Czym innym jest rozmowa w zaciszu gabinetu nauczycielskiego, indywidualna pomoc, a czym innym gromadzenie danych wrażliwych o uczniach, takich jak choroby czy sytuacja rodzinna…
Dzisiaj dwa artykuły dotyczące, będącej w chwili obecnej przedmiotem obrad parlamentarzystów, ustawy o Systemie Informacji Oświatowej. Ustawa przewiduje m.in. gromadzenie danych wrażliwych o uczniach. Informacje te będą gromadzone w centralnej bazie Ministerstwa Edukacji Narodowej. Według organizacji pozarządowych i opozycji uderzą w prawo do prywatności. Nie ma też żadnej pewności czy dane te nie trafią w niepowołane ręce.
SYSTEM wyciąga ręce po Twoje dzieci – chce o nich wiedzieć wszystko…
"Z dr hab. Urszulą Dudziak, psychologiem, teologiem, adiunktem w Katedrze Życia Społecznego Rodziny Instytutu Nauk o Rodzinie KUL, rozmawia Paulina Jarosińska
W połowie kwietnia Sejm przyjął ustawę o Systemie Informacji Oświatowej, która zakłada m.in. gromadzenie danych wrażliwych o uczniach. Ma ona wejść w życie w 2012 roku. O odrzucenie ustawy wnioskowali w środę w Senacie senatorowie PiS. Jak ocenia Pani ten projekt?
– Jako psycholog oceniam tę ustawę negatywnie. Gromadzenie danych wrażliwych każe postawić pytanie o to, ile ma to wspólnego z ochroną danych osobowych, która przecież obowiązuje. Poza tym można zapytać, czy zbieranie osobistych informacji nie będzie pewną formą denuncjowania konkretnej osoby. Jeżeli rzeczywiście chcemy pomagać uczniowi, to powinniśmy odwołać się do tego, co w pedagogice, w procesie dydaktycznym nazywa się indywidualizacją nauczania i pomocy. Przecież każdy wychowawca zna dobrze własną klasę i wie, jaką sytuację rodzinną ma każdy uczeń.
Czym innym jest rozmowa w zaciszu gabinetu nauczycielskiego, indywidualna pomoc, a czym innym gromadzenie danych wrażliwych o uczniach, takich jak choroby czy sytuacja rodzinna. Założenia tej ustawy wydają się nie do końca uczciwe wobec uczniów i ich najbliższych. Zarówno psychologów, jak i pedagogów obowiązuje tajemnica zawodowa.
Wobec tego usprawiedliwiona jest obawa, że wykraczamy poza tę zasadę, kiedy informacje intymne, osobiste są umieszczane w bazie danych i narażone na ich wyprowadzenie przez osoby niepożądane. W pracy dydaktycznej spotykamy bowiem szereg bardzo szczególnych sytuacji, które wymagają indywidualnego podejścia. Zachowanie intymności jest czymś koniecznym – jest to podstawowy wymóg poszanowania godności człowieka. Wydaje się, że ta ustawa stoi w sprzeczności z nim. Można sądzić, że nie przyniesie ona pożytku, raczej będzie szkodzić.
Przeciwnicy ustawy twierdzą, że system może okazać się nieszczelny i dane wrażliwe na temat uczniów mogą z niego wypływać…
– Oczywiście, że tak może się stać. Istnieje taka obawa i nie jest ona bezzasadna. Mało tego, świadomość, że gromadzone są dane wrażliwe na nasz temat, dane, których nie chcielibyśmy upubliczniać, może być ogromnym obciążeniem psychicznym i rodzić niepokój. Zwłaszcza w społeczeństwie, które jest – z racji doświadczeń historycznych – bardzo wyczulone na kwestię ochrony wolności indywidualnej. Człowiek – jako osoba czująca, myśląca – nie chce być opisywany, ale chce, aby jego podstawowe prawa były respektowane. Poza tym uważam, że dla celów statystycznych ogólne dane są w zupełności wystarczające. Mam na myśli na przykład konieczność określenia liczby osób potrzebujących pomocy. Natomiast nie jest według mnie niezbędne, aby w tym celu gromadzić również dane jednostkowe. Informacje takie są potrzebne przy indywidualnej pomocy. Podsumowując: dane wrażliwe powinny być objęte szczególną ochroną i nie powinny być narażone na upowszechnienie.
"Dzięki nowemu systemowi środki publiczne przekazywane samorządom w ramach subwencji oświatowej, w sposób rzetelny – dokładnie policzone – będą trafiały tam, gdzie powinny; stąd konieczność zbierania danych indywidualnych o uczniach, tak by ta sama osoba nie została policzona podwójnie" – uzasadnia ustawę minister Katarzyna Hall. Pomysł – jak go określa opozycja – inwigilacji uczniów jest więc po to, aby rachunki się zgadzały…
– Dane całościowe, ogólne – tak jak powiedziałam – zupełnie wystarczą. Osoby kompetentne otrzymane środki finansowe rozdysponowują, biorąc pod uwagę sytuację rodzinną czy zdrowotną uczniów. Uważam też, że z niezwykłą delikatnością należy podchodzić do rodzin dotkniętych jakimś niedostatkiem lub po prostu ubóstwem. Często bowiem jest tak, że krępują się z tego powodu i niechętnie opowiadają o swoich problemach. Potrzebny jest zatem kontakt indywidualny, aby takim ludziom pomóc. Nie możemy podchodzić do człowieka, zwłaszcza do takiego, który dotknięty jest jakimś osobistym dramatem, jak do kolejnego punktu w statystyce czy numeru PESEL.
Dane dotyczące uczniów podzielono na dwie grupy – identyfikacyjne, czyli imię, nazwisko, PESEL, oraz dziedzinowe, czyli np. to, czy uczeń posiada kartę rowerową. Nasuwa się w naturalny sposób pytanie: W jakim celu rzeczywiście gromadzi się takie informacje?
– Oczywisty jest fakt, że budzi w nas sprzeciw sytuacja, gdy mamy świadomość, że ktoś wie o nas za dużo. Ustawa o Systemie Informacji Oświatowej wywołuje wiele wątpliwości – przede wszystkim z troski o ucznia należy zapytać, czy gromadzenie w takim systemie danych wrażliwych na jego temat jest wobec niego uczciwe. Poza tym, w jakim celu te informacje się zbiera? Kto dokładnie będzie zajmował się ich gromadzeniem? Rodzi się obawa, czy ten pomysł nie uderza w podstawowy wymóg etyczny, czyli ochronę wolności i godności człowieka. Według mnie założenia tej ustawy są sprzeczne z zasadami poszanowania tych fundamentalnych wartości.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik, Wtorek, 17 maja 2011, Nr 113 (4044)
———————–
"POMOC W WYCHOWANIU CZY NARUSZENIE PRYWATNOŚCI
Konsultacje u psychologa, problemy w nauce, wypadki w szkole, wyniki egzaminów – wszystkie te dane o uczniach znajdą się w Systemie Informacji Oświatowej. – To uderza w prawo do prywatności, nie mówiąc o konsekwencjach wycieku tych informacji – alarmują organizacje pozarządowe. – Reforma unowocześni system i przyspieszy jego działanie – odpowiada MEN. Ustawą w środę zajmuje się Senat.
Jan Kowalski w tym roku zdaje maturę. W podstawówce mimo dysleksji uczył się nieźle, kłopoty pojawiły się w gimnazjum. Po rozwodzie rodziców zaczął wagarować, opuszczać się w nauce, a wysłany przez szkołę do poradni psychologicznej usłyszał diagnozę, że ma zaburzenia emocjonalne. Na prostą pomogła mu wyjść terapia oraz siatkówka i ultimatum, że jeśli nie poprawi wyników, wyleci ze szkolnej drużyny. W liceum marzenia o sportowej karierze przerwał wypadek na boisku i kontuzja kolana. Chłopak zdecydował wtedy, że zamiast AWF wybiera zarządzanie.
Panoptykon: państwo zwiększa kontrolę nad obywatelem
Jan Kowalski nie istnieje. Ale podobne dane, jak o nim, będą mieli nauczyciele o prawdziwych uczniach, kiedy zacznie działać System Informacji Oświatowej. Informacje będą gromadzone w centralnej bazie Ministerstwa Edukacji Narodowej. Według organizacji pozarządowych i opozycji uderzą w prawo do prywatności.
– Ustawa zbiera w jednym miejscu informacje nie tylko identyfikacyjne, ale także wrażliwe, które na poziomie centralnym są niepotrzebne. MEN wystarczyłoby informacje zbiorcze i ulepszanie obecnego systemu. Bo jeśli państwo integruje w jednym systemie takie dane, to zwiększa kontrolę nad obywatelem. Nie mówiąc już o możliwości wycieku informacji – mówi prawniczka Małgorzata Szumańska z Funacji Panoptykon.
SLD: jakie mamy gwarancje, że informacje nie wyciekną?
Panoptykon zaapelował w poniedziałek do senatorów o odrzucenie ustawy, którą Senat zajmie się na środowym posiedzeniu. W Sejmie nowela przeszła minimalną większością pięciu głosów (212 posłów było za, 207 – przeciw, 5 wstrzymało się od głosu), dzięki poparciu posłów PO i PSL. PiS, SLD i PJN głosowały przeciwko.
– W tej ustawie zawarte są wymagania dotyczące zbyt szczegółowych danych. Na przykład o dysfunkcjach dziecka, o nadpobudliwości, o kłopotach w nauce, które mogą je stygmatyzować przez całe życie. Mamy zapewnienie z ministerstwa, że system jest szczelny, ale jakie mamy gwarancje, że nie trafią w niepowołane ręce? Że na przykład przyszły pracodawca nie będzie sprawdzał szkolnej historii kandydata na pracownika? – pyta w rozmowie z tvn24 była minister edukacji Krystyna Łybacka (SLD)
Zdaniem eksperta od bezpieczeństwa systemów operacyjnych, Krzysztofa Młynarskiego, nie jest to wykluczone. – Kto te dane kupi? Każdy, komu one będą potrzebne. Firmy ubezpieczeniowe, banki, firmy udzielające kredytów, ale też wszyscy, którzy chcieliby nam zaszkodzić w przyszłości, chociażby przez szantaż. Zabezpieczenie takiego systemu w stu procentach nie jest możliwe, chociażby ze względu na tzw. czynnik ludzki. Zawsze znajdą się pracownicy, którzy mają do tych danych dostęp i zechcą je sprzedać – uważa.
PO: szukanie dziury w całym
Według szefowej komisji edukacji Urszuli Augustyn (PO) zarzuty krytyków ustawy to „szukanie dziury w całym”. – Zmiana polega głównie na tym, że dotychczas dyrektor miał informacje o uczniach w szafie w sekretariacie, a za dwa lata będzie je miał w komputerze – zapewnia Augustyn. I dodaje, że baza danych będzie zabezpieczona, a w ustawie jest zapisany czas, po którym te informacje te są niszczone. Podkreśla, że w pracach w komisji uczestniczył Generalny Inspektor Danych Osobowych, który zgłosił poprawki, ale po ich wprowadzeniu wydał ustawie bardzo pozytywną opinię.
Także rzecznik MEN Grzegorz Żurawski przekonuje, że nie zmieni się ani zakres zbieranych danych, ani dostęp do nich. – Nikt nie będzie znał całości danych o uczniu zgromadzonych w bazie danych SIO. Dane wprowadzone przez dyrektora szkoły, wyłącznie jako dane odpersonalizowane, będą udostępniane innym podmiotom jedynie w ujęciu zbiorczym, statystycznym – zapewnia.
MEN: diagnozy psychologicznej nie będzie
Oboje przekonują, że wrażliwe dane nie znajdą się w systemie. – Wbrew rozpowszechnianym pogłoskom w systemie nie będzie treści orzeczeń czy opinii psychologiczno-pedagogicznych. Czyli nie będzie tam żadnej diagnozy. Wiedzę o tym jak brzmi diagnoza pedagoga, logopedy, psychologa czy innego specjalisty szkoła ma obecnie i będzie miała nadal, tylko wówczas gdy przekaże mu ją rodzic dziecka – twierdzi Żurawski.
A Augustyniak dodała:- Zmienia się to, że jeśli nauczyciel wysłał dziecko do poradni psychologicznej, to poradnia ma obowiązek odnotować, że badanie się odbyło, a rodzic zdecyduje, czy przekazać jego wyniki szkole. Jeśli uzna, że nauczyciel nie jest godny, żeby dostać te informacje i dostosować poziom nauczania do uzdolnień dziecka, to ich nie dostanie – zapewniła.
W projekcie ustawy zapisane jest jednak wyraźnie jakie informacje mają być zbierane: „dane dziedzinowe w związku z objęciem ucznia pomocą psychologiczno-pedagogiczną przez poradnię psychologiczno-pedagogiczną, w tym poradnię specjalistyczną, obejmują: 1) rodzaj diagnozy sporządzonej przez poradnię; 2) wydanie opinii lub orzeczenia, (..) z określeniem: a) rodzaju niepełnosprawności ucznia, a w przypadku niepełnosprawności sprzężonych – współwystępujących niepełnosprawności, niedostosowania społecznego lub zagrożenia niedostosowaniem społecznym,b) daty wydania i numeru opinii lub orzeczenia; (..) 4) rodzaj zajęć organizowanych przez poradnię, w których uczeń uczestniczy". (art. 16).
Założenia ustawy
Obecny system informacji oświatowej został wprowadzony w 2004 roku. Nowelizacja wprowadza nowy sposób zbierania informacji o uczniach i nauczycielach: zamiast zbiorczych, nie zawierających informacji pozwalających na identyfikację, będą to dane jednostkowe. Podzielono je na identyfikacyjne (imię i nazwisko, numer PESEL) oraz dziedzinowe, które opisują poszczególnych uczniów na kolejnych etapach edukacji: od przedszkola do uczelni wyższej. Dane niszczone będą po pięciu latach od wpisania ostatniej informacji.
Oprócz numeru PESEL ucznia w bazie SIO gromadzone będą informacje m.in. dotyczące miejsca urodzenia, zamieszkania, uzyskaniu lub nie promocji do następnej klasy, a także rodzaju badań, jakie uczeń przeszedł w poradni psychologiczno-pedagogicznej, a także tego czy uczestniczył w zajęciach rewalidacyjno-wychowawczych, czy w tych dla zdolnych uczniów. Ponadto pojawią się też informacje o wynikach egzaminów, ewentualnych wypadkach, które miał uczeń, czy uczy się języka mniejszości narodowej lub etnicznej oraz… o egzaminie na kartę rowerową.
Katarzyna Wężyk/fac"
TVN24.pl
PO: Trudno gromadzić stosy papierów. PiS: To inwigilacja!