Wiesław Chrzanowski
30/04/2012
320 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Zmarł Wiesław Chrzanowski. Im dłużej się kogoś zna, tym trudniej mówić o jego odejściu. Wiesława znałem dobrze ponad ćwierć wieku.
Zmarł Wiesław Chrzanowski. Im dłużej się kogoś zna, tym trudniej mówić o jego odejściu. Wiesława znałem dobrze ponad ćwierć wieku. Dziś wszyscy będą pisać, mówić i deklamować, że był marszałkiem Sejmu RP – pierwszego Sejmu wolnej Polski, ale myślę, ż nie mniej ważne, a może i ważniejsze było to, że Wiesław Chrzanowski był politycznym ojcem chrzestnym co najmniej dwóch pokoleń młodej polskiej prawicowej inteligencji. Przez Jego maleńkie, skromne jak on sam, mieszkanko na warszawskim Powiślu (kultowy adres: Solec 79A), który zapamiętam tak jak i Jego numer telefonu pewnie do końca życia przewinęło się tysiące, czy dziesiątki tysięcy osób, ludzi „młodej Polski” – nie sensie formacji politycznej, a w sensie generacyjnym. Nieraz wychodziłem z tego mieszkania przed północą, a bywało, że byłem zapraszany po siódmej rano. Ludzie spoza Warszawy, z Dworca Centralnego szli, często na piechotę do Profesora. Niektórzy nocowali, bo Wiesław był – po staropolsku – gościnny. Częstował herbatą w porcelanowych filiżankach, ale przede wszystkim częstował wiedzą o najnowszej historii Polski, o politycznych kulisach, o mechanizmach polityki międzynarodowej i naszej, wewnętrznej.
Był politycznym zwierzęciem, który jednak nie do końca zrealizował swoje powołanie, jako że olbrzymia większość czasu Jego politycznej aktywności przypadła na okres, kiedy – jako były więzień polityczny PRL – wegetował na marginesie życia społecznego. Odmówiono mu wtedy wykonywana prawa zawodu adwokata. Pracował jako radca prawny w spółdzielczości. No i po prostu marnował się będąc klasycznym przedstawicielem gatunku „homo politicus”. Gdy w wieku 67 lat zostawał drugą osobą w państwie – Marszałkiem Sejmu, to było to, paradoksalnie zwieńczeniem Jego nie kilkudziesięcioletniej kariery politycznej w normalnych strukturach polityczno-państwowych, jak to było w przypadku bardzo wielu jego odpowiedników – szefów parlamentów w Europie Zachodniej: Wiesław w oficjalnej polityce był wówczas od 2 lat jako prezes partii i od roku jako minister sprawiedliwości…
Warto przypomnieć, że to On, zresztą wbrew części Klubu Parlamentarnego ZChN, stał za poparciem śp. Lecha Kaczyńskiego na prezesa NIK w 1992 roku.
Potrafił łączyć ideały z pragmatyczną polityką. Potrafił też być bardzo ostry i twardy – o czym dziś i jutro nie będzie się mówić – w rozgrywkach partyjnych, środowiskowych i personalnych… Jego wychowankowie (do których się zaliczam i nie przekreślą tego nasze różnice polityczne z ostatnich kilku lat) są dziś w polityce, w biznesie, na wyższych uczelniach, w mediach, w służbie dyplomatycznej lub w wolnych zawodach (duża ilość prawników!).
Był człowiekiem bardzo skromnym, nie wywyższającym się mimo pełnienia wysokich stanowisk i prestiżowych funkcji: kierowcę traktował równie uprzejmie, jak prezydenta Portugalii Mario Suareza, z którym w Warszawie debatował o groźbie niemieckiej dominacji politycznej w Europie. Jego pasją były góry, po których chodził niewiele wolniej niż kozice, a na pewno szybciej niż wielu znacznie od Niego młodszych wychowanków (gdy był Marszalkiem Sejmu, ledwo za nim nadążali nawet BOR-owcy).
Mógł w polityce polskiej osiągnąć znacznie więcej, ale żył w okresie komuny, który dla takich ludzi jak On był czasem dawania świadectwa, a nie politycznej aktywności. W pewnym sensie symbolizował pokolenie – a może i pokolenia – które dla polskiej polityki były w dużej mierze stracone. Patronował wielu inicjatywom, także społecznym.
Obecna prawica w Polsce nie była dla Wiesława z całą pewnością spełnieniem marzeń. On śnił o Bezgrzesznej. Tu się różniliśmy. Tutaj Wiesław jakby tracił swój głęboko zakodowany, polityczny realizm.
Symboliczne, że ostatnią akcją, którą wsparł publicznie był protest przeciwko rugowaniu przedmiotu historii z polskich szkół. Ci, którzy będą go dziś usiłowali zawłaszczać, czy zneutralizować Jego krytyczne oceny współczesnej władzy w Polsce powinni o tym pamiętać… Wiesława zapamiętam na zawsze, mimo Jego całego krytycyzmu i do mnie i do szeregu innych prawicowych polityków. Nigdy nie zapomnę, że dzięki Jego wsparciu zostałem pierwszym po nim, a drugim w historii prezesem ZChN. Nie zapomnę Jego lekcji historii i polityki. Także praktycznej polityki. Nie był wolny od słabości, ale wielu polityków współczesnych ma ich dziesiątki razy więcej. A usiłują przedstawiać się i być przedstawiani jako Katonowie. Zawsze będzie mi stawał przed oczyma widok – to bardzo subiektywna refleksja – uradowanego Wiesława, którego zerwałem w nocy z łóżka, by mu obwieścić, że po 4 turach wyborów zostałem jego następcą – prezesem Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego (mieszkaliśmy wtedy w jednym pokoju hotelowym w Częstochowie, gdzie odbywał się zjazd ZChN).
Wiesławie, dziękuję za wszystko. Zachowując wszak odmienne zdanie w niektórych kwestiach, zwłaszcza w ostatnich latach.
Wszyscy ponieśliśmy stratę.