Opinia Komisji Weneckiej – troche jak wróżba z Wyroczni Delfickiej; każdy sobie zinterpretuje na swoją korzyść, a racja bedzie zawsze po stronie Pytii. Ale tylko „trochę”, bo jednak w istotnej kwestii nie pozostawiła złudzeń – ostatni werdykt TK rząd winien uznać i opublikować. Innymi słowy – KW rozumie sytuację, wczuwa się – namawia wszystkie strony do „konstruktywnego” podejścia w celu rozwiazania tego kryzysu, ale racja musi być po stronie wyroczni.
Rzecz jasna – KW jest częścią tej koalicji, której zagrażają plany wyzwolenia się Polski z różnych zależności od międzynarodowych lobbys majacych na celu rządzenie światem. W skład tej koalicji wchodzi w kraju odsunięta od władzy sitwa PO-PSL, zagrożona w swoim słodkim życiu warstwa urządnicza, pozbawione beneficjów rzesze propagandystów udajacych dziennikarzy, a nade wszystko wszechpotężna w Polsce kasta prawnicza.
Dość istotny jest apel przewodniczacego KW do wspomnianego „konstruktywnego” podejścia. Problem w tym, że takie podejscie ma Kukiż i PIS, a np. PO stoi na gruncie konieczności opublikowania inkryminowanego werdyktu TK, tak sama lobby prawnicze – czyli chcą całkowitego wycofania się rządu z jego planu modernizacji TK, czy też z rządowych propozycji porozumienia w tej kwestii.
Ciekawą lekturę stanowią wypowiedzi różnych autorytetów i „autorytetów” prawniczych i nie tylko prawniczych. Np. A. Strzembosz – były pierwszy prezes SN – wsławiony polityczną wyobraźnią, kiedy to twierdził, że środowisko sędziowskie nie powinno być objęte ustawą lustracyjną (i nie było), gdyż „sędziowie sami się zlustrują” – nie zlustował się żaden – ani jeden. Otóż Strzembosz w obszernym wywiadzie przeciwstawił ministrowi sprawiedliwości Z. Ziobrze opinię wszelkich prawniczych gremiów w składzie których są prześwietni, o najwyższych kwalifikacjach i dorobku naukowym – prawnicy, którzy oczywiście i bez wyjątku przyznają rację w tym sporze Rzeplińskiemu et consortes. Charakterystyczne, że były prezes SN cały czas podkreślał rolę , znaczenie i interes kasty prawniczej (nie użył oczywiście określenia „kasta” – to moja ocena tej uprzywilejowanej nadmiernie warstwy urzędniczej), ani raz nawet się nie zająknał na temat interesu Polaków, czy Polski. To w jego wypowiedziach nie istniało. Można odnieść wrażenie, że on sam i wysoko usytuowani w hierarchii urzędniczej prawnicy żyją we wieży z kości słoniowej, a spłeczeństwo – szary plebs – jest tylko po to, by słuchać ich wyroków (które są wyrokami ostatecznymi).
Inny głos autorytetu prawniczego – była RPO i członek TK – prof. Łętowska – z braku rzeczowych (niekoniecznie prawniczych, ale dotyczących pojęcia „demokracja”) – argumentów – użyła przesądzającego (wg niej) określenia „taka jest uroda trójpodziału władzy”. Pomijam fakt, iż określenie „uroda” nie występuje w żadnym kodeksie. Bardziej istotne jest to, że pani profesor tak oceniając trójpodział władzy daje swiadectwo temu, iż albo nie czytała dzieła autora idei trójpodziału – Ch. de Montesquieu – „O duchu praw”, albo opacznie rozumie tę ideę. Autor „Listów Perskich” pisał iż demokracja wymaga ochrony prawnej, ochrony warstw społecznych słabszych, czy w jakimś stopniu wykluczonych i prawo powinno nadążać za tymi potrzebami. Tymczasem prawo zapisane w wadliwych konstytucyjnych przepisach – temu zadaniu nie służy. Z taka sytuacją mamy do czynienia teraz w Polsce – na skutek błędnej konstytucje (w kwestii powoływania członków TK) – zostaje wyłączony pluralizm w TK i to ciało zaczyna służyć jednej politycznej opcji. Tej opcji, która w wyniku powszechnych wyborów zoastała od władzy odsunięta. To patologia, której nie chca widzieć ci, którzy mają w tym właśnie swój interes. O interesie Polski i Polaków – jak zwykle w tym środowisku – mowy nie ma. Znowu mamy chęć sytuowania się we wieży z kości słoniowej.
Całkiem inaczej do sprawy podchodzi np. prof. Bugaj – uważa, że kryzys konstytucyjny można rozwiazać wg propozycji Kukiza – niech się liderzy zamkną jak kardynałowie w Kaplicy Sykstynskiej i obradują aż Polacy zobaczą biały dym…