Wodoleje Donalda Tuska: skorupkę Jasia zniewolić za młodu, żeby Jan nie fikał. (3)
15/03/2011
582 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
W pierwszej części pisałem o marzeniach Pinokia, któremu nos rośnie, gdy opowiada o głębokich reformach rządu Donalda Tuska. W części drugiej pokłoniłem się nad myślą, że bez portek piaru sukcesy jawią się jako porażki. I smutno się nam żyje. W trzeciej części, lecz nie ostatniej, rozważania premiera Donalda Tuska podążają ku rodzinie, edukacji i szkole. Podążam więc za naszym przywódcą również na to pole postępu. On chwali się sukcesami, zaś ja powątpiewam, jak zwykle. Na czerwono kreślonym zdaniom samozadowolenia, przeciwstawiam słowa na czarno barwione. W exposé obiecałem, że mój rząd zajmie się problemem milionów polskich rodzin: brakiem miejsc w żłobkach i przedszkolach, trudnością z zapewnieniem wykwalifikowanej opieki nad dziećmi, ich bezpieczeństwem. Już wtedy, w 2007 r., wiedziałem, […]
W pierwszej części pisałem o marzeniach Pinokia, któremu nos rośnie, gdy opowiada o głębokich reformach rządu Donalda Tuska.
W trzeciej części, lecz nie ostatniej, rozważania premiera Donalda Tuska podążają ku rodzinie, edukacji i szkole. Podążam więc za naszym przywódcą również na to pole postępu. On chwali się sukcesami, zaś ja powątpiewam, jak zwykle. Na czerwono kreślonym zdaniom samozadowolenia, przeciwstawiam słowa na czarno barwione.
W exposé obiecałem, że mój rząd zajmie się problemem milionów polskich rodzin: brakiem miejsc w żłobkach i przedszkolach, trudnością z zapewnieniem wykwalifikowanej opieki nad dziećmi, ich bezpieczeństwem. Już wtedy, w 2007 r., wiedziałem, że rodzice boją się o jakość edukacji swoich dzieci, tego, czy ich pociechy będą umiały konkurować z rówieśnikami z innych państw.
Miej Pan litość nad rozumem przedszkolaków, nie rań logiki spowiedzi żargonem kłamstw anty-konfesjonału, więcej pokory do praktyki życiowej i mądrości Polaków. Dopiero po trzech latach rządów minister(ek) od edukacji narodowej i szkolnictwa wyższego widać wyraźnie studnię zapowiadanych reform: udało się wykopać w projektach ustaw i medialnych ustawkach coś bez dna sensu, za to według zaleceń unijnych planistów od wykorzeniania narodów z kultury narodowej. Sumaryczne podsumowanie Pana wysiłku można ująć w prostym zdaniu: macie lemingi co chcieliście dostać glosując na PO, problemy milionów polskich rodzin podniosłem do potęgi (której?, tego, dopóki duch oporu w narodzie nie zgasł dokumentnie, nie da się jeszcze dokładnie określić). Ideologia jakości – budowana przez centralistyczną i totalitarną szkołę, uruchamianą przez państwo już w żłobku, oraz wyższe uczelnie zamieniane w przystawki dla różnych korporacyjnych mutacji Macdonalda – to wszystko urąga zdrowemu rozsądkowi. To skończy się totalnym kolapsem systemu edukacji narodowej albo – o co proponuję się modlić – odrzuceniem przez kolejny rząd zainicjowanych własnie pseudo-reform. Raz, te reformy to leczenie syfilisu rtęcią; dwa, te reformy są antyrodzinne i przyśpieszają demograficzną śmierć Polski. Recenzuję ostro, ale wciąż niedostatecznie drobiazgowo.
Czy udało się te problemy pokonać? Jeszcze nie, ale przez ostatnie trzy lata wprowadziliśmy w życie cały szereg zmian, które do tego prowadzą, m.in. E ułatwiliśmy zakładanie żłobków, E umożliwiliśmy zakładanie punktów i zespołów przedszkolnych (między innymi dzięki temu liczba miejsc dla przedszkolaków zwiększyła się o 190 tys.), E wydłużyliśmy urlopy macierzyńskie do co najmniej 20 tygodni i E wprowadziliśmy, po raz pierwszy w Polsce, urlop tacierzyński, z którego skorzystało już ponad 17 tys. ojców.
Trzeba się modlić o banicję w niebyt dla bohaterów polityki antyrodzinnej dzielnie pokonujących zdrowy rozsądek w drodze ku rajskim zniewoleniom umysłów przez lewackie ideologie. Sic. Nie wiem, czy Pan zauważył, ale stał się (a może j taki był od żłobka) lewackim bojownikiem postępu. E, a poza tym, nie ma nowych miejsc w przedszkolach – 190 tys. nowych miejsc to przede wszystkim efekt opuszczenia murów przedszkola przez roczniki 6-latków, które zasilą obozy szkolne.
Dodatkowo już niebawem rodzice dostaną wybór, czy opieką nad ich dzieckiem zajmie się żłobek, klub dziecięcy, opiekun dzienny, czy niania dofinansowywana przez budżet państwa.
Wybór to żaden. W myśl zasady wszystkie dzieci przynależą do totalitarnego państwa i broń boże nie do rodziców. A nie pomyśleliście, towarzysze, nad znacznie prostszym rozwiązaniem, żeby z pieniędzy podatnika (przecież nie waszych) wspierać bezpośrednio rodzinę. Tak żeby opiekować się dzieckiem mogła rodzona matka (lub/i ojciec) a nie stada urzędników i innych najemników państwa. To tylko inaczej kierowany strumień pieniędzy pochodzących z pracy narodu, strumień o wiele efektywniej wydatkowany niż w lewackich eksperymentach inżynierii społecznej.
Wzorem innych państw Unii Europejskiej, by przyspieszyć edukację i rozwój każdego dziecka, otworzyliśmy szkoły dla sześciolatków. Młodzi ludzie szybciej będą trafiać na rynek pracy, co ułatwi im konkurencję z rówieśnikami z innych państw.
Rozumiem, że Pan się przejęzyczył. Chciał napisać: szybciej będą trafiać na bezrobocie i/lub emigrować do Niemiec, by na tamtejszym rynku pracy konkurować z innymi mniejszościami o pracę. Trzecia możliwość dostaną pracę tu, na miejscu, w jednej z firm takich jak Fiat Auto Poland, firm nie polskich i nie pracujących dla Polski, lecz dla centrali w Turynie.
Mam świadomość, że poziom edukacji związany jest z jakością pracy nauczycieli. Dlatego mimo kryzysu gospodarczego spełniliśmy wyborczą obietnicę i wprowadziliśmy radykalne podwyżki pensji nauczycieli (średnio o 30 proc.). Kolejną podwyżkę otrzymają we wrześniu.
I znów dzielnie zagłosują na PO w wyborach parlamentarnych. Krzewić będą ducha (P) Obywatelskiego wśród dzieci. Zacne zaiste to działanie. Nie o tym jednak warto porozmawiać, lecz o systemie edukacji. Nie mogę zrozumieć, dlaczego – pomimo możliwości budowania społeczeństwa obywatelskiego i szkoły, która uczy myślenia oraz szacunku dla wartości – wybrał Pan ścieżkę w nicość indoktrynacyjnego terroru mono-ideologicznej władzy i cenzury, wzmacnianej przez aparat urzędniczej represji i opresji. Traktuje Pan rodziców, nauczycieli i uczniów jak przedmioty postmodernistycznego eksperymentu, prowadzonego wbrew duchowi pluralizmu i samorządności. To coś więcej niż skandal. W tym tkwi jakaś demoniczna wola podtrzymywania przy życiu upiorów peerelowskich tradycji kontroli życia obywatela od kołyski do grobu. Z nauczycieli zróbmy karne wojsko administratorów systemu (stąd pomysł na trochę grosza), gdyż skorupkę Jasia trzeba zniewolić za młodu, żeby Jan nie fikał i nie myślał samodzielnie. Prawda, mem takiej ideologii zawładnął ciałem rządu?
W całej Polsce powstaje sieć obiektów sportowych dla dzieci i młodzieży nazwanych "orlikami. Dotychczas powstało ich ponad 1,5 tys. Korzysta z nich (pod opieką trenerów) kilkaset tysięcy dzieci. Budowa "orlików" – dzięki zaangażowaniu gmin i rodziców – przyczynia się do budowy społeczeństwa obywatelskiego.
Przy szkołach budowane są place zabaw. Powstało ich już około tysiąca.
Towarzysz Edward Gierek miał przynajmniej swego Kazimierza Górskiego. Nieładnie przypisywać sobie zasługi samorządów, które dźwigają finansowy ciężar budowy tych obiektów. Stary numer zgranej płyty. Ciekawe, kto z ludu da się nabrać, że to dzieło zasługuje na pomnik? A o patologiach, lewych fakturach, przepłacaniu inwestycji pewnie mamy zapomnieć. Niech i tak się stanie.
Przeforsowaliśmy też ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Wprowadziła ona bezwzględny zakaz kar cielesnych i umożliwia usunięcie sprawcy przemocy z domu dla bezpieczeństwa rodziny.
Chyba szkoda słów. Dobrze nazwane – przeforsowaliśmy, a nawet, na przekór przerażeniu wielu bogu ducha winnych rodziców, przepchaliście nie bacząc na protesty społeczne bubla legislacyjnego przez parlament. Droga, do odbierania dzieci rodzinom oraz do zatrudniania kolejnych armii urzędników totalitarnego państwa, stoi otworem. Dzieło zniewolenia będzie twórczo rozwijane w systemach antypedagogiki postępu w kolejnych latach.