Zachowanie konstytucjonalisty w sprawie niedoszłych posłów-prokuratorów może przypominać dzieleni piersi na czworo!
A dokładnie, to dzieli pierś na czworo. „Konstytucja nie rozróżnia czynnego prokuratora i prokuratora w stanie spoczynku” – rozstrzyga ex cathedra w rozmowie z dziennikarzami niekwestionowany autorytet w dziedzinie polskiego konstytucjonalizmu – prof. Piotr Winczorek – sprawę niepołączalności stanowisk prokuratorów (w stanie spoczynku) ze stanowiskiem posła lub senatora. I cóż ja mam powiedzieć. Taki już jestem, że jak słyszę o autorytecie niekwestionowanym, to spowija mnie swąd, aby nieomylność prof. Winczorka zakwestionować. A nie jest to przecież rzecz nadzwyczaj trudna. Nawet dla kogoś takiego jak ja – „gorzej wykształconego i z mniejszej miejscowości”.
Bagnet z paragrafem
„Prokurator to prokurator. Jest różnica w ich położeniu, ale nie jest to różnica aż tak zasadnicza, żeby można było powiedzieć, że to są dwa różne typy prokuratorów”. Panie profesorze, na pewno?! Ponieważ nie samym Winczorkiem człowiek żyje, sprawdźmy co dobrego słychać u innych tzw. wybitnych prawników.
„Nakaz apartyjności służy odseparowaniu danej sfery życia społecznego, z którym związane jest dane stanowisko, od bieżących wpływów polityki, rozumianej jako dążenie do zdobycia i utrzymania sprawowania rządów w państwie, będącej konsekwencją wolnej konkurencji partii politycznych. Nakazowi apartyjności może towarzyszyć niepołączalność stanowisk, niekiedy jednak może on być w danym przypadku sprzeczny z charakterem danej funkcji społecznej” – Tako rzece nie kto inny, tylko sam prof. dr hab. Marek Zubik – z wyżyn Uniwersytetu Warszawskiego (czyli prawniczego zagłębia Rzeczpospolitej; „Przegląd Sądowy”, 4(87)/2008, s. 109 i nast.). Na razie troszkę w tym truizmów, więc idźmy dalej: „Tak się rzecz ma właśnie w przypadku mandatu przedstawicielskiego, który musi znajdować swoją podstawę w wyborach spełniających standardy demokratycznego państwa. W sytuacji konieczności uzyskania formalnego poparcia w drodze zebrania podpisów obywateli oraz jako warunku kandydowania (…) w proporcjonalnym systemie wyborczym brak poparcia ze strony zorganizowanych struktur partyjnych w praktyce eliminuje kandydatów na posłów (podobnie rzecz się ma z kandydatami na urząd Prezydenta RP), którzy nie cieszą się poparciem ze strony partii politycznej o charakterze ogólnopolskim”. Innymi słowy, wymóg apolityczności wiąże się z wplątaniem w struktury partyjne, które daje rękojmię dobrego wyniku w wyborach powszechnych. Racja, zazwyczaj tak rzeczywiście jest. Ale zdarzają się również wyjątki. Posłem lub senatorem można zostać również startując jedynie z list partyjnych, nie wiążąc się formalnie z ich strukturami (albo metodą „na Cimoszewicza”). Tak właśnie stało się w przypadku prokuratorów Barskiego i Święczkowskiego. Dodatkowo, „prokuratorzy na emeryturze” mają więcej niż ograniczony wpływ na wykonywanie swojego zawodu. Nawet jeśli do zawodu wrócą – co wydaje się nader wątpliwe – to fakt zasiadania w gremium tego, czy innego klubu parlamentarnego nie stanowi samo przez się, że apolityczność (czy jeszcze gorzej – apartyjność) została zbrukana!
Pomęczę jeszcze przez chwilę Szanownego Czytelnika nudną prawn- naukową nomenklaturą. Chcę bowiem dobić do clou sprawy. Raz jeszcze głos oddajmy prof. Zubikowi: „Warto również pamiętać, że określenie w Konstytucji RP czy ustawie zakazu przynależności do partii politycznej (…) nie stanowi przeszkody w wyborze czy powołaniu danej osoby na stanowisko, z którym apartyjność została określona. Możliwość sprawowania urzędu uzależniona jest od rozerwania formalnychzwiązków danej osoby ze strukturami partyjnymi czy związkowymi”. Sygnalizując wnioski końcowe, można zaryzykować tezę (nieostrą w świetle obowiązujących przepisów), że przejście w stan spoczynku jest faktycznym rozerwaniem działalności czynnej prokuratora. Wyłączona zostaje tym samym obawa zatarcia się granic wykonywania władzy wykonawczej (w której zawiera się prokuratura) oraz władzy ustawodawczej (Sejm i Senat), który to rozdział jest ratio legis przepisów o incompatibilitas mandatów parlamentarnych.
Prof. Zubik zdaje się mieć jednak w tej kwestii inne zdanie, które uzasadnia (przyznam się, że wymyślnie i zgodnie z warsztatem prawnika praktyka) swoiście. „Jest rzeczą znamienną, że Konstytucja RP jedynie w stosunku do żołnierzy formułuje, iż nie mogą oni — sprawując mandat parlamentarny — pozostawać w czynnej służbie wojskowej. A contrario, mogą oni już zatem sprawować mandat parlamentarny będąc żołnierzami przeniesionymi do rezerwy. Brak jest natomiast w ustawie zasadniczej odpowiedniego zróżnicowania pozycji innych podmiotów wymienionych w art. 103 ust. 2 Konstytucji ze względu na to, czy w sposób „czynny” wykonując oni zawód bądź sprawując funkcje — w myśl rozwiązań konstytucyjnych — niepołączalne z mandatem posła albo senatora”.Koncept profesora rozwinięta jest w przypisie: „W myśl obecnych rozwiązań dana osoba jest sędzią od momentu powołania aż do momentu rozwiązania lub wygaśnięcia stosunku służbowego. Na fakt pozostawania sędziego nie wpływa również przeniesienie w stan spoczynku”. Tym samym, w doktrynie idzie przeprowadzić wykładnię a’la Grzegorz Schetyna. Problem w tym, że na zarysowanym powyżej temacie ujawnia się istotny doktrynalny spór. I brak jest wniosków niedwuznacznych, czy „jedynie słusznych”.
Wykładnia ponad prawem?
Obydwaj przedstawiciele doktryny wydają się być w swoich poglądach dalecy od prawdy. Prof. Winczorek głównie z tego względu, że nie uwzględnia w swoich rozważaniach dość istotnego z punktu widzenia wykładni przepisów konstytucyjnych zjawiska, jakim jest precedens. W historii bowiem zdarzały się już przypadki, gdy sędziowie, bądź prokuratorzy w stanie spoczynku zasiadali w ławach poselskich. Prof. Zubik przestrzela zaś kompletnie swoją argumentację (chociaż jego spostrzeżenia dotyczą bardziej sędziów, aniżeli prokuratorów). Nie wiemy, czy broń słaba, czy oko już nie to. Jego wywód bowiem stoi zupełnie w kontrze do przepisów prawa pozytywnego. A te – bądź, co bądź – ciągle znaczą jeszcze więcej niż zdanie najzdolniejszego nawet profesora.
Zerknijmy więc do artykułów. Na samej wierchuszce jest konstytucja, która stanowi wyraźnie: „Sędzia, prokurator, urzędnik służby cywilnej, żołnierz pozostający w czynnej służbie wojskowej, funkcjonariusz policji oraz funkcjonariusz służb ochrony państwa nie mogą sprawować mandatu poselskiego” (art. 103 ust. 2). Rozwinięciem normy konstytucyjnej są przepisy ustawy, normującej ustrój sądownictwa i pozycję prokuratorów (to oni wszak nas interesują). Na dzień dobry – ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora i jej art. 30: „W okresie wykonywania mandatu posłowie i senatorowie (…) nie mogą wykonywać pracy w charakterze sędziego i prokuratora, pracownika administracyjnego sądu i prokuratury, a także nie mogą pełnić zawodowej służby wojskowej”. Zgadza się. Niedoszli posłowie Barski i Święczkowski nie wykonują pracy w swoich zawodach, gdyż zostali przeniesieni w stan spoczynku. Ten przepis mówi nam coś jednak o wiele ważniejszego. Przewiduje on mianowicie, że prokuratorzy jako tacy mogą być wybierani na parlamentarzystów. A skoro nie mogą to być prokuratorzy czynni, to jedynym oczywistym wnioskiem jest, że ustawodawcy chodziło o prokuratorów przeniesionych w stan spoczynku.
Kolejne przepisy i kolejne wgłębianie się w kręgi prawniczej magii. Ustawa o prokuraturze (art. 65a ust. 1): „ Prokurator mianowany, powołany lub wybrany do pełnienia funkcji w organach państwowych, samorządu terytorialnego, służby dyplomatycznej, konsularnej lub w organach organizacji międzynarodowych oraz ponadnarodowych działających na podstawie umów międzynarodowych ratyfikowanych przez Rzeczpospolitą Polską jest obowiązany zrzec się swojego stanowiska, chyba że przechodzi w stan spoczynku”. Mamy więc tutaj do czynienia z następującą normą prawną: „Prokurator, który znajduje się w stanie spoczynku, nie musi zrzekać się swojego stanowiska, aby wykonywać mandat parlamentarzysty”. Czy występuje tutaj sprzeczność w zakresie przepisów konstytucyjnych i ustawowych? Raczej nie. To tylko twórcze ich rozwinięcie i dookreślenie.
O sprzeczności nie można mówić po pierwsze dlatego, że przepisy te do tej pory nie były zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny. Istnieje więc domniemanie ich konstytucyjności. Po drugie dlatego, że nie są wyjątkiem. Podobne regulacje znajdują się w ustawie Prawo o ustroju sądów powszechnych (art. 98): „§ 1. Sędziemu ubiegającemu się o mandat posła albo senatora, albo radnego udziela się urlopu bezpłatnego na czas kampanii wyborczej. § 2. Sędzia, który został mianowany, powołany lub wybrany do pełnienia funkcji w organach państwowych, samorządu terytorialnego, w służbie dyplomatycznej, konsularnej lub w organach organizacji międzynarodowych oraz ponadnarodowych działających na podstawie umów międzynarodowych ratyfikowanych przez Rzeczpospolitą Polską, jest obowiązany zrzec się niezwłocznie swojego urzędu, chyba że przechodzi w stan spoczynku”. Wykładnia systemowa oraz ratio legis tych przepisów są dość precyzyjne: prokuratorzy i sędziowie w określonych przypadkach nie są wyłączeni z konstytucyjnego prawa podmiotowego, jakim jest bierne prawo wyborcze. Ustawodawca nie przez przypadek przewidział możliwość kandydowania tych przedstawicieli urzędów prawniczych do parlamentu.
Pewne wątpliwości na tym tle mogą budzić inne, ogólne regulacje. I tak art. 49 ust. 2 w zw. z art. 49c ustawy o prokuraturze wspomina, że „prokuratorowi nie wolno także podejmować innego zajęcia ani sposobu zarobkowania, które by przeszkadzało w pełnieniu obowiązków prokuratora, mogło osłabiać zaufanie do jego bezstronności lub przynieść ujmę godności urzędu prokuratora”. Jest to jednak przepis na tyle rozciągliwy, że nie wydaje się być uprawnione jego zastosowanie do przypadku piastowania funkcji poselskiej lub senatorskiej.
Ostrożnie z rozszerzeniem
W całej sprawie z pewnością zasadniczym problemem jest kwestia zakresu rozgraniczenia władz (sądowniczej, wykonawczej i ustawodawczej). Zobaczmy, co mówi wywołany do odpowiedzi prof. Winczorek w swoim „Komentarzu do Konstytucji RP” (Warszawa, 2008): „Artykuł 103 ustanawia zasadę incompatibilitas, to jest niepołączalności wskazanych w Konstytucji funkcji publicznych i zawodów (zatrudnień) z zajmowaniem fotela posła albo senatora. Ratio legis tej instytucji polega na tym, aby osoby uczestniczące w podejmowaniu decyzji w ramach organów publicznych, które podlegają kontroli parlamentu, nie brały w tej kontroli udziału (por. zasadę podziału władzy). Chodzi tu także o zapewnienie politycznej neutralności, niezbędnej dla prawidłowego wykonywania niektórych zawodów i pracy w niektórych działach życia publicznego. Funkcje posła i senatora są bowiem z samej swej natury polityczne”.
Nie wypada się z panem profesorem zgodzić. Pięknie opisane jądro problemu. Z przykrością trzeba jednak dorzuć również kamyczek do ogródka. Winczorek pominął bowiem zasadniczy problem, a mianowicie nie dostrzegł, że specyfikacja konstytucyjna ma charakter zupełny (enumeratywny). W związku z tym, nie należy doszukiwać się w niej wyjątków (albo wyjątków tych tworzyć) na inne, nieznane konstytucji przypadki. Mówi o tym reguła wykładni „exceptiones non sunt extentendae” (wyjątków nie należy interpretować rozszerzająco). Skoro konstytucja wspomina o sędzim i prokuratorze, nie wspominając o poszerzeniu zakresu stosowania tej normy na ich pozostawanie w stanie spoczynku, to podmiot stosujący prawo nie ma uprawnienia do dotworzenia sobie podstawy normatywnej do takiego stanu faktycznego. Poleciał więc kamyczek do ogródka prof. Winczorka i ten nie będzie mógł się przywitać z gąską. Nie moja wina, nie moja strata.
W całej sprawie dość znaczący jest fakt, że prokuratorzy w stanie spoczynku nie mogą się swojego stanowiska zrzec. Takiej sytuacji nie przewiduje bowiem ustawa o prokuraturze. Tym samym sytuacja się zapętla i gmatwa. Prokurator nie jest bowiem zwykłym zawodem (jak tokarz, dekarz, czy prezydent RP). Stosunek pracy nawiązuje się u niego w wyniku doręczenia powołania (a nie przez zwykłą umowę o pracę, czy „śmieciową umowę”, robiącą karierę za tzw. wczesnego Tuska). Inna jest również pozycja społeczna i zawodowa prokuratorów. Ustawa wymaga od nich, aby w sprawowaniu swojego urzędu byli niezależni. Od sędziów zaś, aby pozostawali niezawiśli. Tym samym, nie można przykładać do obydwu tych stanowisk jednakich miar. Wydaje się, że przy analizie wejścia do struktury parlamentarnej (władza ustawodawcza) w stosunku do sędziów, należy stosować surowsze wyznaczniki, niźli do prokuratorów (niezależność znaczy w żargonie prawniczym mniej, niż niezawisłość; na pewno nie są to wyrażenia zamienne). Skoro więc w przeszłości pozwalano sędziom w stanie spoczynku na zasiadanie w ławach parlamentarnych, to tym bardziej powinno się pozwolić prokuratorom na wykonywanie powierzonego im przez wyborców mandatu (reguła: a maiori ad minus). Niewystarczająca w mojej ocenie jest diagnoza prof. Winczorka, zgodnie z której samo tylko zrezygnowanie z prokuratorskiego uposażenia emerytalnego może dać podstawę do objęcia mandatu. Czyżby to wynagrodzenie było na tyle przedmiotowo mocującą przesłanką, aby jego odrzucenie uprawniało jużci do stanowiska posła? Panie profesorze, o statucie prokuratora nie decydują pieniądze, przywileje, czy prestiż, ale formalny akt powołania!
Non Pisae intepretatio aequi est?
W całym tym rozgardiaszu najbardziej bulwersujący jest aspekt polityczny, a nie prawny. Prokuratura Generalna najsamprzód wydaje kandydatom-prokuratorom opinię prawną, zgodnie z którą mogą oni stanąć w szranki do wyborów. Gdy Ci w uczciwej walce mandat uzyskują, ta sama instytucja wydaje kolejną (kuriozalną!) opinię, wedle której uprawnienie prokuratora w stanie spoczynku do udziału w wyborach, nie oznacza jednocześnie, że może on te wybory wygrać, bo to jakoby dwie różne sprawy. To chyba oczywiste dla większości, że jeśli się już do wyborów stawia, to raczej z myślą o porażce, nieprawdaż? Cóż moglibyśmy rzec o niewieście, która swojemu lubemu prawiłaby „pręż swe organy miłosne do zabawy w przyjemność”, by później – po fakcie przygotowań – stwierdziła „to że powiedziałam, że mam ochotę, nie oznacza w cale, że rzeczywiście taką ochotę mam”. Ja – a i pewnie niejeden przedstawiciel płci brzydszej – w najlepszym przypadku nazwałby taką jejmość „nieuporządkowaną córą Koryntu”.
A tak już bardziej serio. Zajście z posłami to pokaz siły, buty i arogancji władzy. Platforma wygrała wybory i teraz g…, powiedzmy guzik im zrobicie! A pod słuszną linię władzy podporządkowują się kolejne instytucje. W tym (jakoby) niezależna od rządu Prokuratura Generalna, tworząc nowy rodzaj wykładni prawniczej, tzw. wykładni antypisowskiej.
Przepraszam, ale jeśli za rządów Kaczyńskiego „łamaniem standardów państwa prawa” było ścigania kardiochirurga z pięćdziesięcioma zarzutami łapówkarstwa, to czym w takim razie jest to!?