Kolejna relacja z procesu Wojciecha Sumlińskiego, autora książki „Z mocy bezprawia”.
Przedstawiam Państwu kolejną relację z procesu, w którym Prokuratura, powołując się na art.230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego pracownika kontrwywiadu PRL, Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas procesu weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonym przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza w czasie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych.
Przepraszam Państwa, że tym razem nie będzie skróconej wersji relacji – niestety, ograniczenia czasowe aktuialnie mi to uniemożliwiają, choć będę starał się wrócić do tej formy (skrócona i pełna relacja z danej rozprawy), którą zapoczątkowałem poprzednim razem, w możliwie najszybszym terminie.
Swoje wyjaśnienia, rozpoczęte na poprzedniej rozprawie, kontynuował świadek Leszek Pietrzak. Na początek przybliżył on kulisy funkcjonowania służb specjalnych, w których ogromną rolę odgrywa dezinformacja, czyli celowe przekazywanie fałszywych informacji, mających wprowadzić ich odbiorcę w błąd – oraz inspiracja.
Służby specjalne posługują się różnymi technikami dezinformacji – jedną z nich jest intoksykacja, polegająca na negowaniu faktów lub ich odwracaniu. Inny sposób dezinformacji to manipulacja, z którą mamy do czynienia wówczas, kiedy prawdziwe informacje są wykorzystywane w sposób, który prowadzi do fałszywych wniosków; kolejną techniką dezinformującą jest modyfikacja motywów lub okoliczności, czyli przedstawieniu ich w taki sposób, aby były korzystne wyłącznie dla jednej ze stron. Jeszcze inną techniką dezinformacji jest interpretacja – czyli odpowiedni dobór słów, aby budziły one jednoznacznie negatywne lub jednoznacznie pozytywne odczucia u odbiorców.
Inspiracja jest również bardzo ważną techniką stosowaną przez służby specjalne. Inspirowane mogą być tak osoby, jak i instytucje. W rezultacie inspiracji mogą one podejmować działania, które zazwyczaj są korzystne dla służby, która inspiruje takie działania, ale najczęściej ich wynik odbiega od prawdy.
Następnie Leszek Pietrzak zobrazował na dwóch przypadkach wspomniane wcześniej techniki działania służb specjalnych – pierwszy dotyczył prokuratora, który prowadził skomplikowane i wielowątkowe śledztwo, dotyczące mafii paliwowej, w której której kluczowymi osobami byli wysocy oficerowie WSI, natomiast drugi pewnej uczelni wojskowej, z budżetu której wyprowadzono kilkaset milionów złotych, za pośrednictwem wszelkiego rodzaju fikcyjnych spółek, fundacji i innych organizacji.
Jeśli chodzi o pierwszy przykład, to WSI nieoficjalnie przekazało bazowe informacje swoim tajnym współpracownikom, wskazujące na to, że prokurator przyjmował finansowe korzyści od mafii, obiecując w zamian skierowanie śledztwo na zupełnie inne wątki. Wspomniani tajni współpracownicy przekazali swoim oficerom prowadzącym informacje, w trybie procedury operacyjnej, które wskazywały, że prokurator prowadzący śledztwo przyjął korzyści majątkowe od członków mafii, wobec których prowadził śledztwo. Na tej podstawie WSI przygotowało pismo do prokuratury z informacją, że uzyskało wieloźródłowe informacje wskazujące na korupcję wspomnianego prokuratora. W rezultacie zostało uruchomione śledztwo, które trwało kilka miesięcy, a ów prokurator musiał tłumaczyć się z przestępstwa, którego nigdy nie popełnił. W tym samym czasie, WSI za pomocą ludzi mediów, zainspirowało serię artykułów na temat mafii paliwowej, w której zawsze pojawiała się informacja o wspomnianym prokuratorze w kontekście jego rzekomej korupcji – co dla prokuratury było zasadniczym źródłem wiedzy o przestępstwie.
W drugim, przedstawionym przez świadka Leszka Pietrzaka przykładzie, organizacją procederu wyprowadzania pieniędzy z budżetu uczelni zajmowała się grupa wysokich oficerów WSI, w której kluczową rolę odgrywali ci, którzy odpowiadali za tzw. osłonę kontrwywiadowczą tejże uczelni.Gdy sprawą zainteresowały się media, a następnie jedna z prokuratur, rozpoczęły się kompleksowe działa dezinformacyjne ze strony WSI, w rezultacie których prowadząca śledztwo prokuratura na każdym etapie otrzymywała od WSI na ten temat informacje nieprawdziwe, zmanipulowane bądź same w sobie stanowiące interpretację sprawy, korzystną dla WSI. Zaowocowało to tym, że przez kilka lat żadna z prokuratur wojskowych ani cywilnych nie wyjaśniła sprawy zniknięcia kilkuset milionów złotych z budżetu uczelni.
Leszek Pietrzak zwrócił również uwagę na bardzo ważną rolę mediów – oraz na aktywa operacyjne, posiadane w tej sferze przez służby specjalne, m.in. WSI. Oficerowie tych służb niejednokrotnie inspirowali artykuły prasowe, które miały za cel dyskredytację pewnych osób, jak np. premiera i ministra MON. Zdaniem Leszka Pietrzaka, jest to o tyle istotne w sprawie rzekomej korupcji w komisji weryfikacyjnej WSI, ponieważ na przestrzeni 2007 i 2008 r. ukazało się kilkadziesiąt artykułów, które przypisywały komisji weryfikacyjnej bądź jej członkom rzekome właśnie działania korupcyjne.
Zasadniczą kwestią, według Leszka Pietrzaka, jest określenie relacji pomiędzy wszystkimi osobami, występującymi w tej sprawie – oskarżonymi, świadkami, prokuratorami – jak również ich relacje ze służbami specjalnymi, aby ustalić, czy nie została zawiązana między nimi jakaś tajna współpraca, w szczególności z ABW. Leszek Pietrzak oświadczył, że on nigdy nie nawiązał tajnej współpracy z żadną ze służb specjalnych.
Następnie Leszek Pietrzak ustosunkował się do swoich relacji z płk.Leszkiem Tobiaszem. Powiedział, że nigdy nie negował swoich spotkań z Tobiaszem. Spotkania te miały kontekst i charakter operacyjny, ze względu na pozycję i wiedzę płk.Tobiasza, która to wiedza w istotny sposób mogłaby pomóc w pracy komisji weryfikacyjnej WSI. Na żadnym etapie tych rozmów nie padały ze strony Leszka Pietrzaka korupcyjne propozycje ani nie były formułowane jakieś oczekiwania – twierdzenia płk.Tobiasza w tej kwestii są kłamstwem. Leszek Pietrzak dodał, że nigdy nie obiecywał płk.Tobiaszowi załatwienia weryfikacji.
Leszek Pietrzak powiedział także, że płk.Tobiasz przedstawił, jak mu się wydaje, tylko część nagrań ze spotkań między nimi, co jest sprzeczne z logiką operacyjną ludzi służb specjalnych – czyli pełną, a nie wybiórczą rejestracją czynności. Jeśli płk.Tobiasz przedstawił w sprawie nagrania jedynie części rozmów, to już na tym etapie najprawdopodobniej dokonał manipulacji, uznając jedne za przydatne do jego działań, a inne za nieprzydatne, a być może utrudniające jego działania – powiedział Leszek Pietrzak.
Drugim aspektem spotkań pomiędzy Leszkiem Pietrzakiem a płk.Leszkiem Tobiaszem, które zaczęły się na początku 2007 r., był czas, w którym płk.Tobiasz uznał je za korupcyjne, co nastąpiło po ok. 10 miesiącach od ich rozpoczęcia. Dlaczego nie zrobił tego wcześniej? Przecież przez 10 miesięcy posiadał dowody rzekomego przestępstwa z moim udziałem – zapytał retorycznie Leszek Pietrzak. Leszek Pietrzak powiedział również, że spotykał się wyłącznie z płk.Tobiaszem, nie brały w nich udziału inne osoby – wszelkie inne stwierdzenia, wypowiadane tak przez płk.Tobiasza, jak przez inne osoby, są nieprawdziwe.
Leszek Pietrzak powiedział następnie, że nikt nie miał decydującego wpływu na ostateczny wynik procesu weryfikacji, co można sprawdzić, zapoznając się z ustawą regulującą działanie komisji weryfikacyjnej i jej praktyką procedowania. Zdaniem Leszka Pietrzaka, twierdzenia płk.Tobiasza dotyczące możliwości przeprowadzenia jego weryfikacji, były nieprawdziwe, a sprawa jego weryfikacji nigdy nie była przedmiotem posiedzenia komisji weryfikacyjnej, natomiast prawnicy komisji weryfikacyjnej przygotowali kilka doniesień do prokuratury wojskowej, które dotyczyły również Leszka Tobiasza. Wszelkie twierdzenia, które padły ze strony płk.Tobiasza czy oskarżonego płk.Aleksandra L., na temat rzekomego korupcyjnego zespołu komisji weryfikacyjnej, który miał być złożony z Leszka Pietrzaka, Sławomira Cenckiewicza, Piotra Wojciechowskiego i Piotra Bączka, są kłamliwe – taki zespół nigdy nie istniał, bowiem Sławomir Cenckiewicz nie był nigdy członkiem komisji weryfikacyjnej, Piotr Wojciechowski swoją pracę w komisji weryfikacyjnej rozpoczął dopiero w maju 2008 r., a ja byłem członkiem zespołu roboczego komisji weryfikacyjnej, kierowanego przez sędziego Bogusława Nizieńskiego – powiedział Leszek Pietrzak, dodając, że członkiem tego zespołu nie był Piotr Bączek.
Zdaniem Leszka Pietrzaka, ponieważ płk.Tobiasz postanowił zrobić użytek ze swoich nagrań dopiero po ok.10 miesiącach, co znaczy, że wyczekiwał na właściwy moment. Płk. Tobiasz był wysokim oficerem służb specjalnych i miał niezbędną wiedzę prawniczą, na temat tego, co należy zrobić z informacjami o rzekomym przestępstwie, to jednak nie złożył doniesienia do prokuratury, tylko poszedł z tą sprawą do marszałka Bronisława Komorowskiego, które nie jest właściwym miejscem do składania zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Marszałek Komorowski był w tamtym czasie jednym z najważniejszych polityków formacji, która wygrała wybory – co w ocenie Leszka Pietrzaka świadczy o tym, że liczył na jego wsparcie w swoich staraniach o powrót do służby. Nagranie przekazane marszałkowi Komorowskiemu mogły stanowić polityczną cenę za to wsparcie – powiedział Leszek Pietrzak. Skutkiem wizyty płk.Tobiasza u Bronisława Komorowskiego nie było zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, co samo w sobie jest zastanawiające – dodał.
Przez kolejne dwa tygodnie płk.Tobiasz uczestniczył w cyklu spotkań u marszałka Komorowskiego – z udziałem m.in. szefa ABW, jego zastępców i wpływowych polityków. O tym, czego te spotkania dotyczyły, można byłoby się przekonać, mając dostęp do notatek szefa ABW z tych spotkań, które są pewnym standardem działania ABW. Płk.Tobiasz, zdaniem Leszka Pietrzaka, mógł wobec tego nabrać przekonania, że może otrzymać niezbędne wsparcie i wrócić z powrotem do służby – do SKW.
Płk.Leszek Tobiasz aplikował do służby w SKW na początku 2008 r., ale jego pracy w SKW stanowczo przeciwstawił się ówczesny szef SKW, płk. Grzegorz Reszka, który zapewne mógłby wyjaśnić, co było powodem odmowy przyjęcia Leszka Tobiasza do SKW – powiedział Leszek Pietrzak.
Zdaniem świadka, istotnym motywem działania Leszka Tobiasza, był także fakt skierowania przez komisję weryfikacyjną kilku doniesień do prokuratury wojskowej, które dotyczyły jego osoby. W końcu 2007 r. prawdopodobnie Tobiasz był już w prokuraturze wojskowej w związku z tymi doniesieniami, co było kolejnym czynnikiem warunkującym jego działania, m.in. próbą oczernienia pracy komisji weryfikacyjnej.
Następnie Leszek Pietrzak zwrócił uwagę, że rodzi się pytanie, czy marszałek Komorowski był osobą, w której interesie było skompromitowanie komisji weryfikacyjnej WSI – jego zdaniem, tak, bowiem świadczy o tym kilka faktów: marszałek Komorowski od momentu publikacji Raportu komisji weryfikacyjnej w dn.16.02.2007 r. miał poważne obawy co do działalności komisji weryfikacyjnej, co jasno wynikało z jego wypowiedzi publicznych. Był także jedynym politykiem z tak zwanego pierwszego szeregu, który nie stawił się przed komisją weryfikacyjną, pomimo kilkakrotnych próśb kierowanych do niego przez komisję. Zdaniem świadka, to by dowodziło, że marszałek Komorowski miał obawy związane z działalnością komisji weryfikacyjnej.
Leszek Pietrzak opowiedział następnie o podkarpackim biznesmenie Krzysztofie Winiarskim, który dotarł do niego jesienią 2010 r., na co dzień operujący w środowisku wojskowym i znający wielu polityków. Człowiek ten poinformował Leszka Pietrzaka, że na przestrzeni 2007 r. kilkakrotnie rozmawiał z ówczesnym wicemarszałkiem Bronisławem Komorowskim i że ze strony marszałka miały płynąć sugestie pomocy w znalezieniu haków na PiS i komisję weryfikacyjną. Krzysztof Winiarski poinformował Leszka Pietrzaka, że posiada dokumentację tych rozmów oraz pokazał mu formalne doniesienie do prokuratury w tej sprawie; w tym doniesieniu byli wskazani świadkowie rozmów Krzysztofa Winiarskiego z marszałkiem Komorowskim. Zdaniem Leszka Pietrzaka, może to wskazywać, że marszałek Komorowski mógł mieć interes w politycznym skompromitowaniu komisji weryfikacyjnej, co byłoby zbieżne z planami Leszka Tobiasza.
Przewodniczący składu sędziowskiego zarządził w tym momencie, na wniosek obrońcy Aleksandra L., 15 min. przerwy.
Po przerwie świadek Leszek Pietrzak kontynuował składanie wyjaśnień. Powiedział, że według posiadanych przez niego informacji, płk.Leszek Tobiasz od jesieni 2007 r. do lata 2008 r. próbował docierać do jego znajomych, w celu zbierania o nim informacji. Jedną z takich osób, do których dotarł płk.Tobiasz, był jego kolega, były prokurator Prokuratury Krajowej, Włodzimierz Blajerski. Płk.Tobiasz próbował również dotrzeć do działaczy inicjatywy "Ujawnić prawdę", wywodzących się z kręgów NSZZ Solidarność, co zdaniem Leszka Pietrzaka świadczy o tym, że działania płk.Tobiasza miały charakter zorganizowanego działania w celu pozyskania informacji na jego temat. Leszek Pietrzak dodał, że płk.Tobiasz starał się również pozyskiwać informacje na temat członków komisji weryfikacyjnej WSI, najczęściej od żołnierzy z byłej WSI, z których część pracowała w SKW. Płk.Leszek Tobiasz spotykał się też z dziennikarzami, namawiając ich do pisania artykułów o panującej rzekomo korupcji w komisji weryfikacyjnej WSI – m.in. z Anną Marszałek, Reszką i Majewskim. Leszek Pietrzak zwrócił uwagę, że pomiędzy grudniem 2007 r. a majem 2008 r. dziennikarze popełnili 18 artykułów na ten temat, przedstawiając tak komisję weryfikacyjną WSI, jaki i jego osobę, w negatywnym świetle, sugerując działania korupcyjne.
Ponieważ składając wyżej przedstawione wyjaśnienia, Leszek Pietrzak od czasu do czasu posługiwał się przygotowanymi przez siebie notatkami, prokurator Majewski poprosił Sąd, aby świadek udostępnił Sądowi te notatki czy też dokumenty, mówiąc, że jego zdaniem świadek nauczył się na pamięć swojego wystąpienia, wiedząc, że na sali sądowej będzie znajdowała się kamera rejestrująca jego wypowiedź.
Słysząc wniosek prokuratora Majewskiego, Leszek Pietrzak poprosił o głos i powiedział, że od wydarzeń, na których jest mowa na sali sądowej, minęło już pięć lat, w związku z czym nie jest mu łatwo wydobywać pewne zdarzenia ze swojej pamięci w porządku chronologicznym – dlatego korzysta z przygotowanych przez siebie notatek, aby jego wyjaśnienia były pełniejsze i zrozumiałe.
Sędzia zapytał świadka, kiedy te notatki przygotował – świadek odpowiedział, że w przygotował je poprzedniego dnia. Następnie sędzia zapytał, czy to jest problem, aby świadek przekazał mu te notatki. Leszek Pietrzak odpowiedział, że to są jego osobiste zapiski i nie widzi powodu, aby je udostępniać, ale w takim razie nie będzie z nich korzystał – i schował je do swojej teczki. Przewodniczący składu sędziowskiego postanowił, aby świadek w takim razie nie dołączał swoich notatek do akt sprawy, na co ponownie zareagował prokurator mówiąc, że jego zdaniem wypowiedź świadka nie jest "wolna", jest niewiarygodna i została przygotowana. Sędzia ponownie nie uwzględnił stanowiska prokuratora, tłumacząc, że świadek korzystał z tych notatek tylko kilkukrotnie, dwa – trzy razy i poprosił przy tym przedstawiciela mediów, Pana Grzegorza Kutermankiewicza z KSD, który kamerą nagrywał przebieg rozprawy, aby w razie konieczności udostępnił Sądowi to nagranie, na co dziennikarz się zgodził. Prokurator ponownie poprosił o reasumpcję zarządzenia Sądu, upierając się, że wypowiedź świadka została zawczasu przygotowana pod potrzebę nagrania jej za pomocą kamery. Zdaniem prokuratora Majewskiego, jeśli w notatkach jest zapisane dużo przypuszczeń i są one identyczne z wypowiedziami świadka, to oznacza, że zostały te wypowiedzi przygotowane. Te słowa prokuratora spowodowały głośne, niechętne prokuratorowi zachowanie się publiczności, która przybyła na tę rozprawę w dość dużej liczbie osób (ponad 10) – co spowodowało kolejny jego wniosek, tym razem o usunięcie publiczności z sali. Sędzia nie uwzględnił tego wniosku, stwierdzając, że wypowiedzi ze strony publiczności są wypowiadane szeptem lub półgębkiem i nie zakłócają w istotny sposób przebiegu rozprawy – ale jednocześnie zwrócił publiczności uwagę, aby zachowywała się stosownie i przypomniał o obowiązku zachowania ciszy na rozprawie.
W tym momencie o głos poprosił Wojciech Sumliński, który oświadczył, że w przerwie rozmawiał z przygotowującym tę relację oraz Panem, który nagrywa rozprawę i był gotów iść o zakład, że prokurator zażąda, aby dalszy tok rozprawy odbywał się przy drzwiach zamkniętych, ponieważ zeznania świadka Leszka Pietrzaka są druzgocące dla prokuratury. Wojciech Sumliński dodał, że jego zdaniem prokurator Majewski nęka świadka, nie pozwalając mu na korzystanie ze swoich własnych notatek, które przygotował sobie na rozprawę – dodając, że on, gdy przychodzi na rozprawę, ma ze sobą kilkadziesiąt stron notatek. Dziennikarz powiedział również, że działania prokuratora mają za cel zdezawuowanie zeznań Leszka Pietrzaka, a zarzut prokuratora, że świadek przygotował wcześniej swoje wystąpienie wiedząc, że na sali będzie w tym dniu kamera i rozprawa będzie rejestrowany, jest wręcz kuriozalny – on sam dowiedział się 5 minut przed rozprawą, że będzie na niej przedstawiciel mediów z kamerą. Wojciech Sumliński złożył również formalny wniosek, aby przesłuchać pod przysięgą Pana "z kamerą", czy z kimkolwiek była ustalana obecność kamery na dzisiejszej rozprawie i czy dzisiejsze wystąpienie świadka Leszka Pietrzaka było zaplanowane i skoordynowane z "akcją kamerową".
Sędzia oddalił wniosek Wojciecha Sumlińskiego stwierdzając, że okoliczności podniesione we wniosku nie mają znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy. Przewodniczący nie zarządził również okazania notatek przez świadka, albowiem świadek sam przyznał, że przygotowując się do dzisiejszej rozprawy, sam zrobił te notatki, a jest oczywiste, że treść jego wystąpienia jest zbieżna z tymi notatkami. Na to rozstrzygnięcie Sądu ponownie zareagował prokurator Majewski, wskazując, że skoro Sąd nie widział notatek, to nie może wiedzieć, czy mają znaczenie dla sprawy, ale Przewodniczący podtrzymał swoją decyzję. Sąd poprosił również świadka, aby zmierzał do istoty sprawy, czyli zarzutu korupcji.
Leszek Pietrzak odnosząc się do tej kwestii, ponownie zeznał, że nikomu nie składał żadnej propozycji korupcyjnej, kiedy był członkiem komisji weryfikacyjnej WSI – oraz że jemu też nikt takiej propozycji nie składał. Dodał, że w prawie wszystkich stwierdzeniach płk.Leszka Tobiasza jest zawarta nieprawda, a działania, które podjął (Leszek Tobiasz) pierwotnie nie miały na celu złożenia zawiadomienia o rzekomym popełnieniu przestępstwa.
Na te słowa zareagował prokurator, który zwrócił się do Sądu podnosząc, że świadek znów mówi o swoich przypuszczeniach, a nie o faktach. Leszek Pietrzak odpowiedział, że prokurator stara się go wybić z rytmu wypowiedzi i za zgodą Przewodniczącego, kontynuował swoją wypowiedź. Zdaniem Leszka Pietrzaka, działania płk.Tobiasza były pewną ofertą polityczną, która zmierzała do skompromitowania komisji weryfikacyjnej WSI.
Sędzia zapytał jak w takim razie świadek odbierał swoje rozmowy z Leszkiem Tobiaszem – Leszek Pietrzak odpowiedział, że liczył na to, że uda mu się skłonić płk.Tobiasza do złożenia formalnych zeznań przed komisją weryfikacyjną, cennych z uwagi na wiedzę, jaką ten posiadał. Na kolejne pytanie sędziego, po co, zdaniem świadka, płk.Leszek Tobiasz się z nim spotykał – Leszek Pietrzak odparł, że nie wie, jakie były jego motywy, ale być może liczył, że pomoże mu to w powrocie do pracy w służbach.
Leszek Pietrzak dodał, że praca w SKW (Służba Kontrwywiadu Wojskowego) nie była determinowana przez weryfikację danej osoby przed komisją weryfikacyjną WSI – weryfikacja mogła być negatywna, a szef tych służb miał tylko obowiązek zapoznania się ze stanowiskiem komisji weryfikacyjnej. Jego zdaniem, kluczowe w sprawie jest ustalenie, czy płk.Tobiasz oraz Aleksander L. współpracowali z ABW – czy ABW posiadała możliwości czy materiały do "nacisku" i czy mogło dojść do tajnej współpracy pomiędzy nimi i ABW. Leszek Pietrzak powiedział też, że jest mu wiadome, że płk.Leszek Tobiasz podczas swojej służby w WSI kilkukrotnie podejmował działania dezinformujące i inspirujące. W dwóch przypadkach dotyczyło to jego podwładnych w oddziale, gdzie był oficerem – Leszek Tobiasz pomówił ich o ujawnienie tajemnicy państwowej i służbowej, a w sprawie tej wydział kontroli wewnętrznej WSI przez kilka miesięcy prowadził postępowanie wyjaśniające.
Leszek Tobiasz miał doświadczenie w dezinformacji – stwierdził Leszek Pietrzak. Posłużył się wiedzą, materiałami oraz faktem rozmów ze mną, aby przedstawić moją osobę jako członka grupy przestępczej, która miała weryfikować żołnierzy WSI w zamian za przyjmowanie korzyści majątkowych – dodał i na tym zakończył swoje zeznania.
Ponieważ obrońca Wojciecha Sumlińskiego poprosił o skrócenie rozprawy, ze względu na konieczność udziału w innej rozprawie, prokurator zwrócił się do Sądu, aby ze względu na krótki czas przeznaczony w związku z tym na zadawanie pytań, Sąd zgodził się na rozpoczęcie zadawania przez niego pytań już na następnej rozprawie, co umożliwi mu również zapoznanie się z protokółem z dzisiejszej rozprawy i przygotowanie pytań. Prokurator zwrócił się również do Sądu, aby kolejne rozprawy były rejestrowane za pomocą urządzeń rejestrujących obraz i dźwięk, co ma pozwolić na wychwycenie wszystkich okoliczności zdarzeń, które mają miejsce na sali – co uniezależni Sąd od innych nagrań; zwrócił się również do Sądu, aby ograniczyć protokół pisemny do najważniejszych spraw. Obrońcy oskarżonych ani sami oskarżeni w procesie, czyli Wojciech Sumliński i płk.Aleksander L., nie wnieśli sprzeciwu w sprawie ewentualnej rejestracji kolejnych rozpraw. Przewodniczący składu sędziowskiego odpowiedział, że rozpatrzy ten wniosek na kolejnej rozprawie, po weryfikacji możliwości rejestracji rozpraw w jakiejś sali Sądu Warszawa Wola lub ewentualnie wynajęcie sali to umożliwiającej w innym sądzie.
Na tym rozprawa została zakończona – kolejna odbędzie się w piątek, 30 listopada, w sali 142 o godz.12:30 w Sądzie dla Warszawa Wola, ul.Kocjana 3.
Dziękuję bardzo Panu Grzegorzowi Kutermankiewiczowi, dzięki któremu mogłem w znacznej części przygotować tę relację, ponieważ okoliczności uniemożliwiły mi bezpośredni udział w jej pierwszej części, przed przerwą.
Uprzejmie proszę również Szanownych Czytelników tej relacji, aby w ewentualnych komentarzach posługiwać się imieniem i inicjałem nazwiska, współoskarżonego w tym procesie wraz z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim, byłego wysokiego oficera kontrwywiadu PRL, Aleksandra L., ponieważ nie wyraził on zgody na podawanie w relacjach z procesu na swoich danych osobowych ani na publikowanie swojego wizerunku.