Bez kategorii
Like

Wodoleje Donalda Tuska: o głębokich reformach i najwyższych marzeniach.

14/03/2011
467 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

 Przed chwilą czytałem słowo pana premiera Donalda Tuska, opublikowane w trybunie wyborczej. I najpierw się zachwyciłem, a następnie wpadłem w rezonans z pustym śmiechem. Tak mnie to słowo rozbawiło, że zasiadam do laptopa i piszę. Na czerwono słowa naszego kochanego marzyciela, zaś na czarno moje czarne refleksje. Chcę spróbować przekonać państwa, że mój rząd przeprowadza głębokie reformy. Być może jednym z podstawowych grzechów mojej ekipy jest to, że nie potrafimy przebić się z tym do opinii publicznej.   Faktycznie, głębokość tych reform powala z nóg, z grzechów zaniechań ekipy wyłania się przepaść finansów publicznych. Opinia publiczna w letargu nie zauważyła, dzięki zasłonom dymnym i ściemom zaprzyjaźnionych mediów, że zielona wyspa pływa  nad przepaścią.   Miałem i mam proste marzenia. (…) Marzyłem o tym, żeby […]

0


 Przed chwilą czytałem słowo pana premiera Donalda Tuska, opublikowane w trybunie wyborczej. I najpierw się zachwyciłem, a następnie wpadłem w rezonans z pustym śmiechem. Tak mnie to słowo rozbawiło, że zasiadam do laptopa i piszę. Na czerwono słowa naszego kochanego marzyciela, zaś na czarno moje czarne refleksje.

Chcę spróbować przekonać państwa, że mój rząd przeprowadza głębokie reformy. Być może jednym z podstawowych grzechów mojej ekipy jest to, że nie potrafimy przebić się z tym do opinii publicznej.

 

Faktycznie, głębokość tych reform powala z nóg, z grzechów zaniechań ekipy wyłania się przepaść finansów publicznych. Opinia publiczna w letargu nie zauważyła, dzięki zasłonom dymnym i ściemom zaprzyjaźnionych mediów, że zielona wyspa pływa  nad przepaścią.
 
Miałem i mam proste marzenia. (…) Marzyłem o tym, żeby doczekać czasów, w których największym narodowym wyzwaniem będzie podniesienie poziomu życia polskiej rodziny. Tylko tyle i aż tyle. Już nie walka o byt narodu czy przetrwanie państwa, nie ratowanie od upadku, ale rozwój. Czas pokoju i budowania dostatku.

 

Faktycznie, marzenia są ważniejsze od twardych danych statystycznych. Największym sukcesem rządu jest ukrycie danych statystycznych na temat polskich obszarów biedy. Ale 2004 roku 59 proc. rodzin żyło poniżej granicy ubóstwa, zaś 19 proc. poniżej minimum socjalnego. Wiadomo, polityka miłości czyni cuda. Wobec braku twardych danych musimy zadowolić się własnymi odczuciami. Zgaduj zgadula: lepiej nam się żyje, czy gorzej niż siedem lat temu? Wstyd i zonk wodolejstwa.

 
Wiem, że takie marzenie jest wbrew naszej tradycji płynącej z tragicznej historii. W każdym z nas jest pragnienie, by nie zginęła, póki my żyjemy, i niepokój, czy nie zginie. Ale moim pragnieniem jest też, by zwykła polska rodzina, inaczej niż przez stulecia, nie była wciągana w romantyczne zmagania ponad swoje siły, lecz by mogła dla chwały swojego państwa i narodu po prostu lepiej żyć. Myślę, że to się Polakom zwyczajnie należy, trochę europejskiej normalności.

 
Zdecydowanie należy się. Dlatego zdecydował się Pan na wyniszczający Rzeczpospolitą spór ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim na wszystkich frontach, również tych niedopuszczalnych, jak polityka zagraniczna.  Leciał sobie samolot i nie wylądował. Pana towarzysz partyjny, dziś Prezydent, wprawdzie to przewidział, ale nikt nie potrafi odgadnąć, ile w tym było z proroctwa, a ile z samospełniających się złych życzeń. Rzeczpospolita po czterech latach Pańskich rządów wciąż jeszcze jest na mapie świata, ale kto by jej liczył dni do upadku. Wykonał Pan w 100 proc. plan z expose o nie wciąganiu Polaków w wojny domowe. Dominik Taras i inni sojusznicy Bronisława Komorowskiego z czasu kampanii prezydenckiej dają temu najwyższe świadectwo. Nigdy w historii polska rodzina nie była wciągana w tak bezwstydny spektakl pogardy i nienawiści do krzyża i tradycji, jak za Pańskich rządów. Wstyd i zonk kłamstwa.
 
Kiedy w 2007 r. wygłaszałem expose, byłem przekonany, że stoję u progu spełniających się marzeń. Mówiłem wtedy rekordowo długo. Każda sprawa, nawet dla niektórych zbyt drobna, ale według mnie istotna dla poprawy życia, musiała się tam znaleźć. (…)Dziś chciałbym moim rodakom zdać rachunek z tamtych słów.
 
Przeczytałem przed chwilą to expose. Mówił Pan przede wszystkim pusto. Same wodoleje, obiecanki cacanki i nic nie znaczące słowa. Dlaczego jednak nie potrafiłem uwolnić się podczas tej lektury od nicującego na wylot przeświadczenia, że trawa więcej warta niż tamta mowa.



(…) Pamiętam do dziś słowa ministra finansów: "To będzie wielki kryzys, może zmiecie wszystkich, a może tylko najsłabszych". Przemknęło mi przez głowę, że nad naszym narodem ciąży chyba jakieś fatum. Ledwie pojawia się szansa na normalność, a los, zamiast postawić przed nami zwykłe, codzienne problemy, jakimi inne narody żyją przez całe stulecia, tradycyjnie przygotował nam straszliwą nawałnicę. Łatwo sobie wyobrazić, co by się stało z pozycją i niezależnością naszego kraju, gdybyśmy tej nawałnicy ulegli. Zamiast wymarzonych pytań o sposoby na poprawę poziomu życia pojawiłoby się nasze tradycyjne polskie pytanie, co zrobić, by nie upaść.

 
Niestety, dziś, po  latach Pańskich rządów, to jest nadal główne i podstawowe pytanie. I nie ma dobrych odpowiedzi na nie. Są zasadniczo dwie możliwości: naród pozwoli marzycielowi snuć ściemy dla ubogich, albo naród podziękuję za wodoleje. Nie wiem, co zrobi naród – dodam.  Odejmę od długu Pana rządów, że faktycznie jakieś fatum zawisło nad łodzią Polską, podczas gdy stoi Pan za jej sterem.  Nie dość, że kryzys finansów światowych podtopił nas katastrofalnym długiem, to jeszcze powodzie, osuwiska ziemi, zimy mroźne, kreatywne księgowości, tragedia smoleńska. Listy nie da się zsumować w krótkim komentarzu. Zbyt wiele tych katastrof.  Napiszę tylko, że nawet hazardzista nie stawia na konia, który przynosi fatum. A co zrobi naród? Ano zobaczymy, woli normalność i twarde reformy bez Pana, czy dryf w kierunku nierozwiązywania codziennych problemów – za to z Panem.


(…)Nie ugięliśmy się. Pozostaliśmy wierni zasadzie, że pomagać będziemy słabym, a nie silnym i głośnym. W czasie kiedy większość rządów na świecie zareagowała na kryzys zadłużaniem się i przelewaniem pieniędzy od zwykłych ludzi do instytucji, banków i wielkich koncernów, my wprowadziliśmy oszczędności.


Gdzie? Kiedy? Jak? Plusem było nie przelewanie do kas banków i wielkich koncernów kasy podatnika polskiego. Tego by brakowało, żeby zasilał Pan zagraniczne centrale cudzych banków, które i tak prowadzą u nas politykę grabieży. A jednak rozmija się Pan z prawdą. Wiele miliardów wypłynęło szerokim strumieniem z Polski. (To temat na osobną analizę.) Minusem i to grubszym niż gruba krecha po okrągłym stole jest natomiast brak polityki, która utrzymałaby finanse państwa w dyscyplinie budżetowej. Pana kreatywny księgowy to wybitnie nieudolny typ.


Zrobiliśmy po swojemu. Myśląc tylko i wyłącznie o interesie zwykłych Polaków. Polska gospodarka nie tylko się nie wywróciła, ale jako jedyna przeszła przez kryzys ze wzrostem. Dziś wszyscy oszczędzają. Rządy krajów, które wtedy dużo wydawały i pożyczały, dziś dokonują drastycznych cięć.

A my nie wydawaliśmy i nie pożyczali (?), a mimo to dziura budżetowa nam się wywaliła do piekła większa od średniej unijnej. Będziemy więc dokonywać cięć w niereformowalnym i przestarzałym budżecie, czy tylko ciąć dochody gospodarstw rodzinnych i firm poprzez dalsze podwyższanie podatków? Czekam na odważną odpowiedź, panie Premierze.


Nie baliśmy się mieć własnego zdania, odmiennego niż inne państwa. Cały świat kupował bez opamiętania niesprawdzone szczepionki na świńską grypę. My powiedzieliśmy nie. (…)

To prawda – z gatunku miała baba fart. Coś tam, coś tam – fuks. Ale służba zdrowia jaka jest, każdy widzi i czuje na własnym grzbiecie. Mamy też zero nadziei na powtórzenie manewru przy kolejnym ataku korporacji farmaceutycznych na zdrowy rozsądek i zdrowie narodów. Ma Pan jakąś strategię na okoliczność powtórki z rozrywki, gdyby horrory medycznych band znów zaatakowały Polskę? Atak się powtórzy, bo taka jest logika systemu.



Polska wyszła z kryzysu z najlepszym wzrostem gospodarczym, najlepiej wykorzystuje środki europejskie, jest największym placem budowy w Europie. Zaczynamy się przyzwyczajać do tego "naj". Drugi wynik w Europie, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy, dla niektórych był już powodem do narzekań. To jest przełom: Polacy nie marzą już tak jak kiedyś o dołączeniu do peletonu. Dziś interesuje nas tylko pierwsze miejsce. To zmiana nie do przecenienia.

A kukułka wykukała Panu sto lat rządów. Sam słyszałem, więc dzielę się szczęściem. A na marginesie:  tak, przyzwyczajamy się do tego "naj" i czekamy na więcej radosnych nowin w tym trudnym czasie.  Jest Pan największym wodolejem w Europie, a kto wie, czy nie na świecie.  Ten akapit osobno omówię, bo peletony mają to do siebie, ze lubią konkrety. Wyniki, czasy, liczby, statystyki. 



Wróćmy jednak do naszego rachunku.

Rachunek sumienia polityka to dziwna rzecz. Jeśli polityk w każdym zdaniu spowiedzi kłamie, to gdzie stoi jego konfesjonał. Ktoś tam jest ojcem kłamstwa, jak uczy Biblia.

Była to pierwsza część polemiki z artykułem pana premiera Donalda Tuska. Mowa  Premiera jest długa, a ja na blogu nie mam zamiaru znęcać się nad sobą. Piszę sobie dla zabawy, po kawałku. CDN. 

Dlaczego dopiero dzisiaj? Dopiero co, przed momentem zmusiłem się do poczytania. A jako że w miarę wgłębiania się w  kolejne słowa i akapity kazania pana Premiera ręce mi opadały i  szczęka, to postanowiłem uwiecznić mój namysł   na własnym blogu. Tu nie gonimy się z czasem. CDN. Jutro. Damy radę, bo i u Premiera ciąg dalszy nastąpi.

 

 

0

Piotr F.

101 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758