny ustawiał do pionu i poziomu ukraińską opozycję.
Pan poseł wylądował o godzinie 20.15 w strefie Rhein-Main, gazeta sugeruje, że chwiał się na nogach (praca w Unii jest jednak wycieńczająca) bełkotał coś pod nosem do siebie i spowodował skandal przy taśmie bagażowej Terminalu 1. Podkradł wózek bagażowy innemu pasażerowi i uciekał z nim (jak czworonóg który podkradł kość) do wyjścia.
Zaczęło się gdy jeden z celników usiłował Śląskiego Barona wylegitymować. Pan poseł co prawda nie krzyczał „Niemcy mnie biją” ale podobno sam moralnie skatował obsługę lotniska
Podobno zwyzywał celnika od „Hitlera” i „nazisty”. Pozdrawiał przy tym obecnych słowami „Heil Hitler” i pytał przy przy okazji : „czy był ktoś z nich kiedykolwiek w Auschwitz”. Widocznie starał się w trosce o konieczność zalatania polskiej dziury budżetowej zachęcić Niemców do turystyki do Polski. Pewnie do tego ograniczała się znajomość niemieckiego pana posła bo dalej wykrzykiwał już po angielsku , że „jest z Unii Europejskiej”.
Zawiadomiono policje która zrobiła co do niej należało. Posła chroni co prawda immunitet ale praworządni Niemcy na swoim terytorium uznają priorytet prawa krajowego nad europejski. Ciekawe że immunitet nie chroni od utraty zdrowego rozsądku i umiaru w piciu. Chociaż może się okazać że posłowi zaszkodziła woda sodowa jaką podano mu w samolocie i zwyczajnie uderzyła mu do głowy.
Może się także w naszych mediach dowiemy że krzykacz który nie chciał oddać naszej gwieździe politycznej wózka bagażowego to podły, zwykły prowokator podstawiony przez PiS- w ramach rozpoczętej właśnie kampanii wyborczej do europarlamentu.
Wkrótce dowiemy się co się naprawdę nie zdarzyło i ze to wcale nie był pan Porutasiewicz.