Parę dni temu kultowy portal onet.pl z satysfakcją poinformował swoich wyznawców i mnie, że Ryszard Czarnecki zaliczył wpadkę. O wpadce Czarneckiego informacja została umieszczona wśród głównych wiadomości z kraju i ze świata wielkim tytułem, nie pozostawiającym wątpliwości, że oto Prawo i Sprawiedliwość znacznie przyspieszyło w swoim procesie staczania się na dno polityki. O co poszło? O to mianowicie, że Czarnecki zamiast „gdzie się człowiek spieszy, tam się diabeł cieszy”, powiedział, że „gdzie się człowiek cieszy, tam się diabeł cieszy”. A więc wpadka. Pewnie do dziś cała Polska pokładałaby się ze śmiechu na okoliczność tego, że Czarnecki jest durniem, gdyby nie wielki sukces naszego Pana Prezydenta w postaci reaktywacji tak zwanego Trójkąta Weimarskiego. Reaktywacja była możliwa dzięki temu, że Lecha […]
Parę dni temu kultowy portal onet.pl z satysfakcją poinformował swoich wyznawców i mnie, że Ryszard Czarnecki zaliczył wpadkę. O wpadce Czarneckiego informacja została umieszczona wśród głównych wiadomości z kraju i ze świata wielkim tytułem, nie pozostawiającym wątpliwości, że oto Prawo i Sprawiedliwość znacznie przyspieszyło w swoim procesie staczania się na dno polityki. O co poszło? O to mianowicie, że Czarnecki zamiast „gdzie się człowiek spieszy, tam się diabeł cieszy”, powiedział, że „gdzie się człowiek cieszy, tam się diabeł cieszy”. A więc wpadka.
Pewnie do dziś cała Polska pokładałaby się ze śmiechu na okoliczność tego, że Czarnecki jest durniem, gdyby nie wielki sukces naszego Pana Prezydenta w postaci reaktywacji tak zwanego Trójkąta Weimarskiego. Reaktywacja była możliwa dzięki temu, że Lecha Kaczyńskiego udało się skutecznie sprzątnąć i nikt nam już nie przeszkadza w robieniu wrażenia w cywilizowanym świecie. Objaśnienie to zostało przekazane Narodowi wręcz jednoznacznie, zarówno przez samego Prezydenta, jego urzędników, jak i niezależne media, i dziś już każdy wie, że od czasu jak głowa polskiego państwa nie ma chronicznej sraczki i w związku z tym nie jest nieustannie w złym nastroju, zrobiło się miło i sympatycznie. Że jest miło, potwierdził nawet prezydent Sarkozy.
Otóż chodzi o to, że sukces pełnego majestatu spotkania trzech przywódców w Warszawie odrobinę ucierpiał w związku z tym, że Bronisław Komorowski i jego obsługa techniczno-dyplomatyczna dzień wcześniej najprawdopodobniej ciężko zapili, i kiedy nagle zobaczyli, że w drzwiach już czeka kanclerz Niemiec i prezydent Francji, wpadli w panikę i się posypali. Wszyscy. Zaczynając od szefa protokołu, przez pracowników technicznych, a na samym Prezydencie skończywszy. Nie wiem, jak długo cała sekwencja trwała – czy minuty, czy może godziny – ale wszystko, jak informuje mnie TVN24 zaczęło się od tego, że żołnierze trzymali nieodpowiedni sztandar, a skończyło się w taki sposób, że Bronisław Komorowski, w pierwszym momencie jak dojrzał krzesło, to nie czekając już na nikogo, rzucił się na nie jak na szklankę zsiadłego mleka i klapnął na nie swoim myśliwskim dupskiem. A więc mała niezręczność.
Oczywiście, kłopot – jak już to odpowiednio głośno podkreśliliśmy – mały, niemniej jednak na tyle widoczny, ze trzeba było przestać gadać o kompromitującej wpadce Czarneckiego i odrobinę poprzestawiać bieżący cykl propagandowy. A zatem, oczywiście informacja była, a telewizja TVN24 nawet w tej sprawie zaprosiła do studia odpowiedniego eksperta od protokołu, który po kolei wyjaśnił, jakaż to bardzo skomplikowana materia te wszystkie dyplomatyczne zawiłości. I prawdopodobnie wszystko poszłoby sprawnie, gdyby nie to, że już na sam koniec specjalista od tych wszystkich nieciekawych szczegółów najbezczelniej w świecie powiedział, że akurat jeśli idzie o to, że Komorowski usiadł zanim jego goście zdążyli się w ogóle zorientować, co się dzieje, już nie jest kwestią dyplomacji, tylko zwykłej kindersztuby.
Cały wpis dostępny na moim prywatnym blogu www.toyah.pl
"Gdy tylko zobaczysz, ze znalazles sie po stronie wiekszosci, stan i pomysl przez chwile" - Samuel Langhorne Clemens"