Ciekawy jestem, kiedy do syna stalinisty i jednocześnie brata stalinowskiego zbrodniarza w końcu dotrze, że znowu sami sobie strzelili w kolano?
Trol czerskiego dziennikarstwa, czyli niejaki Wojciech Czuchnowski, od dekad zwany Cuchnowskim, znalazł sobie kolejny cel ataku.
Otóż za uwięzienie przed prawie dwoma dekadami Tomasza Komendy (nb. oczyszczonego z zarzutu dopiero dzięki prokuraturze „sterowanej ręcznie” przez Zbigniewa Ziobro, co tenże Cuchnowski powtarza jak mantrę od listopada 2015 r.) odpowiada jego zdaniem ś. p. Lech Kaczyński.
Nic to, że Prokuratura Krajowa 28 maja wydała oświadczenie:
Nieprawdą jest, że w 2000 r. ówczesny Prokurator Generalny Lech Kaczyński wpływał na decyzje Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu o przedstawieniu Tomaszowi Komendzie zarzutów popełnienia przestępstwa. Zarzuty zgwałcenia skutkującego śmiercią pokrzywdzonej zostały podejrzanemu postawione 18 kwietnia 2000 r., czyli na dwa miesiące przed powołaniem Lecha Kaczyńskiego na stanowisko Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego.
W dokumentacji sprawy nie ma żadnych poleceń Prokuratora Generalnego dotyczących sposobu zakończenia tego postępowania.
.
Akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi Komendzie został skierowany do Sądu Okręgowego we Wrocławiu 2 kwietnia 2001 r. i zawierał te same zarzuty, które zostały ogłoszone rok wcześniej.
.
Zmiany kwalifikacji czynu ze zgwałcenia skutkującego śmiercią pokrzywdzonej na zabójstwo w związku ze zgwałceniem dokonał Sąd Okręgowy we Wrocławiu. 14 listopada 2003 r. Sąd ten uznał Tomasza Komendę za winnego popełnienia zabójstwa z związku ze zgwałceniem i skazał go na karę 15 lat pozbawienia wolności. Na skutek apelacji oskarżyciela posiłkowego, którym byli rodzice ofiary, Sąd Apelacyjny zmienił tę karę na 25 lat pozbawienia wolności.
.
Dział Prasowy
Prokuratura Krajowa
.
Nic to. Czerski trol nadaje dalej, niczym J-23 z oblężonego Tolbergu.
(gw, wtorek 29.05 2018, str. 2)
Tak wyglądają sądy wg Cuchnowskiego.
Minister sprawiedliwości przemówił, więc wydały wyrok zgodny z zaleceniem.
Co prawda czerski spaślak wie doskonale, że zanim doszło do skazania Tomasza Komendy w pierwszej instancji Lech Kaczyński już nie był ministrem (przestał nim być 4 lipca 2001 r.).
Zatem sądy słuchały się nie jego, a Grzegorza Kurczuka (SLD)?
Podwyższenie kary nastąpiło z kolei za ministrowania Andrzeja Kalwasa, a więc to on kazał sędziom Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu podwyższyć karę?
I tak wg Cuchnowskiego mamy winnych.
Bo przecież o tym, kto dostać ma wyrok decyduje minister sprawiedliwości. On decyduje też o jego treści.
Sędziowie są tylko po to, by odpowiednio przebrani przekazać maluczkim jego słowo.
Tak jest wg czerskiego świra.
I to nie od czasów, gdy w wyniku demokratycznych wyborów władzę objął PiS.
Co prawda równie zaczadzony Cezary Michalski (mąż Xerolizy) raptem w lipcu ubiegłego roku pisał na łamach jeszcze bardziej niszowego tygodnika Newsweek:
Po zniszczeniu Trybunału Konstytucyjnego, Sąd Najwyższy ma być drugą instytucją kluczową dla polskiego ładu prawnego i konstytucyjnego, która zostanie całkowicie zniszczona, upartyjniona, zmieniona w fasadę. W coś w rodzaju Rady Państwa czy Kolegiów do Spraw Wykroczeń w czasach PRL-u. Gdzie wiadomo było, że żadnego państwa ani żadnego prawa nie ma, bo nad wszystkim czuwa i wszystko interpretuje jedna partia rządząca.
No to ustalcie między sobą zeznania, oPOzycjoniści.
Albo minister sprawiedliwości dyktował sędziom treść wyroku już w 2003 roku, więc niezawisłość była jedynie konstytucyjnym ozdobnikiem, albo dopiero teraz, pod rządami PiS, sędziowie ją tracą.
Jeśli jednak Cuchnowski ma rację, to fala protestów w obronie „wolnych sądów” tak naprawdę była wymierzona przeciw ministrowi sprawiedliwości, który jest z PiS i już nie dyktuje wyroków po linii i na bazie rządzącej 8 lat partii.
Przy okazji udowadnia, że mówienie w III RP o niezawisłości sędziowskiej nijak się ma do rzeczywistości.
Bez względu na to, kto aktualnie jest u koryta, jak w zaciszu domowym oPOzycja nazywa sprawowanie władzy.
Jak widać sprowadzenie do absurdu „publicystyki” czerskiego oszołoma nie jest wcale trudne.
Pisze on bowiem pod aktualne potrzeby totalitarnej oPOzycji, której tubą propagandową stałą się niszowa coraz bardziej „gazeta wyborcza”.
Być może z racji coraz niższego poziomu tekstów, zajadłości godnej „trybuny ludu” z początków lat 1950-tych, syn stalinowskiego działacza i brat stalinowskiego oprawcy Adam Michnik coraz rzadziej zamieszcza jakiś swój tekst.
Jeśli nie jest zaślepiony do końca musi wszak widzieć, że jeszcze dwie dekady temu opiniotwórcza „gazeta” stała się wydrwiwaną gadzinówką, z którą jakakolwiek polemika jest niemożliwa z uwagi na kloaczny poziom, jaki reprezentuje.
Nikt już nie chce się nurzać w „wyborczej”.
Totalny obciach zamiast niedawnego rządu dusz.
Myślę, że to jest największa tragedia Michnika, jaka spotkała go po 1989 roku.
Początkowo salonowy guru, rozdający łaski wg sobie tylko znanego klucza, kończy jako lewacki pajac, traktowany poważniej jedynie na salonach położonych z daleka od Polski.
To m.in. zasługa takich oszołomów jak Czuchnowski, którzy zacietrzewieni atakują PiS histerycznie bez refleksji i dbałości o meritum.
Piotr Wielgucki (Kontrowersje) zgrabnie podsumował Cuchnowskiego w zeszłym roku:
Czuchnowski jest jednym z tych funkcjonariuszy „Wyborczej”, którzy wszystkiego mogą być pewni, ale nie swojej przyszłości na Czerskiej. Mówiąc bez metafor, w upadającym biuletynie tacy wyrobnicy jak Czuchnowski, w każdej chwili mogą wylecieć. Przed wiszącym w powietrzu zwolnieniem on i jemu podobni bronią się w jedyny możliwy sposób – pokazują Michnikowi, że są potrzebni i dostarczają rozgłosu.
GW będzie istnieć, podobnie jak Trybuna, tak długo, jak długo żyć będą czytelnicy wychowani ongiś w kulcie dla jedynej-prawdziwej gazety demokratycznej w katotalibanie.
Jednocześnie odporni na rzeczywistość.
Na szczęście ludzi pokroju Mazguły czy Kasprzaka jest coraz mniej.
.
.
29.05 2018
.
.