Na lewicowych stronach i w dyskusjach internetowych z socjalistami o Kościele Katolickim często jako argumentu-pały używa się finansów KK, a zwłaszcza, ile to ogłupieni wierni dają na tacę pieniędzy, które z „korzyścią” owi socjaliści mogliby przecież przekazać biednym. Postanowiłem oszacować jak to jest naprawdę z finansami w mojej parafii.
W naszej około 15-tysięcznej parafii do kościoła chodzi systematycznie na 7 niedzielnych mszy średnio po 300 osób na mszę – głównie starszych. Na tacę daje co trzecia, czwarta osoba. Kwoty od 10 zł w dół, najczęściej 2 zł. Doliczmy jeszcze ze 300 osób chodzących „w kratkę” i załóżmy że średnio co 3 osoba daje 5zł na tacę.
Oszacujmy: 800 osób x 5 zł x 4 niedziele w miesiącu = 16tys. złotych. Z tych pieniędzy część odprowadzana jest do Kurii, trzeba też zapłacić za prąd, ogrzewanie, wodę, konieczne remonty i naprawy (ostatnio dachu) Zapłacić pensję organiście. W parafii jest 6 księży, a do pomocy kilka sióstr zakonnych. Trzeba im też zapewnić mieszkania, opłacić media, podatki itp.
Jest też wspomagana przez księży i część parafian pomoc charytatywna przeznaczona dla najuboższych rodzin i osób samotnych, a w okresach przedświątecznych bogatsi składają dary na paczki dla tych osób. Niestety czasem jest to wykorzystywane przez tych, którym się „zawsze należy”, ale nie zmienia to sensu i dobrych intencji takich akcji.
Ostatnia zbiórka „po Kolędzie”, dała niecałe 60 tys. zł (to 12 tys. zł na m-c), co można sprawdzić w ostatniej gazetce parafialnej „Familia”: http://www.najswietszarodzina.pl/nasza-familia/ Z podanych tam danych też wychodzi mała szczodrość wiernych dających w kopercie 10-20zł, co potwierdza się w rozmowach z sąsiadami.
Oczywiście księża jeszcze zarabiają na mszach za zmarłych, ślubach i chrzcinach, ale tych w naszej parafii jest już coraz mniej. Pisanie o jakichś nieprzeliczalnych pieniądzach kościoła i „buchaniu” pieniędzy przez kler ludziom dającym je dobrowolnie na tacę jest zwykłą lewacką propagandą mającą za zadanie wykończyć KK finansowo.
Niestety coraz więcej wiernych otumanionych taką antykościelną propagandą daje na tacę coraz rzadziej i mniej – oszacowanie wpływów parafii jest ponad ich zdolność do rozumowania i ponad wiedzę matematyczną, którą posiedli ponoć kiedyś w szkole, często nawet wyższej!
Z kolei poproszenie proboszcza, aby przedstawił im rozliczenia (nasz proboszcz ogłasza to z „ambony” – a i tak nie wszyscy w to wierzą!) napawa ich takim samym strachem wdrukowanym w ich wytresowane umysły, jakby mieli stanąć przed posłem, od którego chcieliby zażądać, żeby „władza„ się rozliczyła przed Polakami ze „swoich” dochodów.
Janusz Żurek
Z urodzenia (1949) optymista, z wykształcenia inżynier elektryk (AGH), z zawodu elektronik, z poglądów liberalny (wolnościowy) konserwatysta.
2 komentarz