Przeczytałem bardzo ciekawy artykuł „Aleszuma” na temat zagrożenia naszej niepodległości i suwerenności wynikającego z wizerunku Polski na świecie.
Mam uwagę na marginesie, że suwerenność jest atrybutem niepodległości, ale suwerenne decyzje mogą być też podejmowane przez podmioty nieposiadające niepodległości.
Istota problemu polega na tym, że państwo polskie zwane „III Rzeczpospolitą” nie jest państwem niepodległym zarówno z mocy obowiązującej konstytucji jaki i ze stanu faktycznego.
Obecny rząd podejmuje działania w kierunku odzyskania niepodległości, ale jak daleka jest to droga pisałem wielokrotnie.
Nie może zatem być zagrożone coś czego się nie posiada.
Wizerunek Polski na świecie nie jest czymś trwałym, kształtuje się on w zależności od interesów tych, którzy go tworzą.
W czasie wojny aliantom potrzebny pozytywny wizerunek Polski, jako „natchnienie świata” według Roosevelta do stawienia oporu Hitlerowi.
Kiedy jednak ten atut został wykorzystany i Polska padła ofiarą zdrady dokonanej osobiście przez Roosevelta i Churchilla nie tylko w stosunku do Polski i innych krajów alianckich, ale przede wszystkim w stosunku do swoich własnych krajów, trzeba było zmienić wizerunek Polski.
Stalin znakomicie wyczuł koniunkturę i zadziałał błyskawicznie, właśnie w okresie polskiego referendum w 1946 roku traktowanego jako wstęp do wyborów, do których bolszewicy jeszcze nie byli przygotowani, został zorganizowany „pogrom” kielecki.
Celem tej zbrodni stalinowskiej było ukazanie światu wizerunku Polski jako kraju antysemitów i morderców.
Na kilka dni przed zbrodnią kielecką miałem spotkanie z I sekretarzem amerykańskiej ambasady – Dillonem, który mi oświadczył, że warto porozmawiać z dziennikarzem z Nowego Jorku, który ma ciekawe wiadomości.
Ów dziennikarz o nazwisku bodajże Beggar, lub podobnie brzmiącym powiedział, że w związku z referendum ma wiadomości o szykowanej prowokacji i że jej miejscem mają być Kielce.
Nie trzeba było długo czekać na sprawdzenie tej wiadomości i w świat poszedł odpowiedni wizerunek Polski co oczywiście wpłynęło na zmniejszenie zainteresowania prawdziwymi wynikami referendum, które przekazaliśmy amerykańskiej ambasadzie.
Po „wyborach” w 1947 roku zainteresowanie Polską i jej tragicznym losem pod sowiecką okupacją przygasło i zostało zastąpione ryczałtowym stosunkiem do świata „za żelazną kurtyną”, którą Churchill ogłosił w Fulton w 1946 roku. Były wprawdzie gesty w stosunku do Polski po październiku 1956 roku, czego objawem była wizyta de Gaulle w Polsce, ale nadzieje na jakiekolwiek usamodzielnienie Polski w bolszewickim obozie szybko spełzły i sprawy powróciły na stary tor aż do czasu wyboru kardynała Wojtyły na papieża.
Od tego czasu zainteresowania i życzliwość w stosunku do Polski wzrosły przemieniając się w entuzjazm z chwilą powstania „Solidarności”.
Był to okres największej popularności Polski chyba w całych naszych dziejach. Nawet springerowska prasa, niezbyt sprzyjająca Polsce, zamieściła cały cykl artykułów pod entuzjastycznym tytułem „Co za naród” podkreślając polskie zamiłowanie wolności i gotowość do poświęceń dla jej odzyskania.
Fala entuzjazmu opadła po upadku Sowietów i symbolicznym wyrazem tego upadku był nie polski zryw, ale obalenie muru berlińskiego, które nie było żadnym aktem twórczym, a jedynie skutkiem oddania przez Sowiety NRD zachodnim Niemcom.
Po 1989 roku wyrazy życzliwości w stosunku do Polski zostały wyraźnie zaadresowane w kierunku określonych opcji politycznych, pamiętam jak w czasie jakiegoś przyjęcia w amerykańskiej ambasadzie ambasador poprosił mnie o rozmowę z „czołowym” jak się wyraził dziennikarzem nowojorskim.
Po kilku wstępnych zdaniach ten dziennikarz zapytał mnie dlaczego Polacy nie lubią Unii Demokratycznej, czy już wówczas „Wolności”. Odpowiedziałem mu, że przyczyna jest prosta: – za dużo jest w niej komunistów takich jak Michnik, Kuroń czy Geremek, nie mówiąc już o przedstawicielu szczególnie odrażającej organizacji „Pax” w osobie Mazowieckiego. Po tych słowach rozmowa urwała się bowiem najwyraźniej cała sympatia tego dziennikarza była skierowana ku tej formacji.
Pod tym względem nic się nie zmieniło od wielu lat, wizerunek Polski jest kształtowany w zależności od tego czy u władzy w Polsce znajdują się ludzie akceptujący całkowite podporządkowanie określonym roszczeniom czy nie.
Nie chodzi o jakąkolwiek prawdę, a nawet prawdopodobieństwo stawianych Polsce zarzutów, a jedynie o wywołanie odpowiedniego wrażenia.
To jest tak jak z „polskimi obozami”, pisałem wielokrotnie, że tu żadne wyjaśnienia nie pomogą, będzie to używane tak długo jak tylko będzie potrzebne dla realizacji określonych celów.
Reakcja jak najostrzejsza, czego dotąd brakowało, powinna mieć miejsce, ale nie łudźmy się nie zmieni to ani na jotę zaplanowanej kampanii, w którą zaangażowane są światowe media informacyjne.
Ten stan przypomina mi moją rozmowę z Adamem Sandauerem, którego stowarzyszeniu pokrzywdzonych pacjentów udzieliłem gościny w naszym lokalu. Kiedy zwróciłem mu uwagę na potrzebę interwencji w sprawie antypolskich publikacji w amerykańskiej prasie, odpowiedział mi, że nie ma najmniejszej szansy na opublikowanie wyjaśnienia czy sprostowania, gdyż jest to akcja zorganizowana w określonym celu zmuszenia Polski do płacenia.
Jedynym realnym rozwiązaniem byłoby stworzenie własnej sieci telewizyjnej, radiowej i prasowej, ale to wymaga miliardowego kapitału.
Jest w tej chwili okazja do stworzenia takiego frontu korzystając z sytuacji Trumpa, a także wiele tańszego i skutecznego źródła jakim jest Internet zawdzięczając, któremu Trump wygrał wybory.
Stworzenie sieci informacyjnej zdolnej do przełamania światowego monopolu wymagałoby fortuny, na którą nie stać nawet miliardera Trumpa, ale zainstalowanie odpowiedniej ilości portali internetowych docierających do każdego zakątka świata jest całkowicie możliwe.
Oddanie głosu zwykłym ludziom z różnych krajów dałoby podstawy do powstania wielkiego ruchu walki z dyktaturą nihilizmu.
Droga walki prowadzonej przez partie polityczne okazała się nieskuteczna głównie ze względu na fakt, że jest ona prowadzona na warunkach podyktowanych przez przeciwnika.
Ponadto znakomita większość partii głoszących wierność tradycyjnym wartościom dąży jedynie do naprawiania istniejącego stanu, a nie całkowitej eliminacji zgniłego liberalizmu.
Klasycznym przykładem jest francuski Front Narodowy Le Pena, który stara się dostosować do gustów wyrobionych przez wszechwładną we Francji lewiznę.
Wizerunek Polski stanowi część atakowanego bezwzględnie świata chrześcijańskiej kultury i nie da się go obronić w prawdziwym kształcie jak tylko na zasadzie obrony całej naszej kultury.
I to jest właśnie powód, dla którego istnieje pilna potrzeba stworzenia szerokiego frontu międzynarodowego.