Moim celem jest dotarcie do ludzi i uświadomienie ich, że mimo wielu bardzo poważnych mankamentów polskiego prawa spadkowego mają oni w niektórych przypadkach jakiś cień szansy na uniknięcie lub ograniczenie spłacania nieswojego długu.
Bank zawsze wygra
Dlaczego wierzyciele mogą oszukiwać i robić w konia nieświadomych tego ludzi, np. spadkobierców? Dlatego, że polskie prawo cywilne stawia ich na uprzywilejowanej pozycji. Wykorzystują to świetnie banki, które chętnie udzielają kredytów nawet schorowanym emerytom (przecież babcia ma dzieci, wnuki, będzie miał kto spłacać długi).
W związku z tym, że sam niedawno byłem w trudnej sytuacji i tylko dzięki w dużym stopniu przypadkowi oraz uporowi zdołałem się wykręcić od kredytowego szamba spadkowego, zmuszony byłem do zapoznania się z prawem spadkowym oraz opracowaniami na ten temat. Wszędzie jak mantrę powtarza się slogan „ochrona wierzyciela”, a to od niewypłacalności dłużnika, a to od śmierci dłużnika itp. Wszyscy prawnicy jednym głosem mówią i piszą „wierzyciel może się zaspokoić z majątku…” i tu cała litania, z czyjego, niestety nie tylko z majątku dłużnika.
Liczy się tylko wierzyciel
„Ochrona wierzyciela”, „zaspokojenie wierzyciela”, „interes wierzyciela” to slogany, które powtarzają się tak często, że czytając paragrafy i artykuły na temat prawa spadkowego ma się wrażenie, jakby słuchało się zacinającej się płyty. A jakoś nic nie pisze się o ochronie spadkobierców i innych osób trzecich przed roszczeniami wierzyciela, bo ten przecież musi się „zaspokoić”, nawet kosztem tych, którym nie pożyczał. Czyli jak nie może się „zaspokoić” z majątku dłużnika, to może ścigać po kolei wszystkich jego krewnych.
Niestety takie jest polskie prawo spadkowe. Żeby mieć 100-procentową pewność, że niechcący nie odziedziczy się po kimś długów, to trzeba byłoby mieć kontakt z całą rodziną, nawet z dalekimi krewnymi i w dodatku wiedzieć, czy nie mają oni jakichś kredytów do spłacania. A niestety są sytuacje, że nie ma się kontaktu nawet z rodzicami, bo np. ojciec jest alkoholikiem i nie chcemy mieć z nim nic wspólnego. Sytuację utrudnia fakt, że mało kto chce się przyznać nawet swoim bliskim, że ma zaciągnięty jakiś kredyt, a innej możliwości sprawdzenia nie mamy. Ani bank, ani ZUS ani US nie udzieli informacji o zadłużeniu nawet najbliższym krewnym dłużnika, np. jego dzieciom, bo te informacje chronione są tajemnicą bankową albo nawet państwową.
Spadkobierca na straconej pozycji
Informacja ta zostanie udzielona dzieciom, ale… po 6 miesiącach lub nawet później od śmierci dłużnika, kiedy już na odrzucenie spadku jest za późno, a w międzyczasie wierzyciel wyhoduje sobie jeszcze na zmarłym dłużniku odsetki karne.
Niestety nieświadomi niczego spadkobiercy są bardzo słabo chronieni przez polskie prawo spadkowe. Wprawdzie według prawa termin 6 miesięcy na odrzucenie spadku lub przyjęcie go z dobrodziejstwem inwentarza zaczyna biec od 6 miesięcy od dowiedzenia się o dziedziczeniu, to faktycznie po 6 miesiącach od śmierci udowodnienie faktu, że spadkobierca dowiedział się o śmierci i dziedziczeniu w późniejszym terminie, jest dość trudne. Sprawy spadkowe w takich sytuacjach mają swój finał w sądach najniższych instancji do Sądu Najwyższego włącznie, bo niestety banki nie chcą popuścić i walczą jak lew o (nie)swoje pieniądze.
Nieświadomi ludzie, którzy często ledwo wiążą koniec z końcem prawie nie są chronieni, natomiast wierzyciele (często bogate instytucje, np. banki), którzy pożyczając pieniądze są świadomi zagrożenia ich utraty – są chronieni na wszystkie sposoby, jak przysłowiowa święta krowa. A to właśnie oni – wierzyciele – powinni zabezpieczyć się przed faktem, a nie po. Np. zapytać dzieci czy wnuków dłużnika, czy w razie śmierci będą chcieli spłacać nie swój dług, albo wziąć w zastaw lub hipotekę jakiś cenniejszy składnik majątku dłużnika, np. dom, samochód. Wtedy sprawa jest rozegrana uczciwie.
Kowalski przegrywa z systemem
Dlatego uważam, że wobec wierzycieli należy zastosować zasadę „jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”, a ochroną przed ich roszczeniami objąć wszystkie osoby trzecie, w tym spadkobierców i znieść dziedziczność długów nie zabezpieczonych hipoteką lub innymi formami zastawu. To byłoby najbardziej uczciwe rozwiązanie. To nieświadomy niczego Kowalski powinien być pod ochroną, to Kowalski powinien być świętą krową, a nie wierzyciel, który ma wiele możliwości zabezpieczenia pieniędzy przed ich pożyczeniem, nie bank czy inna instytucja, dla której strata nawet kilkuset tysięcy złotych jest warta tyle, co dla Kowalskiego bułka z masłem.