Bez kategorii
Like

Wojciech Sumliński – rozprawa z dn.21.08.2012 r.

22/08/2012
531 Wyświetlenia
0 Komentarze
32 minut czytania
no-cover

Kiedy i jakim orzeczeniem skończy się proces Wojciecha Sumlińskiego?

0


Przedstawiam Państwu kolejną relację z procesu, w którym Prokuratura, powołując się na art.230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego pracownika kontrwywiadu PRL, Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas procesu weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonym przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza w czasie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych.

Rozprawę prowadził sędzia Stanisław Zdun, prokuraturę reprezentował prokurator Robert Majewski, Aleksandra L. reprezentował adw. Jacek Gutkowski, a Pana Wojciecha Sumlińskiego, z upoważnienia, aplikant Konstancja Puławska.

Niestety, nie udało mi się być na poprzedniej rozprawie, w dn.09.08.2012 r, ale wg Pana Wojciecha Sumlińskiego, najważniejsze, co się na niej działo, to próba prokuratury, poprzez odpowiedni dobór pytań, do połączenia nazwisk jego oraz płk. Leszka Tobiasza poprzez sugerowanie, jakoby płk. Tobiasz mógł być w kręgu zainteresowań oskarżonego dziennikarza ze względu na swoją przeszłość, m.in. pracę w attaszacie wojskowym Ambasady Polski w Moskwie oraz zainteresowanie Wojciecha Sumlińskiego rosyjskimi służbami specjalnymi i ich działalnością na kierunku polskim – co absolutnie nie jest prawdą, bowiem Wojciech Sumliński nigdy nie napisał żadnego artykułu ani też nie zrobił żadnej audycji telewizyjnej, w której poruszałby tego typu tematy.

Na wczorajszej rozprawie prokurator Majewski kontynuował zadawanie pytań Wojciechowi Sumlińskiemu – m.in. czy miał on możliwości doprowadzenia do pozytywnej weryfikacji w komisji weryfikacyjnej WSI syna płk. Tobiasza, czy poruszał on podczas swoich rozmów z płk. Aleksandrem L. kwestię, którzy członkowie komisji weryfikacyjnej zajmują się procesem weryfikacji oraz czy dziennikarz miał wiedzę o podziale kompetencji wewnątrz komisji weryfikacyjnej.

Na wszystkie te pytania Wojciech Sumliński odpowiedział negatywnie – nie miał możliwości dokonania pozytywnej weryfikacji syna płk. Tobiasza, w rozmowach z płk. L. owszem, być może poruszał sprawy dotyczące komisji weryfikacyjnej WSI, ale tylko na poziomie ogólnym, bowiem jego wiedza o pracy tej komisji, w jego przekonaniu, nie była jakąś wiedzą tajną i opierała się na tym, co było wiadome w środowisku dziennikarskim czy też na informacjach, które pojawiały się w publikacjach prasowych czy też programach telewizyjnych.

Sąd, próbując doprecyzować tę kwestię, zadał pytanie Wojciechowi Sumlińskiemu, czy posiadał on wiedzę na temat poszczególnych procesów weryfikacyjnych, t.j. kto konkretnie w komisji weryfikacyjnej WSI zajmował się weryfikacją konkretnego funkcjonariusza WSI. Dziennikarz odpowiedział, że nie posiadał tego typu wiedzy, a z komisji weryfikacyjnej znał tylko dwie osoby – Leszka Pietrzaka oraz Piotra Bączka.

Prokurator zapytał następnie, czy Wojciech Sumliński posiada wiedzę na temat znajomości pomiędzy Leszkiem Pietrzakiem a płk. Aleksandrem L. – dziennikarz odpowiedział, że nic mu na temat takiej znajomości nie wiadomo, aby faktycznie miała ona miejsce, ani też nigdy nie widział obu tych osób razem.

Na tym prokurator Robert Majewski, były szef wydziału do zwalczania przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, zakończył zadawanie pytań Wojciechowi Sumlińskiemu.

Sędzia udzielił wobec tego głosu mecenasowi Jackowi Gutkowskiemu, obrońcy płk. Aleksandra L., który w swoim pierwszym pytaniu skierowanym w stronę Wojciecha Sumlińskiego poprosił go o wymienienie konkretnych informacji, jakie ten miał jakoby uzyskać od płk.L, którego wielokrotnie podczas tego procesu nazywał swoim informatorem. Wojciech Sumliński odpowiedział, że tego typu informacji były setki, choćby te, dotyczące firmy "Masterbiuro", która pod przykrywką handlu materiałami biurowymi, faktycznie zajmowała się handlem bronią. Ponieważ pytanie mecenasa Gutkowskiego wzbudziło poruszenie wśród publiczności, która tym razm dość licznie stawiła się na rozprawie (ponad 10 osób, ale znów nie były reprezentowane media niezależne -przyp.aut.) i próbowała komentować przebieg rozprawy, mecenas Gutkowski wystąpił do Sądu z wnioskiem o wyłączenie jawności rozprawy ze względu właśnie na zachowanie publiczności.

Sędzia zarządził 5 minut przerwy w celu rozpatrzenia tego wniosku.

Po przerwie przewodniczący składu sędziowskiego, sędzia Stanisław Zdun, odrzucił wniosek o wyłączenie jawności rozprawy, ale jednoczesnie pouczył publiczność obecną na rozprawie, że nie ma ona prawa ani komentować w sposób hałaśliwy przebiegu procesu, ani też tym bardziej zadawać pytania stronom tego procesu.

Następnie Sąd poprosił, aby Wojciech Sumliński podał jeszcze jeden przykład informacji uzyskanej od płk.L, choć oskarżony dziennikarz zadeklarował, że może takich przykładów podać choćby i sto. Sędzia poprosił jednak o syntetyczną, konkretną wypowiedź – wobec tego dziennikarz przywołał postać adwokata Andrzeja P., tzw. "adwokata mafii", którego poznał dzięki pułkownikowi L., oraz przypomniał artykuł we "Wprost" pt."Zbrodnia państwowa", najdłuzszy artykuł w historii tego tygodnika, który powstał m.in. w oparciu o informacje uzyskane od Aleksandra L. Dziennikarz dodał , że uzyskał od Aleksandra L. sporo ważnych informacji na temat zbrodni popełnionej na ks.J. Popiełuszko oraz mnóstwo danych na temat działalności m.in. WSI.

Mecenas Gutkowski zapytał Wojciecha Sumlińskiego, czy informacje pozyskiwane od płk.L., były przez niego w jakiś sposób weryfikowane. Dziennikarz odpowiedział twierdząco – starał się on weryfikować te informacje w prokuraturze, gdzie prowadzone były dane śledztwa, w dokumentach, również tajnych, które pozyskiwał z innych źródeł oraz poprzez rozmowy ze świadkami, którzy o danej sprawie zdecydowanie więcej potrafili powiedzieć dziennikarzowi niż prowadzącym daną sprawę prokuratorom.

Mecenas Gutkowski zapytał, czy zdaniem dziennikarza, informacje uzyskiwane od płk.L były prawdziwe. Wojciech Sumliński odpowiedział, że na ogół tak oraz że Aleksander L. miał również świadomość, że informacje te będą weryfikowane – ale z drugiej strony udzielał on dziennikarzowi informacji tylko w takim zakresie, jakim chciał, jak również prawdopodobnie udzielał ich w tylko sobie znanych celach, które prowadziły do osiągania przez niego jakichś konkretnych, określonych korzyści, być może również finansowych. Czasami odmawiał on jednak udzielenia informacji dziennikarzowi na jakiś temat, argumentując wtedy najczęściej "tego nie dotykaj, bo wiesz, po drogach jeżdżą ciężarówki ze żwirem…"

Obrońca płk.L. zapytał na koniec, czy obaj oskarżeni w tym procesie byli na "ty" czy na "Pan" – Wojciech Sumliński odpowiedział, ze byli z Aleksandrem L.na "ty".

Po pytaniach mecenasa Gutkowskiego, sędzia zarządził 10 minut przerwy ze względu na stan zdrowia płk.L.

Po przerwie sędzia udzielił głosu Aleksandrowi L, który postanowił złożyć do protokółu wyjaśnienia uzupełniające do swoich poprzednich wyjaśnień, w formie oświadczenia.

Zdaniem płk.L., sprawa, w której jest współoskarżony razem z Wojciechem Sumlińskim, ma charakter kryminalny. Jego zdaniem, narosło wokół niej wiele nieporozumień oraz faktów niezgodnych z rzeczywistością – stąd jego dodatkowe wyjaśnienia.

Zawodową służbę wojskową w organach kontrwywiadu wojskowego WSW płk.L. pełnił do 10 października 1991 r. i został z niej zwolniony po przebytym zawale na mocy orzeczenia komisji lekarskiej, która przyznała mu II gr. inwalidzką. Nigdy nie pełnił służby w WSI, bowiem powstała ona 28.10.1991 r. Zdziwiło go więc, że w tygodniku "Uważam Rze" pojawiła się wywiad red.Cezarego Gmyza z Mariuszem Kamińskim, byłym szefem CBA, w której to rozmowie Mariusz Kamiński sugerował, że pełnił on kierownicze funkcje w WSI – co, zdaniem płk.L, jest absolutną nieprawdą, bowiem on nigdy nie pracował w WSI. Dodał również, że w aneksie 13 do Raportu WSI, gdzie jest załączony wykaz oficerów, którzy przeszli przeszkolenia w krajach byłego bloku wschodniego, nie jest wymieniona jego osoba. Płk. Aleksander L. zaprzeczył, jakoby był kiedykolwiek zwerbowany czy też szkolony przez KGB, GRU itp. – są to, jego zdaniem, bezczelne pomówienia i osobiście go obrażają.

Następnie płk.L. opisał jego wersję znajomości z Wojciechem Sumlińskim. Wg jego słów, poznał go w styczniu lub lutym 2001 r., niedługo po rozpoczęciu przez niego pracy w Agencji Mienia Wojskowego, poprzez ks. Andrzeja Jaczewskiego, który mu go zarekomendował i poprosił, aby pomógł mu w jego pracach dziennikarskich. Również hierarchowie kościelni, których poznał podczas przygotowywania pielgrzymki papieskiej w Siedlcach oraz Dni Młodzieży w Rzymie – biskupi Głódź, Dydycz, Tomasik oraz Płoski – sugerowali mu w osobistych rozmowach, aby utrzymywał kontakty z redaktorem Sumlińskim.

Płk.L. powiedział następnie, że pracując w kontrwywiadzie wojskowym, zajmował się niemal wyłącznie sprawami wojskowymi, a nie cywilnymi, czy tym bardziej dotyczącymi zorganizowanej przestępczości – a na dodatek w 1984 r. przez cały rok przebywał na misji wojskowej na wzgórzach Golan, nie mógł więc posiadać zbyt wielu istotnych informacji dotyczących choćby zabójstwa ks.J.Popiełuszki (nawiązywał w ten sposób do słów Wojciecha Sumlińskiego, który odpowiadając na pyt. mec. Gutkowskiego powiedział, że otrzymał od płk. L. dużą ilość ważnych informacji na te tematy – przypis aut.).

W AMW płk. L. pracował do września 2006 r. W międzyczasie jego znajomość z Wojciechem Sumlińskim się rozwijała i rzeczywiście udzielał on dziennikarzowi wielu informacji na temat działalności służb, w tym WSI, z wyłączeniem objętych tajemnicą państwową, bowiem dziennikarz zapewniał go, że obowiązuje go w tym przypadku tajemnica dziennikarska oraz że jego dane, jako żródła informacji, nigdy nie będą ujawnione.Wojciech Sumliński zapoznawał go również z innymi dziennikarzami, oprócz Anny Marszałek i Leszka Misiaka, których poznał poprzez inne osoby.

Według płk.L., Wojciech Sumliński wypytywał go kiedyś, czy nie zna osób pełniących słuzbę wojskową na terenie Rosji, np. w polskim attaszacie wojskowym w Moskwie. Udzielił on również dziennikarzowi wszystkie posiadane przez siebie informacje na temat płk. Leszka Tobiasza, zarówno te pozytywne, jak i negatywne, bowiem płk. Tobiasz był kiedyś (1988/89?) podwładnym płk. Aleksandra L. (Wojciech Sumliński zdecydowanie zaprzecza tym słowom płk.L, jakoby celowo wypytywał go o Tobiasza, bowiem nigdy nie interesował się działaniami służb typu WSI poza Polską. – przypis aut.)

Ostatnim stanowiskiem służbowym płk. Aleksandra L. było szefostwo zarządu I WSW, czyli stanowisko szefa kontrwywiadu wojskowego instytucji centralnych MON. Odnosząc się do płk. Mariana Cypla, Aleksander L. zaprzeczył, jakoby był on rezydentem wywiadu wojskowego w Wiedniu, czy też Szwajcarii albo RFN – było on, zdaniem płk.L., oficerem kontrwywiadu WSW, wykonującym zadania za granicą. Był on jednocześnie podwładnym płk. L.

Aleksander L., kontynuując swoją wypowiedź, starał się umniejszyć swoją rolę jako źródła informacji dla Wojciecha Sumlińskiego. Dodał również, że adwokat Andrzej P. nie był jego znajomym, w takim sensie, w jakim on uważa kogoś za znajomego, jak również nie posiadał żadnej specjalnej wiedzy na temat zorganizowanej przestępczości, co sugerował w swoich wyjaśnieniach Wojciech Sumliński. Płk.L. zaprzeczył również, jakoby przekazywał dziennikarzowi jakąś wiedzę o kontaktach Dochnala czy tez Ałganowa z Aleksandrem Kwaśniewskim Potwierdził natomiast, że rzeczywiście przekazywał Wojciechowi Sumlińskiemu wiedzę, która służyła mu do pisania artykułów prasowych czy też realizowania programów telewizyjnych o działalności osób związanych z WSI czy też ogólnie ze służbami – bowiem uważał on, że osoby te działają niezgodnie z prawem i opinia publiczna powinna o tym wiedzieć.

Następnie płk.L. zaczął opowiadać, w jaki sposób zorganizował spotkanie Wojciecha Sumlińskiego z płk. Leszkiem Tobiaszem (której to wersji dziennikarz zaprzecza – przypis aut.). Podobno podczas jednej z wielu rozmów z dziennikarzem, wyraził on wolę poznania płk. Tobiasza. Było to w okresie działalności komisji weryfikacyjnej WSI. Umówił ich, czyli Sumlińskiego i Tobiasza, na wstępne spotkanie w centrum handlowym Klif, na parkingu na 2-gim pietrze.Potem, tego samego dnia, doszło do drugiego umówionego przez niego spotkania, w okolicach placu Zamkowego, około godz. 22 – 23. Płk.L. twierdzi, że gdy doszło do tego drugiego spotkania, nie widział, aby był na nim obecny Leszek Pietrzak. Na spotkanie to Tobiasz przyjechał swoim samochodem, z małżonką – gdy się pojawił, Aleksander L. zadzwonił po Wojciecha Sumlińskiego, a gdy ten się pojawił i przywitał z płk.Tobiaszem, on odjechał. Po spotkaniu dzwonił do niego płk.Tobiasz mówiąc, że "wszystko poszło dobrze".Do spotkania tego miało dojść prawdopodobnie w styczniu 2007 r.

Płk.L. powiedział, że po tym pierwszym spotkaniu, nadal telefonicznie umawiał spotkania płk. Tobiasza z Wojciechem Sumlińskim, ale gdy się dowiedział, że spotykają się oni również bez jego wiedzy, to obraził się na płk.Tobiasza i już więcej nie umawiał takich spotkań. Dodał, że ostatni raz widział płk.Tobiasza 20-go listopada 2007 r. w hotelu Mariott, natomiast jeśli chodzi o nagrywanie jego spotkań z płk.Tobiaszem przez tego ostatniego, to za każdym razem pytał płk. Tobiasza, czy go nagrywa – płk. Tobiasz zaprzeczał, a potem okazało się, że jednak go nagrywał.

Wzbudziło to wyraźne zdziwienie sędziego, który poprosił Aleksandra L., aby mu wyjaśnił, jak on, jako zawodowiec, było szef kontrwywiadu, doskonale zaznajomiony z technikami operacyjnymi, mógł oczekiwać, że płk. Tobiasz przyzna się do tego, że nagrywa ich spotkania.

Płk.L. odpowiedział, że faktycznie nie wyobraża sobie takiej sytuacji, aby osoba, która go nagrywała, miałby się do tego przyznać – ale jego obowiązkiem było o to zapytać (!!! – przypis aut.). Aleksander L. powiedział również, że o swoich podejrzeniach wobec Leszka Tobiasza (że nagrywał ich rozmowy – przypis aut), powiedział Wojciechowi Sumlińskiemu, powiem tak mu mówiło jego wewnętrzne przeczucie. Dodał, że przyznaje się do faktu bycia pośrednikiem pomiędzy Płk. Tobiaszem a Wojciechem Sumlińskim – jednak nie przekazywał żadnych pieniędzy oraz ostatecznie wycofał się z tej całej sprawy, mówiąc Tobiaszowi, że dziennikarz nie ma możliwości załatwienia jemu, czy też jego synowi, pozytywnej weryfikacji przez komisją weryfikacyjną WSI, bowiem Antoni Macierewicz osobiście podpisuje dokumenty o pozytywnej weryfikacji. Aleksander L. powiedział również, że gdy dowiedział się, że płk. Tobiasz brał udział w rozpracowywaniu biskupa Paetza oraz innych hierarchów kościelnych, tym bardziej nie chciał mieć z tym nic wspólnego.

Aleksander L., kontynuując swoje wyjaśnienia, przypomniał, że śledztwo przeciwko niemu oraz Wojciechowi Sumlińskiemu zostało wszczęte 07.12.2007 r. oraz, że dowiedział się o tym właśnie od współoskarżonego dziennikarza (czemu on zaprzecza – przypis aut.). Płk.L. dodał, że nie był wtedy świadomy, że może odpowiadać karnie z tytułu art.230.p.1. za samą rozmowę na tematy korupcyjne – wydawało mu się, że odpowiedzialność taka powstaje dopiero, gdy są prowadzone konkretne czynności prowadzące do korupcji. Aleksander L. powiedział, że rozmawiał na ten temat w marcu lub kwietniu 2008 r. z dziennikarzem Przemysławem Wojciechowskim, któremu powiedział, że o wszczęciu przeciwko niemu śledztwa dowiedział się od Wojciecha Sumlińskiego, przez którego to nachalność zaprowadziła go, jego zdaniem, przed oblicze sądu.

Płk. Aleksander L. stwierdził, że przyznał się do winy, bowiem jego obrońca, podczas składania wyjaśnień przed prokuratorem Michalskim, wyjaśnił mu, że sama rozmowa sugerująca podejmowanie działań korupcyjnych jest karalna – wobec tego nie widział powodu, aby się nie przyznać.

Następnie płk.L. wyznał, że przesiedział chory przez pół roku w areszcie, że jego żona choruje od 10 lat, jak również chory jest jego syn – a tak naprawdę nie rozumie, dlaczego odbywał ten areszt. Reszta (jego wyjasnień – przypis aut), według niego, jest w aktach sprawy, a on prosi Sąd aby ukarał go za to, co zrobił, jak również używając do tego odpowiednich środków, zbadał i potwierdził jego wiarygodność.Na koniec dodał, odnosząc się do, jego zdaniem, kłamliwych informacji o nim pojawiających się w mediach, sugerujących, jakoby był szpiegiem lub kimś w tym rodzaju, że tak Sąd, jak i Prokuratura, "pochylą się" nad tą kwestią.

Po wystąpieniu płk.L o głos poprosił Wojciech Sumliński, pragnąc odnieść się do jego słów, ale sędzia poprosił, aby dziennikarz przygotował swoje odniesienia do wystąpienia Aleksandra L. na piśmie, aby nie marnować w tej chwili czasu (zostaną one dołączone do akt sprawy – przypis aut.). W końcu sędzia pozwolił jednak na skrótowe, syntetyczne odniesienie się przez Wojciecha Sumlińskiego do kilku najbardziej, zdaniem dziennikarza, rażących przekłamań w wystapieniu Aleksandra L. – m.in. do kwestii utrzymywania przez L. kontaktów z płk.Tobiaszem, które trwały do ostatnich dni przed jego zatrzymaniem, a nie do listopada 2007 r. oraz do sprawy jego pracy jako doradcy prezesa Agencji Mienia Wojskowego, co wg dziennikarza świadczyło o tym, że płk.L. co prawda oficjalnie nie był już w służbie czynnej, ale faktycznie był szarą eminencją pewnych "salonów", związanych z wojskiem i służbami. Wojciech Sumliński powiedział również, że w pewnym sensie zaufał Aleksandrowi L., ponieważ utrzymywał on kontakty w wieloma wysokimi hierarchami kościelnymi. Dziennikarz zwrócił równiez uwagę, że do tej pory Aleksander L. mówił, że wiedział o nagraniu go przez Tobiasza od jesieni 2007 r., a dzisiaj powiedział, że niby mówił już na początku 2007 r. Sumlińskiemu, że może być nagrywany przez Tobiasza, bo "ma takie przeczucie". Zdaniem dziennikarza świadczy to o tym, że płk.Aleksander L. prawdopodobnie wiedział tuż po rozmowach z płk.Tobiaszem, że wpadł w pułapkę zastawioną przez swojego kolegę. Wojciech Sumliński dodał, że on w tamtym czasie nie miał żadnych problemów finansowych, zarabiał tak dobrze, jak nigdy wcześniej – odwrotnie do sytuacji Aleksandra L która pod względem finansowym w tamtym czasie była dokładnie odwrotna. Dziennikarz, kończac tę cześć swojego wystąpienia powiedział, że do reszty spraw z wyjaśnień płk.L. odniesie się pisemnie na następnej rozprawie.

Wojciech Sumlińśki złożył następnie wniosek formalny o nieuznanie zeznań płk.Leszka Tobiasza za dowód w postępowaniu, powołując się na zasadę bezpośredniości i ustności – czyli o nieodczytywanie ich podczas procesu, co jest tożsame z ich nieuznaniem. Sąd poprosił dziennikarza o przygotowanie i złożenie uzasadnienia na piśmie na następnej rozprawie, aby mógł się do tego wniosku odnieść.

Sąd udzielił również głosu Aleksandrowi L., który sprostował, mówiąc "pomyliłem się", że rzeczywiście ostatni raz widział się z płk.Tobiaszem na urodzinach Mariana Cypla, w kwietniu 2008 r.

Następnie adwokat Aleksandra L. podtrzymał wniosek o skazanie swojego klienta w trybie artykułu 387 kpk, poprzez wyznaczenie kary 2 lat pozbawienia wolności z zawieszeniem warunkowym na 5 lat oraz zapłacenie grzywny w wysokości 340 stawek dziennych po 160 zł (prawdopodobnie wniosek ten był złożony na poprzedniej rozprawie – przypis aut.).

Aleksander L. podtrzymał ten wniosek; prokurator Majewski również przyłączył się do tego wniosku, mówiąc, że Sąd może wydać taki wyrok nawet w dniu dzisiejszym, argumentując, że możliwe jest wyłączenie sprawy Wojciecha Sumlińskiego do odrębnego postępowania.

Obrońca Wojciecha Sumlińskiego wniósł o nieuwzględnianie tego wniosku, bo zniszczy to zasadę koncentracji materiału dowodowego. Wojciech Sumliński przychylił się do słów swojego obrońcy, również prosząc Sąd o nieuwzględnianie wniosku adwokata Aleksandra L. Dziennikarz dodał również, że dochodzą do niego informacje, że ponoć jeśli Aleksander L. zostanie wyłączony z dalszej części tego procesu, to "weźmie się za niego inaczej". Zdaniem dziennikarza, prowadzenie dalej procesu w takiej formie, jak obecnie, jest dla niego pewnego rodzaju gwarancją bezpieczeństwa.

Sąd zarządził 20 minut przerwy celem rozpatrzenia tego wniosku o dobrowolne poddanie się karze przez płk. Aleksandra L.

Po przerwie Sąd ogłosił swoją decyzję – postanowił nie uwzględnić wniosku o dobrowolne poddanie się karze, co wywołało entuzjazm wśród publiczności, co niezbyt spodobało się sędziemu, który powiedział, że nie życzy sobie takich reakcji na sali sądowej. Kilka osób z publiczności przeprosiło sędziego za swoje zachowanie.

Sąd zarządził przerwę w procesie do 30 sierpnie, kiedy to w sali 29 o godz. 12:00 odbędzie się następna rozprawa. Został na nią wezwany świadek Wybranowski.Jeśli świadek się nie stawi, to zostanie rozpoznany wniosek Wojciecha Sumlińskiego o nieuznanie zeznań złożonych przez płk.Tobiasza. W tym momencie doszło do wymiany zdań pomiędzy sędzią Zdunem a prokuratorem Majewskim, która została zaprotokółowana w następujący sposób:

"Przewodniczący (składu orzekającego – przypis aut) wskazuje, że celowe jest przesłuchanie niektórych świadków obrony przed świadkami oskarżenia z uwagi na proces zapominania oraz brak protokółów przesłuchań tych świadków w postępowaniu przygotowawczym.

Prokurator wnosi i przeprowadzenie dowodów zgodnie z kolejnością wynikającą z przepisu art.369 kpk wskazując, że proces zapominania dotyczy wszystkich świadków, a wnioski dowodowe w postępowaniu przygotowawczym zostały formalnie oddalone (poprzez odrzucenie niektórych świadków Wojciecha Sumlińskiego – przypis aut.)"

Na tym rozprawa w dniu wczorajszym została zakończona. Kolejne terminy rozpraw:

30.08.2012 godz.12:00 s.29

22.10.2012 godz.12:00 s.24

26.10.2012 godz.12:00 s.24

31.10.2012.godz.12:00 s.24 

Uprzejmie proszę również Szanownych Czytelników tej relacji, aby w ewentualnych komentarzach posługiwać się imieniem i inicjałem nazwiska, współoskarżonego w tym procesie wraz z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim, byłego wysokiego oficera kontrwywiadu PRL, Aleksandra L., ponieważ nie wyraził on zgody na podawanie w relacjach z procesu na swoich danych osobowych ani na publikowanie swojego wizerunku.

0

ander

188 publikacje
2 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758