Kolejna relacja z procesu autora „Z mocy bezprawia”.
Przedstawiam Państwu kolejną relację z procesu, w którym Prokuratura, powołując się na art.230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego pracownika kontrwywiadu PRL, Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas procesu weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonym przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza w czasie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych.
Rozprawie przewodniczył sędzia Stanisław Zdun, prokuraturę reprezentował prokurator Robert Majewski, oskarżonego Aleksandra L. aplikant adwokacki Sandra Orzechowska, a Wojciecha Sumlińskiego adwokat Waldemar Puławski. Rozprawę, za zgodą wszystkich stron, rejestrował kamerą Pan Janusz Gajewski (KSD/niepoprawneradio.pl), sali było obecnych ok. 10 osób publiczności.
Rozprawa, najpierw z powodu spóźnienia Wojciecha Sumlińskiego (utrudniony dojazd z powodu bardzo złej pogody), a także nieobecności części wezwanych świadków (Piotr Bączek nie stawił się z powodu choroby), rozpoczęła się kilka minut po godzinie 13-tej.
Na początku rozprawy sędzia Stanisław Zdun poinformował strony, że nie uwzględnił wniosku prokuratora Majewskiego o urzędową rejestrację rozpraw przy pomocu środków audio-video, ponieważ w Sądzie Rejonowym dla Warszawa Wola nie ma takich możliwości, a następnie wezwał świadka, Wojciecha Andrasika, emeryta wojskowego, byłego wysokiego oficera WSI.
Ponieważ Wojciech Andrasik oświadczył, że sprawę rzekomej korupcji w komisji weryfikacyjnej WSI zna wyłącznie z mediów, a on osobiście nie ma żadnej wiedzy na ten temat, Sąd postanowił odczytać zeznania świadka złożone w prokuraturze podczas postępowania przygotowawczego. Z odczytanych zeznań wynika, że świadek poznał tak płk.Leszka Tobiasza, jaki i płk.Aleksandra L. w połowie lat osiemdziesiątych, pracując razem z nimi w strukturach WSW. Świadek nie utrzymywał żadnych, poza służbowymi, kontaktów z płk.Tobiaszem, natomiast z płk.Aleksandrem L. nie kontaktował się do 2005 r. Wojciech Andrasik w 2007 r. złożył wypowiedzenie ze służby, a w 2008 r. odszedł do cywila – w poprzednich latach był żołnierzem WSI. Świadek spotykał się z płk.Aleksandrem L. na gruncie cywilnym w latach 2008 – 2009 r. , m.in w Agencji Mienia Wojskowego, gdzie pracował Aleksander L. Wojciech Andrasik w swoich zeznaniach podał, że kilkakrotnie spotykał się m.in. z Antonim Macierewiczem i sędzią Bogusławem Nizieńskim, w ramach prac komisji weryfikacyjnej WSI, ale nie wie, czemu nie został pozytywnie zweryfikowany – nigdy natomiast nie proponowano mu weryfikacji w zamian za pieniądze, a on nie posiada żadnych informacji nt Aneksu do Raportu WSI.
Po odczytaniu zeznań świadka, Sąd zapytał strony, czy mają do niego jakieś pytania – ponieważ ani prokurator, ani tak obrońcy jak i bronieni przez nich oskarżeni nie mieli początkowo pytań, prowadzący rozprawę sędzia Stanisław Zdun sam zadał kilka świadkowi, próbując dowiedzieć się m.in. czy Wojciech Andrasik miał jakieś relacje służbowe z płk.Leszkiem Tobiaszem – świadek odpowiedział, że nigdy między nimi nie było podległości służbowej, obydwaj byli szefami oddziałów w kontrwywiadzie wojskowym.
W tym momencie o możliwość zadania pytań świadkowi poprosił Wojciech Sumliński, który zapytał Wojciecha Andrasika, jak długo pracował w WSI – świadek odpowiedział, że od jej powstania do rozwiązania. Następnie Wojciech Sumlińśki chciał zapytać świadka, czy w ramach zadań WSI mieściła się inwigilacja kościoła katolickiego, ale natychmiast zaprotestował prokurator, który wniósł o uchylenie tego pytania ze względu na brak związku ze sprawą – Sąd przychylił się do jego wniosku i uchylił to pytanie.
Kolejnych kilka pytań zadał ponownie przewodniczący składu sędziowskiego, którego interesowało m.in. czy świadkowi wiadomo, aby przeciwko płk.Tobiaszowi toczyły się jakieś postępowania karne, czy płk.Tobiasz podejmował jakieś działania wykraczające poza obszar działania WSI oraz czy do jego zadań służbowych należało ściganie przestępstw korupcyjnych – świadek odpowiedział, że na temat postępowań karnych przeciwko Tobiaszowi nie ma wiedzy, a ponieważ nie był przełożonym płk.Tobiasza, nie wie, czy ten przekraczał swoje uprawnienia w swoich działaniach, które polegały przede wszystkim na ochronie kontrwywiadowczej oraz neutralizacji zagrożeń terrorystycznych.
Sąd zapytał także świadka, jako doświadczonego oficera służb, czy z rozmów operacyjnych sporządza się notatki, a jeśli tak, to czy są od tego wyjątki – Wojciech Andrasik odpowiedział, że z każdej czynności powinno się sporządzać notatki, ale, jak wszędzie, zdarzały się przypadki, że np. "leniwy" oficer takiej notatki nie sporządzał, choć mądry szef nie powinien na to pozwalać. Przewodniczący, dopytując świadka w tej kwestii, chciał się dowiedzieć, jakie powinny być konsekwencje takiego postępowania – świadek odparł, że to zależy od wagi danej sprawy, a zgodnie z ustawą, czynności tajne i ściśle tajne powinny być dokumentowane. Sąd zadał kolejne pytanie – co by się stało, gdyby oficer prowadził czynności wykraczające poza zakres uprawnień – w odpowiedzi usłyszał, że byłoby to złamanie prawa, a zatajenie takiej czynności jest niedopuszczalne i groziłoby konsekwencjami służbowymi oraz prawno-karnymi.
O możliwość zadawania pytań zwrócił się w tym momencie adwokat Wojciecha Sumlińskiego, Pan Waldemar Puławski, który zapytał świadka, czy od czego zaczynają się czynności operacyjne czy też kto wprowadza zadania do wykonania. Wojciech Andrasik odpowiedział, że nie jest upoważniony do zdradzania "kuchni" operacyjnej służb, ponieważ podlega to klauzulom tajności. Waldemar Puławski sformułował więc to pytanie w inny sposób – co się dzieje, gdy oficer służb poweźmie jakąś istotną informację. Świadek odpowiedział, że przede wszystkim powinien on poinformować o tym swojego przełożonego, który zdecyduje, czy będą prowadzone w tej sprawie jakieś działania i kto je będzie prowadził. Adwokat zapytał, czy są ustawowe granice obszerności takiej informacji – świadek odpowiedział, że nie ma takich granic, ale za to jest obowiązek informowania o wszystkim swojego przełożonego. Waldemar Puławski zapytał następnie, czy jest jakaś forma archiwizowania gry operacyjnej od momentu powzięcia informacji, która ją zainicjowała – świadek odpowiedział, że taka dokumentacja jest prowadzona w formie teczki, która potem jest archiwizowana lub niszczona.
Słysząc to, sędzia zapytał, czy jest jakaś możliwość, aby z takiej teczki zniszczyć część dokumentów – świadek odpowiedział, że notatki są ewidencjonowane i nie ma takiej możliwości.
Kontynuując swoje pytania, Waldemar Puławski chciał się dowiedzieć, w jaki sposób służby prowadzą swoje działania kontrwywiadowcze czy osłonowe i czy ochraniana osoba jest ich świadoma – świadek odpowiedział, że służby informują daną osobę, którą ochraniają, jeżeli jakieś zagrożenie zostanie potwierdzone. Na pytanie sędziego, który chciał tę sprawę doprecyzować i dowiedzieć się, wobec kogo są prowadzone działania operacyjne – świadek odpowiedział, że są one prowadzone wobec osób, które stanowią zagrożenie dla osób, wobec których prowadzi się osłonę kontrwywiadowczą i dodał, w odpowiedzi na pytanie adwokata Wojciecha Sumlińskiego, że w interesie osłanianych osób jest informowanie służb o jakichś osobach, wobec których są wątpliwości co do rzeczywistych motywów ich postępowania i ewentualnej weryfikacji takich podejrzeń. Waldemar Puławski zapytał na koniec świadka, czy agentem służb przestaje się kiedykolwiek być – Wojciech Andrasik odparł, że odpowiadając jako obywatel, powiedziałby, że tak – ale jako oficer kontrwywiadu, odpowiedziałby nie, bowiem zawsze istnieje możliwość odnowienia kontaktu z takim byłym agentem.
Po ostatnim pytaniu swojego adwokata, o możliwość ich zadawania ponownie zwrócił się Wojciech Sumliński, który zapytał świadka, czy można prowadzić działania operacyjne bez wiedzy przełożonego – świadek odpowiedział, że takich działań nie można prowadzić, a jeśli ktoś to robi, to naraża się odpowiedzialność służbową, do karnej włącznie. Wojciech Sumliński zapytał, jak w takim razie powinien zachować się oficer WSI, który dowie się o popełnieniu jakiegoś przestępstwa – Wojciech Andrasik odparł, że przede wszystkim powinien poinformować o tym swojego przełożonego. Na pytanie dziennikarza, czy możliwe jest takie działanie oficera WSI, który zamiast do przełożonego idzie w takiej sprawie najpierw do polityka, Wojciech Andrasił udzielił odpowiedzi, że jest to złamanie procedury i podlega co najmniej odpowiedzialności służbowej. Świadek dodał, że w służbach panujej następująca zasada – to przełożony wie wszystko, co robi podwładny, ale nie odwrotnie, pominięcie przełożonego byłoby złamaniem procedury, choć świadek nie potrafi ocenić, czy byłoby to przestępstwo, bo nie jest upoważniony do takiego diagnozowania.
Wracając do jednego ze swoich pierwszych pytań, uchylonego przez Sąd, Wojciech Sumliński chciał się dowiedzieć od świadka, czym, jego zdaniem, jest działanie oficera WSI, który zajmował się inwigilacją Kościoła Katolickiego. Wojciech Andrasik odpowiedział, że sprawa ta znana jest mu jedynie z mediów, nie potrafi ocenić, czy publikacje na ten temat były prawdziwe – gdyby jednak tak było, to byłoby to złamanie zasad służbowych i wyciągnięte powinny zostać wobec takiego oficera konsekwencje służbowe, bowiem takiego rodzaju działalności nie przewiduje odpowiednia ustawa, która tą działalność reguluje. Dziennikarz zapytał świadka, czy słyszał o tym, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła sprawę o ujawnienie tajemnicy państwowej w sprawie o kryptonimie "Anioł" (tajna operacja wymierzona w abp.Juliusza Paetza – przyp.aut.) – ale Sąd poprosił dziennikarza, aby zadawał świadkowi pytania dotyczące sprawy, tzn. rzekomej korupcji w komisji weryfikacyjnej WSI – zezwolił jednak świadkowi na odpowiedź na to pytanie, która brzmiała "nie". Wojciech Sumliński zapytał wobec tego, czy świadek zna oficerów o nazwiskach Jasiek i Krawczyk – świadek zaprzeczył.
Przewodniczący zapytał z kolei świadka, czy w ramach działań kontrwywiadowczych była stosowana prowokacja – świadek odpowiedział, że ten sposób działania jest dopuszczalny przy przestrzeganiu odpowiednich przepisów, za zgodą prokuratury czy sądu. Sędzia zapytał następnie, jaki był status oficerów WSI po jej rozwiązaniu – świadek odparł, że oficerowie od stopnia pułkownika byli w dyspozycji Ministra Obrony Narodowej, a reszta w dyspozycji departamentu kadr – ale wszyscy nadal byli żołnierzami. Na pytanie sędziego, czy w dalszym ciągu ciążyły na nich obowiązki służbowe – świadek powiedział, że w każdej chwili mogli być wykorzystani do działań służbowych związanych z działalnością służb, ale nie prowadzili i nie mogliby prowadzić żadnych działań operacyjnych, poza tymi żołnierzami, którzy zostali włączeni do struktur SKW.
Na koniec jeszcze jedno pytanie zadał świadkowi Wojciech Sumliński, który chciał od niego uzyskać informację, czy służby WSI miały uprawnienia do inicjowania działań, jako pierwszy element danej operacji, ale świadek odpowiedział tylko, że działania służb kontrwywiadowczych były działaniami operacyjno-rozpoznawczymi oraz osłonowymi.
Na tym rozprawa została zakończona – kolejna odbędzie się już dzisiaj, 17 grudnia, jak zwykle w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Woli przy ul.Kocjana 3 w sali 134 – początek o godz. 11:00.
Uprzejmie proszę Szanownych Czytelników tej relacji, aby w ewentualnych komentarzach posługiwać się imieniem i inicjałem nazwiska, współoskarżonego w tym procesie wraz z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim, byłego wysokiego oficera kontrwywiadu PRL, Aleksandra L., ponieważ nie wyraził on zgody na podawanie w relacjach z procesu na swoich danych osobowych ani na publikowanie swojego wizerunku.