o tym jak zakończył się konflikt z Chińczykami.
Za to jak się zachowałem wcześniej zostałem praktycznie wykluczony ze społeczności więziennej. Tak jak już pisałem nikt ode mnie nic nie wymagał, nie czepiano się mnie specjalnie, bez wyraźnego powodu, raczej starano się traktować mnie jak powietrze. Na początku mi to nawet odpowiadało lecz, z biegiem czasu zaczęło mi doskwierać.
Nie wiem czy tylko tak trafiłem ale w tym więzieniu Niemców reprezentowały same wielkoludy. Niektórzy samym wyglądem potrafiliby przerazić: dwumetrowe monstra, z tatuażami na wygolonych głowach i na twarzy. Dziwiło mnie więc, z początku bardzo, że jedna "polska" cela trzęsła całym tym niemieckim więzieniem. Właściwie rządził Piotr razem z pewnym Azerem. Piotr nie wyróżniał się jakoś specjalnie wyglądem: około 190 cm. wzrostu, smukłej budowy ciała, nie schodzący nigdy, z twarzy jakby ironiczny uśmieszek. Sprawiał wrażenie łagodnego. Ale miał w sobie jakąś taką pewność siebie, że od razu było wiadomo kto rządzi stadem. Azer z kolei mnie przerażał. Było w nim coś okrutnego i drapieżnego. Ja, w każdym bądź razie, zawsze czułem się nieswojo gdy był w pobliżu. Kiedyś na samym początku spytał Piotra kim jestem. I spojrzał na mnie tak, że potem długo nie mogłem zasnąć w nocy. NIKT. Więcej już, na szczęście, nigdy o mnie nie spytał.
W tym więzieniu oczywiście najliczniej reprezentowani byli Niemcy, ale nie zabrakło innych narodowości. Oprócz Niemców najbardziej rzucali się w oczy Polacy (bo rządzili w tym więzieniu) oraz Azjaci. Czasem widziałem jak w sali rekreacyjnej ćwiczyli swoje Kung-Fu. Byli sprytni jak cyrkowcy. Godzinami mógłbym patrzeć co wyprawiają ze swoim ciałem, jakby wbrew prawom fizyki. Zwłaszcza ich szef się wyróżniał. Podobny był z wyglądu do Bruc’a Lee. Nie chciałbym mieć ich za wrogów.Skojarzenia z Triadą same się narzucały. Kiedyś o coś poszło między "Chinolami" (jak o nich powszechnie mówiono), a Polakami. Nie wiem o co konkretnie ale mogę się domyślać. Kością niezgody prawdopodobnie były za duże, według nich, wpływy Polaków na więzienne życie. Poza tym nie podobał im się handel Polaków. Widać było, że sami chcieliby przejąć ten intratny interes. W powietrzu wisiał konflikt. Aż iskrzyło. Nie dawałem Polakom w tym starciu żadnych szans. Rozwiązanie problemu przyszło szybciej niż się spodziewałem. Kiedyś na sali rekreacyjnej doszło do jakiegoś zatargu słownego (po niemiecku) między Piotrem, a szefem "Chinoli". Piotr jak zwykle był opanowany i nie dał się wyprowadzić z równowagi co jeszcze bardziej rozsierdziło Chińczyka. W końcu nie wytrzymał, przyjął postawę do walki i zaczął wyczyniać cuda swoimi rękoma i nogami. Trzeba mu to przyznać: był cholernie szybki, dla mnie te ruchy zlewały się w prawie jedność. Piotr przez chwilę stał nieruchomo jakby nic sobie nie robił z przeciwnika. Ale gdy nogi i ręce tamtego zaczęły latać niebezpiecznie blisko jego twarzy, przyjął postawę obronną. Pierwszy i ostatni raz widziałem jak uśmiech znika, z jego twarzy. Oczy mu się zamieniły w wąskie szparki.Czekał.W tym momencie zrozumiałem dlaczego Piotra wszyscy darzą takim respektem. W następnej chwili było po walce. I po konflikcie. Wszystko wróciło na dawne tory. Ale po kolei. "Chinol" zrobił półobrótu wokół własnej osi i w momencie gdy się wybił i był w powietrzy został sprowadzony na ziemię. Dosłownie. Dostał taką petardę w punkt, że aż się złożył jakby na kilka części. Podbiegli do niego pobratymcy i zaczęli go reanimować. Pozostałych strażnicy zapędzili do cel. C.d.n…